Nr 37 – styczeń A.D. 2011

SŁOWO DUSZPASTERZA

Drodzy Wierni!
U starożytnych Rzymian był taki zwyczaj, że pieczętowano żołnierza na ramionach, rozpalonym żelazem wyciskając liczbę legionu, do którego należał. Niewolników natomiast znaczono w ten sposób, że cyfrę pana wypalano im na czole. Przez taką pieczęć wchodził napiętnowany w dożywotnią zależność i nierozerwalny sojusz z tym, którego piętno nosił; a więc żołnierz wiązał się na zawsze ze swym legionem, a niewolnik z domem i własnością swojego pana. Jeden winien był zawsze wiernie iść za rozkazami wodza i nigdy go nie opuścić w najgroźniejszym boju, wśród najsroższej walki naśladować go w męstwie i wytrwałości; drugi winien był spełniać ochotnie rozkazy swego pana, odgadywać nawet jego myśli i życzenia.
Każdy z nas jest na chrzcie św. znaczony piętnem Krzyża św. i piętnowany pieczęcią krzyżma św. na sługę i żołnierza Chrystusowego, więc od niemowlęctwa i najmłodszych dni życia zobowiązany do posłuszeństwa swojemu Panu, do wierności swojemu wodzowi i do naśladowania Jego tropów. Ale nasz Pan i Zbawiciel, który nas kupił sobie za nieopłatną cenę najdroższej Krwi, przelanej na Krzyżu, chce czegoś więcej krom posłuszeństwa służbistego i waleczności żołnierskiej w walce z szatanem.
On chce, aby serce nasze było podobne do Jego Najśw. Serca, żeby się kształtowało na wzór Jego świetne, wzniosłe i niepokalane. Dlatego wzywa nas słowami oblubieńca w Pieśni nad Pleśniami (8, 6), abyśmy oprócz pieczęci Krzyża, którą wszyscy nosimy, jeszcze przyłożyli jako pieczęć do serca i do ramion Jego godło, Jego szczyt herbowy, Jego znak zawołania wojennego, owszem Jego samego, czyli jak tłumaczy św. Anzelm Kanterberyjski, Pan Jezus żąda, żebyśmy Jemu zupełne oddali panowanie nad naszym sercem, uczuciami, myślami i pragnieniami naszego serca, a co za tym idzie, czynili to serce podobnym do Jego Serca. Dlatego mówi: „Przyłóż mnie jako pieczęć do serca twego; jako pieczęć do ramienia twego”.
Św. Ambroży objaśnia to miejsce w ten sposób. Przyłożyć Jezusa na czoło powinien z nas każdy, aby przez to jawnie i otwarcie wyznawał, że Zbawiciel jest jedynym naszym panem, właścicielem, królem i władcą, którego z nas każdy jest wyzwoleńcem, bo On wykupił nas i wyzwolił z niewoli i haniebnych więzów szatana. Trzeba przyłożyć Jezusa jako pieczęć na serce, aby On sam w nim królował i rządził, i władał, aby nasze serce nie kochało nic oprócz Jezusa, nic nie stawiało nad niego, niczego nie pragnęło prócz Jezusa. Trzeba wreszcie Jezusa przyłożyć do ramion, abyśmy pracowali nad rozszerzeniem Jego chwały, aby nasze uczynki świadczyły o Jego władzy nad nami, jako sam tego żąda, gdy mówi: „Będziecie mi świadkami” (Dz 1, 8), a wasze uczynki będą jako „pochodnie gorejące w rękach waszych” (Łk 12, 35).
Żołnierzowi naśladować wodza, sprostać mu w męstwie i wytrwałości – to zadanie zaszczytne, ale i trudne. Chrześcijanin zaś ma zadanie jeszcze wznioślejsze i trudniejsze, bo on samemu Bogu ma wyrównać w doskonałości, a tego żąda nasz najwyższy wódz i hetman Jezus, gdy mówi: „Bądźcież wy tedy doskonali, jako i Ojciec wasz niebieski doskonałym jest” (Mt 5, 48). Mógłby chrześcijanin się jednak uniewinniać tym, że Boga nigdy nie widział, więc nie może Go naśladować w doskonałości. Ale Bóg na to stał się człowiekiem, sam żył pomiędzy ludźmi, żeby nam dać przykład tej doskonałości, jakiej od nas żąda. Dlatego właśnie wzywa nas, żebyśmy Go samego przyłożyli jako pieczęć, godło i niestarte znamię: do serca, do czoła i do ramion, aby obraz Jego doskonałości odbił się i odzwierciedlił w naszej duszy, zamienił nas w naśladowców Jego doskonałości.
Żołnierz, osiągający doskonałość wodza, staje się tylko doskonałym żołnierzem, niewolnik, spełniający wolę swego pana, staje się tylko doskonałym sługą, ale chrześcijanin, naśladujący doskonałość swojego wodza i pana, staje się czymś więcej, bo synem Bożym, i to synem najmilszym Bogu. Dlatego wzywa i zachęca nas do tego naśladowania Apostoł narodów tymi pięknymi słowami: „Bądźcież tedy naśladowcami Bożymi, jako synowie najmilsi” (Ef 5, 1). Jako bowiem syn jest z przyrodzenia podobniejszy do ojca, niż niewolnik do swego pana, tak i nasze podobieństwo do Jezusa musi być większe, niż było to, którego żądał Bóg od ludzi w Starym Zakonie.
Tam, gdy Bóg nakazywał Mojżeszowi ukuć siedmioramienny świecznik ze szczerego złota, na którego ramionach miały być umieszczone lampy, gorejące nieustannym światłem na Boską chwałę, wtedy nie dość Mu było na opisaniu, jak ma być uczyniony, ale ukazał obraz tego świecznika na wysokości, mówiąc: „Patrz i uczyń na kształt, który cię na górze ukazanym jest” (Wyjść 25, 40). To był obraz i wzór, który się raz ukazał i zniknął, bo wystarczył dla jednego dzieła. Natomiast trwalszy obraz i wzór dał Pan Bóg ludowi izraelskiemu na puszczy, kiedy za bunt go pokarał jadowitymi wężami, bo kazał Mojżeszowi wystawić krzyż, a na nim zawiesić węża miedzianego, aby lud wpatrywał się w ten znak, jako jedyny ratunek i ocalenie od śmiertelnych ukąszeń gadu. Ten znak ratunku i ocalenia pozostał do dni naszych, tylko myśl symboliczna zamieniła się w rzeczywistość, gdy na krzyżu zawisł Syn Boży. Sam Pan Jezus wytłumaczył znaczenie tej figury, mówiąc do Nikodema: „A jako Mojżesz podwyższył węża na puszczy, tak trzeba, aby podwyższon był Syn człowieczy” (J 3, 14).
Wywyższony jest Syn człowieczy, aby się nikt z nas nie mógł tłumaczyć i uniewinniać brakiem wzoru, przykładu i podobieństwa, aby każdy z nas znacząc czoło, serce i ramiona znakiem Syna człowieczego, stawał Mu się w doskonałości coraz podobniejszym. Dlatego to Serce Jezusa jest utajone w Najśw. Sakramencie, żeby nawiedzanie i rozważanie Jego tajemniczego obcowania z nami rozgrzewało nasze serca i coraz bardziej zapalało miłością, za którą idzie pragnienie doskonałości. Tu jest możliwość zbawienna do tego, żeby każdy z nas przykładał Jezusa do czoła, do serca i do ramion, aby się na każdym spełniła zapowiedź Apostoła który mówi: „Wiemy, iż gdy się okaże, podobni Mu będziemy” (1 J 3, 2).
Skoro mamy być podobni, więc każdemu z nas koniecznie trzeba przypodobać się czyli naśladować to podobieństwo. Do Najśw. Serca Jezusowego trafić najłatwiej przez Serce Maryi; za Jej wzorem nam iść, Jej pomocy wzywać i prosić, bo jak to Serce w Niej zaczęło dla nas bić, tak przez Jej przyczynę nie przestaje dla nas pałać miłością. Spróbujmy w tym nowym roku Pańskim jak najściślej zjednoczyć się z Sercem naszej Matki i przez nią z Najświętszym Sercem Zbawiciela.

