Nowy Rok, 01.01.2011

Drodzy Wierni!

Starodawnym i powszechnie przyjętym zwyczajem składają sobie znajomi dzisiaj przy Nowym roku wzajemne życzenia. „Szczęścia i pomyślności!” – takie i tym podobne pozdrowienia przebiegają z ust do ust, z domu do domu, z miast do miast.
Jest w tym zwyczaju strona dobra i zła. Warto go pochwalić, jeśli płynie z serca szczerego, z czystej miłości bliźniego; nie ma wartości, jeżeli pochodzi z nawyknienia i mody; a zły jest i naganny, kiedy jest obłudny, albo obliczony na zysk i interes. Chociażby wszystkie noworoczne życzenia były szczere i należyte, w każdym razie są one bezowocne, bo choć wszyscy sobie życzą szczęścia i pomyślności, nikt nie odnosi z tych życzeń skutków. Czemu? bo ludzka życzliwość jest hojna w słowa, a skąpa w czyny, bo człowiek jest głównie sam kowalem swego szczęścia i nieszczęścia.
Jeśli pragniemy, aby ten nowy rok i wszystkie następne lata naszego życia były szczęśliwe, musimy zrozumieć, gdzie szczęścia niema i gdzie możemy je znaleźć.

I tak jedni widzą szczęście w majątkach i dostatkach. Prawdą jest, ze majątek chroni od głodu, nagości i wielu trosk, ale czyż bogactwa nie mają cierni i kolców? Czyż każdy bogacz jest już szczęśliwy? Kto ma mało, pragnie więcej; kto uzbierał wiele, pragnie jeszcze więcej i nigdy nie czuje nasycenia. „Czujność około bogactw, mówi Mędrzec Pański, wysusza ciało, a zbytnie myślenie około nich odejmuje sen” (Ekkl. 31. 1). Pieniądze nie zasłonią od choroby, nie uchronią od wszystkich nieszczęść, nie wykupią od śmierci. Pieniądze może wykraść złodziej, może unieść woda, może spalić ogień. „W obrazie przechodzi człowiek, mówi Psalmista, i próżno trwoży sobą; zbiera skarby, ale nie wie, komu to zbierze” (Ps 33, 7). „Mnogich, dodaje znowu Mędrzec Pański, zatraciło srebro i złoto” (Syr 8, 3.).

Mamy wielu smutnych przykładów z życia dzisiejszych milionerów lub gwiazd, ale tak było od wieków, o tym świadczy cała historia. Na przykład Maktadur, Kalif Bagdadu, był bardzo bogaty. 12.000 ludzi liczyła jego straż przyboczna, której ubiór kapał od złota i srebra, 7.000 niewolników stało na jego usługach, 700 odźwiernych strzegło drzwi pałacowych. A w samym pałacu nagromadzone były wszystkie skarby wschodu. Obicia złote i srebrne lśniły się po ścianach. 22.000 dywanów pokrywało podłogi. Skarbiec był tak obfity, że cały naród mógłby się nim wzbogacić. Ale wśród tych skarbów i kosztowności nie czuł się Maktador szczęśliwym, owszem był on niewolnikiem swoich niewolników. Od nich dwa razy strącony z tronu, trzecim razem zabity i na ulice wyrzucony, pochowany został przez ubogiego, ale litościwego poddanego.

Inni znowu szukają szczęścia w zabawach i rozkoszach, w życiu wygodnym i wesołym. I to jest oszukanie samego siebie! Bo czymże są rozkosze? Snem zwodniczym! Póki spisz, śnisz i marzysz przyjemnie, słodyczą się karmisz, a po przebudzeniu znika marzenie, gubi się pamięć słodyczy. Pięknie i wymownie wyraził to król Salomon, który napisał te słowa: „Mówiłem w sercu moim: Pójdę, a rozpuszczę się w rozkoszach i będę zażywał dobra. I widziałem, że i to jest marność!” (Eccl 2, 1).

Jeszcze inni widzą szczęście w honorach i ludzkiej przyjaźni. Prawda, że honory i ludzkie pochwały zdają się być wielkimi dobrami, ale czyż nie ma w nich oszukaństwa i zdrady? „Nie ubiegajcie się za chwałą, upomina św. Apostoł Jakub, bo ona jako trawa uwiędnie” (Jak 1, 10). W istocie nie masz nic bardziej niestałego, jak poklask i łaska ludzka. Dziś wołają tobie: „niech żyje!” jutro: „precz z nim”; dziś cię wynoszą pod niebiosa, jutro obrzucą błotem. Jeden nieostrożny postępek, samo nawet podejrzenie, oto są skały, o które honor i sława, nabyta w długim lat przeciągu, roztrąca się w jednej chwili.

Jeszcze inni upatrują szczęście w innym stanie. O gdybym ja był księdzem, mówi świecki, zmęczony życiem małżeńskim; gdybym był świeckim, porozmyśla niegdyś i kapłan; gdybym był ministrem, mówi urzędnik; gdybym był urzędnikiem, woła robotnik, jakże byłbym szczęśliwym! Bardzo trafnie powiada przysłowie: „Tam dobrze, gdzie nas nie ma”. My patrzymy zwyczajnie na przyjemne strony cudzego stanu, a zwracamy oczy tylko na trudy i dolegliwości stanu własnego, więc nie dziwno, że cudzy stan nęci, a swój obrzydnie. Ale czyż jest rzeczywiście jaki stan na świecie, któryby nie miał stron przykrych? Niestety! praktyka życia poucza nas, że każdy ma swego mola, który go gryzie: że nie stan, ale człowiek jest kowalem swego nieszczęścia. „Człowieku, woła św. Bazyli, nie gardź twoim stanem, bo żaden nie broni ci Boga miłować i jemu służyć, bo w każdym możesz być szczęśliwym i nieszczęśliwym”.

