TAJEMNICE CHWALEBNE
I TAJEMNICA CHWALEBNA – ZMARTWYCHWSTANIE PANA JEZUSA
Rozpoczynamy dzisiaj tajemnice chwalebne Różańca świętego. Krzyż nie jest celem samym w sobie, celem naszego życia, lecz zaledwie środkiem aby osiągnąć coś innego, jest pomostem ku chwale. Najpierw krótki opis faktów z Ewangelii wg świętego Mateusza: „Po zakończeniu szabatu Maria Magdalena, Maria matka Jakuba i Salome udały się do grobu”. A oto stało się wielkie trzęsienie ziemi, albowiem Anioł Pański zstąpił z nieba i przystąpiwszy odwalił kamień i siadł na nim. Jego wejrzenie było jak błyskawica a odzienie jak śnieg, a z bojaźni przed nim przeraziły się straże i stali się jakby umarli. Anioł zaś odpowiadając rzekł niewiastom: „Nie bójcie się gdyż wiem, że szukacie Jezusa, który był ukrzyżowany. Nie ma Go tu, albowiem zmartwychwstał jak powiedział. Prędko idąc powiedzcie to uczniom Jego”. Tak więc w każdą niedzielę świętujemy to wydarzenie, dlatego też niedziela nie jest nigdy w Kościele dniem pokutnym.
Zmartwychwstanie Pana Jezusa jest w pierwszym rzędzie niepodważalnym faktem historycznym potwierdzonym przez wielu świadków. Najpierw tymi świadkami są apostołowie, którzy wkładali swoje palce w rany Zbawiciela zaświadczając o tym później za cenę własnej krwi. Następnie wśród świadków jest setka osób, która w Palestynie widziała Zbawiciela zmartwychwstałego, zaświadczając o tym, kiedy Ewangelia była wszędzie głoszona. Lecz Zmartwychwstanie Pana Jezusa jest jednocześnie przedmiotem wiary. Widzieć Pana Jezusa umarłego a potem zmartwychwstałego to jedno, lecz poznać sposób w jaki zmartwychwstał, jak to się stało, można tylko wiarą. Pozostaje nam jedynie wiara w objawienia Pana Jezusa, który nie może wprowadzić w błąd. Katechizm Soboru Trydenckiego w objaśnieniu na temat „Credo” – „Wierzę w Boga” przypomina najpierw, że w przeciwieństwie do innych osób, które zostały wskrzeszone przez cud, za pomocą modlitwy jakiegoś świętego, Pan Jezus wskrzesił samego siebie, przez swoją wszechmoc. Śmierć Pana Jezusa na krzyżu odłączyła duszę od ciała, lecz ciało i dusza Pana Jezusa zostały cały czas zjednoczone z drugą osobą Trójcy Przenajświętszej, która to połączyła dwie części, ciało i duszę, w jedno przy Zmartwychwstaniu. Z drugiej strony zmartwychwstanie Pana Jezusa jest zmartwychwstaniem doskonałym w przeciwieństwie do innych osób, które zostały wskrzeszone przez świętych lub nawet przez samego Pana Jezusa, lecz potem musieli umrzeć po raz drugi. Zbawiciel zmartwychwstał wraz ze swoim chwalebnym ciałem, które nie miało już nigdy umrzeć. Jak mówi święty Paweł: „Jezus Chrystus powstawszy z martwych, więcej już nie umiera”.
Wreszcie zmartwychwstanie Pana Jezusa jest przyczyną naszego zmartwychwstania. Święty Tomasz z Akwinu wyjaśnia, że najpierw Pan Jezus w chwale jest przyczyną zmartwychwstania naszej duszy. Co to oznacza, że jest przyczyną zmartwychwstania naszej duszy? Pan Jezus często z nieba w chwale kieruje naszymi losami, stwarza łaskę świętą w naszej duszy, która to łaska ożywia naszą duszę. Po drugie, widzieliśmy, że Pan Jezus chwalebny jest przyczyną zmartwychwstania naszej duszy lecz również zmartwychwstania naszego ciała w dzień ostateczny. Święty Paweł mówi, że „Pan Jezus wskrzesił nas przez swoją Bożą potęgę, czyniąc nasze ciało podobne Jego ciału chwalebnemu”. Także po zmartwychwstaniu nasze ciało będzie miało te same właściwości co chwalebne ciało Zbawiciela po zmartwychwstaniu, np. nie będziemy mogli już więcej umrzeć, być chorzy, będziemy mogli jeść, ale nie będziemy odczuwali potrzeby jedzenia, będziemy mogli jeść ale nie z potrzeby. Tak jak Pan Jezus mógł się objawić swoim uczniom po zmartwychwstaniu jedząc z nimi, ale nie z potrzeby: chciał o prostu okazać, że jest tą samą osobą, a nie jakiś sobowtór i że ma cały czas ciało, ciało zmartwychwstałe z duszą. I nasze ciało będzie jasno błyszczące jak ciało Pana Jezusa podczas Jego przemienienia na górze Tabor. Także nie będziemy potrzebowali ani pociągu, ani roweru, ani samolotu, żeby się przemieszczać na inne miejsce, bo kiedy tylko zapragniemy, od razu znajdziemy się w tym miejscu. Również przy zmartwychwstaniu odnajdziemy swoje ciało tak jakby by wyglądało w wieku trzydziestu trzech lat, tak jak wiek Pana Jezusa, wiek trzydziestu trzech lat uważany jest jako wiek doskonały.
Kilka rozważań, kilka refleksji teraz na temat cnoty wiary. Zazwyczaj kiedy odmawiamy Różaniec, po tym jak mówimy: „Pierwsza tajemnica chwalebna – zmartwychwstanie Pana Jezusa”, dodajmy owoc tajemnicy – wiara. Święty Paweł mówi: „Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, to próżne jest nauczanie nasze i próżna jest wasza wiara”. W rzeczywistości Pan Jezus wiele razy przepowiedział swoje zmartwychwstanie. Jeśli by zmartwychwstanie nie nastąpiło, byłby to dowód, że Jego nauczanie jest fałszywe. Lecz jej nastąpienie to znak że jest to największy Jego cud, jest to potwierdzenie Jego nauki, jak również fundament naszej wiary. Jak już mówiliśmy, zmartwychwstanie Pana Jezusa jest fundamentem naszej wiary, a wiara jest fundamentem naszego zbawienia. Jak mówi święty Paweł: „Bez wiary nikt nie może podobać się Bogu”.
Trzeba jeszcze powiedzieć, czym jest wiara? Najpierw mamy do czynienia z błędem protestantów: dla nich wiara jest jedynie nieokreśloną ufnością w Bogu. Jest również prąd modernistów, którzy twierdzą że wiara jest uczuciem, sentymentem religijnym, która ma swoje korzenie w głębi człowieka i która przez to może się zmieniać w zależności od emocji. To wszystko są błędy! Jaka jest więc prawdziwa definicja wiary? Jest to posłuszeństwo naszego rozumu wobec zewnętrznego objawienia Bożego, jakie zostało nam dane przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. Wiara jest to posłuszeństwo naszego rozumu, nasz rozum jest posłuszny wobec Pana Boga, który nam zewnętrznie objawia jego sprawy i jaki jest Jego pośrednik na ziemi – Pan Jezus. Wiara nie pochodzi od człowieka, wiara pochodzi z objawienia. Zadaniem człowieka jest uległość jego rozumu wobec tej objawionej prawdy. Jest to ważne szczególnie dzisiaj, gdzie tak wielu ludzi którzy nazywają się jeszcze katolikami, mają swoją własną religię.
