„Czy nie dziesięciu było oczyszczonych? A gdzie jest dziewięciu?… Nie znalazł się nikt, kto by wrócił i dał chwałę Bogu, jeno ten cudzoziemiec?” (Łk 17, 17).
Drodzy Wierni!
Ilekroć stajemy oko w oko z Panem Bogiem w naszych rozważaniach niedzielnych, ile razy po prostu przypominamy nasze elementarne obowiązki wobec naszego Stwórcy i Pana, często nie jeden w głębi duszy skarży się, że poruszamy temat nieaktualny. A jednak nic tak nie jest aktualnym jak należyte postawienie naszego stosunku do Pana Boga. Wszystkie inne tematy, choćby najbardziej interesujące, nie mają takiej wagi jak właśnie te, które oświetlają nasze stanowisko wobec Pana Boga. Pan Bóg jest i będzie na zawsze największą i najdonioślejszą rzeczywistością i aktualnością. A nasz należyty stosunek do niego zadecyduje o całej naszej przyszłości doczesnej i wiecznej. Zatem zastanowimy się nad prostym i elementarnym zagadnieniem wdzięczności wobec Pana Boga: A) dlaczego powinniśmy być wdzięczni wobec Pana Boga, a nadto B) w jaki sposób mamy okazywać naszą wdzięczność Panu Bogu.
A) Iluż jest takich, co Bogu należycie dziękują? Czy ja, gdy chcę coś otrzymać, nie zbyt często zapominam podziękować? Albo, jeśli dziękuję, to jakby mimochodem, pospiesznie, z roztrzepaniem, myśląc sobie, że jestem jak małe dziecko, że Bóg jak ojciec i tak jest przekonany, że jestem mu wdzięczny i nie potrzebuje moich aktów dziękczynnych. Pilno mi, by już prosić o coś nowego, a otrzymane dobrodziejstwa idą w niepamięć. Trzeba więc częściej powracać do pobudek, które nas skłaniają do wdzięczności względem Pana Boga. Najważniejsze z nich są trzy, a mianowicie: 1) cena dobrodziejstw otrzymanych od Pana Boga, 2) niegodność tych, którzy je otrzymali i otrzymują, 3) ohyda niewdzięczności wobec Pana Boga.
1. Mamy szczególną pamięć do tego, czego – według naszego rozumienia – Pan Bóg nam poskąpił. Rzadko przychodzi nam na myśl, by policzyć to, co nam Pan Bóg dał. Samo stworzenie wystarczyłoby do tego, by stanowić silną pobudkę wdzięczności, jeśli zważymy na dary ciała i duszy, jakie swą wszechmocną twórczą dłonią Pan Bóg wylał na nas z pełni swego życia i swej nieskończonej dobroci. Skarby tej dobroci Bożej widzimy w całym stworzeniu, które dał na nasze usługi: Każdy pączek, każda trawka, roślinka, ptak woła: niepojęta dobroć Boża przejawia się nieustannie! Ale przede wszystkim tak powinno wołać serce człowiecze, gdy wgłębia się – idąc za biegiem myśli – w to, co człowiek otrzymał przez stworzenie. Czasem wprawdzie powtórzymy frazes, że człowiek jest królem stworzenia, ale czy choć raz na serio podziękowaliśmy Panu Bogu za rozum, który tworzy najróżniejsze nam potrzebne rzeczy, za wolę, która z nas czyni świętych, gdy prawdziwie zechcemy przy pomocy Bożej?