Na koniec są i tacy, którzy widzą szczęście w zdrowiu i długim życiu. Że zdrowie i życie są nieocenionym skarbem, temu nie przeczę, ale i to prawda święta, że zdrowie jest kruche i niestateczne, że najzdrowszy człowiek nie zdoła się zasłonić od chorób. „Żywot nasz, mówi Mędrzec Pański, przeminie jako stan obłoku, i rozejdzie się jako mgła, rozpędzona od promieni słonecznych” (Mądr 2, 3.). Wszyscy widzieli ludzi zdrowych i pełnych lat, ale i oni tęsknili za szczęściem. To niewątpliwy dowód, że zdrowie i sędziwy wiek także nie dają prawdziwego szczęścia!

Gdzież więc szczęścia i zadowolenia szukać, jeżeli go nie masz ani w majątku, ani w rozkoszach, ani w honorach i przyjaźni ludzkiej, ani w innym stanie, ani w zdrowiu i długiem życiu?
Szukajmy go najpierw w pilnej i wytrwałej pracy. „Człowiek, powiada Job, rodzi się na pracę, a ptak na latanie” (Job 5, 7.). A na innym miejscu Pisma św. czytamy: „Prace rąk twoich gdy pożywać będziesz, szczęśliwy jesteś i dobrze mieć będziesz” (Ps 127, 2). Więc pełnijmy obowiązki swojego stanu, pracujmy, a praca da nam dostatek i zdrowie, przymnoży sił, uchroni od nudów i różnych grzechów, otoczy zasłużoną chwałą, przedłuży wiek, napełni spokojem i zadowoleniem!

Obok pracy ćwiczmy się w cnocie. „Szukajcie przede wszystkim królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a reszta będzie wam dodana” (Mt 6, 33), tak mówi Zbawiciel w Ewangelii. „Bracia, upomina św. Paweł, cokolwiek jest prawdziwego, cokolwiek wstydliwego, cokolwiek sprawiedliwego, cokolwiek świętego, cokolwiek (Bogu) przyjemnego, cokolwiek dobrej sławy: jeśli która jest cnotą, jeśli która chwała karności, to czyńcie”. (Filip 4, 8). Jako ogrodnik odcina z drzewa wszelką szkodliwą narośl tak i my odcinajmy wszelkie złe chucie, namiętności i nałogi, a ozdabiajmy nasze dusze pokorą, skromnością, wstrzemięźliwością, miłosierdziem, sprawiedliwością. Słuchajmy, co pisze św. Wawrzyniec Justynian: „Cnota więcej warta, aniżeli dar cudów i proroctw; więcej, niż dar języków; więcej, niżeli głęboka znajomość ziemi i nieba. Dary te wielu zgubiły, cnota zaś nie zgubiła nikogo”. A św. Jan Złotousty powiada: „Co ci się zdaje w życiu słodkim i przyjemnym? Może wyszukany stół, zdrowie ciała, honory, dostatki? Wszystkie te przyjemności gorzkie są w porównaniu ze słodyczą, tryskającą z cnoty, bo w chwili śmierci nic nas nie pocieszy, tylko cnota da trwałe wesele i słodką nadzieję zbawienia!”

Na koniec pracując i ćwicząc się w cnocie, zdajmy się we wszystkim na Boga. Jemu ufajmy, z nim trzymajmy. Jako małe niemowlę, które ani sobie pomóc, ani ubrać, ani obmyć się nie może, zwraca swe oczy ku matce i płacze, aż się matka nad nim ulituje, tak i my pośród prac i zabiegów, pośród pokus i dolegliwości życia polecajmy się Boskiej opiece. Mówmy zawsze z Psalmistą: „Bóg naszą ucieczką i mocą, pomocnikiem w uciskach. Dla tego się bać nie będziemy, gdy się poruszy ziemia i przeniosą się góry w morze. Pan Zastępów z nami, Bóg obrońcą naszym” (Ps 45, 2. 8). „Ufność w Bogu, powiada św. Jan Złotousty, jest jakby łańcuchem zwisającym z nieba. Kto się tego łańcucha uchwyci i trzyma, podniesie go ręka Boża ponad wszystkie niebezpieczeństwa doczesnego życia”. „Pan wie, mówi św. Jan od Krzyża, czego nam trzeba. Naszą rzeczą jest jemu wiernie służyć, jego zaś rzeczą troskę mieć o nasze dobro doczesne i wieczne”. „O święta ufności, woła św. Franciszek Salezy, ty wszystko osładzasz, wszystko otrzymujesz, wszystko uspokajasz”.
Więc i my w tym nowym roku pracujmy, trwajmy w cnocie, pokładajmy ufność w Bogu, a znajdziemy prawdziwe szczęście! Amen.

Ks.E.N.

(Na podstawie: Ks. Tomasz Dąbrowski, Kazania świątalne i przygodne, Stanisławów, 1892).