Oczywiście ta uległość naszego rozumu nie jest poddaniem się czysto naturalnym, lecz jest powodowana przez łaskę Bożą, która sprawia, że przyjmujemy to objawienie z pokorą. Lecz dlaczego potrzebujemy nadprzyrodzonej łaski, aby wierzyć w to co Pan Jezus nam objawia? Ponieważ Pan Jezus objawił nam zasadnicze prawdy, których żaden ludzki rozum nigdy nie mógłby odkryć, prawdy które dotyczą tajemnicy wewnętrznego życia Boga, Trójcy Przenajświętszej i prawdy dotyczącej planu Bożego co do świata. Np. nikt przed Panem Jezusem nie mógłby wysnuć wniosku, że Bóg jest Trójcą, że są trzy Osoby boskie – to jest niemożliwe dla rozumu. Nikt również nie mógłby wywnioskować, że nasze zbawienie odbędzie się przez krzyż. Także potrzebowaliśmy aby się o tym dowiedzieć ze specjalnego objawienia Pana Jezusa. Np. niemożliwe było by aby ktoś zdał sobie sprawę o Niepokalanym Poczęciu Matki Bożej. Wiara więc pozwala wejść, wstąpić w nowy nieznany świat. Co trzeba zrobić, aby wejść do tego świata? Należy zaakceptować, należy przyjąć światło wiary, światło, które jak mówi święty Jan, „oświeca każdego człowieka, który przychodzi na ten świat”.
Lecz jak mówiliśmy należy jeszcze aby ludzie zgodzili się przyjąć to światło. Człowiek nowoczesny, dzisiejszy, szczególnie na Zachodzie, stwarza sobie swoją własną religię, religię która pozwala mu żyć tak jak pragnie. I nagle wśród tych, którzy nazywają się jeszcze katolikami, wielu jest takich, którzy wybierają sobie w objawieniu to co im się podoba i odrzucają to co im nie pasuje, np. odrzucają istnienie wiecznego piekła, fakt że Msza święta jest ofiarą lub też, że do zbawienia konieczny jest Kościół. Ten modernizm jest bardzo niebezpieczny, ponieważ odrzucenie jednego tylko punktu objawienia równa się odrzuceniu autorytetu Pana Jezusa i utratę nadprzyrodzonej wiary. W konsekwencji tracimy nadprzyrodzoną wiarę. Powtarzamy: zanegować tylko jeden punkt wiary, oznacza stracić całą wiarę! Ma się więc jeszcze namiastkę wiary, lecz jest ona jedynie przyrodzona, naturalna, jest ona raczej naszym wynalazkiem, lecz już nie wiarą nadprzyrodzoną, która mogłaby doprowadzić nas do zbawienia. Tymczasem Pan Jezus dając nam wiarę, nie miał jako jedyny cel oświecenie naszego rozumu, On nie wymaga od nas jedynie suchego, prostego poznania. Wiara jest jak brama, pierwsza brama do życia chrześcijańskiego. Pan Jezus powiedział: „Kto mnie miłuje, słów moich przestrzega” – to jest właśnie akt wiary, który uczy: „Do niego przyjdziemy i mieszkanie Jego uczynimy”.
Jednakże Trójca Święta nie zamieszka w naszej duszy, jedynie wtedy gdy zaakceptujemy skutki, następstwa wiary, jeśli wiara nie będzie promieniować na całe nasze życie, jeśli nie zaakceptujemy cnoty miłości, która spaja naszą wolę z wolą Bożą. Są dwa warunki aby Trójca Święta zamieszkała w naszej duszy: pierwszy – akceptacja następstw wiary, drugi – wiara musi promieniować na całe nasze życie. Jeżeli wypełnimy te dwa warunki, otrzymamy wiarę żywą tzn. taką która ożywi nas życiem Bożym, która rozkwitnie w Niebie pewnego dnia przez oglądanie Boga w swojej istocie „twarzą w twarz”.
Widzicie więc jak bardzo wiara jest niezbędna do życia i widzicie przez to, jak ciężki jest obecnie kryzys w Kościele. Nie należy niedoceniać tego kryzysu. Sobór Watykański II prowadzi nas niestety do apostazji, np. przez mityngi ekumeniczne, które prowadzą nas do obojętności religijnej. Jest całkiem możliwe, że III tajemnica fatimska nie została nam całkowicie objawiona w 2000 roku. W opublikowanym oświadczeniu kard. Sciachi – dominikanin, który był teologiem papieskim od Piusa XII do Jana Pawła II – mówi, że III tajemnica fatimska miała polegać na wielkiej apostazji w Kościele, apostazji która „przyjdzie z góry”. Potwierdzałoby to, że nie powiedziano nam wszystkiego w 2000 roku i że nasz osąd co do obecnego kryzysu jest podzielany również przez niektórych prałatów w Rzymie. Musimy więc zrobić wszystko, co w naszej mocy aby zachować wiarę i przekazać ją potomności. „Bez wiary niemożliwe jest podobanie się Panu Bogu”, jak mówi święty Paweł, niemożliwe jest się zbawić. Wniosek: należy zgłębiać naszą religię i również zrozumienie kryzysu w Kościele. Tak że macie szczęście, że ks. Karol wydał dużo książek na ten temat. Proszę przeznaczyć w każdym tygodniu czas na czytanie lektury religijnej. Chodzi o to aby permanentnie i regularnie pogłębiać swoją wiedzę religijną. Jeżeli wiara jest w niebezpieczeństwie należy ją odnawiać, należy ją karmić i należy wiedzieć co może ją nam odebrać. Lepiej czytać książkę niż „buszować” po Internecie. A ponad wszystko uciekajmy się do modlitwy, bo jak mówiliśmy wiara jest łaską nadprzyrodzoną. Nie tylko chodzi o uzyskanie tej łaski, a jeżeli ją uzyskamy, prosić Pana Boga aby On zachował nas w tej wierze zwłaszcza dzisiaj. Szczególnie powierzmy naszą wytrwałość w wierze Matce Bożej, która to jest strażniczką wiary i hetmanką, zwyciężczynią nad wszelkimi herezjami.
II TAJEMNICA CHWALEBNA – WNIEBOWSTĄPIENIE PANA JEZUSA
Na początku opis wydarzeń. Upłynęło trzydzieści dziewięć dni po Zmartwychwstaniu Pana Jezusa i dzień czterdziesty rozpoczynał rozświecać Ziemię. Apostołowie, którzy byli zgromadzeni w Wieczerniku spędzili ranek na modlitwie, Matka Boża była razem z nimi. O zwykłej porze spożyli posiłek, i jeszcze nie skończyli, kiedy pojawił się wśród nich Pan Jezus. Rozpoczął zarzucając im ich niedowiarstwo. Przekazał im potem, aby nie oddalali się od Jerozolimy, lecz oczekiwali w niej przyjścia Ducha Świętego. Następnie Pan Jezus wyszedł z Wieczernika udając się do ogrodu Oliwnego, zabierając ze sobą jedenastu – tą samą drogą, którą udał się do ogrodu w Wielki Czwartek wieczorem, aby rozpocząć swą mękę. To nam pokazuje, że droga krzyżowa jest drogą do nieba, te dwie drogi przeplatają się wzajemnie.
