Drodzy Wierni!
Dzisiejsza Ewangelia św. daje nam piękny przykład religijnej rozmowy. Oto dwaj uczniowie Pana Jezusa idą z Jerozolimy do Emaus. Gdy ludzie idą drogą razem, to rozmawiają. I ci dwaj podróżni ewangeliczni też z sobą rozmawiają przez drogę. A o czym? Może narzekają na złe czasy? Mogliby to robić, bo są uczniami Pana Jezusa, którego ukrzyżowano. Mogli więc obawiać się, że i ich to spotka, że i im, uczniom, Żydzi nie przepuszczą. Mogliby narzekać, lamentować i o tym rozmawiać w drodze. Ale oni o tym nie mówią. A może przez drogę pomstują i wyklinają na faryzeuszów? Nie dziwilibyśmy się wiele, jeśli by tak było, lecz nie o tym ci dwaj mówią. Może przez drogę plotkują o innych? Byłoby o czym! Apostołowie uciekli, ledwo św. Jan wytrwał. Judasz sprzedał Pana Jezusa. Piotr się zaparł. Jeden z uczniów próbował iść za Panem Jezusem, żołnierze chcieli go schwytać, to im tylko zostawił w rękach prześcieradło, a sam uciekł nagi. Więc tematu do plotek nie brakłoby. Ale oni ani nie narzekają, ani nie plotkują, oni przez drogę wiodą rozmowę religijną, o Panu Jezusie i jego śmierci. Rozmawiali i nawzajem się pouczali. Czego jeden nie rozumiał, to drugi starał się mu wyjaśnić.
Najpierw uderza w oczy to, że Pan Jezus od razu wmieszał się w ich rozmowę. Napisane jest w Ewangelii: „Rzekł do nich: Cóż to są za rozmowy, które, idąc, macie między sobą, a jesteście smutni?” Pan Jezus zaczął im w tej rozmowie pomagać, wyjaśniać im pewne, dla nich niezrozumiałe, sprawy. „A począwszy od Mojżesza i wszystkich proroków, wykładał im we wszystkich pismach, co o Nim było”.
Druga uwaga. Rozmowa szła im ciężko, bo nie znali dobrze nauki Pana Jezusa i nie rozumieli jej. Wciąż im się zdawało, że Mesjasz powinien być ziemskim królem, a odkupienia powinien dokonać przez jakąś potężną wojnę, która by wyrwała Żydów z niewoli Rzymian i zapewniła im niepodległość, a nawet potęgę polityczną. Nie rozumieją Pana Jezusa i mówią: „Przedniejsi kapłani i przełożeni nasi wydali Go na skazanie śmierci i ukrzyżowali Go, a myśmy się spodziewali, iż On miał odkupić Izraela”. Widać z tego jasno, że nie znali nauki Pana Jezusa, a z tego, co znali, znowu wiele nie rozumieli. Gdyby znali Pismo św., a szczególnie proroków, to wiedzieliby, że Zbawiciel będzie cierpiał i umrze. Ta ich nieznajomość Pisma św. musiała być wielka, skoro Pan Jezus tak ostro ich zgromił: „O głupi a leniwego serca ku wierzeniu temu wszystkiemu, co powiedzieli prorocy! Czy nie było potrzeba, aby to cierpiał Chrystus i tak wszedł do chwały swojej?”
Inna uwaga. W tej ich nieświadomości poucza ich Pan Jezus. A oni ani się nie wstydzą uczyć się od Niego, ani z pychą nie odpędzają Go od siebie. Przecież Go nie poznali i nie wiedzieli wcale, że to Zbawiciel. Mogli więc pomyśleć sobie tak: „Myśmy słuchali nauk Chrystusa, gdy żył, a ten tu z nami idący nieznajomy nie był uczniem Chrystusowym, jak my. Co on ma nas pouczać? My lepiej wiemy od niego!” Mogliby powiedzieć mu: „Słuchaj człowieku, nie udaj mądrego, nie zawracaj nam głowy. My lepiej to rozumiemy, bo byliśmy uczniami Chrystusa, a ty nie”. W ich duszach wcale się nie budzi pycha, słuchają tego swego Boskiego towarzysza chętnie, choć ich przecież nazwał: „głupi, a leniwego serca”. Niema też w Ewangelii św. śladu, żeby z Panem Jezusem dysputowali. Przekonali się, że zna dobrze Pismo św., chętnie Go słuchają, nie mędrkując, ani nie rezonując. Sami później mówili: „Czy serce nasze nie pałało w nas, gdy mówił w drodze i Pisma nam otwierał?”
Jakie skutki miała ta rozmowa? Uczniowie ci mieli wiarę, bo mówili „o Jezusie Nazareńskim, który był mąż prorok, potężny w uczynku i mowie przed Bogiem i wszystkim ludem”. Ale wiara ich była bardzo słaba, gdyż nie ufali Zbawicielowi i robili Mu wyrzuty: „A myśmy się spodziewali, iż On miał był odkupić Izraela”. Wcale nie myśleli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa. Pierwsze wiadomości o zmartwychwstaniu przyjęli z niedowierzaniem. O tych wiadomościach wspominają Panu Jezusowi raczej jak jakąś plotkę, a nie coś prawdziwego: „Ale i niewiasty niektóre z naszych przestraszyły nas… powiadając, iż widzenie anielskie widziały, którzy powiadają, iż żyje. I poszli niektórzy z naszych do grobu i tak znaleźli jako niewiasty powiadały, ale samego nie znaleźli”. Całe to opowiadanie zdradza niedowierzanie. Prawie, że zupełnie nie wierzyli w pogłoskę o zmartwychwstaniu. Groziła im zupełna utrata wiary i odstępstwo od Zbawiciela.
