Św. Józef Rzemieślnik, 1.05.2010

Drodzy Wierni!
W tej uroczystości Św. Józefa, Oblubieńca NMP, przypominamy sobie, że ten wielki święty jest nie tylko postacią ewangeliczną albo jednym z wielu świętych, podanych nam do naśladowania, lecz szczególnym Opiekunem i Patronem Kościoła Katolickiego.
Dlaczego św. Józef jest Patronem Kościoła? Czy nie za wielki ciężar włożono na barki św. Józefa? Wiadomo przecież, że to największa organizacja, jaka istnieje na świecie. Na obszarze zajętym przez Kościół katolicki słońce nigdy nie zachodzi. Nie masz takiego kraju, a nawet zakątka ziemi, gdzie by on nie miał swych dzieci. Ale jest też organizacją najbardziej i najzacieklej zwalczaną przez wszystkich wrogów Bożych, uzbrojonych we wszystkie możliwe środki. Posługują się przeciw Kościołowi pieniądzem; na ich usługach stoją potężne instytucje; walczą przeciw niemu przemocą i wyrafinowaną propagandą, wykorzystując każdą słabość poszczególnych członków Kościoła, jak widzimy dzisiaj. I wygląda, że Kościół wobec tych wrogów stoi niemal bezbronny.
Czy więc podoła św. Józef zadaniu, jakie mu poruczono? Przecież on jest tylko prostym cieślą z Galilei! Nie zabłysnął przed światem nauką! Nie pozostawił po sobie nie tylko żadnego dzieła uczonego, ale nawet ani jednego potężnego hasła, któryby pozwalało znaleźć bezpieczną ścieżkę wśród zasadzek zastawionych przez dzisiejszą pseudonaukę. Nie rozporządza żadną potęgą materialną, za pomocą której mógłby zgnieść przeciwników Kościoła. Nie odznaczył się żadnym talentem organizacyjnym, by mógł służyć Kościołowi swym doświadczeniem w rządzeniu tylu milionami wiernych.
Czy nie lepiej tedy było obrać innego opiekuna? Czy nie roztropniej było oddać się w opiekę takiemu np. św. Grzegorzowi VII, który mimo tysiącznych trudności potrafił przeprowadzić zbawienne reformy w Kościele i zmusił do uległości potężnego cezara Henryka? Czy nie trafniej było wybrać na opiekuna genialnego myśliciela, św. Augustyna, któryby demaskował fałsz i obłudę dzisiejszych niedowiarków? Czy nie bezpieczniej było schronić się pod osłonę miecza walecznego św. Ludwika? A jednak Kościół obrał swym patronem św. Józefa. Pominął wszystkich geniuszów i potentatów, a natomiast zabiega usilnie o opiekę cichego, skromnego, ubogiego rzemieślnika z Nazaretu.

W roku 1929 zawarł Ojciec św. z rządem włoskim słynny pakt albo konkordat laterański, mocą którego miasto watykańskie zostało uznane za państwo niezależne. Namawiano wówczas Piusa XI aby cały układ oddał pod opiekę Ligi Narodów i zapewnił sobie gwarancję międzynarodową. Ojciec św. odrzucił tę propozycję: „Jedyną i najpewniejszą gwarancją Kościoła jest Bóg” – powiedział. Na opiece Bożej Kościół buduje swą siłę i moc i tę opiekę usiłuje sobie przede wszystkim zapewnić. I czyż mógł Kościół w całym nieprzejrzanym orszaku Świętych znaleźć potężniejszego Orędownika przed Bogiem nad św. Józefa?
Bóg tym chętniej spełnia życzenia Świętych im więcej oni go ukochali i do niego się zbliżyli, im więcej pomnożyli się w Jego łasce i liczniejsze zaskarbili sobie zasługi. A czy był który inny święty, któryby się bardziej z Bogiem zjednoczył od św. Józefa, któryby więcej dla Boga bezpośrednio zdziałał, niż św. Józef? Każdy z nich może się zwać sługą Bożym, co najwyżej przyjacielem Bożym. Jedynie św. Józef, zanosząc za nas swe prośby, może się powołać na swój tytuł przybranego Ojca, Opiekuna i Żywiciela Syna Bożego. Jedynie on może mówić do Jezusa: „Synu mój ukochany”. Czyż więc jako ojciec nie znajdzie u Jezusa prędszego wysłuchania, aniżeli inni Święci?
Inni Święci, modląc się za nas, mogą się wprawdzie powoływać na swe zasługi i mówić: „Panie, byłeś głodny a nakarmiliśmy cię, byłeś nagi a przyodzialiśmy cię”. Ale czyż nie daleko słuszniej może wskazać na swe zasługi św. Józef? Co tamci czynili dla Chrystusa tylko pośrednio, w osobie bliźniego, św. Józef czynił wprost samemu Jezusowi. Tylko on może przemawiać do Jezusa w ten sposób: „Przypomnij sobie, drogi Synu, jak cię chroniłem przed zemstą Herodową do Egiptu. Tyś zasypiał spokojnie na mych rękach, a ja z bólem i troską przemyśliwałem, jakby ci przynieść choć drobną ulgę w twym twardym wygnaniu. Popatrz na moje ręce twarde od ciężkiej pracy! One cię żywiły. Oto teraz zwracają się do mnie moi czciciele o pomoc. Cały twój święty Kościół oddał mi się w opiekę. Tylu Herodów dziś czyha na jego zgubę. Wołają do mnie wierni i przypominają mi, abym ich osłonił od wrogich zasadzek i klęski wszelakiej, jak niegdyś ciebie chroniłem od zguby. I jakże im przyjdę z pomocą? Nie mogę Kościoła przenieść do jakiejś bezpieczniejszej krainy, jak ongiś ciebie przeniosłem do Egiptu. Ale czyż ty, Synu ukochany, przez pamięć na to, co ja dla ciebie uczyniłem, nie ujmiesz się za nim i nie osłonisz go swą mocą?” Czy Jezus będzie się mógł oprzeć tym czułym prośbom swego przybranego Ojca i Opiekuna?

