Rozważanie na święto Przemienienia Pańskiego na górze Tabor

wg. ks. dra Ottokara Prohaszki, bpa Białogrodu Węgierskiego

(obchodzone 6 sierpnia)

I. A w sześć dni potem zabiera Jezus Piotra, Jakóba i jego brata Jana i prowadzi ich osobno, na górę wysoką. I przemienił się wobec nich: oblicze jego zajaśniało, niby słońce, a szaty jego stały się białe, jak śnieg… Piotr tedy przemówił w te słowa do Jezusa: Panie, dobrze nam tu być (Mt 17, 1-4).

a) Od blasku duszy, rozżarzonej modlitwą, przemieniła się Jego postać zewnętrzna. „A podczas modlitwy, mówi św. Łukasz, odmienił się wyraz Jego oblicza” (Łk 9, 29). Oto przemiana, jaka dokonuje się w duszy, uszczęśliwionej przez zjednoczenie się z Bogiem. Ciało i krew, ociężałe i ciemne jestestwo ziemskie, oblekają się w jasność duszy. Pracujmy nad tym bez ustanku, by dusza coraz potężniej przenikała ciało i jego popędy, wkładajmy jej coraz więcej w naszą pracę i w nasze urządzenia społeczne. Tę pracę duszy, ubierającą ciało i jego instynkty w blask nadprzyrodzonej piękności, nazywamy modlitwą. Niechże tedy modlitwa nasza będzie nam środkiem do przekształcenia naszej istoty, niech nas czyni coraz czystszymi, szlachetniejszymi i bardziej duchowymi. Pierwszym warunkiem rozwinięcia sił moralnych, pierwszym krokiem do etycznego przemienienia się jest pokorna, żarliwa, silna modlitwa.

b) Kiedy w modlitwie ten ciepły prąd nadprzyrodzony poczyna zalewać duszę, a słodka światłość z góry oświeca nasze życie, wtedy chcielibyśmy zawołać z Piotrem: „Panie, dobrze nam tu być, na tych wyżynach ducha, w krainie oświeceń Bożych, w promiennym obłoku modlitwy, z dala od świata, a tak blisko Boga. Naprawdę dobrze nam tu być…”. Wyzyskujmy te kwiaty wiosenne pociech duchowych, jednak nie zapominajmy i o tym, że niebawem zstąpić trzeba na powrót z góry na zakurzoną nizinę płaskiej codzienności. Schodźmy z rozpromienioną duszą, z duszą owianą zapachem wyżyn.

c) Ewangelia mówi jeszcze o innym przemienieniu Pana. A wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeuszowych, zaczął się smucić i odczuwać odrazę… I padł na oblicze swe i modląc się, mówił: Ojcze mój, jeśli możliwe, niech odejdzie ode mnie ten kielich… i wraca do uczniów swoich i znajduje ich śpiących (Mt 26, 37-40). Tutaj widzę oblicze, skropione krwawym potem, smutek i lęk duszy, rozlany po ciele, zaćmienie wewnętrzne i brak pociechy. Człowiek ziemski ze zgrozą odwraca się od tego widoku i szuka zapomnienia bólu we śnie. Szczęśliwy, jeśli może zapomnieć o sobie. Chrystus natomiast i tutaj także się modli, toczy walkę z uczuciami odrazy i poddaje się świętej woli Boga. Ty, Panie, Ojcze mój, tak chcesz, z rąk twoich przyjmuję ten kielich. Choćbym też żadnej nie odczuwał pociechy, będę nosił w sobie świadomość, że pełnienie woli Bożej w stanie strapienia wewnętrznego zawiera w sobie zarodek życia wiekuistego i wszelkiej łaski.

II. Panie, dobrze nam tu być (Mt 17, 4).

a) Jezus się modli i przemienia, czyli obleka się w chwałę. Co to znaczy? Zazwyczaj zwracamy uwagę na to, że Chrystus przez Golgotę wstąpił na górę Oliwną, a stamtąd na niebiosa. Tracimy natomiast z oczy fakt, że droga Jego na Golgotę wiodła przez górę Tabor. Z walki o zbawienie świata wyszedł zwycięsko dzięki temu, iż poprzednio cierpienia i boleść uduchowiły się w Jego duszy. Dusza Jego kąpała się i żyła w świetle Bóstwa, dlatego umiała przezwyciężyć ciemności grzechu i śmierci. Na Taborze odsłonił nam, jak wysoko dusza Jego wzniesiona była ku Bogu. Tutaj uczy człowieka pracy duchowej, wskazując, jak i on może się wznieść nad świat, nad nędzę, słabość i znikomość. Uczy pracy zabezpieczającej sprężystość duszy w reakcji przeciw złemu, zapewniającej ochotę do życia i siłę w smutkach. Uczy pracy, za pomocą której dusza może wznosić się do Boga i wzrastać w każdym dążeniu, pragnieniu i zmaganiu się. Pracą tą jest modlitwa. Trzeba duszę podnieść do Boga, wielbić Go, błogosławić Mu, błagać Go i pójść za Chrystusem. Jak orzeł blaskiem słońca, tak i my napełniajmy się myślami Bożymi, zapalając nimi swe serce. Wznośmy się, wzlatujmy na skrzydłach psalmów i hymnów, przedkładajmy Panu swe sprawy, pytajmy się Go o radę i słuchajmy Jego odpowiedzi. „Mów, Panie, bo słucha Twój sługa”.

b) A gdy się modlił, został przemieniony. Zajaśniał blaskiem olśniewającym, a duszę Jego napełniła radość i pociecha Boża. I my doznajemy przemiany, gdy na modlitwie zatapiamy się w Bożych myślach i uczuciach. Stajemy się wówczas „innym rodzajem”, ludźmi wyższymi, lepszymi. Człowiek małoduszny, chwiejny, lękliwy, ziemski, zamienia się w człowieka bożego, jego słabość w siłę, chwiejność w hart ducha. Wtedy też duch pokonuje ciało i świat i pokusę do złego. Górę bierze nad nami to tylko cierpienie, któremu nie przeciwstawiamy ducha. Cierpienie uduchowione nie jest wstrętne dla człowieka, nie działa na niego niszcząco. Tym zgubniejsze za to jest cierpienie nieuduchowione. Serce, które umie otwierać się na Boga, które pragnie zawsze tego, co lepsze, i przezwycięża w sobie zło, takie serce już znajduje się na drodze wiodącej na szczyt Taboru, dokąd Bóg je ciągnie. „Odmienisz się w męża innego” (1 Krl 10, 6), mówi Duch zachęcająco. Tęsknota do Boga rozszerza serce, miłość je przetapia, święta zaś karność nadaje mu nową formę. Toteż pracujmy nad uszlachetnieniem swej duszy, wzbudzajmy w niej odpowiednie uczucia. Nie czekajmy aż prąd nas porwie, sami zatapiajmy się w głębię bogomyślności. Akty strzeliste, stosowne słowa Pisma św., są środkami do wzbudzania w sobie gorącej tęsknoty do Boga.

(za: bp O. Prohaszka, Rozmyślania o Ewangelii, Wyd. Księży Jezuitów Kraków 1931)