„Gdy się przybliżył Jezus do Jeruzalem, ujrzawszy miasto, płakał nad nim…” (Łk 19, 41).
Drodzy Wierni!
Łzy Chrystusowe bardzo silnie przemawiają do naszej duszy i stawiają nam żywo przed oczyma niewdzięczne miasto Jeruzalem, które nie chciało czynić pokuty i swym uporem tak boleśnie zakrwawiło Serce Jezusowe. Czy jednak tylko to miasto wycisnęło łzy z oczu Zbawiciela? Czy nad naszymi miastami nie wznosi się dogłębnie przejmujący obraz płaczącego Zbawiciela, roniącego łzy nad brakiem pokuty i uporczywym zapamiętaniem w złem u współczesnej ludzkości?
Wielu z nas omija ten temat pokuty za grzechy, bo pokuta, jak się mówi, trąci jakimś średniowieczem. Czego właściwie chce od nas Kościół ze swym nawoływaniem do pokuty? Już i tak mamy dość utrapień! Na różne sposoby powtarzają się zastrzeżenia tego świata przeciw pokucie. Tymczasem ani żalu za grzechy ani pokuty Kościół nie wymyślił. Skrucha narodziła się wraz ze zbrodnią i jest niezbitym dowodem sprawiedliwości i dobroci Bożej, zawsze obecnych w głębi naszych dusz. Wynalazcą skruchy jest nie kto inny tylko ten sam, który stworzył sumienie i dał nam władzę doznawania wyrzutów. Dlatego skrucha była znaną u wszystkich narodów. Wszędzie w ofiarach, zadośćuczynieniach publicznych czy prywatnych odnajdują się ślady tej naprawczej pokuty, tak sprawiedliwej i potrzebnej po popełnionej winie, po zniewadze wyrządzonej Majestatowi Boskiemu”. A kiedyż bardziej było potrzeba tej naprawczej pokuty jak nie dzisiaj, gdy zbrodnia stała się niemal że chlebem powszednim ludzkości, gdy niema dnia, aby gazety nie notowały takiego czy innego przestępstwa.
Dlatego zastanowimy się dziś – stając tuż obok płaczącego Pana Jezusa – nad A) pobudkami i B) cechami prawdziwej pokuty, tak potrzebnej współczesnemu człowiekowi.
A) Nikt nie zaprzeczy tego, że normalnemu człowiekowi wrodzone jest współczucie. Współczucie ze Zbawicielem jest najważniejszą pobudką, która nas skłania do pokuty. Pytamy Pana Jezusa: „Zbawicielu! Dlaczego płaczesz?” A on odpowiada nam, zapatrzony w mury ukochanego miasta: „Oto moje miasto święte nie poznało tego dnia, co jest dla niego ku pokojowi… Nie poznało czasu nawiedzenia swego… Zginie cała jego piękność. Przyjdą na nie straszne dni. A tyle razy nawoływałem je do pokuty. Mówiłem synom i córkom Jerozolimy: jeśli nie będziecie pokutować, wszyscy zginiecie…” Któż nie wzruszyłby się, słuchając tych słów Chrystusa Pana? Czy znalazłby się ktoś, kto by nie współczuł ze swym Mistrzem w tej chwili? A jednak – Pan Jezus, odwracając swe oczy od Jeruzalem i patrząc na nas klęczących u jego stóp, zda się mówić stanowczo: „Nad sobą plączcie. Przecież dla was więcej uczyniłem niż dla Jeruzalem! Za was to przelałem moją krew, aż do ostatniej kropli na Kalwarii, dla was oddałem bezcenne skarby mego Kościoła. Cóż mogłem jeszcze uczynić dla was, a nie uczyniłem?” Te zarzuty są skierowane ku nam wszystkim, bo wszyscy bez wyjątku jesteśmy grzesznikami. Ale nie wystarczy robić pokutę wyłącznie za siebie. Wszyscy budujemy jeden Kościół i mamy wspólną odpowiedzialność za występki wszystkich członków tego Kościoła. Jako dobre dzieci Boże bolejemy nad odstępstwem, wiarołomstwem i niewdzięcznością innych ludzi, obrażających swymi grzechami naszego Ojca i staramy się za ich winy wynagradzać Sercu Bożemu i pokutować za nie. Z tej dziecięcej miłości zrodziło się wielkie dzieło wynagradzania znieważonemu Majestatowi Bożemu, które może się pochlubić zastępami dusz ofiarnych. Jedne z nich zamykały się w klasztorach pokutnych o surowej regule, inne w tajemnicy ofiarowały i ofiarują swą chorobę, biedę, cierpienia w ofierze pokutnej za grzechy i zbrodnie świata.
