Syn i następca Władysława Jagiełły, Kazimierz IV Jagiellończyk (1445–1492), ożeniony z Elżbietą Habsburską, córką cesarza Albrechta II, miał sześciu synów i siedem córek. Drugim z rzędu synem był Kazimierz, późniejszy święty. Urodził się w Krakowie, dnia 3 października 1458 roku.
Ojciec królewicza znany był ze swej hojności, małych osobistych wymagań i umiarkowania. Matka prowadziła życie ciche i bardzo pracowite. Wiele czasu poświęcała dzieciom, a jednocześnie była wtajemniczona w sprawy publiczne męża i Rzeczpospolita korzystała z jej rozumu i doświadczenia, a Kościół z życzliwości i hojności. Wiele z tych cech rodzicielskich przejął Kazimierz. Wspólnie z braćmi wychowywał się w twardej szkole życia. Rodzice nie pobłażali słabościom, dbali o naukę, kulturę i wyrobienie wewnętrzne, o wrażliwość na dobro i piękno. Długoletnim wychowawcą synów królewskich był historyk i kronikarz, ks. Jan Długosz. Ćwiczył on chłopców w karności, zaprawiał do pracy, z surowością traktował wybryki młodzieńcze. Król wymagał, żeby synowie szanowali go jak drugiego ojca.
„Długosz najwięcej spośród swych uczniów cenił Kazimierza, którego nazwał młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i godnego pamięci rozumu”, a przy sposobności zaproszenia go na tron węgierski 1471 r. zaznaczył, że wielu wówczas doradców Korony jak najsilniej przemawiało za tym, aby takiego „raczej dla ojczystej ziemi zachować, niż go oddawać obcym”.
Kazimierz do końca życia interesował się sprawami państwa i brał czynny udział w różnych naradach i zjazdach, widywano go stale przy boku króla, nieraz zastępował go roztropnie w rządach. Na równi z braćmi przyjmował mowami posłów i legatów papieskich, brał udział w dworskich zwyczajach i igrzyskach. Król wyróżniał go i wszystko wskazywało, że przeznaczał na swego następcę, ale przedwczesna śmierć syna przeszkodziła tym zamiarom.
Od dziecinnych już lat Kazimierz chętnie się modlił i unikał wykroczeń. Nie był wszakże bez wad. Był chłopcem upartym, samowolnym, nieskorym do posłuszeństwa. Usilna i nadzwyczaj wytrwała praca nad sobą w szybkim czasie doprowadziła go do imponująco silnej woli i bohaterskiej cnoty. Miał wrodzone poczucie sprawiedliwości, prostolinijności, umiłowanie prawdy. We wszystkim, co robił, był bardzo systematyczny. Świadczy o tym również list wojewody malborskiego M. Bażyńskiego do gdańszczan po śmierci królewicza, wyrażający żal z powodu niepowetowanej straty „zapowiadającego się na mądrego i sprawiedliwego władcę”. Sprawując zaś przez 2 lata rządy królewskiego namiestnika w Koronie, podczas pobytu króla Kazimierza Jagiellończyka na Litwie, „działalnością swoją zasłużył na podobne uznanie jako książę odznaczający się poczuciem sprawiedliwości i szczególną dbałością o bezpieczeństwo kraju przez skuteczne zwalczanie rozbójnictwa, zwłaszcza na pograniczu śląsko-polskim”. Także współczesna kronika pruska „oddaje pochwały królewiczowi, podkreślając równocześnie jego mądrość, czystość obyczajów i sprawiedliwość” oraz to, że te przymioty zyskały mu ogólną miłość i przywiązanie”. Kallimach, dobrze znający go jako swego ucznia, po śmierci stwierdził: „powinien albo się nie narodzić, albo pozostać wiecznym”.
