„Oddaj liczbę włodarstwa twego, albowiem już włodarzyć nie będziesz mógł” (Łk 16, 2).
Drodzy Wierni!
Każdy z nas, słuchając tej pięknej przypowieści Jezusowej o bogaczu i włodarzu, domyśla się tego, że tym człowiekiem bogatym, który miał włodarza, jest nie kto inny, jak tylko nasz Ojciec w niebiesiech, którego włodarzami jesteśmy my wszyscy. Pan Bóg rzeczywiście uczynił nas wszystkich włodarzami naszego życia, naszego zdrowia, naszych talentów, naszego bogactwa, mniejszego lub większego, tych wszystkich łask, które nam udzielił, i wcześniej czy później zażąda od nas rachunku z naszego włodarstwa. I Pan Bóg odezwie się kiedyś do nas słowami owego bogacza, opisanego w dzisiejszej paraboli ewangelijnej: „Oddaj liczbę włodarstwa twego, albowiem już włodarzyć nie będziesz mógł” (Łk 16, 2). Nadejdzie kiedyś czas, w którym my wszyscy już włodarzyć nie będziemy mogli, bo nasza śmierć wytrąci nam z rąk włodarstwo nad naszym życiem, nad naszym zdrowiem, nad naszą wolą, rozumem, bogactwem, słowem nad tym wszystkim, co posiadamy. By przygotować nas wszystkich do oddania kiedyś dobrej liczby z naszego włodarstwa przed Bogiem, przypominamy dzisiaj prawdę naszej wiary o sądzie szczegółowym.
Jest sąd po naszej śmierci. Jest życie poza grobem i na progu tego życia jest sąd. O tej prawdzie przekonywa nas sam Pan Jezus, który do nas powiedział te pamiętne słowa: „Jeden jest nauczyciel wasz, Chrystus” (Mt 23, 10). Według przypowieści Jezusowej o bogaczu i Łazarzu, ów bogacz ewangelijny ubiera się w najdroższe, najkosztowniejsze szaty i codziennie ucztuje z licznie zaproszonymi gośćmi w swym wspaniałym pałacu. Ów człowiek zamożny widocznie lubił towarzystwo, bo był bardzo gościnny. I w tym nie było nic złego, gdyż każdemu wolno żyć według swego stanu. Ale miał jedną wadę, która go zgubiła. Nią było to, że nie miał miłosierdzia dla biednych.
Oto przed pałacem, w którym ucztuje ów magnat ze swoimi gośćmi, leży schorzały Łazarz, pokryty ranami i prosi gospodarza domu o te okruszyny, które spadać będą ze stołu biesiadników. Ten bogacz, któremu starczyło na największy przepych i na najwystawniejsze przyjęcia, dla biednego Łazarza nie miał kawałka chleba. Biedny Łazarz, cały pokryty wrzodami, jak mówi Ewangelia św., które lizały psy owego pana, odszedł od pałacu z niczym i zapewne gdzieś u biednego, równego sobie znalazł jakiś posiłek.
Dopiero chwila, której na imię śmierć kładzie kres życiu i jednego i drugiego. „Umarł bogacz i pogrzebion jest w piekle”. „Umarł i żebrak, a poniesion był od aniołów na lotto Abrahamowe” (Łk 16, 22). I co możemy zauważyć w tych słowach Jezusowych, opisujących śmierć i bogacza i Łazarza? Widać to, że zaraz po śmierci obu ludzi był sąd osobisty, który bogacza potępił, a Łazarzowi wyznaczył wieczne szczęście. A więc jest sąd od razu po śmierci, a nie tylko na końcu świata, jak dzisiaj uczą niektóre teologowie moderniści. Jest życie poza mogiłą i na wstępie tego wiecznego życia, które będzie udziałem każdego z nas, jest sąd Boży, który wymierzy sprawiedliwość każdemu człowiekowi na ten świat przychodzącemu.
Tę prawdę, że jest życie poza grobem i na progu tego życia jest sąd, widzimy również w słowach Jezusowych, wypowiedzianych do dobrego Łotra na krzyżu. Wisi Boski nasz Zbawiciel na krzyżu, a obok Niego dwóch łotrów, którzy zasłużoną karę odnieśli za swe zbrodnie. Jeden z nich się nawraca, bo serdecznie żałuje za swe grzechy i prosi Pana Jezusa o łaskę, gdy będzie w Swym królestwie, mówiąc: „Panie, pomnij na mnie, gdy przyjdziesz do królestwa twego” (Łk 23, 42), Chrystus Pan mu odpowiada: „Zaprawdę mówię tobie: Dziś ze mną będziesz w raju” (Łk 23, 43). Już dziś, a nie na końcu świata!
Jest życie poza grobem i w tym nowym świecie umarli żyją takim życiem, jakie im wyznaczy sąd, który się odbywa zaraz po ich śmierci. Święty Paweł wyraźnie i uroczyście potwierdza tę prawdę w liście do Żydów, gdy mówi: „Postanowiono ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (10, 27).
