Matka Boska Różańcowa, 2.10.2011

Drodzy Wierni!

Uroczystość Najśw. Maryi Panny, Królowej Różańca św., którą obchodzimy dzisiaj, w pierwszą niedzielę października, jest uroczystością zwycięstwa. Różaniec św., ów tak prosty a zarazem tak wzniosły sposób modlenia się, był, jak wiadomo, objawiony przez samą Matkę Boską świętemu Dominikowi, jako najdzielniejsza broń przeciw diabłu i wszystkim jego sprzymierzeńcom. W modlitwach brewiarza wylicza Kościół św. wielkie zwycięstwa, odniesione cudowną pomocą Matki Najświętszej nad Turkami, przez które chrześcijaństwo ocalało od pogańskiej napaści – zwycięstwa wymodlone, jak to sam Kościół uznaje, na paciorkach Różańca. Lecz jeszcze świetniejsze i liczniejsze są zwycięstwa duchowne, które Kościół, wiara ludów katolickich i codzienne doświadczenie tak wielu wiernych przypisują Różańcowi św.

Pierwszym powodem zaprowadzenia Różańca św. była herezja Albigensów, szerząca się po całej południowej Francji. Ci kacerze burzyli świątynie, mordowali osoby Bogu poświęcone, psuli obyczaje, odrzucali nawet instytucję małżeństwa, i pociągali tysiące dusz na wieczną zgubę. Przez długi czas Kościół był bezradny w walce tymi wrogami nie tylko wiary, lecz i każdego porządku naturalnego. Ale zaledwo św. Dominik ukazał się z tą bronią, podaną od samej Matki Najświętszej, zaledwo poczęto, za jego namową, rozpamiętywać owe piętnaście tajemnic, powtarzając zarazem te dwie najpiękniejsze z modlitw: „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo” – natychmiast serca poczęły się kruszyć i nawracać do Boga, kacerstwo zostało stłumione i wkrótce w tych krajach, w południowej Francji, we Włoszech rozkwitło życie katolickie. Dominik nie zarzucił broni tak dzielnej przeciwko piekłu. To nabożeństwo zostało rozszerzone przez niego i jego zakon po całym świecie. I dzisiaj, chociaż mało można znaleźć takich, którzy by chcieli odprawiać to nabożeństwo, oglądamy tak często zbawienne skutki Różańca, i sami doznajemy nadzwyczajnej pomocy Matki Boskiej Różańcowej.

Aby zwyciężyć namiętności, oprzeć się grzechom, są potrzebne dwie rzeczy: a) prosić o pomoc niebieską, b) i samemu uzbrajać swe serce przeciw występkom. Otóż obie te rzeczy znajdujemy w Różańcu św.

1. Trzeba prosić o pomoc boską pokornie, stale, ufnie, serdecznie, bo jeżeli kiedy potrzebujemy pomocy boskiej, jeżeli kiedy sami sobie jesteśmy niedostateczni, to najbardziej wtedy, gdy walczymy z namiętnością, albo gdy już popadłszy w grzech, usiłujemy powstać. Modli się żeglarz na morzu, gdy nim miota straszna burza; modli się żołnierz, gdy gwiżdżą mu wkoło głowy kule, modli się rolnik, gdy rozpościera się gradowa chmura nad jego żniwem. A chrześcijanin, gdy mu zagraża najstraszniejsze ze wszystkich nieszczęść, gdy widzi się w niebezpieczeństwie obrażenia Boga, utracenia Jego łaski, zgubienia swej duszy na wieki, czy mógł by w tej okropnej chwili nie błagać o pomoc? Jeśli więc chcemy zwyciężyć grzech, trzeba się o to modlić – tak nas uczy własne doświadczenie naszej słabości, naszej nędzy, naszych upadków.

