II niedziela po Zielonych Świątkach, 06.06.2010

Drodzy Wierni!

Jak czytamy w Ewangelii dzisiejszej, zdarzało się, że ten lub ów faryzeusz zapraszał Chrystusa do siebie w gościnę. Jezus korzystał z takich zaprosin, żeby przy sposobności pouczyć i samych faryzeuszów i zebranych gości i dopomóc im do zbawienia. Pewnego razu, będąc w gościnie, Jezus nauczał o zasługach tych, którzy karmią ubogich. Któryś z obecnych rzekł: „Błogosławiony, kto weźmie udział w biesiadzie królestwa Bożego!” (Łk 14, 15). Jezus pochwycił te słowa i nawiązał do nich całą przypowieść, którą Kościół św. odnosi do Najśw. Sakramentu i czyta nam ją dzisiaj, w oktawie Bożego Ciała dlatego, że na stole Pańskim, przy wielkiej uczcie, Ciało i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa jest dla duszy człowieka najpożywniejszym i nieoszacowanym pokarmem i napojem.

Co oznacza ta przypowieść, domyśleć się nietrudno. Według zgodnego tłumaczenia Ojców Kościoła, gospodarz uczty, to sam Chrystus, nasz Zbawiciel. W swej dobroci nagotował ludziom, choć i niegodnym tego, nieskończenie bogatą ucztę; zastawił stoły, pełne wszelakich łask i darów, a wśród nich dar najkosztowniejszy – dar swego Ciała i Krwi. Gdy wszystko już było gotowe, gdy zgłodniali skutkiem grzechu ludzie zapragnęli Bożego pokarmu, wysłał na cały świat swego sługę zwoływać zaproszonych na ucztę. Sługą tym – Kościół Chrystusowy.

Posłuszny rozkazom Pana, najpierw powołał do pałaców Bożych wybrany przez Pana naród żydowski, ale ten naród wzgardził głosem sługi i odwrócił się od Pana. To samo czynią wszyscy grzesznicy, choć Kościół ustawicznie powołuje ich na ucztę Pańską. Widząc takie nieposłuszeństwo wybranych przed wieki gości, rozgniewał się Gospodarz Niebieski, pogroził im karami, sługę zaś posłał znowu w świat zbierać wszelakich ludzi – i chorych i ułomnych – „aby dom jego był pełen”. Dużo gości zebrało się w domu hojnego Pana, Kościół zaś nie przestaje zgromadzać nowych, nawet przymusza ich wejść na ucztę, bo u stołów zawsze jest miejsce, a pokarmom i uczcie niema końca. Im więcej przybywa gości, im więcej spożywają, tym weselszy staje się Pan wieczerzy, bo jest dobry, bo chce i może zadowolić wszystkich, byleby tylko goście mieli ochotę, a pokarmów wystarczy do skończenia wieków. Szczególnie Dar Ciała i Krwi – ten chleb anielski – ma taką właściwość, że kto go pożywa, żyć będzie na wieki, i gdyby nawet miliony milionów ludzi przystępowały do Stołu Pańskiego, wszyscy się nasycą, a z tego Daru nic nie ubędzie, nic się w nim nie zmniejszy.

Gościna u Gospodarza Niebieskiego nazywa się w przypowieści wieczerzą, a to dlatego, że człowiek zdoła tylko wówczas otrzymać pełnią chwały i sytości, kiedy się skończy dzień jego życia. Kogo koniec życia, wieczór, zastanie przy Bożej wieczerzy, czyli w łasce i szacie godowej, dla tego rozpocznie się wiekuisty dzień chwały i szczęścia; temu zaś, kto od wieczerzy trzyma się zdała, idzie na spotkanie ciemna, straszliwa noc wiecznego odrzucenia.

