Niedziela po Wniebowstąpieniu Pańskim, 5.06.2011

Drodzy Wierni!

Ewangelia święta uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego prowadziła nas na ostatnie spotkanie Chrystusa Pana z wierną Mu gromadką. Apostołowie po raz ostatni otoczą swego Mistrza i po raz ostatni na ziemi wysłuchają Jego upomnień i pouczeń. A Chrystus Pan skarci ich dawne niedowiarstwo, udzieli ostatnich wskazówek, przypomni wszystko, czego ich dotychczas nauczał, powierzy misję zbawczą, by nie było przerwy w świętych obowiązkach, które nałożył i sam przykładnie wypełniał. Pan Jezus cudem chwalebnego wniebowstąpienia zakończył ziemskie posłannictwo, dopełnił wszystkich tajemnic swego życia oraz ukoronował dzieło odkupienia.

Ostatnie ukazanie się Chrystusa Pana po Jego zmartwychwstaniu jest ogromnie cenne zarówno dla apostołów jak i dla nas. Najpierw Chrystus karci dawne niedowiarstwo apostołów. Ewangelia mówi, że wymawiał im niedowiarstwo i zatwardziałość serca, że tym, którzy go widzieli zmartwychwstałym, nie uwierzyli. Na pewno pamiętamy te wydarzenia wielkanocne. Apostołowie nie uwierzyli niewiastom i uczniom z Emaus: ich słowa wydały im się mrzonką i nie uwierzyli im (Łk 24, 11). Św. Tomasz nie tylko nie uwierzył pozostałym apostołom, ale nawet dyktował warunki, pod jakimi może uwierzyć: „Jeśli nie ujrzę w ręku jego przebicia gwoździ, a nie włożę palca mego na miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej w bok jego, nie uwierzę” (J 20, 25). Dopiero Chrystus Pan przez częste ukazywania się poskromił ich upór: „Czemu jesteście strwożeni, a myśli wstępują do serc waszych? Oglądajcie ręce moje i nogi, że ja ten sam jestem, dotykajcie się i przypatrujcie; bo duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że ja mam… A gdy oni jeszcze nie wierzyli i zdumiewali się od radości, rzekł: Macie tu co jeść?… A gdy jadł przed nimi, wziąwszy ostatki, dał im” (Łk 24, 38. 43). Również upomniał św. Tomasza: „Włóż tu palec twój i obejrzyj ręce moje i wyciągnij rękę twoją, i włóż w bok mój; a nie bądź niewiernym, ale wiernym. Odpowiedział Tomasz i rzekł mu: Pan mój i Bóg mój! Rzekł mu Jezus: Dlatego żeś mnie ujrzał, Tomaszu, uwierzyłeś: błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 27–30).

Zdumiewa nas to uporczywe niedowiarstwo apostołów. Nie dopatrujmy się w nim jednak tylko ich słabości. To Chrystus Pan chciał uczynić naszą wiarę rozumną, żywą i zasługującą. Apostołowie wynagrodzili swoją niewiarę. Zatwardziałe serce przetopili na serce miłujące Boga nade wszystko. Na ich słowa uwierzyło mnóstwo, chociaż nie oglądali Zmartwychwstałego. Aż do końca wieków z biednej ziemi będzie wzbijał się pod niebiosy cudny hymn Te Deum: „Tyś’ jest Królem chwały, Chryste! Tyś jest wiecznym Synem Ojca. Ty skruszyłeś żądło śmierci i otworzyłeś wierzącym królestwo niebieskie. Ty po prawicy Boga siedzisz w chwale Ojca”. Stąd Chrystusowy zarzut, skierowany wprawdzie do apostołów, rozciąga się na wszystkie wieki. Obciąża on każdą duszę, gardzącą słowem świadków, którym zlecony jest urząd opowiadania życia i śmierci, zmartwychwstania, nauki i obietnic Chrystusa (O. Didon OP, Jezus Chrystus).

