Drodzy Wierni!
Te słowa dzisiejszej Ewangelii św. wypowiedział nasz Zbawiciel po cudownym uzdrowieniu trędowatego. Faryzeusze już słyszeli o Jezusie, o jego naukach, które u nich poklasku nie znalazły. Teraz patrzyli na jawny cud. Pan Jezus chciał ich nim przygotować do uwierzenia w Swoje Bóstwo, pokazując, że ma tę samą cudowną siłę, co Mojżesz i Elizeusz, z których pierwszy cudownie uleczył swoją siostrę Miriam, a drugi Naamana Syryjczyka. Według dzisiejszej Ewangelii św. posunął się Pan Jezus o krok naprzód. Uczynił dwa cudy, których nie mogli dokonać Mojżesz ani Elizeusz, które miały otaczających przekonać, że jest potężniejszym niż prorocy, że jest Bogiem; odpuścił grzechy, i zarazem uzdrowił sparaliżowanego. Osiągnął tymi cudami P. Jezus to co zamierzał, bo oto zniewolił faryzeuszy, jak czytamy u św. Łukasza, do stawiania sobie samym pytania: „Któż grzechy odpuścić może, jedno sam Bóg?” (2, 7). I gdyby nie byli zaślepieni nienawiścią ku Jezusowi, musieliby przyjść do przekonania na widok tego podwójnego cudu, że ten, który cudownie leczy ciało z choroby i oczyszcza dusze z grzechu, ten Jezus przez nich prześladowany jest rzeczywiście Bogiem.
Jeszcze świat nie istniał, jeszcze pierwsi nasi rodzice nie byli stworzeni, a już Bóg przewidział ich upadek w raju. Od wieków wybrał też Najśw. Dziewicę, z której miał się narodzić Syn Boży. Ten miał uszczęśliwić ludzkość najwspanialszym darem, Sakramentem Pokuty, bez którego wszystkie inne sakramenty z wyjątkiem Chrztu św. byłyby dla nas bez żadnego znaczenia, bez żadnej korzyści. Do ustanowienia tego sakramentu zniewoliła P. Boga miłość ku rodzajowi ludzkiemu. A umiłował Bóg nas nędznych grzeszników całą pełnią Boskiego Serca Swego. Z miłości ku nam Bóg stworzył nas, dał nam nieśmiertelną duszę, uposażoną tylu łaskami, dał nam przykazania jako drogowskazy do nieba. Dla nas zesłał na świat swego Syna, ustanowił Kościół, ustanowił nieustającą Ofiarę Mszy św., w której się codziennie za nas ofiaruje Syn Boży.
Podziwiajmy nie tylko miłosierdzie Boga nad nami, ale i Jego mądrość, która zabezpieczyła rozwój i utrzymanie naszego życia duchowego. W Chrzcie św. dał nam życie, byśmy je zużyli nie na dogadzanie swemu lenistwu, lecz na wojowanie z naszymi wrogami, którymi są szatan, świat i własne ciało. W Bierzmowaniu opatruje nas w zbroję niebieską, powołuje nas pod Swoją chorągiew i zapisuje nas jako swoich żołnierzy. Jako niezrównany dowódca daje nam w Komunii św. chleb anielski i napój cudowny, który rodzi bohaterów, aby nas w ciągu walki nakarmić i wzmocnić. W bojach muszą być ranni, każda armia ma swoje lazarety, gdzie ranny znajdzie lekarstwo i opatrunek. Pan Zastępów nie mniej jest mądry i litościwy niż wodzowie tego świata. Ustanawia Sakrament Pokuty. W nim znajdą ranni duchowe lekarstwo na wszystkie rany bez wyjątku.
Każda stronica Pisma św. daje świadectwo o wielkiej miłości Boga ku nam. Miłość matki ku swemu dziecku uważamy za miłość najszczytniejszą. Tego obrazu używa Bóg, abyśmy mogli zrozumieć Jego miłość ku nam. Powiada, że choćby matka zapomniała swego niemowlęcia, On o nas nigdy nie zapomni. O tej miłości wspomina P. Jezus w Swej rozmowie z Nikodemem, gdy mówi: „Tak Bóg umiłował świat, aby wszelki, który wierzy weń, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (J 3, 16). Tą miłością ku nam powodował się P. Bóg, gdy od wieków postanowił stworzyć dla nas Sakrament Pokuty.