Było właśnie południe. Docierając do ogrodu Oliwnego Pan Jezus jak kapłan na końcu Mszy świętej podnosi swoje ręce i błogosławi zgromadzenie. Był to koniec Jego Mszy, tej długiej i przeświętej ofiary, jaką było całe Jego ziemskie życie. Podczas gdy błogosławił, na oczach swych uczniów zaczął unosić się coraz bardziej ku niebu. Śledzili Go swoimi oczami, aż obłok zasłonił Jego widok. Lecz Pan Jezus nie był sam w tym Wniebowstąpieniu, zabrał ze sobą do nieba wielką liczbę sprawiedliwych Starego Testamentu, którzy oczekiwali Go w limbusie, w otchłani aż do chwili gdy bramy niebios zostały na nowo otwarte przez mękę Pańską. Niezliczone zastępy aniołów pozdrawiały bez ustanku Zbawiciela podczas Jego wstępowania. Pan Jezus przekracza wszystkie obszary nieba, docierając do miejsca niedostępnego dla ludzi, do miejsca stworzonego specjalnie dla Niego, dla Jego chwalebnego ciała. Zasiada teraz na tronie po prawicy swego Ojca. Jak mówi święty Jan: „Jeśliby kto zgrzeszył, rzecznika mamy u Ojca: Jezusa Chrystusa sprawiedliwego”. Jego błogosławione rany, zachowane z pasji, są wobec Boga Ojca nieustanną modlitwą, cichą i nieodpartą, która działa na naszą korzyść. Co do apostołów, jak mówi święty Łukasz: „Wrócili do Jeruzalem z weselem wielkim”.
Zanim wyciągniemy wnioski z tej tajemnicy, dotyczące naszego życia katolickiego, podajemy kilka szczegółów dotyczących tej tajemnicy. Najpierw Pan Jezus wstąpił do nieba wraz ze swoim ciałem swoją własną mocą. Święty Tomasz z Akwinu tłumaczy, że „wniebowstąpienie odbyło się zarazem dzięki wszechmocy Bożej, lecz również dzięki mocy chwalebnej duszy ludzkiej Pana Jezusa”, ponieważ dusze w chwale kierują swym ciałem gdziekolwiek zechcą: są to właściwości ciała chwalebnego. Dodajmy, że na końcu świata Pan Jezus powróci w ten sam sposób w jaki Apostołowie widzieli Go wstępującego do nieba, lecz będzie to na końcu czasu i po to aby sądzić wszystkich ludzi. Wreszcie nasze „Credo”, nasze „Wierzę w Boga” mówi, że Pan Jezus siedzi obecnie po prawicy Ojca. Wytłumaczmy co znaczy to stwierdzenie: „siedzi po prawicy Ojca”. Pan Jezus siedzi, jest w pozycji siedzącej: oznacza to że Jego człowieczeństwo jest w posiadaniu dusz na zawsze, królewskiej potęgi i nieskończonej chwały, którą otrzymał od swojego Ojca jako zapłatę za Jego świętą mękę. Stwierdzenie, że Pan Jezus siedzi po prawicy Ojca, niema znaczenia przestrzennego, ponieważ Pan Bóg jest duchem i nie ma ani lewej ani prawej strony, lecz oznacza to, że Pan Jezus jest wywyższony w chwale ponad wszystkie stworzenia, ponieważ u ludzi prawa strona oznacza miejsce honorowe.
Zobaczmy teraz kilka wniosków z tej tajemnicy co do naszej duszy. Tradycyjnym owocem tej tajemnicy jest nadzieja. Chodzi oczywiście o teologiczną cnotę nadziei, tzn. jest to cnota, która pomaga nam w drodze do nieba, cnota, która powoduje, że nie opieramy się na własnych siłach, lecz na pomocy Bożej, która nas wspomaga. Mamy nadzieję na wsparcie Boże, ponieważ Bóg jest jednocześnie nieskończenie wszechmocny, potężny i nieskończenie miłosierny. To nas zmusza do powiedzenia kilku słów na temat modlitwy, ponieważ modlitwa właśnie wzywa Pana Boga na pomoc. Święty Tomasz z Akwinu mówi: „Modlitwa wyjaśnia, tłumaczy całą naszą nadzieję”. To znaczy, modlitwa ukazuje, że mamy nadzieję w nadprzyrodzoną pomoc Bożą. Ten, który się nie modli, ukazuje przez to, że liczy tylko na samego siebie, na własne ludzkie siły. Spytajmy siebie samych, jakie jest nasze życie modlitewne? Czy poza niedzielą nasze życie modlitewne być może ogranicza się jedynie do kilku formułek odmawianych w pośpiechu rano i wieczór, będąc w tym czasie jednocześnie gdzie indziej myślami? Pan Jezus powiedział: „Już nie będę was zwał sługami, lecz nazwałem was przyjaciółmi”, dlatego właśnie modlitwa jest serdecznym, przyjacielskim obcowaniem, kiedy rozmawiamy sam na sam z Panem Bogiem, mając świadomość bycia przez Niego kochanym. Modlitwa jest więc codziennym spotkaniem ze Zbawicielem, spotkaniem, gdzie wyrażamy Jemu nasze uwielbienie, gdzie dziękujemy Mu za bezustanne, ustawiczne dobrodziejstwa, gdzie powierzamy Mu nasze potrzeby, błagamy o przebaczenie za naszą niewierność. Należy więc rozważać modlitwę jako spotkanie, dlatego właśnie na początku każdej modlitwy powinniśmy stanąć wobec obecności Bożej, t.zn. najważniejsze jest skupienie. Nie obawiajcie się przedłużyć nieco waszą modlitwę poranną, przekształcając ją w rozważanie! Możecie się Państwo posłużyć czytaniami, które są w mszaliku lub też jakąś lekturę duchową: zatrzymajcie się kilka chwil na zdaniu, które przykuło waszą uwagę, pomyślcie troszeczkę i przede wszystkim miejcie tę świadomość, że Pan Bóg wtedy nas widzi.
Łatwiej powiedzieć niż zrobić, ponieważ wiedzą Państwo dobrze, że często mamy przeszkody, mamy rozproszenia, czyli są one nie tylko w czasie odmawiania różańca, ale także w czasie modlitwy. Cóż więc zrobić gdy mamy rozproszenia? Posłużmy się książką, aby nie zostać bezczynnym na modlitwie. Lecz jeżeli nawet za pomocą książki nie udaje się nam „przegonić” przeszkód, powierzmy tą naszą walkę Panu Bogu i Matce Bożej. Zamiast zatrzymywać te roztargnienia dla siebie, powierzmy je właśnie Panu Jezusowi i Matce Bożej, i dlatego, że ofiarujemy te nasze troski, tę naszą walkę, nasza modlitwa będzie naszym darem i zaowocuje. Aby modlić się jak należy, nie można pozostawać zamkniętym w samym sobie wokół własnych myśli, lecz trzeba wyjść poza siebie, tzn. tak jak mówiliśmy: zwrócić się do Pana Jezusa i Matki Bożej. Lecz przede wszystkim nie powinniśmy skracać czasu modlitwy, a tym bardziej nie usuwać, nie znosić tylko dlatego, że mamy roztargnienia. To dlatego, że modlitwa jest trudna, powinniśmy ją kontynuować pomimo trudności. Jesteśmy jak urządzenie elektryczne, które należy codziennie rano naładować, podłączając je do prądu: jeżeli wyciągnie się wtyczkę z gniazdka zbyt wcześnie, urządzenie nie będzie mogło w pełni wykonywać swojej funkcji. Tak samo jest z modlitwą: jeżeli zakończymy ją zbyt wcześnie, nie otrzymamy od Pana Boga potrzebnych nam sił na walkę duchową w ciągu dnia. Należy przez to rozumieć, że w modlitwie są dwie osoby: Pan Bóg i my. Jeżeli my mamy rozproszenia, to Pan Bóg się nie rozprasza i, jak powiedzieliśmy, jeżeli Pan Bóg nie ma rozproszeń, On wtedy może działać za nas – nic Mu nie przeszkadza. Jeżeli nawet jesteśmy w największych oschłościach, Pan Bóg w tym czasie działa w naszej duszy, lecz pod warunkiem oczywiście, że z naszej strony czynimy wszystko co możliwe, nie poddajemy się, walczymy nadal. Wtedy mimo tych trudności Pan Bóg napełnia nas potrzebnymi łaskami.