(Na podstawie: Ks. Władysław Chotkowski, Kazania eucharystyczne, 1922 s. 1)

Wasz duszpasterz, ks. Edmund Naujokaitis

ŚWIĘTY MIESIĄCA

Św. Antoni pustelnik (17 stycznia)

Jakkolwiek wieki średnie bardzo rozwinęły nabożeństwo do św. Antoniego Pustelnika i przypominały jego postać w licznych obrazach, przedstawiających zmaganie się Świętego z pokusami złego ducha, to jednak w czasach dzisiejszych zasłoniła go niejako przed oczyma wiernych młodzieńcza postać jego św. imiennika z Padwy. Nabożeństwo do św. Antoniego Padewskiego usunęło w cień czcigodnego pustelnika Tebaidy, który w trzecim wieku po Chrystusie wśród pustynnych piasków Egiptu budował wszystkich swą wiedzą i cnotą.
To co wiemy o św. Pustelniku, zawdzięczamy św. Atanazemu, biskupowi w Aleksandrii, który bezpośrednio po jego śmierci opisał bardzo dokładnie jego żywot ku zbudowaniu wiernych i ku uczczeniu jego pamięci. Był on zresztą jego przyjacielem i świadkiem najbliższym jego czynów, zdarzenia przez niego opowiedziane dają świadectwo prawdziwe, świętości duszy i mądrości głębokiej, ujawniającej się w pismach św. Antoniego.
Urodzony w r. 250 w Egipcie, był synem ludzi zacnych, pobożnych i ogólnie szanowanych. Bogobojny ich przykład uchronił go od życia lekkomyślnego i zbytkownego, które prowadziła młodzież owych czasów. Nie starał się nawet o nabycie wielkiej wiedzy i nauki, wolał raczej przebywać w kościołach na modlitwie i pracować nad udoskonaleniem własnej duszy. Po śmierci rodziców, mając lat 20, zapragnął żyć wyłącznie dla Chrystusa i rozdawszy biednym swoi majątek, oraz wyposażywszy swą jedyną siostrę, udał się na miejsce odludne niedaleko miasta Memfis.

Skraj pustyni zamieszkiwali wówczas za przykładem św. Pawła Pustelnika liczni świątobliwi ludzie, chroniąc się w skałach, w grobowcach, łub w szałasach przed prześladowaniem, rozwiązłością zalewającą świat ówczesny. W ciszy i samotności rozważali Pismo Św., umartwiali swe ciało, modlili się i pracowali na roli, by zapewnić sobie najniezbędniejsze pożywienie, a dzikie zwierzęta, ufając ich dobroci, oswajały się z ich widokiem i nie czyniły im nic złego. To samo życie rozpoczął św. Antoni, lecz musiał staczać ciężkie wałki z szatanem, który chciał mu przeszkodzić w bogobojnym powołaniu. Przypominał mu więc radości świata i rozkosze życia, kusił go wspomnieniami osieroconej siostry, podsuwał wątpliwości w własną wytrwałość i w możliwość zniesienia trudów i umartwień pustelniczego żywota.
Trudno wyliczyć te wszystkie sposoby diabelskie, których używał zły duch, aby zachwiać postanowieniem młodego pustelnika. Nie zwyciężyły jednak Świętego straszne i przerażające zjawy, nie robiły na nim wrażenia piękne i zmysłowe postaci, nawet okrutne rany i uderzenia zadawane przez szatanów, wywołały tylko słowa wierności i poświęcenia. W chwili najsroższych boleści ciała i duszy światło nieziemskie wypełniło zamieszkałą przez niego jaskinię. I wtenczas św. Antoni zadał Bogu to pełne miłości i trwogi pytanie: „Gdzieżeś był dobry Jezu, i dlaczego nie przyszedłeś uleczyć ran moich?” A głos Pana odpowiedział: „Byłem blisko ciebie, ale czekałem końca walki. Ponieważ zaś walczyłeś jak bohater, rozgłoszę chwałę twoją przed całym światem”. Barwny opis kuszenia św. Antoniego, pozostawiony przez biskupa Atanazego, natchnął wielu malarzy czasów dawniejszych do uwiecznienia na płótnie tych momentów. Widzimy tam Świętego, otoczonego albo ponętnymi postaciami kobiet, albo poczwarami i potworami, istniejącymi chyba na dnie państwa piekielnego. Na pół diabły, nietoperze i ropuchy, pokryte włochatą skórą lub skorupą, zawodzą odrażające tańce wokoło swej ofiary. Co tylko wyobraźnia artysty wymyślić mogła, aby przedstawić cały ten łańcuch udręki, otaczającej Świętego, wszystko widzimy na obrazach dawnych mistrzów, odtworzone z przerażającą szczerością.
Za to mniej znamy obrazów, przedstawiających cuda św. Antoniego, a przecież była ich pokaźna liczba. Pustelnię jego obiegały tłumy chorych, kalek i opętanych, których uwalniał od chorób i złego ducha. Oświecał i nauczał żądnych słowa i prawdy Bożej i zyskiwał ich dla życia zakonnego. Zgłaszały się do niego zgromadzenia klasztorne tak męskie jak i kobiece z prośbą o radę i kierunek. Regułę, którą im przepisywał, opierał na miłości, wyrozumiałości i słodyczy, zalecając przede wszystkim zawsze mieć w myśli obecność Boga, stosować się do nauki Ewangelii i unikać wpływów świata. Pozwalał chętnie na objawy radości i wesela, koniecznego w zakonie, jako odpoczynek dla rozmyślającego umysłu i zamodlonej duszy, twierdząc, że „pustelnik nie stacza walki z trzema nieprzyjaciółmi, tj. z słuchem, wzrokiem i mową, lecz że pozostaje mu za to cięższa wałka z własnym sercem”.

