Drodzy Wierni!
Te słowa wyjęte są z Jeremiasza Proroka, przypominamy o nich podczas dzisiejszej uroczystości, którą obchodzimy z okazji rocznicy konsekracji naszego kościoła pw. Niepokalanego Serca NMP.
Kiedy lud wybrany mimo tylu i tak wielkich łask sprzeniewierzył się Bogu, szedł zaślepiony za głosem fałszywych nauczycieli, nawet wyrzekał się wiary, wtedy prorok Jeremiasz wołał na niewdzięczny naród Żydowski, żeby nie był tylko dumny ze swojego wybrania, żeby Żydzi nie myśleli, iż samo ich zewnętrzne należenie do tego narodu ich uratuje od klęsk i zbawi. Bóg przyrzekł co prawda, że nie opuści swojego ludu, że będzie mieszkał z nim, że mu będzie Bogiem, ale dodał za warunek: żeby ten lud był i pozostał Jego ludem, żeby Jego słuchał, wypełniał Jego przykazania.
To samo i my zastosujmy do siebie. Pan Bóg nas obsypał nieskończonymi dobrodziejstwami, zamieszkał między nami, dał nam swoją św. wiarę, nauczył nas żyć po chrześcijańsku, naszą wrodzoną słabość wspierał łaskami. Pan Bóg pozwolił sobie postawić domy, zamieszkał w nich. Syn jego jednorodzony na słowa wyrzeczone ustami kapłana zstępuje z nieba na ołtarze tych domów Bożych, mieszka i przebywa wśród swych wiernych utajony w Najświętszym Sakramencie. Co więcej, daje się nam niegodnym na pokarm, patrzy, ukryty pod postacią chleba, na naszą nędze i potrzeby, wysłuchuje nasze prośby i wołania — słowem: Bóg prawdziwie mieszka z nami i jest naszym Bogiem.
Ale czyż my jesteśmy jego ludem? czy my dochowujemy tego przymierza, jakie zawarliśmy z Bogiem na chrzcie św., a potwierdzili tylokrotnie przez przyjmowanie innych Sakramentów świętych? Żalił się prorok z płaczem na Żydów: „Oto wy ufacie sobie, mówił, w słowach kłamstwa, które wam nie pomogą; kraść, zabijać, cudzołożyć, przysięgać fałszywie, ofiarować Baalom i chodzić za bogami cudzymi, których nie znacie…. jaskinią zbójców stał się ten dom, w którym wzywano imienia mego przed oczyma naszymi” (16, 8-11.) Otóż widzi Bóg także nasze nieprawości. Gniewa się za zniewagę swoich domów. Grozi i nam, aby zobaczył, czy się opamiętamy, gniewa się i karze, aby nas poprawił. Mówi i do nas przez usta tegoż proroka: „Jeżeli dobrze naprostujecie drogi wasze i sprawy wasze… mieszkać będę z wami na tym miejscu” (16, 5).
Aby się to spełniło, zachęcajmy się do uszanowania i czci przynależnej naszym kościołom. Zastanówmy się, czym one są dla nas, a czym my powinniśmy być dla nich. Kościoły są mieszkaniem Bożym, bo Bóg prawdziwie w nich przebywa; my, wierne dzieci Kościoła, jesteśmy dłużnikami Bożymi, ludem Bożym.
Bóg sam dla siebie wystawił najwspanialszy kościół. Dziełem jego rąk jest niebo i ziemia. One rozpowiadają chwałę Bożą; wszystko od pyłku ziemi, aż do wspaniałych ciał niebieskich, jest świadkiem nieskończonej Jego wielkości, podnóżkiem Jego majestatu. To kościół Boży, godzien Boga. Gdziekolwiek się więc znajdujemy, jesteśmy w tym kościele Bożym; on nas ogarnia, on powinien zadziwiać swym ogromem i pobudzać do chwały Stwórcy. Skądkolwiek do Pana nieba i ziemi zaślemy hołd czci i uwielbienia, dziękczynienia, lub prośby, wszędzie stoimy w obliczu Boga, on wszędzie gotów nas wysłuchać.
Czyż więc potrzebne są jeszcze inne kościoły, domy Bogu poświęcone, miejsca ograniczone, które wcale nie mogą iść w porównanie z niezmiernym sklepieniem niebios? Owszem. Tylko one są potrzebne nie ze względu na Boga, ale ze względu na nas. My budując takie domy, nie co innego czynimy, tylko pragniemy się odwdzięczyć Bogu za jego nieskończoną dobroć. Dajemy mu to, co możemy dać. Wszystkie też ludy, jakie kiedykolwiek zalegały te obszary ziemi, starały się Bogu, tak jak go pojmowały, stawiać świątynie. Wszystkie w tych właśnie oznakach wdzięczności i czci uwydatniały te skarby rozumu, przemysłu, sztuki, na jakie się tylko człowiek mógł zdobyć.
Nic więc dziwnego, że i religia objawiona wskazuje nam to samo zjawisko. Mojżeszowi Bóg sam rozkazuje pobudować przybytek dla Siebie. Buduje go Mojżesz, a cały lud chętnie składa ofiary. Dawid gromadzi wielkie skarby, a syn jego Salomon stawia tak wspaniałą świątynią, iż jest podziwem świata. Za czasów Chrystusa stoi w Jerozolimie wspaniała świątynia, pobudował i upiększył ją Herod, choć w celach poziomych i samolubnych, ale świetnie i okazale.