Tego Sakramentu odpuszczania grzechów domagała się także Sprawiedliwość Boża. Stworzył nas P. Bóg dla Siebie, pragnie, by ani jedna dusza nie poszła na potępienie, jak to pięknie określił P. Jezus w przypowieści o zaginionej owieczce. Od wieków przewidział nasze upadki. Nie mógł więc poprzestać na ustanowieniu Chrztu św., który z nas zmazał grzech pierworodny. Jeden grzech śmiertelny wystarczył, abyśmy na nowo utracili łaski otrzymane na Chrzcie św., zamknęli dla siebie niebo. Ciężki był los sprawiedliwych dusz, znajdujących się w otchłani, tęskniących za Mesjaszem, za otwarciem nieba. Nasz los, gdybyśmy nie mieli środków zgładzenia grzechów śmiertelnych, byłby bez porównania straszniejszy, już na tym świecie odczuwalibyśmy całą grozę mąk, które cierpią potępieni w piekle. Dlatego Sprawiedliwość Boska przewidując nasze upadki musiała nam dać sposobność do pokuty, gdzie byśmy mogli i się oczyścić z grzechów i odzyskać utraconą łaskę uświęcającą, czyli musiała ustanowić Sakrament Pokuty.
Więc Zbawiciel tego dnia, kiedy uroczyście się ukazał zgromadzonym Apostołom, ustanawia św. Sakrament Pokuty, odwołując się na pełnomocnictwo otrzymane od Boga Ojca: „Jako mię posłał Ojciec, i ja was posyłam. Weźmijcie Ducha Św.: którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są zatrzymane” (J 21, 23).
Jak wspaniały jest ten podarunek wielkanocny Jezusa! Ile otuchy i pociechy on nam przynosi! Jak bardzo musimy ubolewać nad protestantami, którzy sobie wyrobili zupełnie błędne pojęcie o Sakramencie Pokuty i dla tego odrzucili go. Mówią, że Pan Jezus tylko zasłania nasze grzechy swymi zasługami, więc Pan Bóg nie może widzieć grzechów, nie pamięta o nich, nie chce ich karać. Człowiek nadal zostaje grzesznikiem, jego dusza nadal jest pokalana zmazą grzechu, lecz Bóg tego jakby nie zauważa i tak usprawiedliwia człowieka. Takie jest nauczanie luterańskie. Czyż to nie brzmi jak bluźnierstwo? Bóg ma z upodobaniem spoglądać na człowieka brodzącego w występkach, ma tego samego człowieka uważać za czystego, chociaż rdza grzechu przeżarła jego duszę, ma tego człowieka przyjąć do nieba, gdzie nie może wnijść nic nieczystego! Tak, nauka ta jest bluźnierstwem przeciw Bogu nieskończenie Świętemu i Prawdziwemu. Albo Bóg odpuszcza człowiekowi grzechy, uświęca jego serce i w nim zamieszkuje, albo mu ich nie odpuszcza i człowiek pozostaje nadal przedmiotem gniewu i obrzydzenia Bożego.
My chrześcijanie katolicy wierzymy, że P. Jezus w Sakramencie Pokuty odpuszcza człowiekowi grzechy i tę władzę przekazał Apostołom, a od nich przeszła ona na biskupów i kapłanów. Bo oto czytamy w Ewangelii św. Jana: Gdy uczniowie byli zgromadzeni dnia onego szabatów i drzwi były zamknięte dla bojaźni przed Żydami, przyszedł P. Jezus i stanął w pośrodku nich i rzekł im: „Pokój wam”. To powiedziawszy, tchnął na nich i rzekł im: „Weźmijcie Ducha Świętego: których odpuścicie grzechy, są im odpuszczone; a którym zatrzymacie są im zatrzymane”. Słowa Zbawiciela są tak jasne, że nie trzeba ich dopiero tłumaczyć. Wyraźnie powiada P. Jezus Swoim pierwszym kapłanom, że daje im władzę odpuszczania i zatrzymywania grzechów. Święty urząd kapłański i połączona z nim władza ma trwać aż do końca świata, jak to wynika ze słów Jezusa: „Oto jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Jest rzeczą zrozumiałą, że kapłan nie może odpuścić grzechów, jeśli ich nie zna. Dlatego jest konieczną rzeczą, aby grzesznik swe grzechy wyjawił i to tak, aby spowiednik mógł zrozumieć stan sumienia i rozstrzygnąć, czy może grzechy odpuścić albo zatrzymać, czy może dać albo nie dać rozgrzeszenia.
