Drodzy Wierni!
W dniu dzisiejszym, obchodząc odpust, to jest święto tytułu naszego kościoła pw. Niepokalanego Serca NMP, przypominamy sobie łączność tego Serca z trzecią Osobą Trójcy Przenajśw., z Duchem Świętym. Przecież serce każdego z nas, jeśli tylko trwamy w łasce Bożej, jest rzeczywiście, a nie tylko symbolicznie mieszkaniem, świątynią Ducha Świętego. Tym bardziej Serce Maryi jest nierozerwalnie i na wyższym stopniu połączona z tym Duchem Boskim.
Tradycja Kościoła od samego początku mówi, że Maryja, Córka Boga Ojca, Matka Syna Bożego, jest Oblubienicą Ducha Św. Porozmyślamy, na jakiej zaś podstawie to się mówi. Nie będzie to bez pożytku dla nas – raz dlatego, że każdy nowy stopień uwielbienia i miłości ku Maryi w sercu chrześcijanina jest nowym szczeblem do zbawiania, nowym stopniem łaski, a po wtóre dlatego, że też nasze dusze podobnie, choć nierównie mniej doskonale niż Maryja, są oblubienicami Ducha Św., tak dalece, iż cokolwiek zauważymy o Maryi pod tym względem, to wszystko będziemy też mogli w pewnej mierze stosować do siebie. Maryja jest pierwszą, najszczytniejszą duszą w Kościele, przeto, co tylko Pismo św. lub św. Ojcowie mówią o duszy Kościoła, t. j. o związku wszystkich dusz złączonych z Chrystusem, to wszystko najbardziej, najzupełniej się sprawdza w Maryi, a co tylko w tej mierze się mówi o Maryi, to wszystko się stosuje do każdego z nas.
Znamię Oblubienicy Ducha Św. uznajemy w Maryi najpierw w tym, co powtarzamy codziennie w Składzie Apostolskim: że z Ducha Św. poczęła swego Boskiego Syna. Wiadomo nam z Ewangelii, że gdy archanioł, zstąpiwszy do ubogiej nazaretańskiej Dziewicy, pozdrowił ją łaski pełną, błogosławioną między niewiastami i oznajmił jej wielką od wieków oczekiwaną nowinę: „Oto poczniesz w żywocie i porodzisz syna, i nazwiesz imię jego Jezus” (Łk 1, 31), Maryja, nie wiedząc jeszcze, iż ta tajemnica miała się spełnić nie po ludzku, lecz cudem godnym Boga, odpowiedziała stanowczo, że nie chce znać ludzkiego oblubieńca: „A Maryja, – mówi Ewangelia, – rzekła do Anioła: Jakoż się to stanie, gdyż męża nie znam?” (Łk 1, 34). Lecz gdy jej boski posłaniec oznajmił, że jej Oblubieńcem chce być nie kto inny, ale Ten sam, któremu już od początku oddała swe serce i poślubiła wieczną wierność, że Król niebieski, sam Duch Św. tego chce, wtedy Maryja skłoniła głowę i rzekła: „Oto służebnica Pańska, niechaj mi się stanie według słowa twego”. Tym jej uroczystym przyzwoleniem wobec Trójcy Świętej, za pośrednictwem anioła, spełniło się tajemnicze, przeczyste, boskie zaślubienie Maryi z Duchem Świętym. W tej chwili w żywocie Dziewicy zostało poczęte z Ducha Św. to święte Dziecię, o którym prorokował archanioł, iż „będzie nazwane Synem Bożym, a królestwa Jego nie będzie końca”.
Jakąż świętością namaszczone były dusza, ciało, a zwłaszcza Serce Dziewicy, z którą tak ściśle się połączył Bóg! Podobnie jak świątynia, zanim przyjmie pod swe sklepienia Boga w Najśw. Sakramencie, bywa z uroczystością poświęcona, tak samo Maryja, jeszcze przed spełnieniem tej tajemnicy, była do niej przygotowana i poświęcona. Już była łaski pełną, już Pan był z nią, już była błogosławioną między niewiastami – ale cóż za świętość, cóż za czystość po takim złączeniu z Duchem Św. i poczęciu Słowa Przedwieczngo! Czyste i święte są niebiosa, bo „domowi twemu, Panie, przystoi świętość” (Ps 92, 5) – mówi Psalmista; ale w porównaniu do Serca Maryi nie są czyste ani święte, bo bez porównania prawdziwszym i zacniejszym sposobem, aniżeli niebiosa, Maryja jest przybytkiem boskim. Tak w niej najdoskonalej spełniło się proroctwo: „Poświęcił przybytek swój Najwyższy” (Ps 49, 5).