Spędzimy dzień po Bożemu, jeżeli poświęcimy Panu Bogu czas na modlitwę każdego ranka. Święta Teresa z Avilla zaręcza, że każdy kto codziennie spędzi dziesięć minut na modlitwie, na rozważaniu, ten się zbawi – ważne jest więc to do rozważenia. Lecz modlitwa nie polega jedynie na spędzaniu kilku chwil rano i wieczorem w skupieniu, modlitwa powinna być naszym życiem. Arcybiskup Lefebvre dużo o tym mówił. Wśród naszych zajęć każdego dnia – kontynuuje św. Teresa – powinniśmy schronić się do własnego serca, tam gdzie znajduje się Pan Bóg, przypominając sobie o boskim Gościu naszej duszy. Prośmy o to Pana Boga!
III TAJEMNICA CHWALEBNA – ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO
Powiemy teraz kilka słów na temat Zesłania Ducha Świętego, trzeciej tajemnicy chwalebnej Różańca. Na wstępie krótki opis wydarzeń.
Posłuszni zaleceniom Pana Jezusa apostołowie odprawiali również sami swoje rekolekcje w Wieczerniku od czasu Wniebowstąpienia. Było około stu dwudziestu osób, „wszyscy trwali jednomyślnie na modlitwie i Maryja – Matka Jezusa była z nimi”. Wreszcie dziesiąty dzień pojawia się na horyzoncie. To pięćdziesiąty dzień po Zmartwychwstaniu Zbawiciela, żydowskie święto Zielonych Świątek, które przypominało oddanie dekalogu Mojżeszowi na górze Synaj. Pan Bóg chciał aby tego samego dnia i o tej samej godzinie, w której ustanowił Stare Przymierze, również o tym samym czasie zostało ogłoszone Nowe Prawo. Lecz jaka różnica, jaki postęp! Nowe Prawo już nie jest wyryte na kamiennych tablicach, lecz w sercach ludzkich, jak mówi święty Paweł. Tym nowym prawem jest Duch Święty, sam Bóg, trzecia osoba Trójcy Przenajświętszej.
Rankiem pięćdziesiątego dnia uczniowie byli więc w Wieczerniku. Nagle o godzinie trzeciej dźwięczny hałas, podobny do gwałtownego wiatru, wychodząc z nieba, rozbrzmiewa w powietrzu i wypełnia dom. Od razu pojawiają się ogniste języki rozchodzące się na wszystkie strony, począwszy od głównego ogniska, i spoczęły one na głowie każdego: wpierw na głowie Maryi, później na głowach wszystkich zgromadzonych. Jak mówi orędzie apostolskie: „I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym i poczęli mówić różnymi językami, jakimi Duch Święty dawał mówić”.
Przyjrzyjmy się symbolom, o których mówi tajemnica. Na początku podmuch, powiew wiatru. W rzeczywistości Duch Święty jest jak gwałtowny wiatr, który przychodzi aby odnowić oblicze ziemi. Następnie języki: języki ogniste są symbolem przepowiadania Ewangelii przez apostołów, którzy się staną od teraz świadkami Zmartwychwstania Chrystusa, aż na krańce świata. Języki są ogniste, ponieważ słowa apostołów zapalą na całym świecie ogień miłości. Szum tego gwałtownego wiatru usłyszano w całej Jerozolimie o godzinie, w której tłum Żydów wychodził właśnie ze świątyni po porannej ofierze, i tłum ten łączył się na ulicach miasta. Zgromadzono się więc wokół domu, wokół Wieczernika. Wtedy więc Piotr i inni uczniowie wyszli z atrium. To już nie ci sami bojaźliwi ludzie, którzy po Męce Pańskiej zamknęli się w Wieczerniku ze strachu przed Żydami! Duch Święty całkowicie ich przemienił. Dzieje apostolskie mówią nam: „Zatrwożyli się wszyscy w duchu, bo każdy słyszał ich mówiących swoim językiem”. Następnie dalej czytamy z Dziejów Apostolskich, że święty Piotr zabrał głos i powiedział: „Mężowie żydowscy, ponieważ zgładziliście Jezusa Nazareńskiego, czyńcie pokutę i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych”.
To są słowa pierwszego Kościoła w czasie powstawania, założenia fundamentu nowego Kościoła. Jak wielka różnica co do dzisiejszych papieży, którzy mówią, że Żydzi nie potrzebują nawrócenia! Tego dnia trzy tysiące Żydów poprosiło o chrzest i zostało przyjętych do Kościoła, jak mówią Dzieje Apostolskie. Nazajutrz po tym, jak święty Piotr uzdrowił chromego w bramie świątyni, pięć tysięcy Żydów nawróciło się. Być może było ich znacznie więcej. Naród żydowski miał wielką misję i wielki przywilej, aby przyjąć Zbawiciela, przygotować Jego przyjście. Lecz skoro tylko Zbawiciel przyszedł, mieli oni obowiązek wstąpić do Kościoła. Na to właśnie nalegał pierwszy papież, na co wszyscy papieże aż do Piusa XII nalegali. Po założeniu Kościoła były liczne nawrócenia Żydów, wstąpienia do Kościoła między innymi kapłanów Starego Testamentu, lecz niestety duża część narodu żydowskiego nie chciała wstąpić do Kościoła i rozpoczęła jego prześladowanie. Przeczytajcie Dzieje Apostolskie! Na początku apostołowie nauczali w synagogach, lecz zawsze Żydzi, którzy nie byli wierni swemu powołaniu, prześladowali chrześcijan. To nastąpiło w przypadku Żydów, którzy odrzucili Pana Jezusa. Oni założyli nową religię, która nie miała nic wspólnego z religią Starego Testamentu, dlatego błędem jest twierdzenie, że dzisiejsza religia Żydów jest kontynuacją religii starotestamentowej. To są dwie różne religie mimo to, że ci którzy dzisiaj stoją wysoko w religii żydowskiej mówią całkiem co innego, że kontynuują Stary Testament.