W czasach prześladowania za cesarza Maksymina św. Antoni opuścił pustelnię w Tebaidzie i pospieszył do Aleksandrii, chcąc osiągnąć palmę męczeńską. Jakkolwiek otaczał opieką prześladowanych, towarzysząc im na miejsce kaźni, nie został uwięziony i z głębokim żalem wrócił na pustynię, skąd później zwalczał herezje ariańską i manichejską, które niepokoiły wówczas świat chrześcijański. Stąd też zachowało się wiele obrazów, przedstawiających św. Antoniego jako siwobrodego starca z księgą i z pastorałem, zakończonym literą T, aby tym sposobem uwydatnić jego znaczenie jako uczonego teologa i założyciela i kierownika wielu zakonów.
Również liczne są obrazy, które przedstawiają św. Antoniego w gościnie u św. Pawła Pustelnika, którego odwiedził w pustyni, będąc poprzednio uprzedzonym przez zjawisko senne, że nieopodal od wielu lat w samotności żyje świętobliwy mąż. Powitanie ich było bardzo serdeczne, mimo że początkowo św. Paweł zamknął przed gościem drzwi chaty. Gdy zbliżyła się godzina posiłku, nadleciał kruk, który zaopatrywał codziennie w chleb św. Pawła i który w tym dniu przyniósł podwójną porcję chleba, by pustelnik mógł ugościć swego towarzysza. Tej samej nocy św. Paweł umarł, klęcząc na modlitwie wieczornej, a św. Antoni pochował go w grobie, wykopanym przez dwa lwy, sam zaś zabrał na pamiątkę szatę św. Pawła, utkaną z włókien palmowych i przywdziewał ją odtąd w dni świąteczne.
Odwiedziny u św. Pawła są ostatnim zdarzeniem z życia św. Antoniego, zapisanym w starych kronikach. Przed śmiercią napisał jeszcze siedem listów do klasztorów, których był założycielem, a pozostawiwszy swą spuściznę św. Atanazemu i biskupowi Serapionowi, spokojnie oczekiwał śmierci, która w roku 356 zabrała jego duszę, otoczoną zastępami aniołów, do nieba. Zwłoki jego, ukryte przez lat 73 w piaskach Tebaidy, przeniesiono po spoczynku w kilku miejscowościach do miasteczka w północnej Francji, nazwanego z tej przyczyny Św. Antoni w Vienne, gdzie znajdują się od X wieku. Tam założono także w tym czasie szpital antonitów, trudniących się pielęgnowaniem groźnej, i niebezpiecznej choroby, znanej w wiekach średnich pod nazwą „ognia św. Antoniego”, również zaraźliwej jak trąd i dżuma, a od której uwalniała modlitwa do św. Antoniego.
Z tego czasu pochodzi też dziwny zwyczaj przedstawiania św. Pustelnika i prosięciem lub z dzwonkiem. Różnie to ludzie tłumaczą i przytoczymy tu tylko kilka objaśnień. Bracia antonici kwestowali na utrzymanie klasztoru i często ofiarowywano im trzodę chlewną. Mimo nakazu dla innych mieszkańców miasta, wolno było ich trzodzie przebywać na ulicach, więc dla odróżnienia zawieszano im dzwonek na karku. Również prosię miało oznaczać pokusy szatańskie, które nawiedzały Pustelnika. Znów inni przypisują tego nieodpowiedniego towarzysza uzdrowieniu beznogiego i ślepego prosiątka przez św. Antoniego w Hiszpanii, dokąd go zawezwano, aby uwolnił od złego ducha królową i jej dzieci.
Ta wzruszająca legenda, bardzo znana w wiekach średnich, dostatecznie tłumaczyła ludziom obecność prosięcia na obrazach Świętego. Lecz z biegiem lat zatarła się i zaniknęła, a prosię poczęło uchodzić za towarzysza św. Antoniego na pustyni. Św. Antoni był zawsze znany i popularny jako pustelnik nie tylko na Wschodzie, lecz w całym świecie chrześcijańskim; jako mąż święty i twórca życia zakonnego wzbudzał cześć i przywiązanie, a mnóstwo legend osnuwało się około jego czcigodnej postaci.
Tym sposobem urzeczywistniła się obietnica dana przez Boga św. Antoniemu w chwili jego rozpaczy i zwątpienia: „Rozgłoszę chwałę twoją przed całym światem”.

(Przewodnik katolicki, 16.01.1927 Nr. 3, s. 29.)

