Ks. J. Jenkins, Rekolekcje Maryjne, 7-9.05.2010 Gdynia, nauka III

Drodzy Wierni,

Pośród wielu wezwań znajdujących się w Litanii Loretańskiej znajduje się jedno, szczególnie istotne dla naszych czasów.
Wszyscy dobrze znacie historię wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej i cuda z nim związane. Cudowne, mające na celu ochronę wiary interwencje w dziejach Polski są tak wspaniałe, że wszyscy bez trudu mogą dostrzec szczególną opiekę, jaką Matka Boża roztacza nad tymi, którzy chcą za wszelką cenę trzymać się katolickiej wiary katolickiej. Miejsce, w którym przechowywany jest Jej obraz jest tak dostojne, otoczone taką chwałą, że zupełnie słusznie nosi ono nazwę Jasna Góra.
Co jest jednak źródłem tego światła? Jakie jest źródło tej gigantycznej siły? Dlaczego Niepokalana Dziewica jest nie tylko Matką Boga, ale też w sposób szczególny obrończynią wiary? Jest Królową Polski, a jednak otrzymała ten tytuł właśnie w konsekwencji obrony przez Nią wiary, gdy Jan Kazimierz poświęcił Jej ten kraj w dziękczynieniu za cudowne zwycięstwo nad wrogami wiary, osiągnięte dzięki Jej wstawiennictwu.

Tak więc tytuł jakim zwracamy się do Niej w Litanii Loretańskiej słowami „Virgo Fidelis”, który to tytuł czyni Ją Wieżą Dawidową, potężniejszą, niż wojsko uszykowane do boju. „Panno wierna” – wołamy do Niej – módl się za nami! Te słowa „Panno wierna” oznaczają dwie rzeczy: że jest Ona wierna, to znaczy że czyni to, co obiecuje, ponieważ osoba godna wiary dotrzymuje swych obietnic. Oznacza to jednak również fundamentalną cnotę, jaką daje człowiekowi wiarygodność – czyli cnotę wiary. Ta cnota wiary zakotwicza niejako nasz intelekt w nieomylności Boga, pozwala oprzeć fundamentalne zasady naszego życia nie na ludzkiej słabości i zapobiegliwości, ale na niezmiennej prawdzie Stwórcy. Tak więc, by ktoś godny był zaufania, musi wpierw zakotwiczyć swój intelekt w czymś wiarygodnym, w nauce samego Boga, którą otrzymujemy dzięki wierze. To właśnie pogan, którzy nie posiadali wiary, Pismo święte porównuje do oceanu – nieustannie poruszanego przez wiatry różnych opinii, niebezpiecznego żywiołu, któremu nie można zaufać. Nie posiadali oni chrześcijańskiej nadziei, kotwicy, która przykuwa niejako nasz wzrok do rzeczy wyższych. To właśnie wiara daje nadziei solidny fundament, na którym może ona budować. To cnota wiary – jak mówi św. Jan – zwycięża świat (1J, 5,4). Tak więc poprzez tytuł „Virgo Fidelis” mamy na myśli, Najświętsza Maryja Panna posiada pełnię wiary.

Najświętsza Maryja Panna jest Obrończynią Wiary właśnie dlatego, że jest Virgo Fidelis.
Z katechizmu wiemy, że wezwani jesteśmy do naśladowania Chrystusa – do brania swego krzyża i podążania za Zbawicielem. Oznacza to, że mamy naśladować cnoty Pana Jezusa we wszystkim, co czynimy. Chrystus Pan jest doskonałym obrazem Ojca, i to do tego stopnia, że mówi On do Filipa: „Kto widzi mnie, widzi i Ojca”. By stać się doskonałymi, musimy upodobnić się do Pana Jezusa we wszystkich Jego cnotach, żyć tak, jak On żył i w zjednoczeniu z Nim. „Nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze mnie”, mówi Chrystus. Oznacza to, że by dostać się do nieba, musimy stać się podobnymi do Niego, we wszystkich Jego cnotach. Musimy naśladować Go we wszystkim.