Dlaczego? Ponieważ religia Starego Testamentu prowadziła do Pana Jezusa, taki był jej cel i jej wola – kończyła się wraz z przyjściem Pana Jezusa. Czego przykładem jest rozerwanie się zasłony w świątyni w Wielki Piątek. Był to znak że stare przymierze skończyło się. Św. Tomasz z Akwinu mówi, że wszystkie modlitwy, wszystkie ryty Starego Testamentu począwszy od Pana Jezusa przestały mieć rację bytu, są nieżywe, nie mają już żadnej skuteczności. Św. Teresa mówi, że jest grzechem śmiertelnym ich kontynuowanie. To jest ohydne w dzisiejszych czasach, że hierarchia kościelna twierdzi, że dzisiejsi Żydzi kontynuują religię starotestamentową. Dlatego więc zakaz nawiedzania Żydów. Jak napisał papież Benedykt XVI w jednej ze swych ostatnich książek: „Ta zmiana sposobu myślenia jest zwycięstwem Żydów, że udało im się przekonać hierarchię co do ważności, co do jakości ich wymyślonej religii, że jest ona prawdziwa”. Przypominamy, że na rekolekcjach wielkopostnych dwa lata temu rabin głosił kazanie w Kościele Matki Bożej w Paryżu. W jednej ze swoich konferencji powiedział, że nie ważne gdzie – w judaizmie czy w katolicyzmie, – wszędzie można się zbawić. Niestety całe zgromadzenie to oklaskało. Na szczęście była grupa młodych ludzi z Tradycji z kościoła Św. Mikołaja, która protestowała – udało im się dostać do mikrofonu i powiedzieli, że w zadośćuczynieniu za to co się tu dzieje, będą odmawiali Różaniec. W czasie odmawiania Różańca organista tego kościoła starał się ich zagłuszyć. Rabin uciekł do zakrystii i dlatego, że nie miał odwagi wrócić, kontynuował konferencję z zakrystii. Oczywiście później przyjechała policja i wyprosiła osoby odmawiające Różaniec i arcybiskup Paryża był bardzo niezadowolony. Na jednym z synodów w Rzymie jeden z rabinów nawet miał konferencję wobec kardynałów…
Kilka wniosków praktycznych. Duch Święty jest trzecią osoba Trójcy Przenajświętszej, jest On miłością niestworzoną, owocem miłości nieskończonej między Ojcem a Synem, między Synem a Ojcem. Nasz Pan Jezus Chrystus po tym jak zadośćuczynił za nasze grzechy i otworzył na nowo bramy niebios, stał się wreszcie przy Ojcu. Cytat ze św. Jana: „Pożytecznym dla was abym ja odszedł, bo jeśli nie odejdę, pocieszyciel czyli Duch Święty do was nie przyjdzie, a jeśli odejdę, poślę Go do was”. Misją Ducha Świętego, który został zesłany na ziemię przez Ojca i Syna, jest doprowadzenie do nieba dusz odkupionych przez Zbawiciela. W jaki sposób to się dzieje? Duch Święty zamieszkuje w duszach w stanie łaski oraz działa na nie przez swoje dary. Święty Tomasz z Akwinu robi doprecyzowanie: „Dary Ducha Świętego są w stosunku do naszej duszy jakby żaglami statku. Tak jak wiatr dmie w żagle statku aby go doprowadzić do portu, podobnie Duch Święty działa przez swe dary, aby nas doprowadzić do nieba”. Te dary, dary Ducha Świętego są w naszej duszy dyspozycjami potrzebnymi by Duch Święty nas poruszał. Istnieją one jedynie w duszach w stanie łaski, stanowią część tzw. orszaku łask. Tych darów jest siedem, które to obejmują wszystkie potrzeby naszej duszy.
Po pierwsze: dar bojaźni Bożej pomaga nam byśmy nie grzeszyli, nie chcąc w ten sposób zranić Ojca niebieskiego, ponieważ przez grzech zasmucamy Ojca niebieskiego.
Po drugie: dar męstwa pomaga nam w przekroczeniu przeszkód na drodze do nieba. Ten dar umacnia nas w pokusie, wspomaga nas byśmy się nie wstydzili naszej wiary. To dar męstwa jest autorem męczenników.
Po trzecie: dar pobożności pomaga nam, abyśmy zachowywali się w stosunku do Pana Boga jak synowie wobec Ojca, szczególnie na modlitwie. Dar ten pomaga nam w dobrej modlitwie i naucza nas tego, o czym powinniśmy rozmawiać na modlitwie z Panem Bogiem. Ten dar pobożności sprawia, że postrzegamy Pana Boga jako naszego Ojca i naszego Boga. Dar pobożności przynosi więc łagodność w stosunkach socjalnych i gospodarczych.
Po czwarte: dar rady pomaga w przyjmowaniu rad od Pana Boga oraz w podjęciu decyzji. Przyjmujemy radę od Pana Boga i mamy siłę aby podjąć decyzję. Np. jeżeli mamy podjąć jakąś trudną decyzję, dobrym sposobem jest nowenna do Ducha Świętego, i ten Duch Święty da nam ujrzeć rozwiązanie tego problemu. Z pewnością abp Lefebvre przed konsekracją biskupów dużo się modlił do Ducha Świętego w celu otrzymania tego daru rady.
Po piąte: dar umiejętności, który pomaga sprawy tego świata postawić na właściwym miejscu. W ziemi należy szukać jedynie podnóżek nieba, a dobra materialne wcale nie są celem życia. To jest właściwa umiejętność. To ten dar chroni nas przed ateistycznym materializmem tego świata oraz dzięki niemu trzymamy się na baczności przed duchem tego świata.
Po szóste: dar rozumu, który sprawia, że lepiej rozumiemy prawdy wiary w jakie wierzymy. Ten dar sprawia, że te prawdy wiary przenikają do naszego życia i potem tymi prawdami wiary możemy żyć. Wiara powinna zapewnić nasz sposób widzenia: to nasze nowe okulary, czyli ten, który ma wiarę powinien oglądać świat przez „okulary wiary”. Np. dar rozumu pozwala nam na umieszczenie przykrych doświadczeń jakie nas spotykają w tajemnicy krzyża. Tajemnica krzyża sprawia, że nasze doświadczenia są widziane w świetle wiary. Inny przykład: nasze działanie wobec Opatrzności. Dzięki niemu (darowi rozumu) żyjemy w serdecznej zażyłości z tajemnicami objawionymi przez Pana Jezusa. Dar rozumu jest strażnikiem czystości naszej wiary, dając nam rodzaj instynktu, odruchu by strzec się przed herezjami. W czasach kryzysu w Kościele właśnie ten dar, dar rozumu oświetla was abyście zwrócili się do kapłanów i biskupów, którzy nauczają jeszcze prawdziwej wiary.
Po siódme: dar mądrości, który jest na szczycie wszystkich darów, dzięki któremu osądzamy wszystkie rzeczy w stosunku do Pana Boga, kosztując dobroci Bożej. Jak mówi święty Paweł: „Albowiem ci są synami Bożymi, którzy duchem Bożym są sądzeni, czyli według Ducha Bożego”. Rozważajmy często podczas dnia, że Duch Święty, cała Trójca Przenajświętsza mieszka w duszy, która jest w stanie łaski. Pomyślmy o tym, że Pan Bóg nas wspiera w każdej chwili, i nie tylko nas, ale również nasze działanie. Jak wielką potęgę mamy więc w naszej dyspozycji! Jest to potęga samego Pana Boga. To jest wielkie bogactwo religii. Inne fałszywe religie są niezdolne dać Pana Boga duszom. Jedynie co mogą ofiarować człowiekowi to zewnętrzne praktyki, lecz te praktyki pozostawiają człowieka samemu sobie. Oczywiście, jeżeli pragniemy aby Duch Święty sprawił w nas te dobrodziejstwa, te skutki, to musimy Go o to prosić w modlitwie. Im bardziej będziemy Jemu posłuszni, tym doskonalej będziemy przez Niego prowadzeni. Ojciec Maksymilian Maria Kolbe mówił, że nasze posłuszeństwo Duchowi Świętemu winno być jak posłuszeństwo pióra wobec ręki, która nim pisze. Lecz jeżeli będziemy nieposłuszni Duchowi Świętemu, odsunie się od nas, nie będzie w nas działał, ponieważ nie chce nas do niczego zmuszać. O to właśnie posłuszeństwo, aby je uzyskać i nim żyć, należy prosić Matkę Przenajświętszą.
IV TAJEMNICA CHWALEBNA – WNIEBOWZIĘCIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
Pan Jezus wstąpił do nieba, zesłał nam Ducha Świętego, zakończył się więc Jego Różaniec. Lecz Różaniec Matki Bożej trwał nadal. Pozostały jeszcze dwie tajemnice do zrealizowania: czwarta i piąta tajemnica chwalebna.