Taka jest ta przedziwna tajemnica zaślubienia Maryi Duchowi Świętemu. Ale jakże się w niej sprawdza to, że to zaślubienie jest wzorem i ideałem poślubienia naszych dusz Duchowi Świętemu? Cóż podobnego do tej tajemnicy możemy upatrzyć w nas? Otóż i dusza każdego prawego chrześcijanina jest prawdziwie oblubienicą Ducha Świętego. Na Chrzcie św. odbywa się zaślubienie: dusza czyni Bogu przysięgę wierności; Bóg ze swej strony raczy się jej obowiązywać; a natychmiast Duch Św. rzeczywiście zstępuje w nią, poświęca ją swą boską obecnością, tworzy w niej pierwiastek nadprzyrodzonego życia: łaskę poświęcającą, z której się rodzą nadprzyrodzone uczynki. Uczynki te, choć na pozór podobne są do czynów naturalnych, martwych dla wiecznego żywota, w istocie jednak są całkiem inne – nieporównanie wyższej wartości i piękności – zasługujące według sprawiedliwości na taką nagrodę, jaką może być tylko sam Bóg, wiecznie posiadany.
O tym to zaślubieniu duszy z Bogiem śpiewa cała „Pieśń nad Pieśniami”, o nim często wspominają Psalmy i Objawienie św. Jana. Często też przez Proroków skarży się Duch św. na duszę, która Mu nie dotrzymała wiary, oddając miłość stworzeniom, należną Jemu samemu. Podobnież i Apostoł mówi do wiernych: „Czy nie wiecie, iż członki wasze są kościołem Ducha Świętego, który w was jest, którego macie od Boga, a nie jesteście swoi?” (1 Kor 6, 19). To znaczy: już nie swoi, ale Ducha Świętego jesteście, którego przyjęliście do przybytku waszych serc i przyrzekliście Mu wierność. Stąd Apostoł wyciąga najsłuszniejszy wniosek: „Kościół Boży święty jest, którym wy jesteście; a jeśli kto kościół Boży zgwałci, zatraci go Bóg” (1 Kor 3, 17). A zatem, podobnie jak owo przedziwne zaślubienie Maryi z Duchem Św. było przyczyną jej przedziwnej świętości, tak nasze połączenie z Duchem Św. jest naszym poświęceniem. I do nas też odnoszą się słowa Psalmu: „Domowi twemu, Panie, przystoi świętość”. Nasze członki, jak naucza Apostoł, są kościołem Ducha Świętego; nasza dusza jest Jego przybytkiem; z Ducha Świętego ona rodzi uczynki żywe, nadnaturalne; nasza miłość jest poślubiona Duchowi Świętemu, tak dalece, iż nie swoi jesteśmy, ale Jego.
Z cudownego połączenia Maryi z Duchem Św. wyniknęła w sercu Maryi najdoskonalsza miłość, najzupełniejsze oddanie się Boskiemu Oblubieńcowi. Podobnie też z owego zaślubienia naszej duszy z Duchem Św., powinna wynikać najwyższa miłość, oddanie się zupełnie i bez granic. I w tym najbardziej wzorem i ideałem jest dla nas pierwsza dusza Kościoła, pierwsza Oblubienica Ducha Św., Maryja. Boski Oblubieniec naszych dusz nazywa się w Piśmie Bogiem zazdrosnym, t. j. nie cierpiącym żadnego współuczestnika w sobie należnej miłości; nazywa wiarołomstwem każde oderwanie serca od Niego i oddanie go stworzeniu. I słusznie, bo jeżeli ziemskie małżeństwo daje prawo do wyłącznej miłości, o ileż więcej Boski Oblubieniec naszych dusz, który jest zarazem ich Stwórcą i ich najwyższym dobrem, ma prawo do tego, żebyśmy Go kochali wyłącznie i bez podziału!