„Bez wiary nie podobna podobać się Bogu” (Żyd 11,6) mówi Pismo Święte i zaprawdę nie możemy osiągnąć wiecznej szczęśliwości, którą jest Bóg, nie uwierzywszy w Niego wcześniej.
Wiemy jednak, że Chrystus Pan posiada Bóstwo w całej pełni, jest Bogiem. Tak więc dusza Zbawiciela, Jego ludzka dusza, była w posiadaniu wizji uszczęśliwiającej już od chwili Wcielenia. Widział On Boga, posiadał Go, ponieważ sam jest Bogiem. Tak więc Pan Jezus nie wierzył, On wiedział. Posiadał wszystkie cnoty w stopniu doskonałym, poza cnotą wiary. Pan Jezus nie posiadał cnoty wiary. Jak więc mamy naśladować Go w praktykowaniu tej cnoty? Jak mamy upodobniać naszą wiarę do jego wiary? W przypadku każdej innej cnoty mamy z Chrystusie przykład do naśladowania, w tym jednak przypadku nie możemy Go naśladować. Jak więc możemy osiągnąć doskonałą wiarę?

Rozwiązanie tego problemu stanie się jaśniejsze, gdy przyjrzymy się bliżej powodowi, dla którego Zbawiciel nie mógł posiadać cnoty wiary. Wynika to po prostu z faktu, że jest On Synem Bożym. Jest, jak mówimy, hipostatycznie zjednoczony z Bóstwem, czy jak – mówi Litania do Najświętszego Serca – jest „Ze Słowem Bożym istotowo zjednoczony”. W konsekwencji Pan Jezus jest naturalnym, prawdziwym Synem Bożym, nawet pełnia łaski wypełniająca Jego ludzką duszę nie powoduje skutku takiego, jak w przypadku innych istot ludzkich. Normalnie łaska, gdy wlewa się w nasze dusze, czyni nas przybranymi dziećmi Boga. Jest czymś, co nas przemienia, jest jednak w stosunku do tego czymś akcydentalnym – podobnie jak adopcja nie zmienia tego, kim jesteście, nie zmienia waszych rodziców, oznacza raczej nadanie prawnego tytułu, który oddaje dziecko pod opiekę kogoś innego, niż jego naturalni rodzice. Jednak Chrystus Pan nie mógł otrzymać godności pierwszego spośród przybranych dzieci Boga ponieważ jest On prawdziwym Synem Bożym. Pełnia łaski, będąc u Niego stanem naturalnym, nie może nadać Mu większej godności. A jednak łaska ta musiała mieć jakieś naturalne konsekwencje.

Godność płynąca z faktu bycia pierwszą spośród dusz adoptowanych dzięki łasce widzimy w osobie Matki Bożej. To Ona pozdrowiona została przez Anioła jako pełna łaski – pełna tej łaski, która czyni nas przybranymi dziećmi Bożymi i dziedzicami życia wiecznego. To właśnie dla swej Matki zarezerwował Zbawiciel tę godność, spływającą na Nią w sposób niejako naturalny, gdyż to z Niej właśnie wzięła ciało Druga Osoba Trójcy Przenajświętszej.
Podobnie jest z cnotą wiary. Ponieważ to na Najświętszą Maryję Pannę łaska spływa w całej swej pełni, jest czymś naturalnym, że cnota ta, którą jest początkiem naszego usprawiedliwienia, czyli wiara, powinna znaleźć w Niej swój najpełniejszy wyraz oraz przykład. Jest Ona, jak to mówimy litanii Virgo Fidelis, ponieważ jest Mater Christi.

Wiara jest pierwszą z Jej cnót, wychwalanych w Ewangelii: podczas nawiedzenia świętej Elżbiety, ta ostatnia woła: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła” (Łk 1,45). Jest to cnota, którą musiała praktykować przez całe swe życie.
I było to bardzo odpowiednie. Bardziej niż ktokolwiek inny, Matka Zbawiciela miała bliski kontakt z Jego Człowieczeństwem. Widziała kruchość małego ciałka, które leżało w żłóbku. To Ona zmieniała pieluszki Panu Jezusowi. To Ona – jak tylko matka może zobaczyć i poznać – widziała Jego Człowieczeństwo w chwilach największej słabości ludzkiej natury. A jednak musiała mieć silną wiarę, że to Dziecko, to Dziecko tak bardzo od Niej zależne, jest w rzeczywistości Jej Panem i Bogiem.
Towarzyszyła również swemu Synowi w ucieczce do Egiptu. Wierzyła, że to Dziecko, które musieli uratować od wyroku króla Heroda, miało być Zbawicielem świata. Podczas ucieczki do Egiptu trzymała na rękach Tego, który nie potrafił jeszcze chodzić, a jednak w tym samym czasie podtrzymywał w istnieniu cały wszechświat.