Do dynastycznych planów Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuskiej, jego żony, należało zawładnięcie koroną czeską i węgierską przez osadzenie tam najstarszego z synów. Wyprawa (1471) po koronę węgierską trwała krótko i nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Ta nieudana wyprawa mogła pozostawić pewne ślady na wrażliwej psychice Kazimierza, trudno jednak zgodzić się na twierdzenie niektórych historyków (Jakub Caro), „że niepowodzenie to tak załamało Kazimierza iż zniechęcił się całkiem do świata i począł oddawać się życiu religijnemu. Przeciwnie, król od 1475 r. obu starszych synów, Kazimierza i Olbrachta, stale absorbował sprawami publicznymi, trzymając ich stale przy sobie”.
Matkę Bożą obrał za swą Matkę otaczając Ją szczególniejszą czcią. Hymn Omni die dic Mariae stale nosił przy sobie i kazał włożyć go sobie do trumny. Wolne chwile od zajęć spędzał na modlitwie, a gdy go namawiano do spoczynku, odpowiadał, że modlitwa daje mu pokrzepienie. Wstawał rano, żeby adorować Najśw. Sakrament. Nieraz widywano go leżącego krzyżem lub klęczącego i zatopionego w rozmowie z Bogiem u drzwi zamkniętego dla rannej godziny kościoła.
Przez nieustanną pracę nad sobą wyrobił sobie niezachwiany charakter i męstwo w cnotach. Nie znosił w swych zamierzeniach kompromisu, nie odstępował nigdy od raz powziętych postanowień. Wśród wygód, dostatków i wesołego dworskiego życia on jeden prowadził życie w wyjątkowej surowości, umartwieniu i w stałym kontakcie z Chrystusem. Nie pobłażał sobie nawet w czasie rozwijającej się choroby. Gdy lekarze polecili dla wzmocnienia zdrowia używać w dni postne mlecznych, silniejszych pokarmów, zakazanych przez ówczesną karność kościelną, nie chciał się zgodzić na to przez szacunek dla przepisów Kościoła.
Jeszcze bardziej zajaśniało jego męstwo w obronie cnoty czystości. Kiedy bowiem zdrowie Kazimierza słabło, szukano ratunku na złej drodze, doradzając mu postępowanie wbrew etyce katolickiej. Wszelkie jednak tego rodzaju sugestie zdecydowanie odrzucał, mówiąc: „Wolę umrzeć niż się zmazać” i wyrażał swe oburzenie na tych, którzy śmieli grzech mu doradzić.
Biednych i potrzebujących stale miał przy sobie. Wspomagał ich, czym mógł, protegował i kazać dopuszczać do siebie o każdej porze dnia. Prócz tego sam ich odwiedzał w domostwach, spełniając najniższe posługi. Gdy mu zwracano uwagę, że nie przystoi królewiczowi tak się poniżać, odpowiadał, że posługuje Chrystusowi w osobach biedaków. Nie znosił natomiast koło siebie ludzi zakłamanych. Upominał ich, i jeżeli się poprawiali, darzył zaufaniem, niepoprawnych oddalał od siebie.
Gdy choroba pokonała w końcu ten silny duchowo, a osłabiony umartwieniami organizm, Kazimierz z zupełną przytomnością, otoczony modlącym się duchowieństwem, zmarł dnia 4 marca 1484 roku, w niedzielę, w Grodnie na zamku królewskim. Za życia imponował cnotami, a po śmierci różnorodnymi łaskami. Tysiące ludzi zasmuconych, cierpiących, znajdowało u jego trumny pomoc. Z powodu licznych cudów, jakie działy się za wstawiennictwem świątobliwego królewicza, papież Leon X dokonał uroczystej kanonizacji w 1521 roku, a Klemens VIII w 1602 roku, na prośbę króla Zygmunta III, wydał bullę kanonizacyjną, powołując się na akt kanonizacyjny wydany przez Leona X w 1521 r. Uroczystości kanonizacyjne odbyły się w Wilnie 10 V 1604, a 12 maja tegoż roku biskup wileński Benedykt Wojna poświęcił przy jezuickim domu profesów w Wilnie kamień węgielny pod pierwszy kościół ku czci św. Kazimierza.
(Na podstawie: Ks. Władysław Padacz, Z polskiej gleby, Kraków, 1971, s. 63.)