W pierwszym rzędzie musiała ona opuścić tę ziemię. Powiemy kilka słów na temat błogosławionej, szczęśliwej śmierci Dziewicy Maryi. Można by było postawić pytanie, a nawet zarzut: Matka Boska poczęta bez grzechu pierworodnego mogłaby uniknąć śmierci, która jest następstwem grzechu. Mogłaby wstąpić do nieba w uniesieniu ekstatycznym bez odłączenia duszy od ciała. Tak miało się stać z Adamem i Ewą, gdyby oni nie zgrzeszyli. Tymczasem należało raczej aby Niepokalana Dziewica Maryja była we wszystkich sprawach zjednoczona ze swym Synem w dziele naszego zbawienia. Ona to więc powinna pójść tą samą drogą ku chwale, tzn. przechodząc przez śmierć cielesną. Pan Bóg zawsze od niej wymagał, prosił nawet o zezwolenie, więc możemy sądzić, że w tym szczególnym momencie Pan Bóg również poprosił Matkę Bożą o wyrażenie zgody, tzn. żeby mogła przejść do chwały przez śmierć cielesną, którą to zgodę Matka Boża dała jak zawsze z wielką gorliwością.
Fakt śmierci Matki Bożej nie został włączony przez Papieża Piusa XII do dogmatu o Wniebowzięciu. Dogmat mówi jedynie, że wstąpiła do nieba, tak jak powiedziałem, ale nie mówi o odłączeniu ciała od duszy. Jednakże to, że Matka Boża umarła, należy do wierzenia uniwersalnego w Kościele – bez wątpienia stanowi to część doktryny katolickiej, chociaż nie zostało to uroczyście zdefiniowane. Lecz śmierć Matki Bożej była śmiercią szczególną, tzn. miała to do siebie, że była śmiercią z miłości. Święty Franciszek Salezy napisał, że Matka Boża umarła z miłości, niezmiernie łagodnie i spokojnie. Mówił dalej, że miłość Boża wzrastała z każdą chwilą w dziewiczym Sercu Matki Bożej, lecz powoli i łagodnie oraz nieprzerwanie, bez niepokojów i wstrząsu, ani jakiejkolwiek gwałtowności. Jej Syn przyciągał ją do siebie delikatnie, aż do momentu gdy dusza matki, nie mogąc już dłużej pozostać na ziemi, dołączyła nareszcie do Zbawiciela w niebie.
Wiecie Państwo z pewnością, że w chwili kiedy dusza opuszcza ciało, ma miejsce tzw. sąd szczegółowy – straszliwy moment, najważniejszy w naszym życiu, podczas którego dusza potrzebuje światło co do swoich zasług lub win, jakie wybraliśmy podczas naszego życia. Widzi ona czy jest godna nieba, czyśćca czy też piekła. Sąd szczegółowy Matki Bożej był jednym wielkim okrzykiem radości Matki Bożej i całej Trójcy Świętej, co do jej świętości.
Apostołom i wiernym zależało na jak najgodniejszym pochówku Matki Zbawiciela. Jej ciało, ciało Matki Bożej było poniesione z wielką czcią do wydrążonego w skale grobu (tak jak w przypadku Pana Jezusa), następnie złożone na kamiennej płycie, która przetrwała do dzisiejszego dnia w Jerozolimie, w Bazylice Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny, bazylice która została pobudowana powyżej grobu Matki Bożej. Nie wiemy w jaki sposób to się stało, lecz kilka dni później, najprawdopodobniej po trzech dniach (tak jak w przypadku Pana Jezusa) stwierdzono, że ciało Maryi Panny zniknęło, czyli zmartwychwstało i wstąpiło do nieba. Matka Boża powiedziała Siostrze Józefie Menendez: „Pod koniec trzeciego dnia Aniołowie przybyli zabrać moje ciało, przenieśli je tryumfalnie by je połączyć z moją duszą. Jak wielki był mój podziw – mówi Matka Boża – i uwielbienie i jaka słodycz, gdy moje oczy po raz pierwszy ujrzały w chwale i majestacie pośród anielskiego hufca mojego własnego syna, mojego Boga!”
Dogmat o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny został zdefiniowany przez Papieża Piusa XII 1 listopada 1950 r. Oto co mówi Papież: „Przy końcu swojego ziemskiego życia Matka Boża została zachowana wolna od zepsucia grobu i nie musiała czekać aż do końca świata na odkupienie swojego ciała, lecz została wyniesiona do najwyższej chwały nieba z duszą i ciałem”. Słowo „Wniebowzięcie” po łacinie brzmi: assumptio i pochodzi od słowa assumere, tzn. brać, zabierać ze sobą. Pan Jezus przywołał Matkę Bożą do siebie, zabrał ją ze sobą do nieba. Przez swoje zmartwychwstanie a następnie Wniebowzięcie Matka Boża została przyłączona do totalnego zwycięstwa nad śmiercią, tak jak została włączona do Jego „Victorii” nad grzechem i szatanem przez swoje Niepokalane Poczęcie i przez łaskę współodkupienia u stóp krzyża.
Zobaczmy teraz, jaki jest owoc tej tajemnicy. Tradycyjnie mówi się o łasce szczęśliwej śmierci. Po tym jak Pan Jezus i Matka Boża zostawili nam przykład, nasza kolej abyśmy przebiegli nasz Różaniec, bo i nasze życie przeplata się tajemnicami radosnymi i bolesnymi. Lecz aby przeniknąć do tajemnic chwalebnych, będziemy musieli przejść przez piątą tajemnicę bolesną. Każdy z nas będzie miał swoją Golgotę. Należy często się nad tym zastanawiać, przygotować się, być zawsze gotowym, ponieważ Pan Jezus jak sam mówi: „Przyjdzie jak złodziej niespodziewanie”. Dobra śmierć nie oznacza umrzeć, nie spostrzegając nawet tego w świadomości, tak jak mówią ci, którzy nie mają wiary. Podajemy przykład z litanii do Wszystkich Świętych, w której jest wezwanie, aby Bóg nas obronił od nagłej i niespodziewanej śmierci. Jeśli więc dobra śmierć oznaczałaby śmierć w nieświadomości, wtedy więc eutanazja stałaby się czymś dobrym.
We Francji jest to dość częste wśród osób w podeszłym wieku, szczególnie w szpitalach. Lecz czym tak naprawdę jest dobra śmierć? Śmierć będąc przejściem z ziemi do wieczności, dobra śmierć to ta, która zapewni nam przejście do nieba a przynajmniej do czyśćca. Ponieważ kto może być tak pewny, że jest na tyle święty by przejść bezpośrednio do nieba? Dobra śmierć jest śmiercią w stanie łaski. Często słyszymy o kataklizmach: można się zastanowić ile z tych osób, które zginęły, było w stanie łaski? Bardzo ważną rzeczą, jaką powinniśmy wiedzieć jest to, że zbieżność pomiędzy momentem śmierci, którego nie możemy przewidzieć, oraz z faktem, że będziemy w stanie łaski w chwili śmierci, jest darem Bożym, o który możemy i powinniśmy prosić w naszej modlitwie. Jeśli będziemy o to prosić, to z pewnością to otrzymamy – mówi Święty Tomasz z Akwinu. Jest to pocieszające, ale należy o to prosić, nie zapominajmy o tym!