Co więcej, w Ewangelii widzimy, jak Chrystus Pan nieustannie udoskonala Jej wiarę, a nawet oczyszcza ją od najnormalniejszych ludzkich przywiązać, właściwych sercu każdej matki. Pozostał w świątyni jerozolimskiej, dyskutując z uczonymi w Piśmie, podczas gdy Ona poszukiwała Go przez trzy dni z bólem w sercu. Była to próba wiary w pewien sposób gorsza nawet niż Ukrzyżowanie, gdyż Krzyż pomimo całej swej grozy był czymś pewnym, nic nie jest jednak tak okrutną torturą dla serca matki, jak brak wiedzy, gdzie znajduje się jej dziecko. A jednak wierzyła, jak świadczy o tym odpowiedź Zbawiciela: „Cóż jest, żeście mnie szukali? Nie wiedzieliście, że w tych rzeczach, które są Ojca mego, potrzeba żebym był?”. Miało to znaczyć, dzięki wierze wiecie, ale nie praktykujecie tej wiary w sposób doskonały.

Jej wiara była nadal pod pewnymi względami związana z Jej instynktem macierzyńskim, nie opierała się jeszcze całkowicie na autorytecie Boga. Nie była to wątpliwość czy brak wiary, przeciwnie, Jej cierpienia były tym większe, że dzięki wierze wiedziała, że zgubiła samego Boga w Osobie naszego Pana Jezusa Chrystusa. Jej wierze niczego nie brakowało, musiała zostać jedynie głębiej zakorzeniona w tym, co nazywamy jej przedmiotem formalnym. W Niepokalanej wiara ta powiązana była ściśle z Jej macierzyństwem, ponieważ to macierzyństwo było podstawą wszystkich przywilejów łaski, jakie otrzymała. Dlatego Jej akty wiary splatają się często – co naturalne – z Jej instynktem macierzyńskim. Widzimy to w tym ustępie Ewangelii, gdy Jej wiara jest źródłem największego cierpienia, płynącego z przekonania, że wraz ze stratą swego Dziecka straciła również samego Boga.

Jednak wiara Jej mogła zawsze wzrastać poprzez coraz większą jej intensywność, czy też, jak mówią teologowie, przez coraz ściślejsze przywiązanie do jej formalnego przedmiotu. Przedmiotem wiary jest autorytet Boga, wierzymy właśnie ze względu na Jego nieomylny autorytet. Oczywiście często wierzymy komuś przede wszystkim dlatego, że go kochamy i częstokroć nasza wiara jest bardziej wyrazem zaufania, niż prawdziwym intelektualnym przylgnięciem do prawdy. Wielokrotnie wierzymy komuś po prostu dlatego, że go lubimy, a nie dlatego, że mówi prawdę. Widzimy to również w życiu Najświętszej Maryi Panny: kochała Pana Jezusa, więc Mu wierzyła. Jednak w rzeczywistym sensie tego słowa mamy tu do czynienia nie tyle z doskonałością cnoty wiary, co z miłością. To właśnie w tym kontekście Pan Jezus doskonali Jej wiarę: „Nie wiedzieliście, że w tych rzeczach, które są Ojca mego, potrzeba, żebym był?”. Innymi słowy: w prawdy wiary, o których Pan Jezus rozmawiał z uczonymi w Piśmie powinno się wierzyć nie dlatego, że jest On dobry, ale dlatego, że jest Bogiem. Ten nacisk położony przez Zbawiciela na sprawy Ojca pozwolił Najświętszej Maryi Pannie wzrastać we wierze, poprzez lepsze zrozumienie przyczyny formalnej aktu wiary: powinniśmy bowiem wierzyć dlatego, że przemówił Bóg, który jest nieomylny.
Widzimy też owoc tego wydarzenia w duszy Maryi:
Ewangelista odnotował pod koniec tej sceny: „I był im poddany. A matka Jego zachowywała wszystkie te słowa w sercu swoim” (Łk 2,51). Te słowa Pana Jezusa, słowa życia wiecznego, znalazły swe miejsce najpierw w sercu Jego Matki, w Jej sercu, które uwierzyło.

