Drodzy Wierni!
Dzisiaj obchodzimy rocznicę poświęcenia kościoła katedralnego w Oliwie. To jest kościół ordynariusza archidiecezji gdańskiej. Co prawda nasz kościół nie jest kościołem parafialnym i nie jest bezpośrednio podwładnym archidiecezji, lecz pracujemy na jej terenie i mamy obowiązek obchodzić uroczystość rocznicy konsekracji jej katedry. Tak jak cały Kościół Rzymski co rok obchodzi święto bazyliki Laterańskiej w Rzymie, głównej katedry Ojca Świętego, namiestnika św. Piotra, tak i każda część Kościoła ma święto swej głównej świątyni, którą jest katedra jej pasterza biskupa, namiestnika apostołów.
Czym jest dla nas kościół? „Nie jest tu nic innego, jeno dom Boży i brama do nieba” (Gen 28, 17), te słowa Starego Testamentu powtarza teksty liturgiczne w dzień i też w rocznicę konsekracji kościoła. Każdy kraj i naród, każdy dom i rodzina mają swoje uroczyste chwili, dni pamiątkowe, w których święcą wspomnienia różnych ważniejszych zdarzeń, co się złączyły z ich życiem. Na tej to zasadzie powstał i u nas chrześcijan zwyczaj, że wśród innych religijnych pamiątek, każda nadto parafia i diecezja uroczyście obchodzi rocznicę poświęcenia swego kościoła i tak uprzytamnia sobie tę chwilę, kiedy to go wzniesiono ku chwale Najwyższego i ku pożytkowi naszych dusz.
Słusznie tak się dzieje, słusznie lud chrześcijański przypomina sobie co roku uroczyste otwarcie swego kościoła, bo istotnie jest to wypadek wielki i ogromnego duchowego znaczenia. Cóż to bowiem jest ten kościół katolicki? To dom Boży. Pan Bóg ma swoją świątynię, co ogarnia cały świat, której sklepieniem niebo, a podnóżkiem ziemia, której pochodniami gwiazdy, słońce, księżyc i inne ciała niebieskie, w której wszystko oddaje Panu Zastępów cześć i najgłębszy pokłon, – począwszy od pierwiosnka wiosennego do cedru na Libanie, od świerszcza do licznych zwierząt i ptasząt, nucących pieśń swemu Stwórcy, od ziarnka piasku do olbrzymich skał granitowych, od lekkiego, miłego powiewu wiatru do wichrów i nawałnic morskich – wszystko słowem pieśni: ,,Tak ziemia, jak morze – tobie śpiewa żywioł wszelki, bądź pochwalon Boże wielki!”
A jednak ta Istota najdoskonalsza, pomimo że ma tak wspaniałą świątynię, nie pogardza i dziełami rąk ludzkich i raczy zamieszkiwać w naszych ziemskich świątyniach, jak władca wśród podwładnych, jak ojciec wśród swych dzieci, gdzie serce człowieka, przygniecione brzemieniem cierpień, znajduje ulgę i ochłodę, dokąd zawsze śpieszymy i znajdujemy pomoc, ilekroć nam ciężko i smutno wśród ludzi i świata.
Radujmy się więc w rocznicę poświęcenia naszego Domu Pańskiego; aby zaś radość nasza była stała, rozważajmy dobrodziejstwa, jakie tutaj na nas spływają, a przez to pobudźmy się do poszanowania domów Bożych i częstego a chętnego ich nawiedzania. Całe nasze życie począwszy od chrzcielnicy aż do grobu, i nawet poza grób, łączy się ściśle z kościołem.
Przychodzi człowiek na świat, cieszą się rodzice, a serdeczne życzenia unoszą się nad małą główką dzieciny. Lecz w jakim smutnym stanie zostaje jego dusza! Jak uczy nas św. wiara dusza ta jest skalaną grzechem pierworodnym, a więc pozbawioną świętości, wyzutą z prawa do szczęścia niebieskiego. I któż to zdejmie te kajdany, krępujące duszę, kto dopomoże jej do odzyskania tego nieocenionego skarbu? Oto Kościół św., bo tutaj w zdrojach Chrztu św. otrzymujemy znowu pierwotną czystość duszy, a z nią i prawo na życie nieśmiertelne.
