„Pocieszyciel Duch Święty, którego Ojciec pośle w imię moje, on was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, cokolwiek bym wam powiedział” (J 14, 26).
Drodzy Wierni!
Dlaczego dzisiejsze święto obchodzi się z tak szczególnymi oznakami radości? Wierni zdobią zielenią swe domy i ołtarze; a Kościół w swym zapale, jakoby porywając cały świat, śpiewa w dzisiejszej Prefacji: „Z wylaniem radości cały świat się weseli”? Weseli się Kościół, bo dziś obchodzi dzień, w którym otrzymał życie. Gdy Bóg tworzył człowieka, ukształcił najpierw z mułu jego ciało, i następnie, jak mówi Pismo Św., natchnął w jego oblicze oddech żywota, i stał się człowiek w duszę żyjącą (Rodz 2, 7). W stworzeniu widać zarys odkupienia. Podobnym sposobem Bóg Odkupiciel ulepił mistyczne ciało Kościoła z mułu ziemi, t. j. z najbardziej wzgardzonych na świecie ludzi, z prostych i biednych rybaków; ukształcił ów przedziwny organizm, który aż do końca świata ma trwać nieskażony. A po trzech latach, ukończywszy to dzieło, tchnął w niego swego Ducha – i Kościół ożył Duchem Bożym. W tej chwili to życie Boskie objawiło się Boskimi czynami, i dało poznać światu, jaki Duch porusza tym ciałem i żyje w tym ciele. Nieprzebrane mnóstwo ludzi ze wszystkich stron świata było zgromadzone w Jeruzalem, na uroczystość żydowską przypadającą w tym samym dniu. Zdumiewają się słysząc, każdy w swym języku, mówiących Apostołów i ognistymi słowami głoszących wielkie dzieła Boskie. Apostołowie dzielą między sobą ziemię na dwanaście części, i już się zaszczepia po całym świecie wiara i kwitnie Kościół. I już Apostoł Paweł donosi chrześcijanom w Rzymie, że ich wiara opowiadaną jest po całej ziemi (Rz 1, 8).
Na próżno piekło podburza cały świat przeciwko Kościołowi; na próżno mocarze ziemscy dobywają mieczy i zapalają stosy; na próżno rozum ludzki, nadęty zwodniczą filozofią, szereguje swe wywody przeciw nauce wiary; na próżno namiętności oburzają się przeciw jarzmu krzyża – Kościół wśród przeciwności i gwałtów, wśród wzgardy i męczeństw, wzrasta i rozkrzewia się – im bardziej uciskany, tym potężniejszy, im ciężej raniony, tym pełniejszy życia: bo ma w sobie pierwiastek życia nieśmiertelny: duszą Kościoła jest Duch Św.
Ten stosunek Kościoła do Ducha Św. jest bardzo ważnym. Pociski niewiary są dziś głównie wymierzone przeciw temu artykułowi wiary: „Wierzę w Kościół powszechny”. Jakiż był cel Zbawiciela w ustanowieniu Kościoła? Jedynym celem, dla którego Chrystus zstąpił z nieba na ten świat, było zbawienie świata, jak to wyraża samo Jego imię Jezus t. j. Zbawiciel. Ku temu celowi piastował trojaki urząd: kapłana, króla i mistrza, wyrażony w imieniu Chrystus, t. j. Namaszczeniec, bo w starym Zakonie kapłanów, królów i proroków namaszczano. Był kapłanem, bo spełnił ofiarę, którą odkupił świat, uświęcał ludzi odpuszczeniem grzechów i rozdawaniem łask Boskich: „Ty jesteś kapłanem na wieki” (Ps 109, 4) – mówi Psalmista. Był królem, wprawdzie nie z tego świata, ale na tym świecie, bo na mocy swej najwyższej władzy stanowił prawa i kazał nimi obowiązywać wszelkie narody: „Dana mi jest wszystka władza na niebie i na ziemi” (Mt 28, 18). Był mistrzem, bo opowiadał tajemnice królestwa Bożego i wskazywał drogę do życia: „Jam jest droga i prawda i życie” (J 14, 6).