Jest sąd po śmierci. Nadejdzie kiedyś chwila, gdy wszyscy staniemy przed sądem Bożym i zdamy rachunek z naszego włodarstwa tutaj na ziemi. Że jest sąd Boży świadczy nam sprawiedliwość Boża. Czyż Pan Bóg byłby naszym Bogiem gdyby nie był sprawiedliwy? Bóg jest nie rychliwy, ale sprawiedliwy: zło karze i dobro wynagradza. Sprawiedliwości Bożej pełne są księgi Starego i Nowego Testamentu.
Czy Pan Bóg okazuje całą Swą sprawiedliwość na tym świecie? Nie, bo jest miłosierny, łaskawy i pełen miłości i dlatego nie chce „chce śmierci niezbożnego, ale żeby się nawrócił niezbożny od drogi swej, a żył” (Ez 33, 11). Dopiero wówczas, gdy grzesznik już nie może się nawrócić, Pan Bóg okaże się dla niego sprawiedliwym jego sędzią.
Jest sąd poza grobem. O tej prawdzie przekonywa nas przeświadczenie całej ludzkości. Żyły od początku świata aż do dnia dzisiejszego na naszej ziemi różne narody, ale nie było ani jednego ludu, któryby nie wierzył w życie poza grobem i w sąd poza mogiłą. I nawet najbardziej oddalone od objawionej religii społeczeństwa zawsze uznawały życie po śmierci i na progu tego życia zawsze widziały sąd, który uczynił im przyszłe przebywanie w szczęśliwym albo nieszczęśliwym zaświecie. To szczęście lub nieszczęście zależało od ziemskiej pielgrzymki życiowej, a sąd zaś stał na przełomie świata ziemskiego i pozagrobowego. To pojęcie o życiu poza grobem i sądzie po śmierci leży na dnie wiary każdego ludu, pomimo, że u niejednego z nich jest ono przykryte licznymi zboczeniami.
Pan Bóg wlał w serce ludzkie tę wiarę i ją potwierdził w religii objawionej. Wszystkie ludy, z wyjątkiem ludu wybranego, żydowskiego, odeszły od wiary objawionej i zatraciły w sobie jasny pogląd na rzeczy święte. Im dalej stał jakiś lud od religii objawionej, tym ciemniejsze były jego pojęcia o Bogu, o życiu ziemskim i życiu przyszłym. We wszystkich jednak wierzeniach pozostała na dnie jako podwalina religii ta prawda, że jest życie przyszłe i sąd po śmierci, który dzieli to życie pozagrobowe na dwa wielkie odłamy: szczęśliwy i nieszczęśliwy.
Również nasza świadomość potwierdza tę prawdę naszej wiary. Czyż nasze sumienie nie wyrzuca nam po każdym grzechu, że Bóg będzie nas karać za niego? Czyż w pracy, w poniżeniu, w pogardzie, w nieszczęściu nie czujemy w sobie tego głosu Bożego, który nam mówi, że Bóg będzie naszą obfitą i wielką zapłatą za wszystkie trudy i cierpienia naszego życia? Tak, serce ludzkie jest przeświadczone, że Bóg jest naszym sędzią teraz i chwili, gdy opuścimy ten padół płaczu i staniemy na progu wieczności. Tę świadomość znajdziemy w każdym sercu ludzkim, choćby ono było nawet i podłe dla ludzi i Boga. Inny byłby świat, gdyby wszyscy zawsze szli za tym głosem sumienia, że Bóg będzie nas sądził z każdej myśli, z każdego słowa i z każdego uczynku!
Skąd powstał ten głos naszego serca? Pan Bóg stwarzając serce ludzkie, wlał w nie to wołanie, że On jest sędzią serc ludzkich. Jest więc sąd po śmierci, którego domaga się również i sumienie ludzkie.
Jest życie poza grobem i na progu tego życia jest sąd. Tę prawdę podaje nam sam Pan Jezus, jej domaga się sprawiedliwość Boża, przeświadczenie całej ludzkości i głos naszego serca. My wszyscy jesteśmy tylko włodarzami i po naszej śmierci staniemy na sądzie Bożym, by oddać liczbę z naszego włodarstwa. „Bo się wszyscy my musimy okazać przed stolicą Chrystusową, – mówi święty Paweł o sądzie szczegółowym w liście do Koryntian, – aby każdy odniósł własne sprawy ciała według tego co uczynił, lub dobre, lub złe” (2 Kor 5, 10). My wszyscy nie idźmy w ślady rozrzutnego włodarza ewangelijnego, ale raczej zapatrujmy się na owe sługi Jezusowe, którzy dostali po pięć talentów i swą własną pracą już zdobyli drugie tyle, a wówczas na sądzie po naszej śmierci usłyszymy wezwanie Pana Jezusa: „Dobrzeć sługo dobry i wierny, gdy żeś był wiernym nad małym, nad wielem cię postanowię, wnidź do wesela pana twego” (Mt 25, 23). Amen.
Ks. E. N.
Na podstawie: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XXXI, 1926.