O modlitwie

O istocie modlitwy

1) Modlitwa jest to wzniesienie ducha do Boga.
Prowadząc z kimś miłą rozmowę, zapominamy o wszystkim innym. Tak samo powinno być, gdy rozmawiamy z Bogiem, czyli gdy się modlimy. Przy modlitwie musimy zwrócić do Boga wszystkie władze naszej duszy; a więc rozum, bo mamy myśleć o wszechmocnym Bogu; pamięć, gdyż mamy zapomnieć o wszelkich sprawach doczesnych; także serce, gdyż musimy jednocześnie radować się Bogiem i obcowaniem z Nim. A więc sama myśl o Bogu (bez wzniesienia serca ku Niemu) nie jest jeszcze modlitwą; także duchy piekielne myślą o Bogu, a przecież nie modlą się.
Symbolami modlitwy są: wniebowstąpienie Chrystusa; dym kadzidła, unoszący się ku Niebu; skowronek, wzbijający się pod Niebo podczas śpiewu. „Najwyższa to godność i zaszczyt człowieka, iż może rozmawiać ze swym Stwórcą i przestawać z Nim poufale… Należy podziwiać dobrotliwą łaskawość Boga, który nie tylko pozwala, ale wprost rozkazuje nam rozmawiać z Sobą” (św. Jan Chryzost.)
Przy modlitwie używa się zwykle pewnych znaków zewnętrznych, np. klękania, składania rąk, bicia się w piersi itp. Klękając przy modlitwie, wyznajemy tym samym, jak maluczkimi jesteśmy przed Bogiem. Składanie rąk oznacza, iż wobec Boga nie mamy żadnej mocy i jesteśmy niejako skrępowani. Biciem się w piersi przyznajemy, iż zasłużyliśmy na razy, jako grzesznicy. Niekiedy, modląc się, padamy na twarz, by zaznaczyć, iż jesteśmy wobec Boga marnym prochem. Tak uczyniła Judyta, zanim udała się do nieprzyjacielskiego obozu (Jud 10, 1); tak uczynił Chrystus na Górze Oliwnej (Mt 26, 39); tak czynią do dziś kapłani w Wielki Piątek. Niektórzy znowu, modląc się gorąco, wznoszą ręce do góry i rozpościerają je, co jest oznaką gorącej miłości Bożej, jako też świadectwem, iż człowiek modli się w Imię Zbawiciela ukrzyżowanego. Tak modlił się Mojżesz podczas walki Żydów z Amalekitami (2 Mojż 17, 12); tak modlił się Salomon przy poświęcaniu świątyni (2 Król 6, 12); tak modli się i dziś kapłan przy Mszy świętej. Chrystus miał w tej postawie przepędzać całe noce na modlitwie (bł. Katarzyna Emmer.). Można także modlić się z obliczem, zwróconym ku świątyni, jak to czynił Dawid (Ps 5, 8), lub Daniel (Dan 6, 10). Bóg nie potrzebuje tych znaków, by przejrzeć tajniki ludzkiej duszy; potrzebuje ich tylko sam człowiek, bo one pobudzają jego samego i drugich do tym większej pobożności. Znaki te nie są więc przy modlitwie koniecznie potrzebne i można ich zupełnie zaniechać z ważnego powodu, np. przy bardzo wielkim nużeniu, w chorobie, gdy modlimy się podczas pracy itp. Można także modlić się idąc jak np. czynią pątnicy, lub ci, którzy znajdują się na ulicy podczas dzwonienia na Anioł Pański.

2) Modlić się można albo duchem tylko, albo równocześnie duchem i ustami.
Chrystus wzniósł przed jedzeniem Swe oczy ku Niebu i pochylił głowę, przez co chciał powiedzieć: „Ojcze, dzięki Ci”. Była to modlitwa ducha. Tak możemy i my modlić się przy pracy, albo w drodze, a nikt nawet nie będzie wiedział o naszej modlitwie, prócz Boga. – Modlitwa ustna jest potrzebną i pożyteczną. Człowiek składa się z duszy i z ciała, powinien więc składać hołd Bogu i duszą i ciałem (Oz 14, 3). Leży to także w naturze człowieka, by objawiał na zewnątrz swe wewnętrzne uczucia (Mt 12, 34). Bez modlitwy ustnej nie miałaby religia chrześcijańska węzła łączności i musiałaby upaść. Modlitwa ustna dodaje bodźca naszemu sercu i zwiększa nasze nabożeństwo, a zarazem i nabożeństwo naszych bliźnich. Modlitwa ustna, a zwłaszcza wspólna, czyni Boga skłonniejszym do wysłuchania naszych próśb (Mt 18, 19).
Modlitwa wyłącznie ustna, w której duch nie bierze udziału, niema żadnej wartości.
Dlatego skarży się Chrystus na Faryzeuszów: „Ten lud czci Mię wargami, ale serce ich daleko jest ode Mnie” (Mt 15, 8). „Niejeden woła do Boga tylko głosem ciała, a nie głosem duszy” (Św. Aug.). Modlitwa jest jako lina, którą trzeba ciągnąć, by na górze zadźwięczał dzwonek przy uchu Boga. Kto ciągnie linę tak słabo, że dzwonek nie odezwie się, nie osiągnie nic. Także towarzyszące modlitwie ceremonie nie mają żadnej wartości, jeśli brak wewnętrznego nastroju, odpowiadającego tym ceremoniom. Kto bezmyślnie klęka, bije się w piersi itp., jest obłudnikiem. Boga uwielbiać należy „w duchu i prawdzie” (J 3, 24). Człowiek, modlący się bezmyślnie, wart tyle, co owe młyny modlitewne, używane w Indiach (Spirago, Przykłady).
Dobitnym wyrazem modlitwy ustnej jest modlitwa śpiewana.
Śpiew religijny jest znakomitą modlitwą; on silnie porywa naszego ducha ku Bogu. Zaleca go też św. Paweł (Kol 3, 16). Szczególnie gorliwie uprawiali śpiew kościelny: król Dawid (+ 1015 przed Chr.), św. Ambroży Biskup Mediolanu (+ 397), Papież Grzegorz Wielki (+ 604).