Rośnie dziecię, z uśmiechem dziecięcej swawoli i z nieświadomością ludzkiej niedoli biega i skacze, aż wyrośnie na młodzieńca lub dziewicę. Nadejdzie drugi okres w życiu człowieka, kiedy młodzieniec lub dziewica staje na ślubnym kobiercu. Któż znów, jak nie Kościół kojarzy małżeństwa chrześcijańskie, któż jak nie Kościół zlewa najobfitsze łaski na nowożeńców?
Ale przeszła wiosna, t. j. młodość życia ludzkiego, minęły lata męskie, jakby lato życia ludzkiego, a nadchodzi jesień życia. Człowiek ten, co niedawno był prawie że młodym, dziś przygarbiony wlecze się do domu. Gdzie te młode sny, znaczenia, dla których osiągnięcia może nieraz Boga opuszczał, gdzie uciechy, przyjaciele? – Wszystko minęło bezpowrotnie. Więc i cóż mi dziś zostało, z tej skarbnicy mojej przeszłości, z tych kwiecistych a źle może użytych chwil młodości? Wspomnień wiele, szczęścia mało. Więc mu nie zostało nic, więc go wszyscy opuścili? O tak! – Prócz duszy i Boga – wszystko mija na tym marnym świecie, dobra czy zła dola. Pozostał mu jeden dawny i wierny znajomy, to Kościół św., do którego teraz tym chętniej zaczyna uczęszczać, im więcej go w młodości zaniedbywał.
A kiedy, już dobiega kresu życia i na zegarze życia bije godzina odejścia, straszny Anioł śmierci zwiastuje mu smutną nowinę: „Rozpraw dom twój, bo umrzesz ty a nie zostaniesz żyw” (Iz 38, 1). Gdzież więc w tej ostatniej godzinie znajdzie pociechę dla serca uciśnionego trwogą, albo miotanego burzą rozpaczy? Oto także w tym przytułku Pana Zastępów. Stąd to bieży posłaniec Boży, niesie pomoc religijną choremu, osładza mu gorycz rozłąki z drogimi istotami, usuwa z jego serca niepokój i tak umocnionemu, tak przejętemu wiarą w inne lepsze życie pozagrobowe, błogosławi na ostatnią drogę, A kiedy już wszystko skończone, martwe zwłoki człowieka jeszcze raz wstępują w te święte podwoje, jakby dla otrzymania ostatniego uścisku od tej drogiej, duchowej matki – Kościoła św. Minie rok, drugi, setki lat przesuną się nad naszą mogiłą, przykryje nas fala zapomnienia ludzkiego, jedynie Kościół św. nie zapomni o nas i modlić się każe codziennie kapłanom za spokój naszych dusz.
Pomyślmy więc, jak ta świątynia Boża zrasta się z naszym życiem, jak dla każdego, kto się zalicza do jej dzieci, winna ona być drogą, jak słusznie możemy wołać z Dawidem: „Jak miłe przybytki twoje Panie! żąda i ustaje dusza moja do pałaców Pańskich” (Ps 83, 1). Naprawdę ten św. przybytek, to ozdoba każdej parafii i diecezji, to drogocenna perła, za którą kupić można niebo.
Z tego rozważania, jakiż wypływa wniosek? – Oto powinniśmy się jak najliczniej i jak najczęściej skupiać pod dobroczynnymi skrzydłami matki – Kościoła św., i nie tylko w dni świąteczne i uroczystości, ale jak najczęściej, jeżeli czas nam tylko pozwala i starać się o to, by świętym życiem dodawać mu blasku i chwały. Okazujmy też miłość przez pamięć i staranie o tej świątyni, ozdobę, według słów Psalmisty: „Panie, umiłowałem miejsce mieszkania chwały swojej” (Ps 25).
Nie mamy wprawdzie wielkich bogactw, ale mimo to choćby małą a stałą i ochotną ofiarą wspierajmy nasze świątynie, podtrzymujmy ich blask i ozdobę, która jest tak przepiękna zwłaszcza w katedrze oliwskiej, a przecież stworzona przez pokolenia naszych przodków, którzy zwyczajnie nie byli bogatsi od nas. Będzie to chlubą dla nas samych, będzie to szczytny dowód naszej gorącej wiary, będzie zresztą z naszą własną korzyścią, bo jakąkolwiek miarą mierzyć będziemy Bogu, takąż on nam odmierzy. Ukochajmy Kościół i wiarę św. całą potęgą naszych serc, korzystajmy pilnie z jego dobrodziejstw i żyjmy wiernie według jego nauk, a wówczas spełni się na nas to, co Bóg powiedział w Piśmie Św.: „Oni będą ludem moim, a ja ojcem ich i przemieszkiwał z nimi będę po wszystkie wieki” (Wyjść 25, 84). Amen.