Jeszcze więcej niż za stworzenie powinniśmy stale dziękować za ocalenie, za wielkie dzieło Odkupienia. W dziele Odkupienia bowiem dobroć Boża stokroć silniej zaakcentowała nie tylko ile może, ale ile chce uczynić dla człowieka. Niema w naszym słowniku należytego wyrażenia na określenie tego „ile”, chyba bezmiar. Bo przecież, jeśli Bóg dał nam swego jednorodzonego Syna, jako Odkupiciela, czyż nam z nim i przez niego nie darował wszystkiego? Wystarczy spojrzeć na stajenkę betlejemską, na krzyż kalwaryjski i na ołtarz. Jakiż przeolbrzymia ilość dobrodziejstw i łask mieści się w tym świecie od tej chwili, gdy przed 20 wiekami nad szopką Jezusową Aniołowie zanucili swoje nieśmiertelne Gloria, aż do tej chwili, gdy dziś rano w setkach tysięcy kościołów – po całej ziemi – ten, który przyniósł pokój ludziom dobrej woli, niesiony ręką kapłańską, zstępuje do najmizerniejszego swego ucznia, by skrzepić duszę jego, by jej strzec na życie wieczne. Ogrom dobrodziejstw i łask Bożych oglądać winniśmy jednak nie tylko od strony ich ceny i wartości, ich ilości, lecz powinniśmy oceniać je nadto z punktu widzenia na osobę dawcy. Jest nim przecież sam Bóg, t. zn. najwyższa wszechmoc i świętość, najwyższe dobro, „żadnym językiem nie wypowiedziane”.
2. Po drugie, w porządku nadprzyrodzonym nikt nie może domagać się darów i dobrodziejstw, nie należą się one nikomu z prawa czy przepisu, bo są darmo dane, a „jedynym paragrafem prawnym”, który może być do nich zastosowany, jest miłość. Ale przecież jest często jakaś proporcja pomiędzy dobrodziejstwem a obdarowanym. Jeśli zaś chodzi o dobrodziejstwa Boże względem nas, to pomiędzy najwyższym naszym dobroczyńcą a nami niema właściwie żadnej proporcji, czyli innymi słowy jest jakby pewnego rodzaju przepaść pomiędzy wszechmocnym i najświętszym Bogiem, a pomiędzy człowiekiem. Jeśli chodzi o stworzenie i wszystkie za nim idące dary Boże, przepaść tę stwarza nicość. Jeśli chodzi o Odkupienie i wszystkie bezcenne łaski Boże, wywodzące się z idei i faktu Odkupienia, przepaść tę stwarza grzech człowieka. Tę podwójną przepaść zapełniła miłość Boża.
Jeśli tak silnie podkreślamy tu nędzę człowieczą, to nie dlatego byśmy nie mięli doceniać godności i wartości ludzkiej. Owszem, doceniamy ją, ale mamy na pamięci słowa św. Pawła Apostoła: „A co masz, czegoś nie wziął, a jeśli wziął, dla czego się chlubisz, jakobyś nie wziął?” (1 Kor 4, 7). Im więcej zagłębiamy się w wielkie skarby stworzenia i Odkupienia, które Boża Miłość i Dobroć otworzyły przed człowiekiem, tym więcej musimy upokorzyć się – w poczuciu nicości i grzechu – stając przed Majestatem Bożym w świetle szczerej prawdy, t. zn. uznania swej niegodności. Bo nieskończoną jest obraza Boga przez grzech, będący buntem przeciw nieskończonemu i najwyższemu Majestatowi. Aż tak głęboko trzeba zejść, by należycie ocenić obowiązek naszej wdzięczności wobec Boga.
3. Jesteśmy wprawdzie przyzwyczajeni do niewdzięczności, z którą się tak często spotykamy na tej ziemi. Pan Jezus jednak pragnie, byśmy w szczególniejszy sposób zastanowili się nad brzydotą i ohydą niewdzięczności. Pragnie, byśmy rozważyli głębszy sens tych słów Ewangelii, które przytoczyliśmy na początku: „Czy nie dziesięciu było oczyszczonych? A gdzie jest dziewięciu?… Nie znalazł się nikt, kto by wrócił i dał chwałę Bogu, jeno ten cudzoziemiec?” „Gzie jest?”, pyta się Pan Jezus codziennie, patrząc swymi wszechwidzącymi oczyma w masę ludzką, rozsypaną po tej ziemi. Pyta i szuka tych, co by „dali Bogu chwałę”, co by przyznawali słowami prefacji Mszy św.: „godną, słuszną i sprawiedliwą jest rzeczą dzięki czynić” naszemu Panu i Stwórcy. „Gzie jest?”, pyta Pan Jezus, szukając wdzięczności wśród swoich, wśród najbliższych. Przecież to on „przyszedł do swoich, a swoi go nie przyjęli” (J 1, 2) niewdzięczni. Z tej niewdzięczności najbliższych wyrosła cała jego krwawa męka i śmierć na szczycie Golgoty. Krzyż jego tkwił silniej w twardej skale niewdzięczności żydowskiej niż w opoce Kalwaryjskiej.