„Wszyscy zaczęli się jednocześnie wymawiać” – czytamy dalej w Ewangelii. Mowa tu o takich, którzy mają pewne dostatki i niepotrzebują ciężko pracować na kawałek chleba, i dlatego właśnie więcej mają wolnego czasu i powinniby byli pierwsi przyjść na głos Pański i zająć miejsce przy stole biesiadnym, to znaczy: więcej się troszczyć o dobro swej duszy. Ale o nich to właśnie powiedziano, że zaczęli się jednocześnie wymawiać od przyjęcia daru Bożego. Cóż, może to jacy zbrodniarze, wielcy grzesznicy? Po świecku sądząc – nie; ludzie ich mają za dobrych. Złego robią niewiele, ale dobrego jeszcze mniej, bo w ogóle robią mało. Są ludźmi przyzwoitymi, układnymi. Nie wymawiają się szorstko, ale gładko tłumaczą się przed Bogiem, dlaczego nie idą za jego wołaniem: „proszę cię, miej mię za wytłumaczonego”, to znaczy: „nie gniewaj się, Panie, że Ciebie nie słucham”. Nawet powody, dla których niby nie mogą iść na ucztę, na pozór są całkiem przyzwoite, przynajmniej, niema w nich nic wyraźnie złego.

Pomimo to jednak Gospodarz Niebieski rozgniewał się na nich. Dlaczego? A dlatego, że aby trafić do nieba, nie dość być tylko człowiekiem przyzwoitym, uczciwym po świecku, nie dość nie czynić nic złego, ale trzeba ponadto być dobrym chrześcijaninem nie dla oka, ale ze szczerego przekonania, trzeba całym swym życiem szukać Boga i ochoczo mu służyć. Inaczej bowiem człowiek nie będzie ani gorącym, ani zimnym, ale letnim, dla letnich zaś według nauki Chrystusowej niemasz miejsca w królestwie Niebieskim.

Pierwszy powiada: „Kupiłem wieś; muszę więc pójść i obejrzeć ją”. Cóż, nic w tym złego! Dlaczegóż nie kupić, jeśli jest za co? Ale zło tkwi w czym innym, a mianowicie: kto kupi wieś, to znaczy: zdobędzie sobie dobrobyt i niezależność, wraz zaczyna się nadymać, z góry spoglądając na bliźnich i stopniowo zapomina o Bogu. Taki myśli tylko o sławie wśród ludzi, o wygodach. Niechybnie znajdą się u niego rozmaite potrzeby: dziś trzeba gdzieś wyjechać, jutro gościć kogoś u siebie, pojutrze popisać się w inny sposób, dla Boga zaś – niema czasu i ochoty. Jest to pycha żywota. Ona zawsze odwodzi ludzi od Boga.

Drugi mówi: „Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować”. Mamy więc gospodarkę, gonitwę za bogactwa. I w tym nie byłoby nic złego, gdyby człowiek, zdobywając bogactwa, chciał pamiętać o Bogu i duszy. Ale nie! Taki najczęściej żyje tylko ciałem i dla ciała; myśli i pożąda tylko dóbr ziemskich, wiara zaś Boża, Boża łaska i dary mu wcale niepotrzebne. Jak nieprzytomny, idzie przez życie, mając wzrok wlepiony w jedno: jak najwięcej zdobyć, jak najwięcej zapracować dla ciała. To – pożądliwość oczu, dalsza przyczyna odpadnięcia ludzi od Boga.

Trzeci zaś wymawia się: „Pojąłem żonę i dlatego przyjść nie mogę”. Małżeństwo – to nie grzech, i w małżeństwie można się zbawić tak samo, jak w każdym innym stanie. Ale grzechem jest, i grzechem wielkim, wszelaka nieczystość. Ona to najczęściej gubi ludzi i ogłusza, żeby nie szli za Bożym wołaniem. Chrystus ma tu właśnie na względzie trzecią przyczynę zguby ludzkiej – pożądliwość ciała. Człowiek nieczysty, skoro się odda brzydkiemu nałogowi, staje się wrogiem Boga i duszy.

Oto trzy najważniejsze przyczyny, dla których ludzie oddalają się od Boga i jego królestwa.

A kto przybył na ucztę? „Wtedy gospodarz rozgniewany rzekł do sługi swego: Wyjdź natychmiast na ulice i zaułki miasta, i sprowadź tu ubogich i kaleki i ślepych i chromych”. Wielka uczta nie może pójść na marne. Na miejscu zaproszonych Gospodarz nieba i ziemi posadził u stołu biesiadnego ludzi wzgardzonych przez świat, takich, którzy ani marzyć nie śmieli o takim zaszczycie.

