Drodzy Wierni!
Kiedy w czasie Wielkiego postu roztrząsamy swoje sumienie, i dobry smutek, ten błogosławiony smutek i bojaźń zasłużonej kary przenika nasze serca, budzi się w dniu dzisiejszym w każdej duszy wierzącej radość. Z weselem uczestniczymy w tej uroczystości Zwiastowania, aby razem z Archaniołem pozdrowić Tę, która jest „przyczyną naszej radości”, która jest, jak mówi św. Cyryl Aleksandryjski (Homilia IV Ephesi habita), „najcenniejszym skarbem całego świata, pochodnią nigdy nie gasnącą, świątynią nigdy nie zburzoną, koroną dziewic”. Chcemy dziś uczcić Tę, która najlepiej ze wszystkich istot stworzonych uczciła Trójcę Przenajświętszą, a nam porodziła Zbawcę, która, jak dalej mówi św. Cyryl, „uwesela niebo a gromi duchy piekielne, zaszczepia prawdę na gruzach bałwochwalstwa, zakłada wszystkie kościoły na ziemi i wszystkie narody przywodzi do pokuty”. „Nie bój się, Maryjo”, powiedział do niej archanioł, i my możemy powiedzieć do swojej duszy: „nie trać odwagi, duszo moja, na widok ciężkich twoich przewinień, bo i ty możesz znaleźć łaskę u Boga, możesz znaleźć ów nieoceniony pokój, który Pan Jezus przyniósł na ziemię, którym obdarza wszystkich ludzi dobrej woli!”. Tak, i my możemy zachować spokój duchowy wśród wszelkich burz i niebezpieczeństw, bo wiemy, że Matka nasza i Orędowniczka nie odmówi nam swej pomocy i nie dozwoli nam zginąć, jeżeli tylko szczerze nawrócimy się do Boga.
„Pokój zostawuję wam, pokój mój daję wam: nie jako dawa świat, ja wam daję” (J 14, 27), tak powiedział P. Jezus do swoich uczniów w jednej ze swoich mów ostatnich. On jest „Bogiem pokoju” (Rz 15, 33), jak nazywa go św. Paweł, „i przyszedłszy opowiedział pokój wam, którzyście byli daleko, i pokój tym, którzy blisko, albowiem przezeń mamy przystęp do Ojca” (Ef 2, 17). Każdy z nas pragnie pokoju, bo nie może być szczęśliwym, dopóki go nie ma. I niektórzy zaczynają oczekiwać tego pokoju od świata. Przecież my wszyscy znamy grzeszników spokojnych, śmiejących się nawet, kiedy im kto mówi o skutkach grzechu, o wyrzutach sumienia. Są więc ludzie, żyjący sobie swobodnie, pomimo że popełnili już wiele grzechów. Ale posłuchajmy tylko, co do nich mówi św. Leonard w jednym ze swoich kazań: porównywa on grzech do kłody, płynącej na stawie. Jakże lekką wydaje się ona na wodzie, jedną ręką możesz ją popychać, ale skoro zbliży się do brzegu i chcesz ją wyciągnąć, wtedy dopiero poczujesz, jak jest ciężka. Podobnie ma się z grzechem: dopóki cię lekko unoszą fale życia, dopóki jesteś zdrów i pełen sił, nie cięży ci jakoś grzech. Ale „u brzegu, u brzegu wieczności”, wola dalej św. Leonard, „czekam na ciebie, zatwardziały grzeszniku! Wtedy mi powiedz, czy to lekka jest rzecz, dźwigać na sobie winy śmiertelne, a nie zgładzone pokutą!”
Jest więc pokój fałszywy i zły, który „daje świat”, jak mówi P. Jezus. Spokoju gnuśnego, bezczynnego, wolnego od wszelkiej troski, od wszelkiego cierpienia – takiego spokoju nie obiecuje nam P. Jezus, takiego nie zaznał żaden z Jego uczniów, ani sama Najśw. jego Matka. Ten pokój znajdziemy na jego drodze, kiedy zaprzemy się samych siebie, swoich pożądliwości, kiedy dla jego chwały będziemy chętnie znosić wszelkie utrapienia.
Któraż jednak ze wszystkich istot stworzonych mogła przejąć się bardziej tym duchem Chrystusowym od jego Najświętszej Matki? Gdzież więc i my wszyscy powinniśmy przejmować się tym duchem i szukać prawdziwego pokoju, jeżeli nie w nabożeństwie do niej i w rozpamiętywaniu jej życia? Naprawdę, jeżeli zważymy, czym jest Bóg, który dla nas cierpiał i który nas będzie sądził, nie będziemy wątpili o prawdzie słów św. Bernarda (Sermo de 12 stellis): „Trzeba nam pośrednika do pośrednika Chrystusa… Czemuż ludzka ułomność lękałaby się przybliżyć do Maryi? Nic niema w niej surowego, nic strasznego, ona samą jest łagodnością… Kiedy się przekonasz, że Ona jest pełną łaski i miłosierdzia, dziękuj Temu, który taką dał nam Pośredniczkę… Z jej pełności biorą wszyscy: więzień – wyzwolenie, chory – uzdrowienie, zasmucony – pociechę, grzesznik – przebaczenie, sprawiedliwy – łaskę, anioł – wesele”.
O gdybyśmy ją umiłowali, jak kochali ją święci, zaświtałby już w tym życiu w naszej duszy promień niebieskiego pokoju. Kiedy św. Filip Nereusz był złożony ciężką chorobą i jeden z towarzyszy miał przepędzić noc przy nim, obawiał się ten młodzieniec, że będzie miał noc bardzo przykrą, bo będzie musiał czuwać przy chorym, w dusznym pokoju, w powietrzu szpitalnym. Ale potem opowiadał, że nie przeżył nigdy nocy przyjemniejszej. Tak mu przeszła prędko, iż usłyszawszy z rana dzwonienie na „Anioł Pański”, myślał, iż to dopiero dzwonienie wieczorne! Cóż się stało? Święty Filip myślał, że jest sam w pokoju, i przez całą noc z tak zachwycającą czułością przemawiał do Najświętszej Panny, jak gdyby ją widział przed sobą. Wynagradzając tę jego miłość, wyjednywała ona mu znowu największe łaski.
Dałby Bóg, żeby i nasze modlitwy do naszej Matki i Królowej płynęły z tak gorąco miłującego serca! Wtedy i nasze dusze cieszyłyby się spokojem i doznawałyby słodkich pociech wśród wszelkich utrapień życiowych i w godzinie śmierci. Amen.
Ks.E.N.
Na podstawie: Ks. Aleksander Pechnik, Kazania i nauki, Poznań 1923, p. 253.