Przy modlitwie ustnej można się posługiwać albo przyjętymi formułkami modlitwy, albo rozmawiać z Bogiem własnymi słowami. Formułkami modlitewnymi są np.: „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Maryjo” itp. W książkach do nabożeństwa znajdują się gotowe modlitwy na różne okazje i okoliczności.
Niedobrze jest, trzymać się wyłącznie gotowych modlitw książkowych. Przynajmniej od czasu do czasu trzeba także swobodnie, własnymi słowami porozmawiać z Panem Bogiem. Pan Bóg lubi to, jeśli nasza modlitwa płynie z serca, jeśli rozmawiamy z Nim szczerze a serdecznie, jak dziecię z ojcem. Własnymi słowami modlili się trzej młodzieńcy w gorejącym piecu. Tak również modlił się Chrystus na Górze Oliwnej (Mt 26, 39). Nie trzeba przy tym dobierać jakichś wyszukanych słów, owszem trzeba się modlić całkiem zwyczajnie, z prostotą i szczerością serca. Mowa zwyczajna jest zawsze mową serca. „Ludzie oceniają serce według słów, Bóg ocenia słowa według serca” (św. Grzegorz W.). Nie należy mówić zbyt wiele (Mt 6, 7). Bóg nie patrzy na czas trwania, tylko na gorącość modlitwy. Jakże hojnie Zbawiciel nagrodził króciutką modlitwę prawego łotra!
Można modlić się albo samemu, albo wspólnie z innymi osobami.
Oba te rodzaje modlitwy zalecił Chrystus Pan, zarówno modlitwę w ukryciu (Mt 6, 5), i modlitwę wspólną (Mt 18, 19).

3) Celem modlitwy może być chwalenie Boga, prośba o coś, przebłaganie Boga, albo podziękowanie Mu za coś.
Chwalimy Boga dla Jego nieskończonej doskonałości. Gdy ktoś odbył podróż po dalekich krajach, opowiada potem cuda o piękności przyrody i nie może się dość nachwalić. A czymże jest piękność świata widzialnego wobec wspaniałości Boga! Jakżeż radowałby się człowiek i chwalił Boga, gdyby mógł ujrzeć Jego nieskończoną piękność! Aniołowie w Niebie oglądają nieskończony majestat Boga w całym blasku, więc też radują się, wielbią Go, chwalą i śpiewają Mu: „Święty, święty…” (Iz 6, 3). Na niwach Betlejem śpiewali taki hymn pochwalny nowonarodzonemu Zbawicielowi (Łk 2, 14). Chwalenie Boga jest właściwie głównym zatrudnieniem mieszkańców Nieba (Obj 4). Oglądanie Boga „twarzą w twarz” tak przejmuje Aniołów, że ich modlitwa przemienia się w hymny pochwalne.
My także poznajemy majestat Boga ze świata stworzonego i z objawienia, więc i my mamy powód i pobudkę do częstego chwalenia Boga. Kościół sam chwali Boga bez przerwy. (Modlitwą pochwalną jest Gloria i Sanctus przy Mszy; hymn św. Ambrożego: Te Deum, podczas większych uroczystości; znana modlitewka „Chwała Ojcu”; pozdrowienie chrześcijańskie itd.). Przez modlitwę pochwalną rozpoczynamy już tu na ziemi zawód mieszkańców Nieba, którzy chwalą Boga na wieki (Tertulian). Modlitwą pochwalną była modlitwa trzech młodzieńców w piecu gorejącym (Dan 3); tę modlitwę odmawia teraz każdy kapłan po Mszy świętej. Także Magnificat Matki Bożej jest modlitwą pochwalną (Łk 1).
Bóg chce, byśmy prosili Go o wszystko, czego nam potrzeba; bez modlitwy nie daje Bóg nic (Jak 4, 2). „Kto nie prosi, nie otrzymuje” (Św. Teresa z Awili). Bóg chce nawet, byśmy prosili Go wytrwale. „Chce nie tylko, byśmy Go prosili, lecz byśmy Go niejako zmuszali” (Św. Grzegorz W.). Spartanie zwykli byli kłaść swym głodnym dzieciom chleb na wysoki słup, by celnym strzałem strącili go sobie i tak zasłużyli na niego; podobnie postępuje Bóg. (Hunolt). Bez wątpienia zna Bóg wszelkie nasze potrzeby (Mt 6, 32) i mógłby nam w każdym razie pomóc; chce jednak, byśmy Go o wszystko prosili, byśmy Jego dary uważali nie za rzecz z powinności należną, ale za dobrodziejstwa, a tak byśmy tym więcej uznawali zupełną naszą zależność od Boga. W ten więc sposób chce nas Bóg skłonić do wdzięczności i pokory. Modlitwą błagalną była modlitwa Jezusa na Górze Oliwnej i na krzyżu, modlitwa św. Szczepana, modlitwa Apostołów na łodzi podczas burzy, modlitwa chrześcijan za uwięzionego Piotra, modlitwy św. Moniki.
Modlitwa błagalna zwie się modlitwą pokutną, jeśli w niej prosimy Boga o odpuszczenie grzechów. Tak modlili się Niniwici; tak modlił się także Dawid, zwłaszcza w swym Psalmie pokutnym Miserere (Ps 50), zaczynającym się od słów: „Zmiłuj się nade mną, Boże, według wielkiego miłosierdzia Twego…”
Bóg chce, byśmy dziękowali Mu za każde otrzymane dobrodziejstwo (1 Tes 5, 18). Wyraża to Chrystus w słowach, wyrzeczonych do uzdrowionego trędowatego (Łk 17). Wdzięczność jest najpewniejszym środkiem do osiągnięcia u Boga nowych dobrodziejstw. Modlitwą dziękczynną była ofiara dziękczynna Noego (1 Mojż 8). Niejeden dar odbiera Bóg ludziom tylko dlatego, że nie potrafią go ocenić i za niego Bogu dziękować; na niewdzięcznych ludzi Bóg często zsyła głód, nieurodzaj, grad itp.

(Fr. Spirago, Katolicki katechizm ludowy, 1911 t. 3 s. 264.)