B) W jaki sposób mamy okazywać naszą wdzięczność Panu Bogu? Jak mówi księga Objawienia: „Błogosławienie i chwała i mądrość i dziękowanie, cześć i moc i siła Boga naszemu na wieki wieków!” (Obj 7, 12). Ten akt strzelisty, podsłuchany w niebie, mamy tu na ziemi uczynić treścią naszego życia, oddając Panu Bogu należną cześć. Nasza wdzięczność jest ściśle związana z chwałą, jaką winniśmy Panu Bogu. A ta chwała wyrasta naturalnie z uznania rzeczywistości, z uznania naszej zależności od Boga. O niewdzięcznych można całkiem słusznie powiedzieć: „mają oczy – a nie widzą”. Gdyby widzieli, byliby wdzięczni.
Jak czytamy w życiorysie św. Franciszka z Asyżu, pewnego młodego człowieka nauczył wdzięczności jeden z uczniów świętego, prowadząc go do ślepego i kulawego kaleki. „Powiedz, – zapytał kaleki, – gdyby ci ktoś z ludzi dał wzrok i zdrowe nogi, kochałbyś go?” „Czy kochałbym go? – zawołał biedny kaleka. – To mało! Byłbym z wdzięczności jego niewolnikiem aż do śmierci!” „Widzisz – rzekł zakonnik do młodzieńca – tobie Bóg dał i wzrok i zdrowe nogi i całe ciało. Czym mu się odpłacasz za to wszystko?” Młodzieniec spoważniał, bo – po raz pierwszy w ogóle – zastanawiał się nad tym, za ile to darów powinien codziennie dziękować Panu Bogu.
A więc trzeba najpierw uznać dobrodziejstwa. Dlatego Ojcowie Kościoła i pisarze duchowni tak często wzywają nas do wglądu w nas samych i w nasze otoczenie, byśmy nareszcie uznali, ile zawdzięczamy Panu Bogu. Być może, że niejedno, co nas spotyka z ręki Bożej, jest nam nie w smak, że niejednego dobrodziejstwa Bożego nie umiemy należycie ocenić i potem uznać. Jednak dla konsekwentnych uczniów Chrystusa nawet w cierpieniu kryją się dary Boże.
Nie można poprzestać tylko na samym uznaniu wgłębi serca! Kto uznaje dobrodziejstwa Boże, ten intonuje „Te Deum” i idzie z nim wśród ludzi, daje jakieś świadectwo temu. Przepięknie zrozumiał to znakomity muzyk i kompozytor, Haydn. Przed swą śmiercią tak przedstawił swój program życiowy: „Życie moje traktowałem tak jak moje kompozycje. Zaczynałem je od Boga, a kończyłem pełnym: Laus Deo, Chwała Bogu. Myśl o Bogu była złotą nicią, ciągnącą się przez całe moje życie. Chcę je zakończyć: Laus Deo!” Swoją wdzięczność za otrzymane talenty świadczył przez całe życie utworami muzycznymi.
Można by było powiedzieć, że na giełdzie ludzkiej Boże dary i Boże dobrodziejstwa mają – niestety – bardzo niski kurs. Są powszechnie niedoceniane. Nawet i ci, co są Chrystusowi, jakże często niedoceniają darów Bożych… Dobrze, jeśli dziś zrobimy rachunek sumienia z tego, czy na wielką giełdę świata wprowadzamy Boże wartości i czy umiemy bronić ich wysokiego kursu, sami będąc święcie przekonani o ich bezmiernej cenie. Warto o tym pomyśleć w naszych czasach, które przecież zachęcają nas do przewartościowania dotychczasowych wartości. Zróbmy to w sposób katolicki, jest to nasz obowiązek! Amen.
Ks. E. N.
Na podstawie: Ks. Omikron w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XLIX, 1935, s. 75.