Należy wiedzieć również, że w naszych czasach Najświętsze Serce Jezusa i Najświętsze Serce Maryi obiecali łaskę szczęśliwej śmierci tym, którzy oddadzą im cześć. Najświętsze Serce Jezusa obiecało łaskę szczęśliwej śmierci wszystkim tym, którzy przyjmą Komunię świętą, aby uczcić to Serce podczas dziewięciu pierwszych piątków miesiąca, a Najświętsze Serce Maryi obiecało to samo – łaskę szczęśliwej śmierci – wszystkim tym, którzy będą praktykowali nabożeństwo zadośćuczyniające w pięć pierwszych sobót miesiąca. Są to zjednoczone i nadzwyczajne dary Pana Jezusa i Matki Bożej, przygotowane na nasze czasy, tak więc korzystajmy z nich! Również nie zapominajmy, że w swoim miłosierdziu Pan Jezus ustanowił tzw. sakrament śmierci, czyli sakrament Ostatniego namaszczenia. Nie należy czekać z tym sakramentem aż do ostatniej chwili. Gdy tylko ktoś jest w niebezpieczeństwie śmierci, nawet jeżeli to niebezpieczeństwo nie jest absolutnie pewne, że śmierć potem nastąpi, należy wezwać kapłana. Oczywiście sam kapłan zadecyduje, czy udzielić tego sakramentu czy nie. Lecz co do was, nie pozostawiajmy chorych beż pomocy w ich ostatniej chorobie!
Ostatnie namaszczenie daje więc siły, by ofiarować ich cierpienie i śmierć w jedności z Panem Jezusem oraz aby zadośćuczynić za grzechy. Jest to więc dla nich duża część czyśćca. Drugi owoc: ten sakrament jest również źródłem otuchy i nadprzyrodzonych pociech, jakich żaden ludzki język nie zdoła wypowiedzieć. W pewnych przypadkach, jeżeli podaje się ten sakrament stosownie wcześnie i jest to z korzyścią dla duszy, ten sakrament powoduje często uzdrowienie ciała – przykłady nie są takie rzadkie. W każdym bądź razie jest to wielki sakrament przejścia do chwały. Kapłani mają doświadczenie w postępowaniu z osobami starszymi, które były w beznadziejnym stanie, które wyzdrowiały, poczuły się lepiej po otrzymaniu ostatniego namaszczenia. Nie jest to cud: ten sakrament dodaje siły choremu, aby się ciało zebrało i walczyło dalej. Tak więc ten sakrament działa nie tylko na duszę, ale również i na ciało. Lecz ten sakrament, to działanie uzdrawiające, dodające siły, wszystko to po to, aby dusza miała jeszcze czas, aby się poprawić potem, kiedy wyzdrowieje. Służy to również nawróceniu. Należy dziękować Panu Bogu za Jego miłosierdzie, które nie zapomniało o człowieku w tej ważnej chwili gdy ważą się losy naszej wieczności. Prośmy często Pana Jezusa i Matkę Boską o łaskę szczęśliwej śmierci.
V TAJEMNICA CHWALEBNA – UKORONOWANIE MATKI BOŻEJ NA KRÓLOWĄ NIEBA I ZIEMI
Tak jak Pan Jezus został ukoronowany chwałą i czcią przybywając do nieba po swoim Wniebowstąpieniu, to samo miało spotkać Jego Matkę. Nie mieli być rozdzieleni, rozłączeni w niczym. Cały Różaniec świadczy, że tajemnice Jezusa Chrystusa są jednocześnie tajemnicami Matki Bożej. Zjednoczeni na Kalwarii mieli być oni zjednoczeni również w niebie. Matka Boża tak jak Pan Jezus umarła, jak On zmartwychwstała trzeciego dnia, została następnie zabrana jak Pan Jezus do nieba, aby w nim zasiąść i królować po prawicy swego Syna, ukoronowana jak i On.
Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort świadczy i stwierdza przy tym, że „królowanie Matki Bożej nie jest królowaniem sprawiedliwości, lecz jest królowaniem miłosierdzia”. Zadaniem, misją Matki Bożej nie jest osądzanie i karanie, lecz jedynie wspomożenie biednych stworzeń, aby dotarli do nieba. Dziewica Maryja jest miłości i narzędziem miłosierdzia Bożego. Dlatego właśnie święta Teresa od Dzieciątka Jezus wykrzyknęła: „Matka Boża jest bardziej matką niż królową”. To co teraz w niebie absorbuje Matkę Bożą, to jest oglądanie Pana Boga twarzą w twarz i miłowanie Go. Matka Boża ogląda Pana Boga w niebie, w tym oglądaniu umysł Boży łączy się z umysłem ludzkim, co sprawia, ze w przypadku Matki Bożej widzi ona wszystkich, tak jak Pan Bóg nas widzi, i w konsekwencji nosi nas ona w swoim sercu, tak jak i Pan Bóg nas nosi. Matka Boża czyni to w sposób o wiele doskonalszy niż wszyscy aniołowie i święci niebiescy, ponieważ jest zjednoczona z Panem Bogiem w sposób wiele doskonalszy. Im większe zjednoczenie z Panem Bogiem, tym oglądanie jest doskonalsze. Jesteśmy więc obecni w jej umyśle, a ona otacza nas swą matczyną czułością o wiele doskonalej, niż najczulsza matka ziemska, ona zajmuje się nami w dzień i w nocy, nawet wtedy gdy o niej nie myślimy. Wiecie Państwo dobrze jak wielką każda matka ma intuicję, dzięki której może odgadnąć potrzeby swych dzieci, przewidzieć co im będzie konieczne, zadbać o to co im będzie konieczne. I kiedy modlimy się do niej, ona wsłuchuje się w te prośby, o które ją błagają. Ona słyszy nas wszystkich, ale ma upodobanie w duszach pokornych. Możemy więc w niej położyć całą naszą ufność, bo jeżeli Matka Boża bierze udział w oglądaniu Pana Boga, by poznać w Nim wszystkie nasze potrzeby, to po to tylko by uczestniczyć w Jego wszechpotędze i rozwiązać nasze problemy. Ona nie tylko wie, ale ma moc, żeby nas wspomóc.
Lecz uwaga: Matka Boża nie jest po to, by spełnić każdy nasz kaprys. Była ona Matką według ciała, pozostając przy tym Dziewicą, jedynie po to by porodzić Jezusa Chrystusa. Jest ona Matką według ducha by porodzić w nas Chrystusa. Maryja widzi w każdym z nas drugiego Chrystusa i daje nam możliwość byśmy mogli się Nim stać, byśmy byli podobni do syna. Pragnie Ona, aby każdy z nas stał się wiernym portretem jej Syna, i to według planu jej miłosierdzia w stosunku do naszego życia. To zmienia radykalnie nasze nabożeństwo do Matki Bożej. Nie dajmy ponieść się fałszywym nabożeństwom, tak bardzo napiętnowanym przez św. Ludwika Maria Grignion de Montfort! Opis tych fałszywych nabożeństw jest w tej książeczce: „Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”. Nasza pobożność maryjna, nasza modlitwa do Maryi nie może być czymś czysto zewnętrznym albo sentymentalnym. Nabożeństwo, modlitwa powinna nas stymulować, by błagać Matkę Bożą o nasze nawrócenie. Niech więc Najświętsza Dziewica staje się coraz bardziej obecna w naszym życiu, zwłaszcza że z upływem wieków jej rola i misja nie przestaje wzrastać. Jeżeli Matka Boża pozostała ukryta podczas pierwszego przyjścia Pana Jezusa, Matka Boża w czasach ostatecznych będzie lśniła jak nigdy dotąd miłosierdziem, siłą i łaską, jak mówi św. Ludwik Maria Grignion de Montfort. Tak więc w czasach ostatecznych Matka Boża będzie lśniła miłosierdziem – aby przyprowadzić swojemu synowi biednych grzeszników; siłą – przeciwko wrogom Pana Boga. Wreszcie dzięki łasce jaką nam wysłuży, będziemy odbierać wielką nadzieję jako wierne sługi Jezusa Chrystusa, w jej sprawie, pod jej sztandarami.