Epifania – Objawienie Pańskie (6.01)

Dziś jest dzień światła, „Święto Świateł”, jak mówili starożytni. Blask nieba staje się widzialnie obecny na biednej, mrocznej ziemi. Oczom naszym zajaśniała światłość z wysoka. „Przyszedł Król, Pan, Kyrios. W Jego ręku jest panowanie, władza i cesarska siła”. Przyszedł Uzdrowiciel, niosący zdrowie; przyszedł Zbawca, dający wolność. Przyszedł Pacificus – Dawca Pokoju. Przyszedł Syn królewski, Filius Regis, który wraz ze swym Ojcem oddaje sprawiedliwość ubogim. Przyszedł Oblubieniec, który obmywa swą Oblubienicę w wodzie chrztu i poślubia ją. Od Wschodu do Zachodu cały świat spieszy oddać Mu pokłon; mędrcy ze Wschodu przynoszą dary, które wypaliło słońce: złoto, kadzidło i mirrę; z Zachodu przybywają statki z Tarszisz, przywożąc chłodniejsze dary morza, wysp i Bursztynowego wybrzeża. Cudowny obraz królewskiego święta roztacza się przed naszymi oczyma, a my sami jesteśmy gośćmi, obdarowanymi, ba! – samą Oblubienicą. „Powstań! świeć Jeruzalem, bo przyszło twe światło i chwała Pańska rozbłyska nad tobą” (lekcja, Iz 60, 1).
Jest zupełnie tak, jakbyśmy już teraz obchodzili Chrystusowe święto triumfu, jakbyśmy już teraz wołali: „Ty, który siedzisz po prawicy Ojca, zmiłuj się nad nami”. Kyrie eleison! Panie, zmiłuj się nad nami! Adveniat Dominus, Kyrios jest obecny!
Czy mamy do tego prawo?
Gdyby rok kościelny był tylko życiem z Jezusem ziemskim, wówczas nie! Wówczas nie moglibyśmy obchodzić dzisiejszego święta. Lecz jak już widzieliśmy, rok kościelny w istocie swej stanowi misterium. A misterium łączy nas z duchowym, wywyższonym Panem, Panem, który siedzi po prawicy Ojca i stamtąd udziela swoich darów. „Takiego mamy arcykapłana, który zasiadł po prawicy tronu Majestatu w niebiosach” (Hbr 8,1). Właśnie ten Arcykapłan jest głównym ośrodkiem naszych misteriów. Przez nie udziela swych duchowych darów.
Bo przecież właśnie to jest treścią całego życia chrześcijańskiego: zjednoczyć się z przemienionym, wywyższonym, duchowym Panem, Kyriosem. „Pan zaś – to Duch” (2 Kor 3,17), mówi św. Paweł – „tak więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy Go w ten sposób” (2 Kor 5,16). Obecnie, odkąd Pan przez swoje cierpienia wszedł do chwały, znamy Go już tylko jako Ducha. Całe ziemskie uniżenie, cała słabość, podatność na cierpienie zostały Mu odjęte, odkąd przybił do krzyża „ciało grzeszne”, a przez to wyniszczył je (Rz 8, 3). Również Jego człowieczeństwo, Jego ciało jest teraz całkowicie przeniknięte i prześwietlone przez Bóstwo i uczestniczy w Jego godności i działaniu; a nawet dopiero teraz jaśnieją one swym nieskończonym blaskiem. Toteż także i czyny, które Jezus spełnił w ciele, dopiero teraz odsłaniają swe ostateczne i najgłębsze znaczenie: stały się misteriami, głosicielami Bożej mocy.
Z wysoka, z tronu po prawicy Ojca chwalebny, duchowy Pan zsyła nam wszystkie łaski; z wysoka mieszka w nas, a my jesteśmy w Nim. I na tym polega bycie chrześcijaninem. Ta łaska z wysoka staje się dostępna dla nas przede wszystkim w misteriach świętego Kościoła.
Każde prawdziwe misterium daje nam udział w Boskiej mocy chwalebnego, duchowego Pana. Nie ma misterium, które by nam ukazywało tylko Jego uniżenie. Albowiem łaska pochodzi od Wywyższonego, od Kyriosa.
Widzimy więc, że słusznie świętujemy w Epifanię Boski blask i zwycięską chwałę Tego, który się objawił. Epifania jest pełnym misterium zbawienia, widzianym w świetle wcielenia; w pewnym sensie antycypuje blask Wielkanocy. Bo także chrzest Jezusa w Jordanie jest niczym innym, tylko zapowiedzią chrztu krwi. Czy jednak przez to, że obecnie w misterium świętujemy Boży blask, odkładamy na bok ziemskie narodziny Pana z ich biedą i uniżeniem? W żadnym wypadku. Właśnie misterium tym wyraźniej ukazuje cudowne połączenie się tego, co niskie i tego, co wysokie, tego, co ludzkie i tego, co Boskie, pokory i wzniosłości. Jest bowiem paradoksem Bożej miłości i Bożych misteriów, że to, co najwyższe, łączy się w nich z tym, co najniższe.
Z wysoka jaśnieje misterium i opromienia to, co małe i ziemskie, prześwietla je i sprawia, że jaśnieje ono w niebiańskiej chwale. Nie wyrzeka się więc uniżenia, ofiary i krzyża, lecz sprawia, że zaczynają one jaśnieć w blasku wieczności. My jednak z dołu zbliżamy się w pokorze i uniżeniu do Bóstwa, znosimy uniżenie i krzyż w mocy łaski. Jedno i drugie należy do misterium. Boską stroną jest przemienianie ciała przez Bóstwo. Stroną ludzką zaś jest przeżywanie uniżenia Boga w mocy Ducha, tak by stopniowo dojść do przemienienia.
Święta liturgia raz po raz opiewa to niebiańskie przemienienie. Bo tylko ono wszak jest godne pieśni i uwielbienia; ono jest rozkoszą i szczęśliwością; a tylko tam, gdzie jest radość i miłość, jest i pieśń. Kościół jednakże nigdy nie zapomina o ciemnym przeciwieństwie, na którego tle tym jaśniej widnieje Boski czyn miłości oraz jego niebiańska, świetlana wspaniałość. Zawsze pokazuje on, w jaki sposób obecnie również to, co niskie, ziemskie, cielesne – przez Mękę dochodzi do chwały. Słowo stało się ciałem, a ciało staje się duchem. W tych słowach tkwi cały paradoks Boskiej miłości, która objawiła się we wcieleniu. Symbolem tego paradoksu jest Dziewica Matka, Maryja, prawdziwa kobieta, która jako Matka porodziła i wykarmiła Pana, i prawdziwa Dziewica, która poczęła z Ducha Świętego, i której łono pozostało nienaruszone. W ten sposób liturgiczne misterium ukazuje nam mistyczne wzajemne przenikanie się, zjednoczenie Boga i stworzenia.