Czym jest dla nas kościół? „Nie jest tu nic innego, jeno dom Boży i brama do nieba” (Gen 28, 17), te słowa Starego Testamentu powtarza teksty liturgiczne w dzień i też w rocznicę konsekracji kościoła. Każdy kraj i naród, każdy dom i rodzina mają swoje uroczyste chwili, dni pamiątkowe, w których święcą wspomnienia różnych ważniejszych zdarzeń, co się złączyły z ich życiem. Na tej to zasadzie powstał i u nas chrześcijan zwyczaj, że wśród innych religijnych pamiątek, każda nadto parafia i diecezja uroczyście obchodzi rocznicę poświęcenia swego kościoła i tak uprzytamnia sobie tę chwilę, kiedy to go wzniesiono ku chwale Najwyższego i ku pożytkowi naszych dusz.
Słusznie tak się dzieje, słusznie lud chrześcijański przypomina sobie co roku uroczyste otwarcie swego kościoła, bo istotnie jest to wypadek wielki i ogromnego duchowego znaczenia. Cóż to bowiem jest ten kościół katolicki? To dom Boży. Pan Bóg ma swoją świątynię, co ogarnia cały świat, której sklepieniem niebo, a podnóżkiem ziemia, której pochodniami gwiazdy, słońce, księżyc i inne ciała niebieskie, w której wszystko oddaje Panu Zastępów cześć i najgłębszy pokłon, – począwszy od pierwiosnka wiosennego do cedru na Libanie, od świerszcza do licznych zwierząt i ptasząt, nucących pieśń swemu Stwórcy, od ziarnka piasku do olbrzymich skał granitowych, od lekkiego, miłego powiewu wiatru do wichrów i nawałnic morskich – wszystko słowem pieśni: ,,Tak ziemia, jak morze – tobie śpiewa żywioł wszelki, bądź pochwalon Boże wielki!”
A jednak ta Istota najdoskonalsza, pomimo że ma tak wspaniałą świątynię, nie pogardza i dziełami rąk ludzkich i raczy zamieszkiwać w naszych ziemskich świątyniach, jak władca wśród podwładnych, jak ojciec wśród swych dzieci, gdzie serce człowieka, przygniecione brzemieniem cierpień, znajduje ulgę i ochłodę, dokąd zawsze śpieszymy i znajdujemy pomoc, ilekroć nam ciężko i smutno wśród ludzi i świata.
Radujmy się więc w rocznicę poświęcenia naszego Domu Pańskiego; aby zaś radość nasza była stała, rozważajmy dobrodziejstwa, jakie tutaj na nas spływają, a przez to pobudźmy się do poszanowania domów Bożych i częstego a chętnego ich nawiedzania. Całe nasze życie począwszy od chrzcielnicy aż do grobu, i nawet poza grób, łączy się ściśle z kościołem.
Przychodzi człowiek na świat, cieszą się rodzice, a serdeczne życzenia unoszą się nad małą główką dzieciny. Lecz w jakim smutnym stanie zostaje jego dusza! Jak uczy nas św. wiara dusza ta jest skalaną grzechem pierworodnym, a więc pozbawioną świętości, wyzutą z prawa do szczęścia niebieskiego. I któż to zdejmie te kajdany, krępujące duszę, kto dopomoże jej do odzyskania tego nieocenionego skarbu? Oto Kościół św., bo tutaj w zdrojach Chrztu św. otrzymujemy znowu pierwotną czystość duszy, a z nią i prawo na życie nieśmiertelne.
Rośnie dziecię, z uśmiechem dziecięcej swawoli i z nieświadomością ludzkiej niedoli biega i skacze, aż wyrośnie na młodzieńca lub dziewicę. Nadejdzie drugi okres w życiu człowieka, kiedy młodzieniec lub dziewica staje na ślubnym kobiercu. Któż znów, jak nie Kościół kojarzy małżeństwa chrześcijańskie, któż jak nie Kościół zlewa najobfitsze łaski na nowożeńców?