Najpierw powołał P. Bóg do swojego stołu ubogich. Są to ubodzy duchem, co nie przywiązują się do doczesności, a pokornie idą tam, dokąd ich Bóg wzywa. Może i u nich są wsie rozległe, ale oni nie oglądają ich wówczas, kiedy słudzy Pańscy wzywają ich do innych obowiązków – do św. Sakramentów, do modlitwy, do łaski. Na ten czas gotowi wszystko porzucić, bo ich serce nie przywiązuje się zbytnio do bogactw i pamięta o duszy i wieczności.

Przybyli i kaleki. Skaleczył ich grzech, zranił ciężko, złupił z wszelakiego dobra, – pozostawił im tylko sumienie, i to było ich ratunkiem. Obudziło się sumienie, powstało w duszy święte pragnienie powrotu do Boga, do niewinności. Nadążył głos sługi Bożego, – i oto są już u stołu Pańskiego, i oto już znowu przyjaciółmi Boga.

Zaprasza posłaniec Pański również i ślepych. – Dlatego są ślepi, że nie patrzą na zgorszenie w świecie, że nie idą za zgorszeniem, nie wierzą w opinie świata, a ślepo się oddają pod kierownictwo św. wiary, i mają oczy otwarte jedynie na większą chwałę Bożą. Dla takich zawsze się znajdzie miejsce u Boga.

Powołano wreszcie i chromych. – Chromymi nazywa świat tych, którzy nie idą za jego głosem, ale swe ciało oddają pod rozkazy duszy, którzy w chwili pokusy gotowi by byli wyłupić sobie oko, albo uciąć nogę, byleby tylko nie grzeszyć. Widzą bowiem, że lepiej jest wnijść do królestwa Niebieskiego chromym albo ślepym, niźli mając nogę i oko iść na potępienie.

Można inaczej tłumaczyć tę przypowieść. – Dopóki człowiek jest zdrów i silny, jak długo dobrze mu się powodzi, niewiele się troszczy o duszę i Boga. Ale skoro tylko stanie się jakieś nieszczęście – czy straci majątek, czy zapadnie na zdrowiu, czy spotka się z prześladowaniem ludzkim, – wówczas i jemu otworzą się oczy na głos wiary, wówczas i on pośpieszy do stołu Pańskiego po naukę, łaskę i pociechę! Musimy zatem mieć się na baczności dopóki P. Bóg łaskaw na nas i wiernie mu służyć, inaczej bowiem może nas powołać do siebie inną drogą, jakimś ciężkim krzyżem.

Co utracili ci, którzy nie przybyli? „Powiadam wam, że żaden z tamtych mężów zaproszonych nie zakosztuje uczty mojej”. Jakaż ciężka kara spotka niedbałych i opieszałych! Te słowa Chrystusa Pana można stosować do uczty eucharystycznej czyli do Najśw. Sakramentu, który pozostawił nam na pożywanie. „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: jeśli nie będziecie pożywali Ciała Syna człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli żywota w sobie” ( 6, 54). Znaczy to, że bez uczty, na którą wzywa nas Zbawiciel, dusza umiera, a skoro umiera, więc i ginie, ginie na wieki. – Nietrudno to zrozumieć. Przenajśw. Sakrament, albo Komunia św. sprowadza cudowne skutki. Najpierw Chrystus w Komunii św. umacnia duszę i dopomaga jej w walce z szatanem i grzechem. Następnie, pomnaża łaskę, potrzebną w życiu wszystkim. Ponadto Komunia św. naprawia w duszy to wszystko, co się w niej popsuło przez grzech i swą własną mocą gładzi grzechy powszednie.

Jakże nieszczęśliwi są ci wszyscy, którzy gardzą zaproszeniem Zbawiciela i trzymają się zdała od stołu Pańskiego! Nie dadzą rady wrogom duszy, będą ciągle żyć w grzechu i niepokoju, stracą łaskę, i im na serce spadnie wielki smutek, niby kamień, którego nie zwalą z nich wszystkie dobra świata! My nie chcemy należeć do liczby tych nieszczęśliwych, tych odrzuconych! My nie wzgardzimy wołaniem Pana i często pójdziemy do przybytków Boga na ucztę, na wesele, na szczęście! My słyszymy wołanie Pańskie: „Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28). Amen.

Ks. E. N.

Na podstawie: Ks. Ildefons Bobicz w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XXXI, 1926.