XIV niedziela po Zielonych Świątkach, 29.08.2010

„Szukajcież tedy najprzód królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a to wszystko będzie wam przydane” (Mt 6, 33).

Drodzy Wierni!
Dzisiejsza Ewangelia św. jest hymnem ku czci Opatrzności Bożej. Nigdy może tyle zastrzeżeń, a nawet bluźnierstw, przeciw tej Opatrzności nie podniosło się z ziemi ku bramom niebios, jak właśnie w tych czasach, które obecnie przeżywamy. Kryzys, załamanie gospodarcze, powodzie, mnożące się klęski, wszystko to, zda się, zmówiło się przeciw Opatrzności.
A jednak – wbrew wszystkim nowoczesnym pesymizmom – świeci nad nami jak dawniej niezbita prawda o Opatrzności Bożej. I dziś jak przed wiekami, mówi do każdego z nas P. Bóg: „Oto na rekach moich napisałem cię” (Iz 49, 16). Człowiek najwięcej używa rąk, zawsze je ma przed sobą. „Napisać na ręce” znaczy zatem: mieć zawsze na oku i pamiętać żywo i ustawicznie. I to, co Bóg powiedział już przez Izajasza, to po dzień dzisiejszy jest rzeczywistością, towarzyszącą nam na każdym kroku. Tylko, że chcielibyśmy nieraz tę prawdę o Opatrzności Bożej przebudować po swojemu. Przecież wielu wśród nas jest takich, co opacznie rozumiejąc tę prawdę chcieliby, by Pan Bóg usuwał z ich drogi każdy ból, każdą przykrość, każde niepowodzenie… Zapominają, że i cierpienie ma swoje zadanie.
Przypatrzmy się więc dziś pokrótce: A) temu co świadczy o Opatrzności Bożej – i B) naszemu stosunkowi do Opatrzności Bożej.
A) Bez przesady można powiedzieć, że pytanie, czy istnieje Opatrzność Boża, równa się pytaniu, czy jest Bóg… Jeśli bowiem jest Bóg, to jest i Opatrzność Boża. Taki bowiem Bóg, któryby albo nie chciał, albo nie mógł opiekować się i troszczyć wszystkim, co stworzył, nie byłby Bogiem. Więc przeświadczenie o istnieniu Opatrzności Bożej przenika na wskroś naszą św. wiarę. Tkwi ono w niej głęboko, wywodząc się przede wszystkim z nauki Pana Jezusa o tej zasadniczej prawdzie Ewangelii, że Bóg jest naszym Ojcem. A ojciec przecież to uosobienie opieki i troski.
W nas samych, w naszej istocie, nosimy świadectwo Opatrzności Bożej – w naszej wolnej woli. Ta wola nasza – to dziw i tajemnica. „Jedno ,chcę’ człowieka wydaje się tak małą rzeczą, a jednak wystarcza, aby z człowieka uczynić świętego lub zbrodniarza. Przeciwko ludzkiej wolności nikt nic nie może: ani drugi człowiek, ani – do czasu przynajmniej – sam Bóg. Zezwala on na to, aby w czasie ziemskiego naszego życia był niejako zaszachowany naszą złą wolą”, mówi słynny pisarz duchowny o. Raoul Plus. A jednak, dając nam wolną wolę, nie zostawił nas P. Bóg na pastwę jej swawoli. Osadzając ją głęboko w pokładach naszej duszy, tuż obok niej umieścił poczucie odpowiedzialności, to, czego dziś ludzie nie chcą nazywać sumieniem, jakby to rzekomo było pojęciem przestarzałym. I oto w głębi duszy naszej, na terenie woli, odbywa się ta wspaniała praca i rozgrywa ta walka, których nici spoczywają w rękach Bożych. Ich owocem jest cnota, najpiękniejszy kwiat stworzenia.
W „Otello” Shakespeare’a czytamy: „Nasze jestestwo jest ogrodem, a nasza wola ogrodnikiem. Jeśli chcemy w tym ogrodzie siać pokrzywy…, hodować ziele, albo pielęgnować różnego rodzaju rośliny, zapuszczać go niedbale lub skrzętnie uprawiać, możność ku temu i środki odpowiednie leżą w woli naszej”. Tym jednak, kto sprowadza orzeźwiającą rosę na ten ogród i kładzie na niego słoneczne promienie, jest Bóg, co swą Opatrznością czuwa nad naszym wewnętrznym gospodarstwem.