A co czynią wyznawcy Jezusa ukrzyżowanego? Na początku prześladowani muszą się kryć przed prześladowcami. Ale skoro krzyż zwycięża, cesarze i książęta budują odpowiednie swej żywej wierze kościoły, wspaniałe, wielkie, kosztowne bazyliki. Od Jerozolimy i Rzymu począwszy, poprzez cały świat wznoszą się i jakby wyrastają z ziemi ku niebu te świadki pobożności i wiary. I jeżeli już w kościele Salomonowym powiedział: „Oczy moje będą… i uszy moje ku modlitwie tego, który się będzie na tym miejscu modlił” (2 Pakl. 7, 15) — to tym więcej stosuje się do świątyń Nowego przymierza. Jeżeli tam Bóg mieszkał w obrazie i przepowiedniach rzeczy przyszłych, tu mieszka rzeczywiście. Tam była arka przymierza, tu jest tabernakulum; tam tablice prawa pisane na kamieniach, tu żywe słowo boskiej nauki; tam manna, tu cudowny chleb w Sakramencie ołtarza.
Lud Boży nie tylko szanuje kościół, ale wie, że „dom Boży, domem modlitwy jest”: chodzi więc do niego chętnie, zachowuje się w nim pobożnie i przykładnie, stara się w obliczu Bożym zawsze stanąć z sercem albo świętym, albo przynajmniej szczerze skruszonym. On wie, że kościół jest obrazem nieba, a do nieba nie ma przystępu nic zmazanego. Bóg patrzy na serce: nie dosyć więc, abyśmy bywali w domu Bożym i zachowali się tam zewnętrznie przyzwoicie, trzeba, aby nasze serce przestawało z Bogiem, aby było przejęte świętością miejsca, bo „świętość przystoi domowi pańskiemu”, mówi Psalmista (61, 92).
Przeciwnie synowie tej ziemi. Kto ich widzi w kościele? Czy ten, co bije czołem przed mamoną, przed opinią publiczną, przed bałwanem honoru, zgiął kolano przed Bogiem, stwórcą nieba i ziemi, przed Jezusem, swoim Zbawicielem? Czy ci, co tak ochoczo zwiedzają widowiska publiczne, z tą samą skwapliwością dążą do domów Bożych, aby tu szukać tyle zbudowania, ile tam znaleźli zgorszenia? Czy przynajmniej ci, co są zajęci pracą całotygodniową, choćby tylko w niedzielę i święta spieszą do kościołów, aby odnowić ducha i skierować ku Bogu? Nawet wśród regularnie chodzących do kościoła wielu jest takich, którzy to czynią albo dla zwyczaju, albo dla ciekawości, albo szukając rozrywki. Wszystko to jest zniewagą domu Bożego!
Łagodny, cichy Jezus przebaczył wszystko, ale nie przebaczył tej zniewagi. Cierpiał i milczał gdy go znieważano; pozwolił plwać na swoją świętą twarz, biczować się, ukoronować cierniem, — wzniósł to wszystko, ale gdy wszedł do znieważonego kościoła Jerozolimskiego, uzbroił swoje ręce w powrózki i wypędził wszystkich zachowujących się niegodnie.
Szanujmy te przybytki Pańskie, te domy Boże, te bramy niebieskie, nie opuszczajmy ich! Jeśli my ich opuścimy, i Bóg nas opuści. Jeżeli będziemy znieważali nasze kościoły, usunie Bóg, jak groził swoje łaski i pójdą te domy Boże w ruinę, albo przejdą w obce ręce niedowiarstwa, jak to widzimy w Europie zachodniej, a ta część wiernych, która się Bogu nie sprzeniewierzy, będzie mogła, jak dziś Żydzi w Jerozolimie przy Ścianie płaczu, oblewać łzami żałości szczątki dawnej swojej wielkości religijnej. Nie daj tego Boże!
Szanujmy te przybytki Pańskie, te domy Boże, te bramy niebieskie. Jak Mojżesz zdejmujmy starannie obuwie z nóg, t. j. otrząsajmy pilnie wszelki pył i kał grzechowy z naszych serc, kiedy się zbliżamy na te święte miejsca. Jak Zacheusz wstępujmy do góry na drzewo figi, t. j. odrywajmy się od ziemi, od świata i jego przewrotności, a podnośmy wysoko umysł ku Bogu. Powtarzajmy z Psalmistą, że „błogosławieni, którzy mieszkają w domu Pańskim” (Ps 88, 5), że wolimy raczej być jeden dzień w świątyni Pańskiej, niż tysiące dni gdzieindziej. I wtedy nie przestaną się spełniać te słowa, od których zaczęliśmy: „Mieszkać będę, mówi Bóg, z wami na tym miejscu, i będę wam Bogiem, a wy będziecie mi ludem”. Amen.
(Na podstawie: Kanonik K. D., w: Bibljoteka kaznodziejska, t. I)