(Odo Casel, Misterium świąt chrześcijańskich, Kraków 2007 s. 51.)

MĘSKIE KOŁO RYCERSTWA NIEPOKALANEJ (M.I. 2)

zaprasza wszystkich młodzieńców i mężczyzn na kolejne spotkanie w niedzielę, 23 stycznia 2011 r. bezpośrednio po Mszy św. Celem spotkania będzie wspólne studium książki Romano Amerio pt. „Iota unum”. Spotkanie odbędzie się w podziemiach naszego kościoła.
KOŁO ŚPIEWU GREGORIAŃSKIEGO
zaprasza wszystkich wiernych
na ćwiczenia śpiewu pieśni łacińskich chorału gregoriańskiego

Ćwiczenia prowadzi ks. Raivo Kokis.
Następne spotkanie:
11 stycznia, wtorek, i 25 stycznia, wtorek.

w salce wykładowej po wieczornej Mszy św. i Różańcu (około godz. 19.00).

KAPŁANI PRZEORATU
  • ks. przeor Edmund Naujokaitis, p. el. ks.edmund@piusx.org.pl, tel. 889-501363.
  • ks. Edward Wesołek, p. el. kswesolek@neostrada.pl, tel. 608-232673.
  • ks. Raivo Kokis, p. el. ks.raivo@piusx.org.pl, tel. 58-6297509.
ZAPRASZAMY NA REKOLEKCJE IGNACJAŃSKIE

Dla kobiet:
Bajerze
24 – 29 I 2011
Dom rekolekcyjny pw. Bł. Zefiryna, Kijewo Król., Bajerze 36
Warszawa 21 – 26 II 2011
Przeorat pw. Św. Piusa X, ul. Garncarska 32, Warszawa

Dla mężczyzn:
Bajerze
31 I – 5 II 2011
Warszawa 14 – 19 II 2011

WAŻNE UWAGI:
1. Rozpoczęcie Rekolekcji o godz. 16.00. Przyjazd i zakwaterowanie od 14.00 – 15.30. W przypadku wcześniejszego przyjazdu proszę zgłosić godzinę przyjazdu.
2. Zakończenie Rekolekcji o godz. 11.30. W przypadku późniejszego odjazdu proszę zgłosić godzinę (i ewentualnie dzień) wyjazdu.
3. Trzeba obowiązkowo uczestniczyć w Rekolekcjach od samego początku do końca rekolekcji.
4. Należy zgłosić się przynajmniej 7 dni przed rozpoczęciem rekolekcji. Zgłoszenie przyjmuje Br. Krzysztof (Przeorat Warszawa) telefonicznie lub emailem: brkrzysztof@piusx.org.pl
5. Proszę przywieźć ze sobą na nocleg śpiwór lub pościel.
6. Proszę zabrać ze sobą „Nowy Testament”, „Naśladowanie Chrystusa”, modlitewnik, zeszyt i długopis. Brakujące pozycje można nabyć na miejscu przed rozpoczęciem rekolekcji.
7. KOSZT REKOLEKCJI: co łaska. (Dla informacji: utrzymanie (wyżywienie, koszty eksploatacyjne etc.) jednej osoby wynosi min. 35 zł dziennie).

KAPLICE W POLSCE PÓŁNOCNEJ
  • Kaplica pw. Chrystusa Króla (ks. Edward Wesołek)

86-253 Kijewo Król., Bajerze 36 (pałac), tel. 56-6867271.
Niedziele: 12.00 – Msza św. W tygodniu: 8.00 – Msza św.

  • Kaplica pw. Św. Jana Marii Vianneya (ks. Edward Wesołek)

ul. Gen. Józefa Bema 3/5, Toruń (skrzyżowanie Szosy Chełmińskiej, ul. Bema i ul. Podgórnej).
Niedziele: 9.30 – Różaniec św., 10.00 – Uroczysta Msza św.
Środy: 17.30 – Różaniec św., 18.00 – Msza św.
Pierwsze piątki miesiąca: 17.30 – Różaniec św., 18.00 – Msza św., wystawienie Najśw. Sakramentu.

  • Kaplica pw. Św. Wojciecha (ks. Raivo Kokis)

ul. Monte Cassino 30, Szczecin. http://szczecin.piusx.org.pl
Niedziele: 9.30 – Różaniec św., 10.00 – Uroczysta Msza św.
Soboty: 8.30 – Msza św., Różaniec św.
Pierwsze piątki miesiąca: 18.00 – Msza św., wystawienie Najśw. Sakramentu.
Pierwsze soboty miesiąca: 18.00 – Msza św., Godzina św.

KALENDARZ LITURGICZNY NA STYCZEŃ A.D. 2011
w diecezjach Polski północnej (P.P.)
i szczególne nabożeństwa w kościele pw.Niepokalanego Serca N.M.P.

Litania o Najśw. Imieniu Jezus, s. 94.

1. so – Oktawa Bożego Narodzenia (Nowy Rok) – 1 kl. biały. Nakazane święto. Śpiewanie „Veni, Creator“ (s. 166) – odpust zup. Pierwsza sobota miesiąca ku czci Niepokalanego Serca N.M.P.

0.00 Akt poświęcenia Bractwa i przeoratu Najświętszemu Sercu P. Jezusa i Niepokalanemu Sercu N.M.P., błogosławieństwo Najśw. Sakramentem.

9.30 Różaniec św.

10.00 Veni Creator, uroczysta Msza Święta Nowego Roku.

18.00 Adoracja Najśw. Sakramentu do godz. 19.00.

2. n – Najświętszego Imienia Jezus – 2 kl. biały.

3. pn – Feria – 4 kl. biały.

4. wt – Feria – 4 kl. biały.