Lecz ta rozmowa religijna ich uratowała przed zupełnym niedowiarstwem! Zrozumieli Pana Jezusa, pojęli o co chodzi, uwierzyli w Jego zmartwychwstanie. Wydaje się. że uczestniczyli we Mszy św. przez Niego odprawionej i przyjęli z Jego rąk Komunię św. Zapaleni miłością ku Zbawicielowi, nie zważali, że noc, lecz zaraz poszli do Jerozolimy, aby opowiadać o zmartwychwstaniu Pańskim, innych utwierdzać w wierze. Oto błogosławione skutki rozmowy religijnej!
Ileż my w naszych czasach mamy ludzi z wiarą, podobną do wiary owych uczniów! Iluż ludzi ma wiarę słabą, chwiejną, niedostateczną, a przy tym słabe zainteresowanie sprawami religii. Jakieś misje, rekolekcje, kazania o męce Pańskiej, jakieś wielkie święto, n. p. Wielkanoc, tę wiarę trochę ożywią, ale znowu zapada ona w letarg, w martwotę. Bardzo często ginie i przychodzi niedowiarstwo, bezbożnictwo! Jakże przydałyby się nam też rozmowy religijne! Są nam bardzo potrzebne!
Może wyglądać, że rozmów religijnych nam nie brak. Może jeszcze nigdy tyle ludzie nie prowadzili rozmów o religii, co właśnie dziś. Ale nie są to rozmowy podobne do rozmowy owych uczniów z Ewangelii. Była ona prowadzona w dobrej myśli, z zamiarem oświecenia się i umocnienia we wierze. A te dzisiejsze rozmowy prowadzone są po to, by wiarę i religię skrytykować, obmówić księży, wydrwić zwyczaje religijne, wyszydzić pobożność. Te dzisiejsze rozmowy są podobne do owych, które prowadzili z sobą faryzeusze, gdy naradzali się, jak dostać w swe ręce i zabić Pana Jezusa. Takich faryzejskich rozmów nam nie trzeba! Nam trzeba rozmów szczerych, prowadzonych w tej myśli, by się oświecić i pouczyć w sprawach religii. Niech takie rozmowy będą jednym ze sposobów świeckiego apostołowania.
W tych rozmowach religijnych zawsze weźmie udział Pan Jezus. Przecież obiecał, że gdzie będzie dwu albo trzech w imię Jego, tam i On będzie. Gdy rozpoczniemy szczerą religijną rozmowę, Pan Jezus nam w niej pomoże swoją łaską. Będzie wam podsuwał zbawienne myśli. I łaska Zbawiciela zrobi swoje. Najpierw starajmy się oświecić religijnie przez czytanie Ewangelii, katechizmu i dobrych książek oraz czasopism i słuchanie nauk. Gdyby jednak to nie wystarczyło, należy się zapytać kapłana i poprosić go o rozwiązanie trudności, czy zbicie zarzutu.
Mówi się, że najwięcej jest na świecie lekarzy, bo wszyscy myślą, że dużo wiedzą o zdrowiu i leczeniu się. Dziś trzeba dodać: najwięcej jest na świecie teologów, pouczających o Bogu i religii. Każdy dziennikarz i inteligent myśli, że może w sprawach religii sądzić Kościół i kapłanów. Nie rozumieją się na sprawach religijnych, ale chcą nawet książki pisać na ten temat. Uczniowie z dzisiejszej Ewangelii, gdy poznali, że ten ich współtowarzysz zna Pismo św. i proroków, słuchali i chętnie przyjmowali nauki.
Zdrowe rozmowy religijne oświecą i umocnią nas w wierze. Rozwieją wiele wątpliwości i trudności religijnych. Przez nie niejeden, chwiejący się w wierze, utrwali swoją wiarę. Apostołowie świeccy mogą mieć w tych rozmowach dzielny środek apostolatu. Więc nie powinniśmy się wstydzić tych rozmów. Nie wstydzą się bezbożnicy mówić przeciw religii, my się też nie wstydźmy mówić w obronie religii. Wykorzystujmy każdą okazję do takich rozmów, a przede wszystkim drogę, jak ci dwaj z Ewangelii. Idąc drogą albo podróżując, rozmawiajmy o tych rzeczach. Zamiast plotek, obmów, narzekania, lamentów, lepiej prowadzić rozmowę religijną. To samo można robić w czasie odwiedzin, a nawet w czasie zabaw. Dawniej szli ludzie z kościoła, wielu przez drogę rozbierało kazanie. Przyszli do domu, to przy obiedzie ojciec lub matka pytali się, co ksiądz mówił na kazaniu i opowiadali tym, którzy nie mogli być w kościele. Niechże przykład dzisiejszej Ewangelii zachęci nas do prowadzenia dobrych rozmów religijnych, a Pan Jezus i Jego łaska niech będzie z nami. Amen.
Ks.E.N.
(Na podstawie: Jan Patrzyk, Homilje i nauki, 1935, s. 193.)