Ale przeszła wiosna, t. j. młodość życia ludzkiego, minęły lata męskie, jakby lato życia ludzkiego, a nadchodzi jesień życia. Człowiek ten, co niedawno był prawie że młodym, dziś przygarbiony wlecze się do domu. Gdzie te młode sny, znaczenia, dla których osiągnięcia może nieraz Boga opuszczał, gdzie uciechy, przyjaciele? – Wszystko minęło bezpowrotnie. Więc i cóż mi dziś zostało, z tej skarbnicy mojej przeszłości, z tych kwiecistych a źle może użytych chwil młodości? Wspomnień wiele, szczęścia mało. Więc mu nie zostało nic, więc go wszyscy opuścili? O tak! – Prócz duszy i Boga – wszystko mija na tym marnym świecie, dobra czy zła dola. Pozostał mu jeden dawny i wierny znajomy, to Kościół św., do którego teraz tym chętniej zaczyna uczęszczać, im więcej go w młodości zaniedbywał.
A kiedy, już dobiega kresu życia i na zegarze życia bije godzina odejścia, straszny Anioł śmierci zwiastuje mu smutną nowinę: „Rozpraw dom twój, bo umrzesz ty a nie zostaniesz żyw” (Iz 38, 1). Gdzież więc w tej ostatniej godzinie znajdzie pociechę dla serca uciśnionego trwogą, albo miotanego burzą rozpaczy? Oto także w tym przytułku Pana Zastępów. Stąd to bieży posłaniec Boży, niesie pomoc religijną choremu, osładza mu gorycz rozłąki z drogimi istotami, usuwa z jego serca niepokój i tak umocnionemu, tak przejętemu wiarą w inne lepsze życie pozagrobowe, błogosławi na ostatnią drogę, A kiedy już wszystko skończone, martwe zwłoki człowieka jeszcze raz wstępują w te święte podwoje, jakby dla otrzymania ostatniego uścisku od tej drogiej, duchowej matki – Kościoła św. Minie rok, drugi, setki lat przesuną się nad naszą mogiłą, przykryje nas fala zapomnienia ludzkiego, jedynie Kościół św. nie zapomni o nas i modlić się każe codziennie kapłanom za spokój naszych dusz.
Pomyślmy więc, jak ta świątynia Boża zrasta się z naszym życiem, jak dla każdego, kto się zalicza do jej dzieci, winna ona być drogą, jak słusznie możemy wołać z Dawidem: „Jak miłe przybytki twoje Panie! żąda i ustaje dusza moja do pałaców Pańskich” (Ps 83, 1). Naprawdę ten św. przybytek, to ozdoba każdej parafii i diecezji, to drogocenna perła, za którą kupić można niebo.
Z tego rozważania, jakiż wypływa wniosek? – Oto powinniśmy się jak najliczniej i jak najczęściej skupiać pod dobroczynnymi skrzydłami matki – Kościoła św., i nie tylko w dni świąteczne i uroczystości, ale jak najczęściej, jeżeli czas nam tylko pozwala i starać się o to, by świętym życiem dodawać mu blasku i chwały. Okazujmy też miłość przez pamięć i staranie o tej świątyni, ozdobę, według słów Psalmisty: „Panie, umiłowałem miejsce mieszkania chwały swojej” (Ps 25).
Nie mamy wprawdzie wielkich bogactw, ale mimo to choćby małą a stałą i ochotną ofiarą wspierajmy nasze świątynie, podtrzymujmy ich blask i ozdobę, która jest tak przepiękna zwłaszcza w katedrze oliwskiej, a przecież stworzona przez pokolenia naszych przodków, którzy zwyczajnie nie byli bogatsi od nas. Będzie to chlubą dla nas samych, będzie to szczytny dowód naszej gorącej wiary, będzie zresztą z naszą własną korzyścią, bo jakąkolwiek miarą mierzyć będziemy Bogu, takąż on nam odmierzy. Ukochajmy Kościół i wiarę św. całą potęgą naszych serc, korzystajmy pilnie z jego dobrodziejstw i żyjmy wiernie według jego nauk, a wówczas spełni się na nas to, co Bóg powiedział w Piśmie Św.: „Oni będą ludem moim, a ja ojcem ich i przemieszkiwał z nimi będę po wszystkie wieki” (Wyjść 25, 84). Amen.
Ks. E. N.
Na podstawie: Ks. Władysław Samolewicz w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XLVIII, 1935.