Św. Józef Robotnik, 02.05.2011

Drodzy Wierni!

Boska Opatrzność, która swą miłościwą pieczą ogarnia wszystkie narody i wszystkie wieki, i każdym podaje najodpowiedniejsze środki do zbawienia, przeznaczyła tym naszym tak nieszczęśliwym czasom specjalną pomoc i jakoby otworzyła nowe źródło łaski w nabożeństwie do św. Józefa. Nie dawniej jak przed trzema wiekami, kiedy właśnie herezja protestancka zadawało Kościołowi najdotkliwsze ciosy, poczęła się szerzyć i wzrastać, głównie za wpływem św. Teresy i św. Franciszka Salezego, cześć świętego Patriarchy. W czasach najnowszych, kiedy zbierają się może najgroźniejsze burze nad Kościołem, na wspólną prośbę Ojców Pierwszego Soboru Watykańskiego Papież Pius IX ogłosił św. Józefa Patronem i Opiekunem powszechnego Kościoła. Słuszną jest rzeczą, aby Opiekun Jezusa wedle ciała był też opiekunem ciała mistycznego Chrystusa czyli Kościoła św., czuwał nad jego potrzebami i zasłaniał go swą potężną przyczyną od grożących mu niebezpieczeństw.

Wszyscy Święci, którzy królują w niebie, są naszymi opiekunami. Wszyscy bowiem, jako nasi bracia starsi i członkowie tego samego Kościoła, zachowują do nas przywiązanie i nadprzyrodzoną miłość, troszczą się o nasze zbawienie i wielce nam pomagają swym przeważnym pośrednictwem u Boga. Niektórzy Święci szczególniej się opiekują niektórymi krajami lub pewnymi osobami. Lecz św. Józef jest opiekunem powszechnym i jakoby wyższego porządku, tak dalece, że Kościół jego między wszystkimi Świętymi obrał za swego szczególnego opiekuna. Jakie być mogą przyczyny tego wyszczególnienia? Ewangelia przedstawia nam św. Józefa jako opiekuna i karmiciela Boskiego Dzieciątka. Przez długie lata św. Józef z niewypowiedzianą troskliwością pielęgnował ten niebieski skarb, powierzony sobie przez Ojca Przedwiecznego; z pracy swoich rąk karmił tego niewinnego Baranka, przeznaczonego na okup świata, chronił Go od nieprzyjaciół, unosił Go przed gniewem Heroda do Egiptu, miał dla Niego ojcowskie serce. Słowem, choć nie dał Mu życia, był Mu prawdziwym ojcem. I Boskie Dzieciątko nazywało go ojcem, jak to widać z tych słów przenajświętszej Matki do Jezusa: „Oto ojciec twój i ja żałośni szukaliśmy Ciebie” (Łk 2, 48). Stąd przez te długie lata pobytu w domku Nazaretańskim w sercu św. Józefa wzrosła przedziwna miłość opiekuńcza ku Boskiemu Dzieciątku, i sam Bóg, który wszystko czyni w mądrości, musiał go obdarzyć wszelkimi darami i przymiotami, które przynależą doskonałemu Opiekunowi, aby godnie sprawował swe posłannictwo przy Synu Bożym.

Gdy zaś Pan Jezus przestał już potrzebować tej opieki, a św. Józef, dopełniwszy swego powołania na ziemi, odszedł do wieczności, nie utracił on tych przymiotów Opiekuna. Przecież Bóg nie odbiera w niebie darów, których nam użyczył na ziemi, lecz nawet pomnaża je i doskonali. Św. Józef raczej przeniósł tę opiekuńczą miłość na niedorosłych braci, słabe członki Jezusa, które jeszcze zostają na ziemi – na nas, którzy, jak mówi św. Paweł, jako niemowlęta wzrastamy aż do pełności wzrostu ciała Chrystusowego (Ef 4, 13), i póki jej nie dościgniemy, to jest, póki będziemy żyć, potrzebujemy tej opieki. Stąd zrozumiemy, jakiego opiekuna, jakiego patrona, jakiego ojca posiadamy w św. Józefie, ile błogosławieństw, które na nas spływają, powinniśmy przypisać jego przyczynie, z jaką synowską ufnością do niego mamy się uciekać we wszystkich naszych troskach i potrzebach. Będzie on chętnie się starać o potrzeby naszej duszy, bo idzie mu o to, abyśmy się stali jak najpodobniejszymi do Jezusa; chętnie też weźmie pod swą opiekę nasze doczesne potrzeby, bo widzi w nas braci Jezusa, którego był karmicielem. Amen.

 

Ks.E.N.

 

(Na podstawie: Marjan Morawski, Kazania i szkice, 1921, s. 188.)