Chrystus Pan obdarza apostołów posłannictwem: „Idąc na cały świat, opowiadajcie ewangelią wszelkiemu stworzeniu”. Celem tego posłannictwa jest dogłębne przekształcenie myśli i dążeń człowieka: poddać rozum dogmatom wiary, moralnością chrześcijańską okiełznać namiętności, wiarą w prawdziwego Boga rozproszyć pogańskie zabobony, słowem – gruntownie przemienić świat pogański na chrześcijański, odnowić oblicze ziemi. I któż podoła takiemu zadaniu? Kilku rybaków i jeden celnik? A nagroda za trud apostolski? Jedni przyjmą, życzliwie wysłuchają i skłonią głowę przed znakiem zbawienia, a inni wyszydzą lub będą prześladować. A koniec? Męczeńska śmierć na krzyżu, pod toporem lub gradem kamieni. A mimo to z nauki apostołów wyrośnie chrześcijaństwo. Ustanowienie Kościoła jest dziełem Boga. W sposobie głoszenia wiary Opatrzność Boża dała nam do ręki niezaprzeczony dowód tej wiary, a opowiadanie ewangelii poręcza jej prawdziwość.

Wiara jest darem Bożym. Otrzymujemy ją na chrzcie św. Wiara jest koniecznie potrzebna do zbawienia. Przypomina nam o tym ewangelia: „Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony”. Tylko w Kościele katolickim można dostąpić zbawienia, a do Kościoła wstępuje się przez chrzest. Zbawienie bowiem można osiągnąć przez zasługi Jezusa Chrystusa, w których mamy udział przez chrzest św. Dlatego rozumiemy troskę Kościoła, aby każdy człowiek przyjął chrzest św. i otrzymał łaskę wiary.

Najprzód wiara nasza jest prawdziwa, bo jest tą samą, którą Chrystus opowiadał, rozszerzali apostołowie i dotąd jej naucza tylko Kościół katolicki. Wiara nasza jest rozumna. Nikt nie żąda od nas ślepej wiary. „Jako człowiek myślący pragnę wiedzieć, dlaczego mam wierzyć. Wiara czysto uczuciowa, bez dostatecznych racji rozumowych byłaby niegodna istoty rozumnej. Stąd człowiek ma prawo i powinien nawet uświadomić sobie podstawy swej wiary” (Ks. dr Fr. Sawicki, Dlaczego wierzę?). Podstawą mej wiary jest prawdziwość i prawdomówność Boga, który sam się nie myli i nikogo w błąd nie wprowadza. Na korzyść mej wiary przemawia wielka liczba męczenników i ich stałość oraz cudowne rozszerzenie ewangelii. Wreszcie Kościół katolicki, jak uczy Sobór Watykański I, o przecudnej mocy rozwojowej, o przeobrażającej sile, sam przez się jest ogromną i ustawicznie trwającą pobudką do wiary. Przedziwnym jest on zjawiskiem. Raz słabnie, to znowu oczyszcza się i nabiera mocy, a nigdy nie ginie.

Na koniec nasza wiara powinna być żywa. Jest zaś żywa wówczas, kiedy żyjemy według jej zasad, gdy nasze myśli, słowa i uczynki są zgodne z wiarą. Powiedział przecież Pan Jezus: „Nie każdy, który mi mówi: Panie, Panie! wejdzie do królestwa niebieskiego; ale który czyni wolę Ojca mego, który jest w niebiesiech, ten wejdzie do królestwa niebieskiego” (Mt 7, 21). A św. Jakub Ap. wyjaśnia: „Jak bowiem ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa” (Jak 2, 26). W takim rozumieniu wiara powinna przenikać myśli i czyny, wcielać się w nasze życie. Inaczej wiara pozostanie na zawsze martwą literą.