Zresztą tak łatwo z dziejów Kościoła dowieść, że Sakrament Pokuty sięga czasów Pana Jezusa, że On ustanowił ten Sakrament. W pierwszych wiekach istniały dwa rodzaje spowiedzi: uszna i publiczna. Publiczną spowiedź Kościół św. z bardzo zrozumiałych powodów zniósł. Jednym z tych powodów był z pewnością ten, że wyznawanie głośne niektórych tajnych grzechów mogło narazić spowiadających się na świeckie kary, a słuchających na zgorszenie. Pozostała więc tylko spowiedź uszna. Heretycy twierdzą, że spowiedź zaprowadził papież Innocenty II na Soborze Lateraneńskim w r. 1215. Tymczasem kto zna historię Kościoła, może łatwo stwierdzić, że na tymże Soborze tylko wyszedł rozkaz, który stał się przykazaniem kościelnym, obowiązującym do dnia dzisiejszego, że wierni są pod grzechem śmiertelnym zobowiązani, przynajmniej jeden raz na rok spowiadać się i komunikować. Zresztą było to tylko przypomnienie obowiązku, który już dawno był praktykowany. W historii każdego wieku znajdujemy nienaruszalne świadectwa, że Sakrament Pokuty już dawno temu był znany. We wieku V pisze wielki ów mędrzec św. Augustyn: „Niech nikt nie mówi: spowiadam się w cichości przed Bogiem; wystarczy, że ten, który mi ma przebaczyć, zna skruchę mojego serca. Gdyby tak było, to bez powodu by Jezus powiedział: Cokolwiek rozwiążecie na ziemi, to będzie rozwiązane i w niebiesiech; i na cóżby Kościołowi Swemu klucze powierzył? A więc nie wystarczy, Bogu się opowiadać, trzeba i tym się opowiadać, którzy od Niego otrzymali władzę, rozwiązać i związać” (Sermo II in Ps. c. 1, n. 3). Z wieku trzeciego znamy takie świadectwo Orygenesa: „Jeżeli żałujemy za grzechy, i jeżeli się spowiadamy nie tylko Bogu, lecz także tym, którzy mogą im podać środki leczące, wtedy nam będą te grzechy odpuszczone” (Hom. in Ps. 37). Żyjący w pierwszym wieku św. Klemens, uczeń apostolski i następca św. Piotra powiada: „Kto troska się o duszę swoją, ten niech się nie rumieni, ten wyzna przełożonym grzechy swoje, aby od nich otrzymał uzdrowienie”. A wreszcie słyszymy z ust tych, którzy żyli współcześnie z Panem Jezusem, to samo świadectwo. Tak dowiadujemy się z Dziejów Apostolskich, że wielu grzeszników rzucało się do nóg Apostołom i wyznawało swoje grzechy (Dz 19, 18). Z tego wszystkiego widzimy, że władzę odpuszczania grzechów otrzymał Kościół św. od samego fundatora tego Sakramentu czyli od Pana Jezusa.
Już słyszeliśmy jak wielkim dobrodziejstwem dla nas jest Sakrament Pokuty. Za dobrodziejstwo i choćby najmniejsze nam wyświadczone należy się z naszej strony dobroczyńcy wdzięczność. Panu Jezusowi za ustanowienie Sakramentu Pokuty najlepiej podziękujemy, jeżeli będziemy jak najczęściej korzystać z tej łaski, a przede wszystkim, jeżeli będziemy wszystkimi siłami się starali od spowiedzi do spowiedzi nie popełniać żadnego grzechu śmiertelnego. Prośmy Pana Boga o czułe sumienie, a wtedy i tym, którym się zdaje, że idąc do spowiedzi nie będą wiedzieli z czego się spowiadać, przypomną się mniejsze i większe upadki, do których odpuszczenia jest potrzebny koniecznie Sakrament Pokuty. Amen.
Na podstawie: X. Guzikowski w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XXXI, 1926.