Rzeczywiście, począwszy od Wielkiego Przewrotu, od Rewolucji Francuskiej, Matka Boża wielokrotnie odwiedza ziemię, nawet kilka razy brała udział w bitwie. Wiedzą Państwo, że Matka Boża najpierw we Francji, w Paryżu przy Rue du Bac objawiła cudowny medalik, w La Salette płakała nad kryzysem w Kościele, w Lourdes i wreszcie w Fatimie koronuje wszystko zgodnie z jej ukoronowaniem. Jakie było jej przesłanie? Przesłanie Matki Bożej na początku, że nie dość się modlimy. Podczas objawienia cudownego medalika na Rue du Bac, jak wiemy, z rąk Matki Bożej wychodziły promienie, symbole łask jakie rozdaje osobom, które ją o to proszą. Lecz z pewnych miejsc jej rąk promienie nie wychodziły: jest to symbol łask o jakie zapominamy prosić w modlitwach. Ona chciała nam je dać, ale my zapomnieliśmy o nie prosić w modlitwie. Matka Boża powraca więc później po Rue du Bac do Pontmain, w czasie kiedy Prusy atakowały Francję w roku 1870. Tu także Matka Boża pokazała się małym dzieciom i powiedziała: „Módlcie się, moje dzieci, za niedługo mój Syn wysłucha was, mój Syn pozwala się wzruszyć modlitwami”. A w Fatimie, tak jak Lourdes, Matka Boża nalega na codzienne odmawianie Różańca. Matka Boża pragnie również abyśmy do modlitwy dołączyli pokutę, to jest jej okrzyk. Prosiła tam trzy razy o pokutę: „Pokuty, pokuty, pokuty!”. To samo mówił Anioł z wizji, z trzeciej tajemnicy fatimskiej. Siostra Łucja sprecyzowała: oto pokuta, jakiej Pan Bóg żąda dzisiaj, to ofiara, jaką każdy winien sobie narzucić by prowadzić życie sprawiedliwe przestrzegając prawa, czyli być posłusznym przykazaniom Bożym i każdego dnia wypełniać Jego wolę. To jest wielka pokuta w dzisiejszym świecie, gdzie musimy opierać się licznym pokusom, by brnąć bez przerwy pod prąd. W dzisiejszym świecie jest wielkim wyczynem zachować wierność dziesięciu przykazaniom. Siostra Łucja kontynuuje: Pan Bóg daje, aby wszyscy poznali tę drogę, ponieważ wielu nazywa pokutą tylko to, co kojarzy się z wielką surowością, lecz dusze które nie czują ani siły, ani szczodrobliwości w umartwieniu, zniechęcają się i dają się ponieść w życiu oziębłości i grzechu. Obok głównej pokuty naszych codziennych obowiązków, możemy spotkać pokutę cierpień i doświadczeń życiowych, wobec których Matka Boża w Fatimie nauczyła nas modlitwy ofiarnej: „O mój Jezu to z miłości ku Tobie dla nawrócenia grzeszników i jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi”. To ofiarowanie powinno wyrosnąć oczywiście z miłości ku Panu Jezusowi.
Wreszcie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi, które nam Matka Boża przyniosła, jest jakby ukoronowaniem. Ogłosiła to nam Matka Boża 13 czerwca 1917 r.: „Pan Jezus chce ustanowić w świecie nabożeństwo do mojego Niepokalanego Serca. Temu który je przyjmie obiecuje zbawienie. Ta dusza będzie miłowana przez Pana Boga, ona będzie podobna do bukietu kwiatów, jakie kładzie się przed tron Boży”. Serce Maryi to nie tylko serce cielesne, bijące dla Pana Jezusa i dla nas w niebie. Serce w sensie liturgicznym oznacza duszę Niepokalanego Serca Maryi, to jej dusza zabezpieczona od grzechu pierworodnego i od wszelkiej zmazy grzechu, napełniona nadzwyczajną pełnią łask i wszystkich cnót. Naszym obowiązkiem jest oddanie czci jej Sercu, które jest najdoskonalszym dziełem stworzenia Bożego, które niezrównanie cierpiało aby nas zbawić. Aby zbawić dziś świat Matka Boża prosi o dwie rzeczy: pierwsza – aby papież poświęcił uroczyście Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi w jedności z biskupami całego świata. Matka Boża zobowiązuje się wtedy, że użyje całej swej wszechmocy, aby nawrócić ten kraj – Rosję – którego błędy zawładnęły całym światem. To właśnie Rosja jest miejscem narodzenia tych wszystkich błędów materializmu, socjalizmu, który dzisiaj opanował cały świat. Nawrócenie Rosji pociągnie za sobą nawrócenie innych krajów i cały świat ogłosi wtedy potęgę Serca Maryi. Aby mogło mieć miejsce poświęcenie Rosji, biskup Bernard Fellay ogłosił nową krucjatę różańcową. Druga rzecz, o jaką prosi Matka Boża, tym razem zwraca się do wiernych – Matka Boża przyniosła nabożeństwo zadośćuczyniające pięciu pierwszych sobót miesiąca. O co chodzi w tym nabożeństwie? Należy podczas pięciu miesięcy z rzędu w pierwsze soboty w duchu zadośćuczynienia wobec Niepokalanego Serca Matki Bożej, wyspowiadać się, przyjąć Komunię świętą, odmówić Różaniec i przez 15 min rozważać nad jedną lub kilkoma tajemnicami Różańca. Matka Boża obiecuje zbawienie każdej osobie, która przyjmie to nabożeństwo. Tak więc jeżeli nie mamy możliwości aby uczestniczyć w prawdziwej Mszy świętej w pierwszą sobotę miesiąca, możemy to uczynić w niedzielę. Można się wyspowiadać stosownie wcześniej.
Można stwierdzić przez to, że Matka Boża przewidziała kryzys w Kościele, bo wiedziała że nie będzie możliwe uczestnictwo w prawdziwej Mszy świętej w sobotę. O tym przesunięciu powiedział siostrze Łucji sam Pan Jezus, ponieważ siostra Łucja zasmuciła Pana Jezusa, że być może będzie to trudne, żeby to wszystko wykonać w sobotę. Lecz uwaga: co do tego nabożeństwa, nie chodzi tu o praktykę jaką należy wypełnić raz w życiu, aby być zbawionym. Cóż możemy uczynić? Możemy odnowić to nabożeństwo kilkakrotnie i w intencji innych osób, co jest bardzo skuteczne. To nabożeństwo można przyrównać do rekolekcji, ponieważ podczas tego nabożeństwa należy nabożniej przyjmować Komunię świętą, staranniej odmawiać Różaniec i uczymy się rozważać nad tajemnicami Różańca. W tym nabożeństwie mamy wszystko, to takie rekolekcje w pigułce. Te czynności powinny być ofiarowane w ramach zadośćuczynienia, wtedy one pobudzają nas byśmy ofiarowali całe nasze życie jako zadośćuczynienie jej Sercu. To jest właśnie nabożeństwo ostatnich czasów, czasów ostatecznych, jakie przyniosła nam Matka Boża od samego Pana Boga. Jak mówi święty Maksymilian Maria Kolbe, aby Najświętsze Serce Jezusa królowało nad światem, należy wpierw, aby Niepokalane Serce Maryi zakrólowało, zatryumfowało w duszach. To nabożeństwo przygotowuje nadejście Chrystusa Króla. Często modlimy się o nawrócenie świata, ale pierwsze co możemy zrobić, to nawrócenie samego siebie. W konsekwencji zapraszamy was do udziału według waszych możliwości w jakimś dziele maryjnym w Tradycji. Inny sposób w jaki możemy odprawić nabożeństwo „ostatnich czasów”, to Różaniec rodzinny lub Konfraternia Różańcowa Świętego Dominika. Żyjemy dzisiaj w czasie Maryjnym, to jej czas, to cała nasza nadzieja.