5. śr – Feria – 4 kl. biały. Wsp. św. Telesfora, Pap. i Męcz. czerwony.

18.00 Msza św., uroczyste poświęcenie wody na pamiątkę chrztu Pana Jezusa w Jordanie.

6. cz – Objawienie Pańskie – 1 kl. biały. Nakazane święto. Pierwszy czwartek miesiąca ku czci Pana naszego Jezusa Chrystusa, Najwyższego Kapłana, modlitwa za kapłanów i o powołania kapłańskie.

9.00 poświęcenie kadzidła i kredy, błogosławienie przeoratu.

10.00 Uroczysta Msza św.

7. pt – Feria – 4 kl. biały. Pierwszy piątek miesiąca ku czci Najśw. Serca Jezusa, Msza wotywna – 3 kl. biały.

18.00 Msza św., Godzina św.

8. so – Wsp. N.M.P. w sobotę – 4 kl. biały.

 

9. n – 1. Niedziela po Objawieniu, Uroczystość Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa – 2 kl. biały.

10. pn – Feria – 4 kl. biały.

11. wt – Feria – 4 kl. biały. Wsp. św. Hygina, Pap. i Męcz. czerwony.

12. śr – Feria – 4 kl. biały.

13. cz – Wspomnienie Chrztu P.N. Jezusa Chrystusa – 2 kl. biały.

 

OKRES PO OBJAWIENIU PAŃSKIM

14. pt – Św. Hilarego, Bpa, Wyzn. i Dra Kośc. – 3 kl. biały. Wsp. św. Feliksa, Kapłana i Męcz. czerwony.

15. so – Św. Pawła, Pierwszego Pustelnika, Wyzn. – 3 kl. biały. Wsp. św. Maura, Opata, biały.

 

16. n – 2. Niedziela po Objawieniu – 2 kl. zielony.

17. pn – Św. Antoniego, Opata – 3 kl. biały.

18. wt – Feria – 4 kl. zielony. Wsp. św. Pryski, Dziew. i Męcz. czerwony.

19. śr – Feria – 4 kl. zielony. Wsp. śś. Mariusza, Marty, Audifaksa i Abachuma, Męczenników, czerwony. Wsp. św. Kanuta, Króla i Męcz. czerwony.

20. cz – Śś. Fabiana, Pap., i Sebastiana, Męczenników – 3 kl. czerwony.

21. pt – Św. Agnieszki, Dziew. i Męcz. – 3 kl. czerwony.

22. so – Śś. Wincentego i Anastazego, Męczenników – 3 kl. czerwony.

 

23. n – 3. Niedziela po Objawieniu – 2 kl. zielony.

24. pn – Św. Tymoteusza, Bpa i Męcz. – 3 kl. czerwony.

25. wt – Nawrócenie św. Pawła, Apostoła – 3 kl. biały. Wsp. św. Piotra, Apostoła.

26. śr – Św. Polikarpa, Bpa i Męcz. – 3 kl. czerwony.

27. cz – Św. Jana Chryzostoma, Bpa, Wyzn. i Dra Kośc. – 3 kl. biały.

28. pt – Św. Piotra Nolasko, Wyzn. – 3 kl. biały. Drugie wsp. św. Agnieszki, Dziew. i Męcz. czerwony.

29. so – Św. Franciszka Salezego, Bpa, Wyzn. i Dra Kośc. – 3 kl. biały.

 

30. n – 4. Niedziela po Objawieniu – 2 kl. zielony.

31. pn – Św. Jana Bosko, Wyzn. – 3 kl. biały.

––––––– PRZEORAT PW. NIEPOKALANEGO SERCA N.M.P. –––––––
ul. Wiczlińska 11, 81-578 GDYNIA Dąbrowa
tel. 58-6297509, faks 58-6295146

p. el. gdynia@piusx.org.pl, str. int. http://www.piusx.org.pl, http://gdynia.piusx.org.pl
Księgarnia wysyłkowa: www.tedeum.pl

–– + ––

OGÓLNY PORZĄDEK NABOŻEŃSTW

  • NIEDZIELE I ŚWIĘTA

9.00 – Godzinki i Różaniec św. (możliwość przystąpienia do spowiedzi).
10.00 – Uroczysta Msza św.
Po Mszy św.: – I i III niedziela miesiąca: katecheza dla dorosłych,
– co niedziela: katecheza dla dzieci.

  • PONIEDZIAŁEK–SOBOTA

17.40 – Możliwość przystąpienia do spowiedzi.
18.00 – Msza św. recytowana (w dniu 1 klasy – śpiewana).
Wyłącznie po Mszy św. recytowanej:
– czwartki: wystawienie Najśw. Sakramentu z Różańcem św.
– inne dni: Różaniec św.

PIERWSZE PIĄTKI MIESIĄCA

18.00 – Msza św. recytowana, Godzina św.

PIERWSZE SOBOTY MIESIĄCA

18.00 – Msza św. śpiewana, czuwanie przy Najśw. Sakramencie do 21.00.

–– + ––

DOJAZD DO NASZEGO KOŚCIOŁA (przystanek „Dąbrowa Tesco”)

* Spod dworca głównego PKP w Gdyni – T 23, T 24, A R, A 147 lub A 172.
* Spod II LO im. Chrobrego przy al. Niepodległości w Sopocie – A 181 lub T 31.
W obu powyższych przypadkach należy jechać w kierunku Kacze Buki.
* Inne trolejbusy z Gdyni: 27, 29, autobusy: K, X, 177, 180.
* Z ul. Obrońców Westerplatte w Gdańsku Oliwie (k. pętli tramwajowej) – A 171.
Wyszukiwanie połączeń: http://www.zkmgdynia.pl/rozklady/przystan.htm

–– + ––

SERDECZNE BÓG ZAPŁAĆ! ZA WSZELKĄ POMOC OKAZANĄ
PRZEORATOWI PW. NIEPOKALANEGO SERCA N.M.P.!

Fundacja im. O. Damiana de Veuster, ul. Garncarska 32, 04-886 Warszawa
Bank Ochrony Środowiska S.A., Nr rach.: 21 1540 1287 2001 6889 8160 0003

OMNIA INSTAURARE IN CHRISTO PER IMMACULATAM