Ale Zbawiciel miał sprawować te urzędy na ziemi w sposób widoczny tylko kilka lat, a świat zawsze potrzebował kapłaństwa, zawsze potrzebował rządów duchownych i zawsze potrzebował nauczania o prawdzie. Dlatego Pan Jezus ustanowił Kościół, któremu dał uczestnictwo w trojakim swym urzędzie. Dał mu w pewnej mierze swe kapłaństwo, aby Kościół codziennie na swych ołtarzach powtarzał ofiarę, spełnioną raz na krzyżu, aby odpuszczał grzechy i uświęcał ludzi szafowaniem łaski w Sakramentach świętych. Dał mu swą władzę królewską, aby Kościół rządził ludzkością w rzeczach dotyczących zbawienia, aby stanowił prawa odpowiedne do tego celu i do różnych potrzeb każdego wieku. Dał mu swą władzę nauczania, aby tę prawdę Boską, którą Zbawiciel opowiadał w zakątku żydowskiej ziemi, głosił po całym świecie i wszystkie narody podbił pod słodkie jarzmo Zbawiciela: „Idąc na wszystek świat, opowiadajcie Ewangelię wszystkiemu stworzeniu (Mk 16, 15).
Ale gdzież jest mądrość boska? Jak On może zwykłym ludziom powierzać duchowne rządy ludzkości? Gdzież On znajdzie na starszych Swego Kościoła ludzi, którzy by nie byli ułomni, jak inni; którzy by nie podlegali namiętnościom i błędom, jak inni? Może ich nauka zboczy od prawdy, którąś opowiadał – a któż ją bezwarunkowo przyjmie? Kto ujarzmi swój rozum pod słowem ludzkim? „Nie zostawię was sierotami” (J 14, 18), obiecuje Pan. „Gdy odejdę, prosić będę Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami mieszkał na wieki – Ducha prawdy” (J 14, 16); „On was wszystkiego nauczy” (J 14, 26). W rzeczy samej, Kościół będąc tym, czym jest, mając to posłannictwo, które mu Chrystus powierzył, nie mógł być zbudowany jedynie z ludzkiego materiału. Władza nad sumieniem w rękach samych ludzi, nauka wiary powierzona samym ludziom – słowem, Kościół czysto ludzki jest to niedorzeczność. Kościół Chrystusowy, aby spełniać swe boskie posłannictwo, musi mieć w sobie Boski pierwiastek; ludzie będą ciałem Kościoła, jedni będą głową, drudzy członkami, przeznaczonymi do rozmaitych czynności, ale duszą tego ciała musi być Bóg, Duch Święty. Jak dusza włada ciałem i, będąc niewidzialną, objawia się w ciele życiem i czynami, tak ten Duch Boży musi niewidzialnie rządzić widomym Kościołem, On przez niego musi rządzić, uświęcać, nauczać ludzkość. Tylko taki Kościół da się pojąć, tylko taki Kościół jest dziełem godnym swego Założyciela, wcielonej Mądrości. Jak Chrystus jest Bogiem-człowiekiem, tak Kościół być musi bosko-ludzkim społeczeństwem.
Tak musiało być, i tak jest w istocie, tak świadczy Ewangelia. Słyszeliśmy dopiero, że Chrystus przyrzekł dać Kościołowi swego Ducha. Posłuchajmy, na co mu tego Ducha daje? – aby w Duchu Św. sprawował kapłaństwo: „Weźmijcie Ducha Świętego; których odpuścicie grzechy, są im odpuszczone” (J 20, 22); – aby w Duchu Św. rządził: „Duch Św. postanowił biskupów, aby rządzili Kościół Boży” (Dz 20, 28), czytamy w Dziejach Apostolskich; – aby w Duchu Św. całemu światu głosił naukę Chrystusową: „Weźmiecie moc Ducha Św., który przyjdzie na was; i będziecie mi świadkami w Jeruzalem i we wszystkiej żydowskiej ziemi i w Samarii i aż na kraj ziemi” (Dz 1, 8). W Duchu Św. nauczać, mieć Ducha Prawdy, znaczy zachowywać prawdę przy pomocy Ducha Św. i głosić bez błędu, nieomylnie, taką jaką im Chrystus przekazał: „Gdy zaś przyjdzie on Duch Prawdy, nauczy was wszelkiej prawdy” (J 16, 13).