Św. Teresa z Awili pisze: „Zdaje się, że z woli Bożej inni Święci mogą nas wspomagać w jednej tylko jakiejś szczególniejszej potrzebie. Co się zaś tyczy św. Józefa, doświadczenie wykazuje, że spieszy z pomocą w każdej. Chce nam przez to Pan Jezus niejako pokazać, że jak na ziemi był mu posłuszny, tak słucha go i w niebie, kiedy go Święty o co poprosi. Przekonało się o tym wiele osób. Błagam na miłość Bożą: kto nie wierzy niech spróbuje”.
I dlatego św. Józef po Maryi jest największym potentatem przed Bogiem ponad wszystkich Świętych. W skarbcu Bożym ma zawsze otwarty i nieograniczony kredyt. Z niego może każdej chwili czerpać pełną dłonią. Lecz Kościół św., oddając się pod patronat św. Józefa, nie tylko chciał sobie zapewnić opiekę najmożniejszego ze Świętych. Pragnął w nim znaleźć również lekarza na nasze niedomagania współczesne, a zwłaszcza na rak materializmu.
Materią nazywamy to wszystko, co możemy dostrzec zmysłami, wzrokiem, słuchem, dotykiem, smakiem, powonieniem. Otóż głównym dogmatem naszych czasów jest twierdzenie, że prócz materii niema nic. Niema ducha, niema Boga, niema duszy nieśmiertelnej. Człowiek jest tylko doskonalszym gatunkiem zwierząt. Jak powiedział jeden słynny biolog: człowiek nie pochodzi z zwierząt, on po prostu jest zwierzęciem. Niema zatem życia pozagrobowego, niema nieba ani piekła. Ze śmiercią kończy się wszystko.
Religia według dogmatów materializmu powinna się ograniczać tylko do kościoła i zakrystii; nie ma natomiast głosu ani w polityce, ani w handlu, ani w przemyśle, ani w stosunkach z bliźnimi. Poco wyczekiwać jakiegoś nieba w przyszłości? Niebo ma ten, kto sobie je stworzy na ziemi. Tyle naszego, co tu użyjemy. Ale żeby móc używać, trzeba mieć pieniądze. To są korzenie nowoczesnego kapitalizmu. Bezpośrednim skutkiem tego był ucisk robotnika, traktowanie go jak nierozumną maszynę, wyzyskiwanie go. Wysączyłoby się z niego ostatnią kroplę krwi i potu, byle tylko dała się zamienić w złoto i pieniądz.
Za przykładem bogatych materialistów poszedł i biedny materialista, proletariusz, pobudzany przez niesumiennych agitatorów komunistów. Wydarto mu najpierw wiarę ze serca: „Patrzcie, burżuje robią sobie raj na ziemi, wam obiecują tylko jakieś niebo po śmierci. Sami w nic nie wierzą, a was straszą Bogiem i piekłem. Czemu? Aby was tylko trzymać w ryzach i wyssać z was ostatnią kroplę krwi. Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się! Wy sobie zróbcie raj na ziemi!” I robotnik uległ tej pokusie, i on postawił sobie za cel używanie, materialne bogactwo. Czymś się to wszystko kończyło, znamy z najnowszej historii.
I w takim kontekście właśnie było wprowadzone dzisiejsza uroczystość św. Józefa Rzemieślnika. Św. Józef był robotnikiem, on zarabiał swój chleb najprawdopodobniej w niedawno temu zbudowanym nowoczesnym galilejskim mieście Seforis, więc warunki miał podobne do dzisiejszych robotników dużych miast. Ale on nie był proletariuszem, on był Józefem sprawiedliwym, jak go nazywa Ewangelia. On nie szukał dobrobytu i stanowisk, lecz tylko woli Bożej w tych warunkach, w których go postawiła Opatrzność. Dlatego Papież Pius XII pokazywał św. Józefa jako wzór dla wszystkich ludzi pracy, a sprawiedliwość św. Józefa jako jedyne rozwiązanie wszystkich trudności socjalnych.
Wybitni politycy i ekonomiści zjeżdżają się ciągle na konferencje i przepisują coraz nowe recepty ludzkości na trapiący ją kryzys. Ale wszystkie zawodzą, bo opierają się na fałszywej diagnozie. Ludzkość choruje nie na brak skarbów lub surowców, ale na brak Boga w swoich duszach. Oto przyczyna choroby, na jaką wskazuje Kościół Katolicki. I dlatego woła: Jedyna jest tylko recepta, stara a wypróbowana, zapisana przez samego Chrystusa: „Szukajcie najprzód królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a to wszystko inne będzie wam przydane”. I aby nam tę lekcję Chrystusową uczynić niejako bardziej namacalną, daje nam za patrona św. Józefa. Patrzcie, woła niejako do nas, patrzcie na ten wzór, na życie Józefa całkowicie oddane sprawie Boga i zbawienia duszy. Oto lekarstwo na nasze dzisiejsze niedomagania. Korzystajmy z niego. Wzywajmy św. Józefa, aby nas ratował w naszej niedoli, a zwróćmy się całkowicie ku szukaniu królestwa Bożego i sprawiedliwości jego. Amen.

Ks. E.N.

Na podstawie: St. Misiaczek w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XLVI, 1934.