Drodzy Wierni!
Ewangelia, którą, drodzy wierni, dopiero co słyszeliście, należy do najcenniejszych pereł Pisma Św., tak bogatego w złote myśli. Mówi ona o pasterskiej miłości naszego Zbawcy, a więc o przedmiocie bardzo wzniosłym. A miłość tę pasterską opisuje nam nie kto inny, jak sam Zbawiciel. Przedstawia ją zaś jako miłość, która nie wzdryga się przed żadną ofiarą, nie zna granic i nie robi żadnych wyjątków.
„Onego czasu rzekł Jezus faryzeuszom: Jam jest pasterz dobry“. Już pierwsze słowa Ewangelii stawiają nam przed oczy ostre przeciwieństwo – faryzeusze i Jezus – samolubni, nieczuli, pyszni pasterze Izraela, i Jezus, Zbawiciel świata, dobry Pasterz. Niedawno temu przywrócił wzrok nieszczęśliwemu człowiekowi, ślepemu od urodzenia i równocześnie otworzył oczy jego duszy, by uwierzył weń i wyznał Jego Bóstwo. Za to fałszywi i nienawiścią przepełnieni pasterze Izraela wyłączyli wiernego ucznia Jezusowego z synagogi i zabronili mu wszelkiej styczności z sobą.
Dziś więc Boski Mistrz tym złym pasterzom daje osobną, szczególniejszą naukę. Pragnie im wykazać, jak bardzo niesprawiedliwie postępują w swej żądzy prześladowania, zwróconej przeciw Niemu i Jego zwolennikom. „Jam jest“, powiada z godnością pełną pokory, „jam jest dobry pasterz“; jestem owym wielkim pasterzem, o którym przepowiadały prorocy: „I wzbudzę nad nimi pasterza jednego, który je będzie pasł, sługę mego Dawida; on je paść będzie, i on im będzie pasterzem“ (Eccli. 34, 23), czytamy w księdze Syracha. Ten zaś obiecany stróż Izraela będzie dobrym pasterzem. Też Psalmista sławi Go i miłość Jego, mówiąc: „Pan mną rządzi i na niczym mi schodzić nie będzie. Na miejscu paszy tam mię posadził. Nad wodą posilenia wychował mię; duszę moją nawrócił. Prowadził mię ścieżkami sprawiedliwości dla imienia swego“ (Ps 22, 1–3).
Ja jestem, mówi Zbawiciel, owym przyobiecanym, dobrym pasterzem. Równocześnie wykazuje, że ma prawo nazywać się dobrym pasterzem. „Dobry pasterz duszę swą daje za owce swoje“. Czy dotrzymał słowa? Wiemy, że dotrzymał! Znamy tę radosną nowinę zbawienia: Chrystus, Syn Boży, umarł za nas i zbawił nas od śmierci wiecznej, na którą zasłużyliśmy przez grzechy nasze, przez mękę i śmierć na krwawym drzewie krzyża. To też każdego roku śpiewa Kościół w Wielki Piątek z wdzięcznym wzruszeniem, obchodząc pamiątkę tego największego dzieła miłości: „O niewypowiedziane dzieło miłości, by sługę wykupić, wydałeś własnego Syna“. Zbawiciel rzekł pewnego dnia do uczniów swych: „Większej nad tę miłości żaden nie ma, aby kto duszę swą położył za przyjaciół swoich“ (Jan 15, 13). I rzeczywiście śmierć poniesiona dla ratunku tych, którzy są nam drogimi, którzy są naszymi przyjaciółmi, jest najwyższą ofiarą poświęcenia, jaką zna świat.
Któż z pośród nas posiada tak wielką miłość, by oddał swe własne życie dla ratunku swego bliźniego? Tylko miłość Jezusowa była większą. Święty Bernard, przepełniony wdzięcznością, przemawia w ten sposób do Boskiego Mistrza: „Większej nad tę miłości żaden nie ma, powiadasz, aby kto duszę swą położył za przyjaciół swoich. Ty miałeś większą miłość, bo, kiedy byliśmy jeszcze wrogami, pojednałeś nas przez swą śmierć ze sobą i z Ojcem“. Jezus oddał swe życie, aby uratować życie swych nieprzyjaciół. Słusznie więc pyta ten sam doktór Kościoła: „Jakaż inna miłość jest, była lub będzie kiedykolwiek do niej podobną?“. I rzeczywiście, miłość Zbawiciela jest tak wielką, jakiej świat nigdy nie widział i nigdy nie zobaczy. Jest to miłość, która nie cofa się przed żadną ofiarą; nawet poświęcenie najwyższego dobra, jakim jest własne życie, nie wydaje się jej za wielkie, byle tylko ratować życie owiec, które dostały się w moc złego ducha.