Również rozumna miłość własna jest mocną pobudką do czynienia pokuty. Grozą przejmuje nas to, co mówi Pan Jezus o zagładzie Jerozolimy. Groza ta potęguje się tym bardziej, że na tym nieszczęśliwym mieście wszystko spełniło się dosłownie. Na każdym niepokutującym grzeszniku powtarza się straszna historia zagłady Jerozolimy w sposób mniej lub więcej przejmujący grozą. Dopóki jednak człowiek żyje, ma przez pokutę możliwość naprawienia wszystkiego, co doprowadziło do zerwania z Bogiem. Jeśli więc należycie rozumiemy swój własny interes, jeśli kierujemy się rozumną miłością własną, starać się będziemy o to, by szybką i szczerą pokutą naprawić zło uczynione i wrócić do Boga miłosiernego, nie czekając na spotkanie z Bogiem, sprawiedliwym Sędzią. To spotkanie w chwili śmierci będzie bowiem straszne dla grzesznika, który zaniedbał pokutę. A przecież dobrze wiemy, że to spotkanie może nastąpić wtedy właśnie, kiedy grzesznik niepokutujący najmniej się tego spodziewa. Ileż razy odzywa się to straszne słowo z Ewangelii: „Głupcze, dziś jeszcze twojej duszy będą żądać z twojej ręki!” Dlatego prosty zdrowy rozsądek i roztropność chrześcijańska przynaglają nas wszystkich do czynienia pokuty, póki mamy czas.
Kto swoje nawrócenie i pokutę odkłada aż na ostatnią godzinę, ten marnuje łaski Boże i coraz bardziej się utwierdza w złem, dochodząc do takiego stanu zobojętnienia i zakamieniania w złem, że go i bliskość śmierci nie przywodzi do pokuty i nie uratuje od potępienia. O takim to św. Paweł mówi, że „ziemia, która w siebie bierze deszcz, a rodzi ciernie i osty, odrzuconą jest i bliską przekleństwa…” (Żyd 6, 8). „Błogosławiony, który czuwa!” (Obj 16, 15) i pokutuje.
B) Nie każda pokuta miłą jest Panu Bogu. I podobnie jak o modlitwie tak i o pokucie można powiedzieć: pokutujecie, ale źle pokutujecie – i dlatego nie otrzymujecie przebaczenia i łaski Bożej. Pokuta prawdziwa i miła Panu Bogu musi być 1) szczera, 2) rozumna i 3) szybka.
1. Niezapomniane pozostaną wymowne słowa Zbawiciela, którymi piętnował fałszywą i nieszczerą pokutę faryzeuszów. „Grobami pobielonymi” nazwał ich Pan Jezus, grobami, które „wewnątrz pełne są plugastwa”. Na zewnątrz ci faryzeusze udawali stale ludzi umartwionych, „niszczyli swe twarze, aby się zdali ludziom poszczącymi”, czynili wszystko, by przybrać na siebie pozory pokuty, pokuty noszonej przed ludźmi na pokaz. Nic dziwnego, że Pan Jezus, będąc uosobieniem prawdy, z taką siłą podkreślał ohydę nieszczerości tej pokuty. Prawdziwa pokuta jest prosta, jak proste, niewyszukane i naturalne jest przeproszenie dziecka, które przychodzi prosić o przebaczenie u ojca. Jeśli św. Teresa z Avili powiedziała trafnie, że „pokora – to prawda”, to równie pokuta – to prawda.
2. Dalej, pokuta musi być rozumna. Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii czyni zarzut Jerozolimie głównie dlatego, że to miasto w swym zaślepieniu „nie poznało tego, co było ku pokojowi”. I my o to głównie powinniśmy prosić Pana Boga, zabierając się do pokutowania, by poznać te drogi pokuty, które prowadzą do uzyskania i utrwalenia pokoju w naszych duszach. Owocem szczerej i prawdziwej pokuty jest pokój. Pokój ten jednak tylko wtedy idzie w ślad za pokutą, jeśli dobrze „poznamy, co jest ku pokojowi naszemu”, jeśli starannie i roztropnie obmyślimy takie sposoby pokutowania, które nie wprowadzą zamącenia w naszą duszę. Dotyczy to przede wszystkim niektórych osób pobożnych, które obarczają się uczynkami pokutnymi – albo nieodpowiadającymi ich usposobieniu i przygotowaniu życiowemu, albo zbyt uciążliwymi na ich słabe siły. Dla takich dusz jest jednak bardzo łatwe i proste wyjście: posłuszeństwo dla spowiednika, który z swego urzędu wsparty szczególniejszą łaską obmyśli pokutę odpowiednią dla każdego.
