Św. Otton, 03.07.2011

Drodzy Wierni!

Dzisiaj we wszystkich diecezjach Pomorza zachodniego i gdańskiego obchodzi się uroczystość św. Ottona za Bambergi, największego misjonarza słowian pomorskich. Przypomnijmy sobie życie tego wielkiego męża Kościoła, jednego z naszych ojców w wierze katolickiej.

O nawróceniu Słowian zachodnich (to byli Obodryci i Lutycy, Łużyczanie i Pomorzanie, ziemi ich sięgali przez całe dzisiejsze Niemcy północne aż do Danii) myślał już św. Oskar (Ansgary). Założył on w Hamburgu klasztor dla kształcenia oraz wychowania w duchu chrześcijańskim chłopców słowiańskich jako ewentualnych przyszłych również misjonarzy. Cesarz Niemiecki Otton I (936-973) założył trzy biskupstwa pomiędzy Łabą i Odrą: w Braniborze (Brandenburg), w Halibonie (Hawelburg) i w Stargardzie (Oldenburg), które miały za cel pełne zjednoczenie z cesarstwem tych ziem. Nie obyło się bez sprzeciwu ze strony Słowian, którzy jasno zdawali sobie sprawę, że są powoli wchłaniani przez państwa niemieckiego.

Stolicą Słowian pomorskich był Szczecin. Autor Żywotu św. Ottona nazywa Szczecin miastem najstarszym i największym Pomorza oraz „matką miast Pomorza”. Z trzech wzgórz, na których leżał średniowieczny Szczecin, najwyższe było poświęcenie patronalnemu bóstwu o trzech głowach, Trzygłowiu. Najwięcej do nawrócenia Pomorza poczynił się Bolesław Krzywousty. Kiedy w roku 1121 podbił Pomorze, skłonił wówczas księcia Szczecina, Warcisława, do przyjęcia Chrztu świętego. Stolica Papieska przysłała wtedy do Polski przybyłego z Hiszpanii biskupa Bernarda (1122). Świątobliwy biskup udał się na Pomorze w habicie pustelnika, boso, beż żadnej świty. Kiedy go poganie ujrzeli w takim stanie, pogardzili nim. Mówili: „Jakżeż możemy wierzyć, że ty zwiastunem Boga najwyższego, skoro on chwalebny jest i wszelkiego bogactwa pełen, ty zaś wzgardy godny i tak ubogi, że nawet obuwia mieć nie możesz?” A kiedy Bernard na wyspie Wolin rzucił toporem w posąg bóstwa, oburzona ludność uznała to za świętokradztwo. Wrzucono go do łodzi bez wioseł i wypuszczono na morze. Cudem tylko ocalał. Nie dokonawszy niczego, powrócił na dwór Bolesława.

Sprawę nawrócenia Pomorza zakończył dopiero szczęśliwie św. Otton z Bambergi. Pochodził ze znakomitej rodziny w Szwabii. Jeszcze jako kleryk przybył do Polski ok. roku 1080, w otoczeniu opata, Henryka z Wurzburga, który później został metropolitą gnieźnieńskim. W Polsce przebywał Otton dłuższy czas, gdzie zapoznał się dobrze z polskim językiem i obyczajami. Prowadził szkołę katedralną w Gnieźnie, został kapelanem księżnej na dworze królewskim w Płocku. Po pewnym wszakże czasie wrócił do Niemiec.

W roku 1090 cesarz Henryk IV powołuje św. Ottona na swojego kapelana i kanclerza. Otton zostaje biskupem Bambergi. Święty wszedł do miasta, mimo zimy, boso i w szacie pokutnej, co na wiernych wywołało silne wrażenie. Musiał Święty wyróżniać się niezwykłym talentem dyplomatycznym, skoro jemu właśnie zlecono delikatną misję pokojową pomiędzy Henrykiem IV, a papieżem Paschalisem II. Z tej okazji skorzystał także biskup-nominat i z rąk tegoż papieża otrzymał sakrę biskupią (1106). Owocem niezwykłych umiejętności Ottona był słynny konkordat wormacki (1122), na mocy którego cesarz zrzekł się prawa mianowania biskupów na rzecz papieża. Największe jednak zasługi położył Święty jako pasterz swojej diecezji, którą zorganizował wzorowo tak pod względem administracyjnym, jak przede wszystkim duszpasterskim. Zasłużył sobie również na przydomek „ojca zakonów”, gdyż w swojej diecezji założył 15 opactw i 6 mniejszych klasztorów. Wspomagał benedyktynów, cystersów i premonstratensów, niedawno powołanych do istnienia.

Pełen troski o sprawy Boże, św. Otton przyjął zaproszenie księcia polskiego, Bolesława Krzywoustego, i przybył do Polski z 20 kapłanami dla nawrócenia Pomorza. Po nieudanej próbie z biskupem Bernardem, Bolesław liczył, że tak doświadczony mąż stanu, jakim był św. Otton, sprawę ewangelizacji Pomorza szczęśliwie poprowadzi. Tak się też stało. Bo też Święty, zanim udał się w podróż misyjną, dobrze się do niej przygotował. Od wybrał inny metod niż jego poprzednik Bernard i pokazywał poganom nie ubóstwo, której te nie zrozumieli, lecz powagę i moc Kościoła i cywilizacji chrześcijańskiej. Pokazywał, że Bóg jest hojny rozdając podarunki. Pozostał w Gnieźnie pewien czas, aby się w sytuacji dobrze rozejrzeć i zaplanować akcję (1124). Bolesław ze swej strony dobrze zaopatrzył biskupa i przydał mu dla ochrony 60 rycerzy. Tym razem ludność Pomorza, zachęcona do przyjęcia chrześcijaństwa znacznymi ulgami, nałożonymi z okazji zwycięskiej wojny, przyjęła św. Ottona przychylnie. Św. Otton obrał sobie za patrona wyprawy misyjnej św. Wojciecha, przy którego grobie spędził szereg dni, kiedy był w Gnieźnie.