Oprócz woli, o Opatrzności świadczą i dzieje ludzkości. Kiedy przyglądamy się historii świata spokojnie i bez uprzedzeń, musi nas uderzyć, że dzieje rodzaju ludzkiego to nie szereg po sobie następujących przypadków, które są luźnie rzucone na kanwie przeszłości. Widzimy, że w historii jest pewien niezaprzeczony plan rozwojowy. Obserwujemy i stwierdzamy niezbicie myśl, pracującą w dziejach. Oczywiście, że ani ten plan ani ta myśl nie istnieją w rzeczach samych. Wznosi je ktoś, kto stoi poza nimi i ponad nimi – to Bóg! A jego planową pracę w dziejach ludzkości nazywamy rządami Opatrzności Bożej.
„Świat jest wielkim teatrem, którym kieruje Bóg!”, pisze biskup T. Toth. W teatrze tym dał Pan Bóg – ponad wszelką wątpliwość – ważne role poszczególnym narodom i czuwa nad nimi, by spełniły swe zadanie. Przedziwnie kieruje losami wojen i polityki. Juliusz Słowacki w liście do matki (Paryż, 8.XI.1845) tak pisze: „Ten świat jest to dywanik na wywrót widziany, gdzie różne nitki wyłażą i giną znów niby bez celu i bez potrzeby… Z| tamtej strony są kwiaty i rysunek”. I gdy niegdyś – z łaski Bożej – zobaczymy „tamtą stronę”, wyjaśni się nam niejedno, czego dziś nie rozumiemy i nie możemy rozumieć.
Trzecim świadkiem jest życie każdego człowieka. Słusznie powiedziano, że człowiek jest jakby „małym światem”, mikrokosmosem. Rządzą też nim te same prawa, co wielkim, otaczającym go światem, a więc – przede wszystkim – wielkie prawo Opatrzności Bożej. Pierwsi uczniowie P. Jezusa byli tak głęboko przeświadczeni o mistrzowskim kierownictwie Bożym w życiu każdego człowieka, że z tego ich przekonania wyrósł ten osobliwy pewnik: „Wiemy zaś, że tym, którzy miłują Boga, wszystko dopomaga ku dobremu” (Rz 8, 28). Z tego pewnika, w którym streszcza się niezachwiana wiara w rządy Opatrzności Bożej, płynie chrześcijańskie nastawienie wobec tego wszystkiego, co się nazywa złem, niepowodzeniem, klęską i t. p. Wyraża się ono w tej niezrównanej i zadziwiającej pewności: „Jeśli Bóg z nami, któż przeciw nam?… I któż nas odłączy od miłości Chrystusowej? Czy utrapienie? Czy ucisk? Czy nagość? Czy niebezpieczeństwo? Czy prześladowanie? Czy miecz?… Ani śmierć, ani życie…; ani teraźniejsze rzeczy, ani przyszłe…, ani żadne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej” (Rz 8, 31-39).
W przeświadczeniu chrześcijanina, pisze dalej bp Toth, w wielkim teatrze tego świata „Bóg daje każdemu rolę i nie wiemy, czym się powoduje w wyborze. Jeden gra króla, drugi żebraka – to rzecz obojętna! Główną rzeczą jest: jak grają? Naturalnie, kto ma rolę żebraka, łatwo popada w rozgoryczenie. Kogo nawiedzą klęski, cierpienia, zło, łatwo się załamuje. Gorszymy się widząc, że złym dobrze się powodzi… Czynimy to tylko dlatego, że sądzimy powierzchownie. Podczas przedstawienia nie można wydawać ostatecznej oceny krytycznej. Trzeba zaczekać aż sztuka się skończy! Kurtyna życia opadnie dopiero w dzień sądu ostatecznego”.
Cały tragizm leży w tym, że chcielibyśmy nieraz – może nawet bez złej woli – prostować linię, naznaczoną nam w życiu przez Opatrzność. Oczywiście prowadzi to do załamania wewnętrznego i do pesymizmu. Dlatego jedynym wyjściem jest wznieść się ponad nasze małe obliczenia i pamiętać o tych znamiennych słowach Bożych: „albowiem myśli moje – nie są myśli wasze” (Iz 55, 8).