Ale pasterze, którzy za dni Chrystusa Pana mieli strzec wybranego narodu, postępowali zupełnie inaczej. Zbawiciel przedstawia ich w obrazie najemnika. „Lecz najemnik i który nie jest pasterzem, którego nie są owce własne, widzi wilka nadchodzącego i opuszcza owce i ucieka, a wilk porywa i rozprasza owce“. Najemnikami byli uczeni w Piśmie i arcykapłani; nie troszczyli się oni o dobro powierzonych sobie owieczek, lecz zabiegali tylko o własną korzyść. Oni szukali tylko własnej korzyści, jak powiada św. Augustyn, chodziło im tylko o mleko i wełnę owiec, a nie o ich zbawienie. Dlatego opuszczali je w chwilach niebezpieczeństwa i starali sami się ratować. Gdy szatan ze swymi pomocnikami uwodził dusze do grzechu, milczeli; nic nie mówili, kiedy je gubił i rozpraszał. Zastał je Pan bez pasterza, bezradne, bez pomocy i pociechy; zlitował się nad niemi i stał się ich pasterzem, sprawując swój urząd wśród niewypowiedzianych trudów, ofiar i cierpień.
Miłość Jezusa nie cofa się przed żadną ofiarą, nie zna żadnych granic. „Jako mię zna Ojciec i ja znam Ojca, a duszę moją kładę za owce moje“. Dobry Pasterz poucza nas, dlaczego żadna ofiara dla Jego owiec nie jest dla niego za wielka, czemu nawet złożenie w ofierze własnego życia za owce nie wydaje mu się poświęceniem zbyt wielkim. Zna On swoich i wie, jak drogie są ich dusze; zdaje sobie sprawę z tego, że wartość ich przewyższa wartość całego świata. Dlatego wołał Apostoł narodów św. Paweł: „Któż tedy nas odłączy od miłości Chrystusowej? Utrapienie, czyli ucisk; czyli głód, czyli nagość; czyli niebezpieczeństwo?… Pewien jestem, iż ani śmierć, ani żywot… ani inne stworzenie, nie będzie nas mogło odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie Panu naszym“ (Rz 8, 35 i n.). Oto potęga miłości, jaką Jezus wiąże duszę, wiernie mu oddaną.
Słusznie więc pytamy się: „Czymże odwdzięczę się Panu za Jego miłość?“. Na miłości Jezusa, nie znającą żadnych granic, powinniśmy i my odpowiedzieć wzajemną, serdeczną miłością, i to bezgraniczną. Niegdyś św. Bernard, zapalony miłością Bożą, wołał: „Kocha cię Nieskończoność, kocha cię Wieczność, kocha cię Miłość, przechodząca wszelkie poznanie. Bóg cię kocha, którego wielkość nie zna granic, którego mądrość nie zna miary, którego pokój przechodzi wszelkie pojęcie, a my mielibyśmy stawiać granice naszej miłości wzajemnej? Pragnę Cię kochać, Panie…, w miarę twej łaski a mej nędzy; mniej wprawdzie, niż na to zasługujesz, lecz nie mniej niż potrafię“ (De dil. Deo 6, 16).
Na końcu dzisiejszej Ewangelii Pan mówi: „Drugie owce mam, które nie są z tej owczarni, i one potrzeba, abym przywiódł; i słuchać będą głosu mego; i stanie się jedna owczarnia i jeden pasterz“. Miłość dobrego Pasterza obejmuje nie tylko zgubione owce Izraela, nie tylko współczesnych Mu ludzi. Miłość Jego obejmuje ludzi wszystkich czasów; nikt nie jest od niej wyłączony, jeśli tylko pragnie i okazuje się jej godnym. To też Serce dobrego Pasterza nie pragnie niczego goręcej, jak zgromadzić jak najwięcej owieczek, które by słuchały Jego głosu, poznały Jego naukę i otrzymały wieczną nagrodę.
„I stanie się jedna owczarnia i jeden pasterz“. Tyle tysięcy i milionów żyje jeszcze poza owczarnią Chrystusową. Jeśli więc chcemy sprawić radość dobremu Pasterzowi, dopomóżmy Mu sprowadzić owieczki, które jeszcze błąkają się „w ciemnościach i w cieniu śmierci“. Pomagajmy Mu przez modlitwę o nawrócenie grzeszników, błędnowierców i niewiernych, a jeśli jest to możliwe, to złożymy jałmużnę na korzyść tych, którzy jako misjonarzy, jako wysłańcy dobrego Pasterza wyruszają w świat pogański dla pozyskania dusz, aby nowe zdobyć owieczki dla Jezusa, dobrego Pasterza. Amen.
Ks.E.N.
Na podstawie: Ks. Józef Ries, Ewangelje Niedzielne, Kraków 1936.