Lecz jak mamy rozumieć to działanie Ducha Św. w Kościele? Czy papież i biskupi, ile razy nauczają, ile razy stanowią prawa, mają szczególne objawienie? Czy Duch Św. mówi przez nich, jak niegdyś przemawiał przez Proroków? Taką naukę o działaniu Ducha Św. chcieliby w nas wmówić nieprzyjaciele Kościoła; tak ją przedstawiają nieświadomym, aby wydrwić Kościół Boży. Ale taką nie jest nauka Kościoła. Kościół nie przypisuje sobie objawienia w właściwym znaczeniu, ale czuwanie nad sobą Ducha Św., zwane „asystencją”. Różnica między natchnieniem a asystencją jest, że w natchnieniu Duch Św. niejako bezpośrednio, cudownym i nadzwyczajnym sposobem, objawia człowiekowi tajemnice Boże; w asystencji zaś działanie Boskie ukrywa się za ludzkimi środkami, których człowiek musi używać, ale którymi kieruje Duch Św., aby niepochybnie doprowadziły do prawdy. Papież, gdy ma przemówić jako namiestnik Chrystusowy, biskupi, gdy mają na soborze rozstrzygnąć jakie zagadnienia, nie czekają objawienia Ducha Św., ale muszą ludzkimi sposobami szukać prawdy, muszą zastanawiać się, radzić się, badać Pismo św. i tradycje kościelne; a gdy to czynią, Duch Św., według najpewniejszej obietnicy Zbawiciela, czuwa nad nimi i tak kieruje ich roztropnością i ludzkimi środkami, których używają, że ostatni wynik ich badań i rozpraw, na który się godzą, nie może być błędem, z nauką Chrystusa niezgodnym – i chociaż jest płodem ludzkich rozumów, jest też zarazem dziełem Ducha Świętego: „Zdało się Duchowi Św. i nam” (Dz 15, 28) – taki był wstęp orzeczeń soboru Apostolskiego w Jeruzalem.
Ten dogmat, iż Duch Św. jest w Kościele, kieruje jego nauką i rządami. Ten dogmat jest cechą katolickiego Kościoła, głównie odróżniającą go od protestantyzmu i wszelkich sekt, gdzie nie znają władzy uczącej i każdy wierzy wedle swej głowy. Ten dogmat sprawia tę jedność wiary, której żadna inna religia nie może mieć, bo jest własnością jedynej prawdziwej religii. Dlatego też za tym dogmatem najgorliwiej obstawali dawni Ojcowie Kościoła i wszyscy obrońcy wiary. „Ktokolwiek – mówi św. Wincenty z Lerynu w V wieku – ktokolwiek gardzi zgodnym w Chrystusie zdaniem Pasterzy Kościoła, ten miota wzgardę nie na człowieka, lecz na Boga” (Vinc. Lerin. Commonitorium). Słuchajmy, jak wielki nauczyciel Francji św. Ireneusz już w II wieku pisze o tym dogmacie: „Wiarę zachowujemy, którą otrzymaliśmy od Kościoła. W Kościele bowiem jest dar Boży, jako dusza ożywiająca ciało, z której wszystkie członki czerpią życie; jest uczestnictwo Chrystusa t. j. Duch Św.: zadatek nieskazitelności i utwierdzenie naszej wiary i szczebel wstępowania do Boga. W Kościele bowiem, mówi Pismo, dał Bóg apostołów, proroków, mistrzów i wszystkie inne czynności Ducha Św. – tego Ducha, w którym nie mają uczestnictwa ci wszyscy, co nie należą do Kościoła, lecz sami się pozbawiają żywota, przez błędne mniemania i najgorsze postępki. Gdzie bowiem Kościół, tam i Duch Boży; a gdzie Duch Boży, tam Kościół i wszelka łaska” (Iren. Adv. haer.).
Poddawajmy nasz umysł Kościołowi św., niezachwianie wierząc w naukę wiary, którą nam przekazuje. Poddajmy też Kościołowi nasze serce, kochając tę oblubienicę Chrystusową, którą On tak dalece umiłował, jak mówi św. Paweł, że wydał samego siebie za nią, aby ją poświęcił (Ef 5, 25). Kochajmy jego naukę, jego sakramenta, jego hierarchię, jego prawa – wszystko, co do niego należy, bo to wszystko namaszczone krwią Zbawiciela, w tym wszystkim wionie Duch Boży.
Umiejmy odróżnić ułomności ludzkie, znajdujące się w Kościele, od tego, co należy do Kościoła, co stanowi Kościół. Jeśli sam Oblubieniec znosi te cienie do czasu, jakże one miały odrażać nas grzeszników? Ściskajmy tę Matkę oboma ramionami: bo czasy są złe, burzliwe; kto nie jest silnie przywiązany, tego łatwo oderwie burza. O Duchu Św.! za twoją łaską jesteśmy członkami mistycznego ciała, którego Ty jesteś duszą. Ożywiaj nas życiem, którym to ciało żyje, abyśmy w Kościele zostając, nie byli martwymi członkami. Daj, abyśmy tą wiernością i miłością ku Kościołowi wojującemu zasłużyli na przyjęcie do Kościoła tryumfującego, który chwali Cię z Ojcem i Synem po wszystkie wieki. Amen.
Ks. E. N.
(Na podstawie: Ks. Marian Morawski w: Kazania i szkice, t. IV, Kraków, 1900, s. 88.)