Jest to dla nas bardzo głęboka nauka, drodzy wierni. Po pierwsze, Najświętsza Maryja Panna ukazuje nam drogę do wzrostu we wierze, otrzymując tę naukę od samego Zbawiciela. Wiara nie jest po prostu ufnością, jest pewnością opartą o nieomylne słowo Boże. Jeśli Bóg objawił nam pewne rzeczy, wiemy, że musi to być prawda. Wiara nie jest sentymentem, jest zakorzeniona w naszym intelekcie. Wiara nie zmienia się tak, jak to jest w przypadku emocji, jest zawsze taka sama. W najtrudniejszych momentach, gdy nasze emocje zaślepiają nas, musimy powracać do prawd naszej wiary, które nigdy nie podlegają zmianie. Podobnie jak Matka Boża, szukając Chrystusa Pana odnajduje Go rozprawiającego o prawdach wiary z uczonymi w Piśmie, również my znajdziemy Go zawsze w prawdach naszej wiary, nawet gdy nasze emocje sprawiają, że czujemy się zagubieni.

Wiarę Maryi widzimy następnie w przypadku pierwszego zapisanego cudu Zbawiciela, inaugurującego niejako Jego działalność publiczną. Nawet po napomnieniu ze strony Syna, które miało na celu udoskonalenie Jej wiary: „Jeszcze nie przyszła godzina moja”, wierzy Ona i mówi do sług: „Cokolwiek wam powie, czyńcie”.
W każdym momencie Jej życia, w każdym Jej słowie widzimy, że wiara Matki Bożej jest niejako kamieniem węgielnym całego dzieła Odkupienia. Tak, jak w przypadku wszystkich zdziałanych przez siebie cudów, Pan Jezus wymagał aktu wiary, można by również powiedzieć, że w stosunku do dzieła Odkupienia wymagał aktu wiary w pierwszym rzędzie ze strony swej Matki. Ta wiara najświętszej Maryi Panny jest przyczyną skuteczną pierwszego cudu dokonanego przez Zbawiciela, będącego też okazją do ustanowienia sakramentu małżeństwa. Wiara Matki Bożej jest więc również kamieniem węgielnym chrześcijańskiego małżeństwa i wiarę tę musimy naśladować w naszym codziennym życiu, zwłaszcza w rodzinach. Niepokalana jest dla nas wzorem wiary, jest wzorem dla wszystkich wierzących.

Tak więc Najświętsza Maryja Panna, będąc wzorem dla wszystkich wierzących, jest też Obrończynią Wiary. Zawsze będzie kamieniem probierczym, przy pomocy którego prawdziwą wiarę odróżnić będzie można od herezji i błędu – jak to widzimy w całej historii Kościoła. Każda herezja atakowała w pierwszym rzędzie Ją i to właśnie Ona starła i zniszczyła wszystkie kacerstwa.
Również w Fatimie Matka Boża mówiła o zagrożeniach dla naszej wiary, a także o unicestwieniu narodów. To właśnie Matkę Bożą Fatimską musimy prosić o szczególne wstawiennictwo, byśmy przy Jej pomocy zdołali zachować wiarę. To cnota wiary czyni nas silnymi i niewzruszonymi w krytycznej sytuacji, w jakiej znajduje się dzisiejszy świat. Musimy więc prosić Niepokalaną o pomoc, ale zwłaszcza o Jej wstawiennictwo.

Naśladujmy Ją zwłaszcza w praktykowaniu tej cnoty wiary, cnoty, która daje nam zwycięstwo nad grzechem, śmiercią i sługami szatana. To właśnie cnota wiary ocaliła Polskę, a dzień, w którym Polacy nie będą się już uciekali do Matki Bożej, nie będą już prosili o Jej wstawiennictwo i nie będą naśladowali Jej cnoty wiary, będzie równocześnie dniem, w którym Polska nie będzie już godna Jej opieki.
Tak więc, drodzy wierni, w świetle wszystkich tych rozważań, módlmy się do Matki Bożej o tę cnotę, która czyni ją postrachem Jej wrogów: o cnotę wiary, tej wiary, która da nam zwycięstwo nie tylko w tym życiu, ale przede wszystkim zwycięstwo rozstrzygające, wieczne zbawienie, gdy razem z Nią radować się będziemy szczęściem, które nie ma końca. Amen.