Dla samego Boga jest stworzone nasze serce. „Uczyniłeś nas dla siebie, Panie, – mówi św. Augustyn, – i niespokojne jest serce nasze, aż nie spocznie w Tobie” (Confess.). Pierwsze i największe przykazanie wypisane w Starym i Nowym Zakonie żąda, żebyśmy Boga miłowali, oddając tej miłości całe serce i wszystkie siły. A jednak w samej tej miłości bożej, która powinna zajmować całe nasze serce, wszelka porządna miłość ku stworzeniu znajduje swoje miejsce. Ten sam, który nakazał: „Będziesz miłował Pana Boga twego ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej myśli twojej” (Mt 22, 37), dodał także: „Będziesz miłował bliźniego twego jako samego siebie” (Mt 22, 39). A więc miłość boska tak zajmuje całe serce, całą duszę, wszystkie nasze myśli, że nie wyklucza – owszem rodzi w tymże sercu miłość bliźniego. I w samej rzeczy, kto w świecie pałał najszczerszą, najheroiczniejszą miłością ku ludziom, jak nie najwięksi miłośnicy Boży, Święci Pańscy?
Miłość boska może się pogodzić w sercu ludzkim z miłościami ziemskimi, byleby miała bez podziału nadrzędne, najwyższe miejsce. Bóg musi mieć takie miejsce w sercu, żeby, ile razy miłość stworzenia nakłania do czegoś, co jest przeciwne miłości bożej i Jego przykazaniom, tyle razy serce natychmiast dawało odpór. Ale, żeby miłość boża mogła wzróść w sercu aż do miary doskonałej, to jej nie wystarcza. Musi ona wyrugować ze serca wszystkie inne miłości pochodzące nie od niej, a właściwie przetopić je i dać im nową nadprzyrodzoną treść. Człowiek, którego tak opanowała miłość boska, lituje się nad cierpiącymi, podobnie jak się litują filantropi; pracuje dla rodziny, dla kraju, podobnie jak pracują inni ludzie, nie znający Boga. Ale to podobieństwo jest tylko powierzchowne, bo on kocha bliźniego nie dla niego samego, on kocha Boga w swoich bliźnich.
Taki to porządek, i daleko przewyższający wszelkie nasze pojęcie, był w Sercu Maryi, i dlatego Duch Św. przyznaje jej, że nie zaćmiła piękności swej duszy żadną miłością nieporządną: „Wszystka jesteś piękna, przyjaciółko moja, a nie masz w tobie zmazy” (Pieśni 4, 7). On obiecuje jej za to koronę chwały w wiecznym połączeniu z Oblubieńcem: „Pójdźże, z Libanu, oblubienico moja, pójdź z Libanu, pójdź: będziesz koronowana” (w 8). Wszakże i do nas odnoszą się te słowa, które się najdoskonalej sprawdziły. w Maryi. Wszakże i nas wzywa Boski Oblubieniec ze skalistego Libanu tej ziemi, aby i nas uwieńczyć przy Maryi wieczną koroną. Lecz najpierw i od nas wymaga tego samego, co od Maryi: ,,Daj mi, synu mój, serce twoje” (Przyp 23, 26). Dlatego odnawiając przysięgę Chrztu świętego, nieodzownie oddajemy i całkowicie poświęcamy Mu nasze serce. Lecz ponieważ już tyle razy doznaliśmy naszej niestałości, prosimy szczególnej pomocy Niepokalanego Serca Maryi, abyśmy już nigdy nie splamili się wiarołomstwem; aby już się nie użalał na nas Boski Oblubieniec, że do naszych serc przyjmujemy stworzenia; lecz abyśmy odtąd, za przykładem Matko Bożej, aż do zgonu dochowali przysięgi wierności i miłości Bogu, i tym sposobem zasłużyli sobie, kiedyś posiadać Go z Maryją i ze wszystkimi Świętymi w błogosławionej wieczności. Amen.
Ks. E. N.
Na podstawie: Ks. M. Morawski, Kazania i Szkice, 1921, s. 172.