Pan Bóg powołuje Mojżesza na wodza wybranego narodu, aby wyprowadził go z niewoli egipskiej. Mojżesz wymawia się: „Nie uwierzą mi i nie usłuchają głosu mego, ale rzeką: Nie ukazał się tobie Pan” (Wyjść 4, 1). Pan Bóg wyposaża Mojżesza w moc czynienia cudów. I Chrystus Pan obdarzył mocą czynienia cudów apostołów i tych, którzy uwierzą. Przykładowo mówi o tym ewangelia: „A za tymi, co uwierzą, te cuda w ślad pójdą. W imię moje czarty będą wyrzucać, nowymi językami będą mówić. Węże będą brać, a choćby co śmiertelnego pili, szkodzić im nie będzie: na niemocnych ręce będą kłaść, a dobrze mieć się będą”. Dzieje Apostolskie często wspominają, że ta obietnica spełniła się. „A przez ręce Apostołów działo się wiele znaków i cudów między ludem” (5, 12). Wynoszono chorych, aby przynajmniej padł cień przechodzącego Piotra, a wszyscy byli uzdrowieni (Dz 5, 15-16). Św. Paweł ogólnie wspomina o mocy czynienia cudów przez tych, którzy uwierzyli: „Jednemu dostaje się przez Ducha mowa mądrości… innemu dar czynienia cudów, innemu proroctwo” (1 Kor 12, 8–12). Z biegiem czasu władza czynienia cudów wygasła. Wspomina o tym św. Paweł Apostoł. Stąd jakżeż słuszna uwaga św. Augustyna: „Zanim uwierzył świat, cuda były potrzebne, aby uwierzył. A ten, który jeszcze domaga się cudów dla uwierzenia, sam staje się cudem, gdyż wiara całego świata nie potrafiła ustalić jego wiary”.

„A Pan Jezus potem, kiedy do nich mówił, został wzięty do nieba, i siedzi na prawicy Bożej. A oni wyszedłszy, przepowiadali wszędzie: a Pan dopomagał i potwierdzał słowa przez cuda w ślad idące”. Dzieje Apostolskie nieco obszerniej opisują nam wniebowstąpienie Chrystusa Pana. Dokonało się wielkie dzieło Odkupienia rodzaju ludzkiego. Cel posłannictwa ziemskiego osiągnięty. Odtąd ziemia nic takiego nie posiada, co by mogło Zbawiciela zatrzymać. Wznosi się więc do odwiecznego przybytku, aby zasiąść na prawicy swego Ojca, skąd zstąpił dla naszego zbawienia. „Wniebowstąpienie jest przede wszystkim uwielbieniem Chrystusa. Zbawiciel nie mógł zakończyć swego pobytu na ziemi chwalebniej i stosowniej, jak przez wniebowstąpienie. Wniebowstąpienie jest również uczczeniem natury ludzkiej, która w Chrystusie została podniesiona ponad wszystkie chóry niebieskie i dopuszczona do współuczestnictwa we wielkiej czci należnej Bogu” (Pesch SJ, Chrześcijańska filozofia życia). Wstąpił na niebiosa, aby zesłać Ducha Św., otworzyć niebo, które było zamknięte od grzechu Adama, i utorować drogę, po której możemy osiągnąć zbawienie. Odtąd jest naszym pośrednikiem u Boga Ojca. „Rzecznika mamy u Ojca, Jezusa Chrystusa sprawiedliwego” (1 Jn 2, 1), który „zawsze żyje” (Żyd 7, 25), ukazuje „obfite bogactwa swojej łaski” (Ef 2, 7), jest naszym Najwyższym Kapłanem (Żyd 8, 1) i oręduje za nami (Rz 8, 34). Przez Niego mamy przystęp do Ojca Niebieskiego. Modlitwy Syna Bożego za nami Bóg Ojciec nigdy nie odrzuca, dlatego przy każdej naszej modlitwie prośmy, aby Pan Jezus raczył przedstawić ją Bogu Ojcu jako swoją. Kościół kończy każdą modlitwę słowami: „Przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego”.

Za wniebowstępującym Chrystusem podnośmy ku niebu nasz wzrok. Odtąd niebo jest tym chwalebnym celem, ku któremu winny zdążać wszystkie nasze usiłowania. Módlmy się przeto z Kościołem: „Spraw, prosimy Cię wszechmogący Boże, abyśmy, którzy z wiarą wyznajemy, że w dniu dzisiejszym Syn Twój Jednorodzony, Odkupiciel nasz, do nieba wstąpił, sercem i myślą w niebie z Nim przebywali. Przez tegoż Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Amen.”

 

Ks. E. N.

 

(Na podstawie: ks. Bolesław Fochtman w: Współczesna ambona, nr 3 (27), Kielce, 1950, s. 343.)