Jaki powinien być nasz stosunek do Opatrzności Bożej?
Stajemy „oko w oko” z Opatrznością na każdym kroku. Pierwszą zasadą to zaufanie. My, uczniowie Chrystusowi, musimy być tak umocnieni we wierze w Opatrzność Bożą, by naszego zaufania w stosunku do P. Boga nie mogły podmyć i poderwać fale najostrzejszych nawet kryzysów i klęsk. Cokolwiek dzieje się koło nas, jakiekolwiek nad nami przechodzą burze, jedno jest pewnym, że nad całą zawieruchą dziejową czuwa ktoś najmędrszy i najpotężniejszy, ktoś, kto zarazem jest miłością samą, t. zn. Bóg.
Zaufanie to powinno rodzić w duszy naszej niewzruszony pokój, którego przecież tak bardzo łaknie serce ludzkie. Echo takiego pokoju dźwięczy w tych niezapomnianych słowach Psalmisty: „Pan mną rządzi… Prowadzi mnie ścieżkami sprawiedliwości… Choćbym chodził wśród cienia śmierci, nie będą się obawiał zła, ty bowiem jesteś ze mną!” (Ps 22).
Zaufania w Opatrzność nie należy rozumieć fałszywie. Nie należy składać wszystkiego na dobrotliwą opiekę Bożą i czekać na jej dary z założonymi rękami. Tak by chcieli niektórzy rozumieć dzisiejszą Ewangelię św.! P. Jezus przestrzega nas przed zbytnią i przesadną troską o dobra tej ziemi. Każe jednak troszczyć się o to, co nam potrzebne, ale bez zbytniej skwapliwości i jakby to były rzeczy najważniejsze. Ponad wszelką wątpliwość jest również pewnym, że Zbawiciel świata każe nam rzetelnie i sumiennie pracować. Zasada: „Pomóż sobie sam, a Pan Bóg ci pomoże!” ma pełne zastosowanie przy wierze w Opatrzność Bożą i ufności, jaką jesteśmy winni najlepszemu naszemu Ojcu niebieskiemu. Mamy robić to, co do nas należy, a resztę zostawić P. Bogu. Musimy pracować nad polepszeniem naszej doli, ale musimy mieć zarazem dziecięcą wiarę w Opatrzność Bożą.
„Troszcz się i ufaj!” Oto – hasło ewangeliczne. Jeśli P. Jezus taki silny akcent położył na zaufaniu, a troskę zdaje się wykluczać, to dlatego, bo wiedział dobrze, że ludziom grozi zupełne zagrzebanie się w troskach i zabiegach. Nigdy jednak Pan Jezus nie przekreślił obowiązku pracy. Sam dał przykład pracowitości, a Apostołom swoim wpajał poczucie konieczności pracy, któremu dobitny wyraz dał św. Paweł, mówiąc: „Jeśli kto nie chce robić, niech też nie je!” (2 Tes 3, 10).
W tym haśle Jezusowym: „Szukajcie tedy najprzód królestwa Bożego i sprawiedliwości jego!” mieści się cała filozofia życia chrześcijańskiego, opartego o wiarę w Opatrzność. Niezrównane w swej głębi, a zarazem w swej prostocie, jest określenie: „to wszystko”. Jest w tym określeniu wskazanie zasadnicze dla każdego z nas, że „to wszystko”, co nie jest „królestwem Bożym”, co nie zmierza do „sprawiedliwości” tego królestwa, to – nie jest warte tej troski i tych zabiegów, jakie poświęcamy „temu wszystkiemu”, co właśnie jest: „prochem i niczym przed Bożym obliczem”.
My musimy myśleć i porównywać, umieć uporządkować i podporządkować wartości. Wówczas nie będziemy tak łatwo rozpaczać, gdy ,,to wszystko” będzie się nawet walić w gruzy. Nasza kotwica będzie bowiem zarzucona tam, gdzie mieszka nasz Ojciec, o którym Pan Jezus mówi w dzisiejszy Ewangelii, że Ojciec ten „wie” o wszystkim, zna nasze wszystkie biedy i kłopoty, wszystkie nasze sprawy ma w swych wszechmocnych rękach. Amen.

Ks. E. N.

Na podstawie: Ks. Omikron w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XLIX, t. 1935.