Przy końcu maja roku 1124 wyruszył św. Otton z licznym i świetnym orszakiem na Pomorze. Szedł do Stargardu, gdzie nastąpiło jego spotkanie z księciem Pomorza, Warcisławem. Wielu panów pomorskich przyjęło wtedy z rąk św. Ottona Chrzest święty. Otton ubrany w piękne szaty pontyfikalne przemówił do zebranego ludu ustami tłumacza. Potem zarządził trzydniowy post i obmycie ciał w łaźniach. Do samego udzielenia chrztu zbudowano trzy baptysteria: dla chłopców, kobiet i mężczyzn. Święty wystawił pierwszy kościół w tej części ziemi pomorskiej pod wezwaniem patrona Bambergi, św. Maurycego. Stamtąd udał się Święty do rezydencji Warcisława, Kamienia Pomorskiego. Następnie przyszła kolej na Szczecin i inne miasta Pomorza. Jak i w innych miastach Otton był nieustępliwy i nie poprzestał tylko na chrzcie, ale domagał się również zburzenia pogańskiej świątyni Trygłowa, innych bożków i wszelkich oznak bałwochwalstwa.

Gorzej powiodła się akcja misyjna w Wolinie. Omal nie doszło do krwawego starcia. Święty został nawet pobity i musiał ratować się ucieczką. Dzięki jednak interwencji księcia Warcisława Święty powrócił do Wolina i udzielił Chrztu świętego jego mieszkańcom. W każdym mieście Pomorza, po przyjęciu przez mieszkańców Chrztu świętego, św. Otton zostawił najmniej jednego kapłana oraz budowano kościół.

Misja św. Ottona trwała osiem miesięcy. Święty wrócił do Gniezna, aby ocenić wyniki wyprawy i przedstawić Bolesławowi Krzywoustemu życzenia Pomorzan. Święty powrócił teraz do swojej diecezji, witany triumfalnie po tak wspaniałych sukcesach (1125). W ciągu ośmiu miesięcy ochrzcił 22 000 Pomorzan, pozyskał dla Chrystusa wszystkie miasta.

Radość jednak była krótkotrwała. W roku 1125 umarł cesarz Henryk V, a na tron wstąpił Lotar z Supplinburga. Lotar urządził wyprawę wojenną na Pomorze, które było księstwem lennym Polski. Warcisław skorzystał z okazji, aby się od Polski zupełnie uniezależnić, i opowiedział się po stronie cesarza. Został jednak przez cezara opuszczony, więc udał się do św. Ottona, by pośredniczył między nim, a Bolesławem. Dzięki wielkiemu taktowi udało się najpierw św. Ottonowi pogodzić Warcisława ze zbuntowanymi przeciwko niemu miastami: Szczecinem i Wolinem. Warcisław w towarzystwie św. Ottona udał się do Gniezna, by złożyć hołd Bolesławowi Krzywoustemu (1128). Uznał też książę pomorski religijne zwierzchnictwo nad Pomorzem arcybiskupów gnieźnieńskich, a nie Magdeburga. W roku 1128 udał się św. Otton ponownie na Pomorze, by utwierdzić dzieło misyjne. Założył 14 nowych misyjnych placówek, stworzył zręby organizacji kościelnej.

Po tak owocnej pracy św. Otton powrócił z Pomorza do Gniezna, gdzie zatrzymał się tydzień, po czym wrócił do Bambergi. Pełen zasług pożegnał ziemię dla nieba 30 czerwca 1139 roku. Pochowano go w jego ulubionym opactwie pod Bambergą na Górze Św. Michała. W 50 lat potem papież Klemens III dokonał jego kanonizacji. Książę Bogusław I, syn Warcisława, złożył na grobie biskupa Ottona znaczną ofiarę na światło. Był to akt wdzięczności Pomorza za światło wiary. Obecnie najsilniejszy ośrodkiem kultu św. Ottona z Bambergi w Polsce są Pyrzyce na Pomorzu. Za miastem jest „źródło św. Ottona”, gdzie według podania miał on w ciągu 20 dni ochrzcić ok. 7000 Pomorzan.

Módlmy się do świętego Patrona Pomorza żeby dopomógł nam zaczynać wielkie dzieło rechrystianizacji tego kraju w tych czasach nowego pogaństwa, żeby wyprosił nam wszystkim, nie tylko kapłanom, ale i wszystkim wiernym łaski misjonarskiej w naszym otoczeniu i żeby jak najwięcej dusz mogli kiedyś spotkać się z nim w wieczności. Amen.

 

Ks. E. N.

 

(Na podstawie: Ks. W. Zaleski, Święci na każdy dzień, s. 361.)