Błędem jest przypuszczenie, że prawdziwa pokuta musi czynić pokutującego przygnębionym, smutnym i zasępionym. Przeciwnie, prawdziwa pokuta rozjaśnia umysł i serce i napełnia je radością. Pokutujący szczerze jest podobny do człowieka wychodzącego z ciemnicy na światło dzienne. On cieszy się i wyciąga z radością ramiona ku słońcu. Wiemy z dziejów Kościoła św., że najwięksi pokutnicy chrześcijańscy byli ludźmi wybitnie pogodnymi. Św. Antoniego poznawali ci, którzy go przedtem nie znali, po tym nieomylnym znaku, że był najweselszym z pośród wszystkich braci-pustelników.
3. I na końcu, pokuta powinna być szybką. O królu Aleksandrze Wielkim opowiadają, że polecił wystawić w swym pałacu dużą zapaloną świecę, a następnie wysłał heroldów po całym państwie z wieścią, że każdy może śmiało stawić się przed obliczem królewskim, choćby jak najciężej wykroczył przeciw majestatowi króla, i każdy uzyska przebaczenie, dopóki palić się będzie świeca, wystawiona na dworze królewskim. Kto się spóźni, kto będzie czekać aż świeca zgaśnie, tego nie ominie surowa kara, a prawica sprawiedliwości dosięgnie go, choćby szukał schronienia jak najdalej. Możemy sobie wyobrazić, jak spieszyli się różni winowajcy, by przybyć na dwór królewski – przed zgaśnięciem uprzywilejowanej świecy.
Czy nie powinniśmy naśladować ich w tym pośpiechu, gdy chodzi o naszą pokutę i nasze zadośćuczynienie wobec Majestatu Bożego? Pan Jezus wyraźnie to zaznacza, że Jerozolima nie poznała dość szybko swoich błędów i nie zaczęła we właściwym czasie pokuty. Ogranicza Pan Jezus ten termin nawet do jednego dnia. Mówi przecież wyraźnie: „Gdybyś i ty nie poznał tego dnia, co jest dla ciebie ku pokojowi twemu”. Minął dzień przeznaczony w wyrokach Bożych i wszystko przepadło. A chociażbyśmy nawet brali ten dzień w znaczeniu przenośnym, jako dłuższy okres czasu, to i tak musimy stwierdzić, że chodzi tu o ściśle określony okres czasu, w którym trzeba było Jerozolimie pospieszyć się z pokutą. Bóg ma prawo żądać pośpiechu w pokutowaniu. Kto się bowiem ociąga w pokucie, ten najwyraźniej lekceważy sobie obrażony przez siebie Majestat Boży, a Bóg „nie da się naśmiewać z siebie…”.
Jeden z najwybitniejszych pisarzy czasów ostatnich, Joris-Karl Huysmans, opisuje w jednym ze swych utworów, pod nazwaniem „Katedra” przejmującą swą prostotą i wiarą procesję, którą widział zdążającą do La Salette, do cudownej „Matki Boskiej Płaczącej”, która w swoim objawieniu się ciągle powtarzała: „Pokuty! Pokuty! Pokuty!” Oto wśród skał i pustkowia podąża utrudzona kompania rozmodlonych kobiet. Gdy się zbliżyły do świętego miejsca, jedna staruszka rozpoczęła głośno pacierze różańcowe. Na schodach Drogi Krzyżowej na klęczkach. Na każdym stopniu „Zdrowaś Maryjo”. Niektóre kobiety – jak łatwo można było poznać – ostatkiem sił wloką się po stopniach. Dwa dni szły przecież pieszo z Sabaudii, nocowały pod gołym niebem lub w stajni, jadły bardzo niewiele. Po skończonym różańcu wchodzą do kościoła i padają krzyżem na ziemię. A potem – wychodzą w milczeniu. Staruszka staje przy drzwiach i podaje wychodzącym wodę święconą. Jeszcze podążą do cudownego źródła, a potem wracają w głębokim skupieniu do swych odległych wsi.
Dzisiaj bardzo rzadko możemy spotkać podobne publiczne dzieła pokuty, które były jednymi z najważniejszych nabożeństw we wszystkich sanktuariach. Ale przecież w naszych czasach trzeba by było, by wielka procesja pokutna przeszła przez całą ziemię, by światu, który leży w złem, przypomniała wielki obowiązek zadośćuczynienia. Niestety, to niemożliwe, jednak przynajmniej my, którzy więcej otrzymaliśmy od większości wiernych, bo znamy tradycję, powinniśmy cenić każdą okazję do pokutowania za nasze własne przewinienia i za cały świat. Amen.
Ks. E. N.
Na podstawie: Ks. Omikron w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XLIX, 1935, s. 39.