„Wdzięk rozlany na ustach twych, przetoż ubłogosławił cię Bóg na wieki wieków” (Ps 44).
Drodzy Wierni!
Powyższe słowa, jakie kapłan czyta na Ofiarowanie w liturgii mszalnej na dzisiejszą uroczystość, stawiają nam przed oczy ową czystą „lilię padolną”, Przenajświętszą Panną, Matkę Boską Gromniczną. Święto Matki Boskiej Gromnicznej, od najdawniejszych czasów, zwłaszcza tu w Polsce obchodzone jak najuroczyściej, jest świętem, które z różnych świąt ustanowionych ku czci Matki Boskiej, wywiera szczególnie silne wrażenie na duszy człowieka i nastraja ją na ton bardzo poważny.
Albowiem prawie wszystkie święta w roku liturgicznym, poświęcone czci Bogarodzicy, mają charakter wyłącznie radosny i weselny, mówią o kwiatach, o cudnych blaskach łaski, co spływa z rąk dziewiczych Maryi, mówią radości, z jaką tuli Maryja do swego matczynego serca znalezione w błocie serce grzesznika. Oto na przykład święto Niepokalanego Poczęcia, obchodzone 8-go grudnia, wywołuje w duszy ludzkiej hymn zachwytu nad miłosierdziem Pana nad panami, który własne stworzenie, dzieło swoich rąk, Najświętszą Dziewicę tak bardzo wywyższył, że czyste duchy, jak Aniołowie najwyższych niebieskich chórów muszą zginać swe kolana przed Bożą Rodzicielką, bo jest ona Niepokalanie Poczętą i „żadnej zmazy nie masz w niej”.
Święto Zwiastowania, obchodzone 25 marca, rozjaśnia znowu duszę ludzką widokiem cudu nad cudy. Bo oto zlitował się Pan nad swoim ludem „i raczył zejść między mieszkańcami tej ziemi”. Bóg opuścił swoje szczęście i wstąpił do przeczystego łona Najświętszej Dziewicy, by odtąd stale mieszkać między nami.
W uroczystość Wniebowzięcia – 15-go sierpnia słyszymy cudowną pieśń liturgii Kościoła „radujmy się wszyscy w Panu”, bo na ramionach anielskich wsparta Królowa niebios i ziemi wkracza w niebieskie podwoje i każe o sobie śpiewać hymn chwały: „Wyniesiona jestem w górę jako drzewo cedrowe na Libanie i jako cyprysy na górze Syjonu. Wywyższyłam się jako palma w Kadesie i jako krzew różany w Jerychu”.
Dalej w święto Narodzenia Najśw. Maryi Panny – 8-go września – czyż nie raduje się serce, że zakwitła przecudnie „różdżka Jessego”, Matka Boga i ludzi? Cały maj jest jak gdyby jednym wielkim świętem ku czci Królowej Maja, a cały październik ze swymi tak prostymi paciorkami różańcowymi, czyż nie daje tej głębokiej radości wewnętrznej, która opiera się na pewności, że jest ktoś, kto usłyszy nasze wołanie, osuszy każdą łzę z naszych oczu, kto nas przytuli do swego serca, że jest ona, którą nazywają „Pocieszycielką strapionych”, „Wspomożeniem wiernych”, „Gwiazdą morską”, świecącą nad wzburzonymi falami naszego życia?
Słowem, ile świąt Matki Bożej w roku liturgicznym naszego świętego Kościoła, tyleż bożej radości, tyle też pobudek do podniesienia ducha. Ale całkiem inny charakter posiada dzisiejsze święto Matki Boskiej Gromnicznej. I tu wprawdzie przebija jakaś nuta radości i wesela. Oto Matka Boża ofiaruje Pana Jezusa w świątyni Jerozolimskiej, oddaje go w ręce starca Symeona, który ofiaruje dziecię Bogu. Ale słowa prorocze starca o mieczu, co na wskroś przebije serce Matki Bożej, – ale gorejące dzisiaj po kościołach świece-gromnice, symbole kruchości naszego życia, gromnice, te przypominki chwili naszej śmierci, wprowadzają do naszych dusz nastrój poważny i tajemniczy.