Otóż Różaniec jest przede wszystkim najdoskonalszą modlitwą, którą możemy wyprosić sobie pomoc boską. Wstępem do niej jest wyznanie wiary w Składzie Apostolskim, bo wiara jest początkiem i podstawą modlitwy. Potem piętnaście razy rozpoczynamy jakby na nowo od Modlitwy Pańskiej, owego wzoru modlitw, którego sam Bóg wcielony nauczył ludzi, i w którym zawarł wszystkie prośby. Po każdym zaś pacierzu do Ojca, który jest w niebiesiech, dziesięć razy oddajemy cześć naszej Orędowniczce i Matce. Witamy ją najpiękniejszymi z jej tytułów i tymi, nad wszystko jej miłymi słowy, w których Anioł zwiastował jej wcielenie Słowa. Wreszcie kończymy każdą dziesiątkę, łącząc się z Chórami niebieskimi, w śpiewaniu chwaty Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu.

Gdzież są ci, którym ta modlitwa się zdaje zbyt prostą, zbyt jednostajną? Co ja będę zawsze jedno i to samo powtarzał? – mówią – mam po książkach dosyć innych rozmaitych modlitw. Różaniec jest tylko dla prostaczków, co nie umieją czytać. Niesłuszny i niemądry to zarzut. Jakże się modlił Najwyższy Mistrz modlitwy, Chrystus Pan, w ogrojcu? „Ojcze – mówił – jeśli chcesz, przenieś ode mnie ten kielich; wszakże nie moja wola, ale twoja niech się stanie” (Łk 22, 42). Modlił się przez trzy godziny, trwając w tej samej prośbie, ustawicznie powtarzając te same tak proste słowa, a nie inne. Podobnie słowa Różańca św. są proste, pokorne, serdeczne, bo takie najłatwiej trafią do serca Boskiego. Powtarzają się ciągle, bo to powtarzanie wyraża usilność i wytrwałość w proszeniu, gorącość pragnienia, ufność i wiarę w obietnicę Chrystusową: „Proście, a będzie wam dano; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a będzie wam otworzono” (Mt 7, 7).

2. Wszakże, aby zwyciężyć grzech, nie dosyć jest prosić o pomoc. Jest potrzebna druga rzecz, t. j. abyśmy z naszej strony uzbrajali się przeciw grzechowi – potrzebna koniecznie, bo słusznie mówi św. Augustyn, że P. Bóg nas bez nas stworzył, ale nie zbawi nas bez nas. Cóż więc możemy czynić z naszej strony dla ubezpieczenia się przeciw upadkom? Wiemy, że nasze serca słabe, że mimo częstych postanowień jednak częstokroć upadamy w grzech, trzeba nam więc wzmocnić nasze serce. Do tego zaś mamy jeden tylko środek: rozmyślanie. Rozmyślanie dodaje siły naszej woli i doprowadza ją do mężnego wykonania prawd uznanych przez rozum. „Spustoszeniem spustoszona jest ziemia – mówi Duch Św. – bo nie masz, kto by uważał w sercu” (Jer 12, 11). I nasza dusza jest też spustoszona spustoszeniem namiętności i grzechu, bo nie rozważamy w sercu, nie rozmyślamy o naszych ostatecznych rzeczach, nie rozpamiętujemy tego, co Zbawiciel dla nas czynił, nauczał i cierpiał.

Ale trudno jest rozmyślać, nie każdemu jest dana łaska modlitwy umysłowej, takie doświadczenie mamy np. w rekolekcjach ignacjańskich. Wie o tym nasza najlitościwsza Matka, i właśnie dlatego podaje sposób prosty i przystępny każdemu do rozmyślania tajemnic, najskuteczniejszych dla wzmocnienia nas przeciw grzechowi. Stąd Różaniec św. przynosi wielkie owoce i między najprostszymi ludźmi, i dla największych świętych, obdarzonych od Boga wysoką modlitwą. Jak to czytamy o wielu Świętych, mianowicie o św. Alfonsie Rodriguez, który, choć obdarzony najwznioślejszą kontemplacją, nigdy nie wypuszczał z rąk koronki, tak dalece, że po śmierci znaleziono grube odciski na jego palcach od ciągłego przesuwania paciorków. Spróbujmy więc i my, a przekonajmy się, czy słusznie nauczają Święci, że w Różańcu znajduje się pociecha dla serca, światło dla rozumu i umocnienie dla woli, oraz uzbrojenie jej przeciw namiętnościom i grzechom.

