Na uroczystość Serca Jezusowego, 11.06.2010

Drodzy Wierni!

Słowo „religia” jest nawet w naszych czasach na ustach wszystkich. Wiele się o niej mówi bez namysłu, ale nie ten człowiek jest najbardziej religijny, który gada najgłośniej. Nie, Bóg jest miłością, więc i serce, siedziba miłości, musi grać rolę najważniejszą w religii. Jesteśmy dziećmi Boga, a jakiż jest węzeł, łączący ojca z dziećmi, jeśli nie miłość właśnie? „Synu mój, daj mi serce swoje”, mówi Bóg do każdego ze swoich uczniów.

Czy nasz stosunek do Boga nie jest stosunkiem dzieci do Ojca? Niektórzy ludzie zbuntowali się, ci nie są dziećmi. Oni ochoczo i dobrowolnie wyłamali się z pod obowiązku posłuszeństwa i odwrócili się od Boga. Kościół ich przestał uważać za swoje dzieci. Grzech włada nimi. Ale nawet i o tych rokoszan Bóg troszczy się i chce im w swej dobroci przebaczyć.

Inni uważają Boga tak jak słudzy pana: „Znam cię, że jesteś człowiek twardy”, jak powiada w Ewangelii sługa leniwy (Mt 25, 24). Scio, quia homo durus es. I religia ich podobna jest do maszyny, brak w niej serca. Jak gdyby prowadzili interes z Bogiem. Modlą się wprawdzie, uczęszczają do kościoła, zachowują posty i inne przepisy, tak jak płacą czynsz mieszkaniowy lub składkę asekuracyjną, ale serce w ich religii jest nieobecne.

Ale i najlepsi z pośród nas, którzy Boga czczą jak Ojca i dzięki mu czynią wiele dobrego, muszą wyznać, iż kiedyś byli „synami marnotrawnymi”, i to nie raz tylko, lecz częstokroć. Czy nikt z pośród nas nie opuścił domu rodzicielskiego przez grzech popełniony, czy nikt nie roztrwonił daru łask Boskich, a wrócił dopiero wtedy, kiedy nędza i wyrzut sumienia do powrotu zmusiły? Jeżeli Bóg niestrudzenie zawsze gotów nas przyjąć, to i my ze swej strony śpieszmy niestrudzenie z powrotem do niego. Obyśmy mogli poznać i ocenić dobrodziejstwo być dziećmi Bożymi!

A jeśli naprawdę i istotnie chcemy być dziećmi, to Bóg przede wszystkim żąda od nas serca i domaga się, abyśmy je dali i ofiarowali z dobrej woli, jako dar ochotny. Ani nas zmusi do tego ani nie weźmie serca; serce musimy dać sami. Pomyślmy, ile razy dawaliśmy serce Bogu np. w Komunii św., podczas modlitwy, w chorobie albo w cierpieniu? Czy to był dar dobrowolny? Tak, ale jakże się stało, że go tak często odbieraliśmy?

Bogu oddać swoje serce, miłość, przywiązanie, uwielbienie – oto co stanowi ducha religii. I nasze modlitwy dlatego płyną w niebiosa, że w nich tkwi nasze serce, i nasze Komunie św. dlatego są ofiarą, że z sercem je przyjmujemy. Więc nasze serce jest świątynią Boga, w nim składamy ofiarę z samych siebie, wygnaliśmy z niej wszystkie bożyszcza i całe nasze serce należy do jedynego Boga.

„Daj mi swe serce”, mówi Najświętsze Serce Jezusowe. Daj je dobremu Zbawicielowi, który naprzód dał Serce własne, żeby nas pozyskać. Słusznie powiedziano, że „człowiek winien zawsze dawać serce swoje, żeby móc pozyskać serce bliźniego”. I oto dlaczego obchodzimy uroczyste i chwalebne święto Najświętszego Serca Jezusa.

Dobroć serca objawia się w uczynkach. Tak było z Sercem Najświętszym, które wzbudziło wszystkie dobre słowa i uczynki miłosierdzia Boskiego Zbawiciela. Ono też pociągnęło Go na drogę krzyżową, aby dowiódł swej miłości przez męki i śmierć. Tajemnicą Najświętszego Serca było pozostawanie Jego samego dla nas w Najświętszym Sakramencie i ofiara codziennej Mszy św., odprawianej od wschodu do zachodu słońca, ofiara chwały i dziękczynienia, ofiara na odpuszczenie grzechów, ofiara Kalwarii odnowionej w miłości.

W ostatnich czasach pobożność oziębiła się, Najświętszy Sakrament wierni przyjmują rzadko albo bez przygotowania się, świat, jego bogactwa i uciechy prawie zupełnie pochłaniają czas i myśli ludzi. Wtedy Serce Jezusowe objawiło się jako przedmiot naszej miłości, czci i naśladowania i roznieciło ogień gorliwości w sercach ludzi. Tak Serce Jezusowe przyszło „szukać i zbawiać to, co zaginęło” (Łk 19, 20).

Jak za życia ziemskiego Zbawiciela, tak i teraz podnoszą na niego zarzut: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi” (Łk 15, 2). Tak, ale On czyni jeszcze więcej; przyjmuje grzeszników, to prawda, ale zamiast jadać z nimi z dobrocią podaje im na pokarm swoje Ciało i Krew. Przygotujmy się pilnie do Komunii częstej, przyjmujmy Chleb Żywota w ten sposób, abyśmy dobrze pełnili służbę u Boga, adorujmy Najsw. Serce Jezusowe w Hostii, którą przyjmujemy.

Nabożeństwo do Najśw. Serca nie tylko nas zaprowadza często do Stołu Pańskiego, ono ponadto przysposabia nas do tego wielkiego aktu przez ciągłą modlitwę, odwiedzenie Najśw. Sakramentu nawet w ciągu tygodnia. Prawda, całe życie nie schodzi na przyjmowaniu Komunii św. i uczęszczaniu do domu Bożego, ale miłość trwa zawsze i potrzebuje towarzystwa nieodłącznego z przedmiotem miłowanym. Dlatego Kościół św. zachęca nas do częstej Komunii duchowej, którą możemy przyjmować nawet nie będąc w stanie łaski. Przyjmujemy często tą Komunię duchową, a potem łączymy z nią nasze codzienne troski: „ O Jezu, przez najczystsze Serce Maryi, ofiaruję ci modlitwy, pracę i cierpienia, które mnie oczekują dzisiaj, na wszelkie intencje Twego Boskiego Serca”. Wszystkie nasze modlitwy, prace i dary należą do Niego. Nie odbierajmy ich nigdy przez samolubstwo albo grzech, ale pragnijmy, aby ofiarowanie było tylekroć wznawiane, ilekroć złe pobudki albo pokusy spróbują poruszyć naszą duszę. A wtedy wystarczy wspomnienie i wymówienie świętego imienia Jezus. I zjednoczenie będzie jeszcze ściślejsze i pobożność wzrośnie, tak iż poczujemy wkrótce, że, jak mówi św. Paweł, „czynimy wolę Bożą z serca” (Ef 6, 6). Posłuchajmy Pana, który wzywa: „Synu mój, daj mi serce swoje”. On tego serca się domaga, On zasługuje na to, abyśmy je oddali, gdyż On, Bóg Człowiek, dał nam swoje Najświętsze Serce. Amen.

Ks. E. N.

Na podstawie: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XXXI, 1926.