„Zawsze Wierni”, listopad 2010, Nr. 11 (138), s. 27.
(Do cytowiańskiej kaplicy prowadzą „Święte Schody”, zbudowane na wzór słynnych Scala Sancta na rzymskim Lateranie.
Ołtarz w kaplicy Męki Pańskiej zawiera sedno całej pielgrzymki: Maryja obejmuje podstawę krzyża, na którym cierpi za nas wszystkich Jezus.
Pielgrzymka do Wilna i Szydłowa, zorganizowana przez Przeorat pw. Niepokalanego Serca N.M.P. w Gdyni, odbyła się w dniach 5-9 września 2010 r. Wzięło w niej udział 20 osób z różnych stron Polski, a opiekę duchową na pielgrzymami sprawował ks. Edmund Naujokaitis. Na szlaku pielgrzymkowym, którego początek i koniec miał miejsce w Przeoracie pw. Św. Piusa X w Warszawie, znalazły się kolejno: Wigry, Wilno, Szawle, Góra Krzyży k. Szawli, Cytowiany, Szydłów, Kowno i Sejny.)
Gdy nasze kolana dotkną posadzki ostatniego stopnia schodów, widzimy właściwy ołtarz, którego symbolika zawiera sedno całej pielgrzymki.
Tomasz A. Żak
Jakże trudno dzisiaj być pielgrzymem! Trzeba zmienić tak wiele z codziennych przyzwyczajeń, aby móc zrozumieć sens modlitwy, rozpisanej w czasie i przestrzeni. Zweryfikować narzucaną nam coraz nachalniej skalę wartości, w której Bóg jest pisany małą literą, a wszystkiemu, co się z Nim wiąże, okazuje się pogardę jako czemuś „zacofanemu” i „ciemnemu”.
I jeszcze jedno – pielgrzymka to nie wycieczka. Tak łatwo zatracić sens podążania ku Panu Bogu, gdy – zamiast szukać Jego znaków – szukamy śladów tylko ludzkiej aktywności, takich jak architektura, pejzaże czy folklor.
Najlepszym na to lekarstwem jest pokora, a nic jej tak w nas nie pogłębia, jak modlitwa na kolanach.
Maryjny kontekst naszej wędrówki był oczywisty. I to nie tylko ze względu na Tę, „co w Ostrej świeci Bramie”, i nie ze względu na Mater Dolorosa, którą odwiedziliśmy w Kownie, a której wizerunek widnieje na prymicyjnym obrazku ks. Edmunda Naujokaitisa, naszego przewodnika w tej pielgrzymce. Niepokalana była z nami codziennie i codziennie uświadamialiśmy sobie, że odwoływanie się do Niej nie zna ograniczeń czasu ani przestrzeni. Była tak samo ważna w Sejnach, jak na Wileńszczyźnie i na Żmudzi; tak samo potrzebna naszym pradziadom, jak i nam. I w pełni potwierdziła się w tym naszym peregrynowaniu oczywista prawda, że do Syna najprędzej trafisz przez Jego Matkę.
Cytowiany to niewielkie miasteczko w okręgu Szawle. Wydaje się niepozorne, lecz właśnie tutaj znajduje się jeden z najciekawszych na Litwie zabytków – zespół kościoła i klasztoru OO. Bernardynów, powstały z początkiem XVII wieku staraniem Andrzeja Wołłowicza, chorążego Wielkiego Księstwa Litewskiego, starosty żmudzkiego. Przepiękny kościół, pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny, woła o pomoc. Szpecą go okrutnie komunistyczne dewastacje. Nie ominęły również pięknego dziedzińca, wokół którego, w otwartej XVIII-wiecznej arkadowej galerii, umieszczono przejmujące płaskorzeźby stacji Męki Pańskiej.
W całym układzie architektonicznym zwraca naszą uwagę budynek stojący pośrodku. To kaplica pod wezwaniem Męki Pańskiej. Wzniesiono ją w 1775 r., a więc w epoce późnego baroku. Z przodu umieszczono arkadowe podcienie wsparte na trzech filarach, a szczyt fasady zdobi bogato dekorowany fronton. Za budynkiem znajduje się podniesiona o jedną kondygnację masywna czworoboczna wieża, w której mieści się właściwa kaplica. Do cytowiańskiej kaplicy prowadzą „Święte Schody”, zbudowane na wzór słynnych Scala Sancta na rzymskim Lateranie. Tak jak w Rzymie, także tutaj wierni i pielgrzymi wchodzą po schodach na klęczkach i odmawiają przepisane modlitwy, co wiąże się ze specjalnymi odpustami.
Już od pierwszych stopni modlącemu się towarzyszy widok figury Chrystusa „do słupa przywiązanego, rózgami sieczonego” (Gorzkie żale). W czasach rzymskich w ten sposób unieruchamiano karanych biczowaniem. Figura jest umieszczona u góry, z boku kaplicy, w ten sposób, że ma się wrażenie, iż Chrystus patrzy nam prosto w oczy, gdy tylko podniesiemy wzrok. Tak naprawdę dopiero gdy nasze kolana dotkną posadzki ostatniego stopnia schodów, widzimy właściwy ołtarz, którego symbolika zawiera sedno całej pielgrzymki: Maryja obejmuje podstawę krzyża, na którym cierpi za nas wszystkich Jezus. Wszystko jest tutaj białe – i Syn, i Matka, i aniołowie, i Bóg Ojciec powyżej; tylko samo drzewo krzyża jest czarne. Robi to niezwykłe wrażenie.
Wierni przed ołtarzem kaplicy zapalają świeczki w wybranej intencji, odmawiają modlitwy i schodzą po drugich, do tego przeznaczonych schodach. Schodzą i niejako wracają z innej rzeczywistości – tej mistycznej, której tak bardzo brakuje nam w życiu codziennym. Bo gdy na schodach życia zapominamy, że tak naprawdę wiodą one na sąd Boży – życie traci sens, a u szczytu schodów, zamiast radosnego spotkania z Nim i Jego Matką, czeka nas tylko „płacz i zgrzytanie zębów”.
Módlmy się więc o takie pielgrzymkowe Cytowiany każdego z naszych dni powszednich.