Najpierw przedstawia się nam pięć tajemnic radosnych, w których Dzieciątko Jezus i Maryja uczą nas swym przykładem i pociągają do różnych cnót. W Zwiastowaniu jaśnieje przedziwna pokora Matki Bożej i czystość anielska, przenosząca niewinność nad macierzyństwo boskie. W Nawiedzeniu Elżbiety podane jest nam do naśladowania usłużna miłość bliźniego i skorość na natchnienie łaski. W Narodzeniu, ubóstwo Boga wcielonego, wzgarda wszelkich wygód, dostatków, i światowych względów. W Ofiarowaniu, ślepe i mężne posłuszeństwo dla przepisów kościelnych. W Znalezieniu wreszcie Jezusa w świątyni uczymy się, jak nie mamy zważać na nikogo w świecie, gdy czego żąda od nas obowiązek lub głos boży. Tak wsiąkają nieznacznie te tajemnice, jak rosa niebieska, w nasze serca, nasz rozum powoli rozświeca się światłością wiary.

Potem następują tajemnice bolesne. Tu idziemy krok w krok za Jezusem cierpiącym i Matką z Nim bolejącą, od ogrójca aż do Golgoty. Przypatrujemy się Jego krwawemu potowi, spływającemu strumieniami na ziemię, którym wypłacał nasze lenistwo w służbie bożej i opieszałość w modlitwie. Patrzymy na Jego okrutne biczowanie, które cierpiał za nasze nieczystości. Oglądamy Jego ukoronowanie cierniem, policzkowanie, plwania w oczy, wiedząc, iż przyczyną tego były nasza pycha, oglądanie się na względy ludzkie. Towarzyszymy Jezusowi dźwigającemu krzyż i padającemu pod brzemieniem krzyża, dlatego, że my nie nosimy cierpliwie krzyża naszego, nierównie lżejszego. Na koniec oglądamy Jezusa w niewypowiedzianych boleściach na krzyżu rozpiętego, u stóp krzyża Matkę przebitą siedmiorakim mieczem boleści, i uważamy, że temu wszystkiemu jesteśmy winni my, że my osobiście i każdy z naszych grzechów był w pamięci Wiszącemu na krzyżu i gnębił Go śmiertelnym smutkiem.

Na koniec przychodzą tajemnice chwalebne. Tu w chwalebnym Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu Jezusa, w chwale, jaką uwieńczył swą Matkę, widzimy wyobrażenie, zadatek tej chwały i tego szczęścia, które i nam jest zgotowane, jeśli tylko będziemy mężnie walczyć aż do końca. Staje nam przed oczami wiekuista nagroda, niebo – nasza ojczyzna, w której nas czekają Jezus i Maryja. I budzi się w naszej duszy nadzieja, poznajemy podłość uciech ziemskich, nicość wszystkich stworzeń. Im bardziej wznosimy się za Jezusem w niebo wstępującym, z Maryją wniebowziętą, tym bardziej maleje w naszych ochach świat, obrzydza się naszemu sercu. A tymczasem, gdy ciągle powtarzamy „Zdrowaś Maryjo”, wpajają się te święte uczucia w nasze serce, przenikają duszę tak dalece, że kiedy później przyjdzie jakaś pokusa, znajdzie u nas tylko pogardę. Jedno wspomnienie o czystych a niewyczerpanych radościach niebieskich, jedno westchnienie ku wiekuistej ojczyźnie przytłumi głosy świata i ciała. I naszą będzie wygrana.

Starajmy się abyśmy skorzystali z tego matczynego daru Maryi, abyśmy odmawiali ten święty Różaniec nie tylko często, ale też należytym sposobem i z prawdziwym nabożeństwem, abyśmy z niego odnieśli wszystkie owoce zbawienia, których Najświętsza nasza Matka życzy swym dzieciom. Amen.

 

Ks.E.N.

 

Na podstawie: Ks. M. Morawski, Kazania i szkice, 1921, s. 165.