I tak też na święto Matki Boskiej Gromnicznej patrzyli nasi ojcowie od czasów najdawniejszych, tak je rozumieli i tak je też święcili. Trzymając te święte gromnice w rękach, oni zapatrzeni w krótkotrwałe życie tych płomieni, kierowali swą myśl do tej, która była i jest Rozdawczynią wszelkiego życia. Ona przecież dała nawet życie samemu Bogu, odrodziła świat, daje, i jeszcze aż do skończenia świata będzie dawać ludziom życie łaski bożej w biednych, grzesznych duszach ludzkich. Ona daje boskie życie, i możemy nawet prosić, ona niech da także i boską śmierć! – tę dobrą, cichą, spokojną i katolicką śmierć! Śmierć, nie tę nagłą, niespodziewaną, która spada jako piorun na wystraszone serce człowieka. Wpatrzeni w jasne płomienie świec w święto Matki Boskiej Gromnicznej, nasi ojcowie prosili Matkę Przenajświętszej o śmierć podobną do po woli zachodzącego słońca. Prosili o śmierć dobrą, to znaczy z Panem Jezusem i Matką Boską w sercu, o śmierć pogodną z świętą gromnicą w ręce. Błagali o dobrą śmierć, o dobrą chwilę, tę najważniejszą w życiu doczesnym i wiecznym. Nazywano to „sztuką umierania”, i gromnica była w tej sztuczce jednym z najważniejszych narzędzi.
Płomienie gromnicy mówią wiernym o światłości świata, jaką jest Chrystus Pan i jego Przenajświętsza Matka, o wiecznej tajemnicy życia i śmierci, o całkowitym ofiarowaniu się Chrystusowi tak zupełnym i spalającym, jak to uczyniła św. Teresa od Dzieciątka Jezus, której serce według jej życzenia spłonęła jako drogocenna mirra na ołtarzu Boga lub jak świeca ze szczerego wosku stopniała w ogniach Najświętszego Sakramentu.
To wszystko widzieli w świecy gromnicznej, w poważnych obrzędach jej poświęcenia nasi ojcowie! A tymczasem dzisiaj ilu jest jeszcze tych nielicznych, którzy naprawdę cenią tą sakramentalię? Dzisiejsze pokolenie nie wie, jaki cel ona ma, co wyobraża, jakie błogosławieństwo wnosi w dom katolicki! Wielu ma wprawdzie jeszcze gromnice w domu, ale uśmiecha się pobłażliwie z dawnej świętej tradycji, przechowuje świętą gromnicę w nieposzanowaniu, gdzieś w lamusie starych i niepotrzebnych rzeczy. Traktuje ją jako rzecz dobrą dla dewotek, ale nie dla szanującego się katolika. Myśl o śmierci jest dla dzisiejszego człowieka myślą bardzo nieprzyjemną, wrogą, wprost wstrętną. Dlatego też wszystko, co tę śmierć przypomina, pragnie on oddalić od siebie. Stąd też pochodzi ta nieuzasadniona niechęć do gromnicy, bo ona wymaga od człowieka odwagi przyznania się, że jest prochem, że jego życie, to właśnie życie tego ognistego płomyka, co trzepoce nad świętą gromnicą i niebawem uleci, zdmuchnięty powiewem wiatru.
Z gromnicą w ręku umierali nasi ojcowie i umierali szczęśliwie, chciejmy więc i my umierać, jak oni umierali. Błagajmy dzisiaj Matką Najświętszą, żeby odwróciła gromy gniewu swego Syna, żeby dała nam spokojny wiek. Lecz nie tylko życie, ale i szczęśliwą śmierć z gromnicą w ręku, przy siebie i swoim Synu w wieczności. Amen.
Ks. E. N.
(Na podstawie: Bronisław Mueller w: Nowa Bibljoteka Kaznodziejska t. XLVIII 1935, s. 51.)