„Chrystus cierpiał za nas” (1 P 2, 21)
Ponieważ dziś cała przyroda smuci się, słońce się zaciemnia, zasłona świątyni się rozrywa i ziemia się trzęsie, dlatego nie będziesz przecież mniej czuły niż martwe stworzenia, ale raczej okażesz się prawdziwym dzieckiem Kościoła świętego. Pragnie on przez żałobne ceremonie dnia dzisiejszego przeniknąć swe dzieci serdecznym współczuciem dla cierpiącego Zbawiciela. Skieruj więc uważny wzrok na te ceremonie i rozważ: kto cierpi?
Jest to Jezus, prawdziwy Syn Boży, druga osoba Trójcy Przenajświętszej. Jest to Bóg twój i Pan. Jest to Syn człowieczy, który przyjął naturę ludzką z najczystszego łona Maryi, aby mógł za nas cierpieć i umrzeć. Jest to najniewinniejszy Jezus, który nikomu nie wyrządził przykrości, a wszystkim czynił dobrze. Jest to najcichszy Jezus, który nawet nieprzyjaciół najczulej miłował. Jest to Jezus najmilszy, który nie odpychał nawet największych grzeszników.
Jak głębokie wrażenie musi więc wywrzeć na każdą kochającą Boga duszę myśl o tym: kto cierpi? Jak mocno musi poruszyć serca ludzkie do współczucia! Czy może twoje serce jest tak twarde i bez czucia, żeby na nie żadnego nie zrobiły wrażenia te nieopisane męki, które wziął na siebie twój najmilszy Odkupiciel, cierpliwość i uległość z jaką szedł Drogą swoją Krzyżową? Ale nie zadowalaj się samymi tylko wyrażeniami współczucia. Okaż raczej swoje współczucie czynem przez wdzięczną wzajemność miłość. Św. Augustyn wołał: „Panie, jeśli Cię kto nie miłuje za to żeś go odkupił, zasługuje na to, żeby nowe piekło było dla niego stworzone”. Do tej wzajemnej miłości wzywa nas także św. Jan Apostoł słowami: „I my przeto miłujemy Boga, bo Bóg pierwej nas umiłował” (1J 4, 19).
II. Co On cierpi?
Rozważaj dalej: co cierpi Jezus? Można by tutaj pokrótce przejść całą gorzką mękę i śmierć Jezusa, ale dziś chcemy skierować oczy tylko na Krzyż i uprzytomnić ogrom boleści i krzywd jakie przyjął na siebie, a które były przyczyną Jego najskrajniejszego opuszczenia i najbardziej gorzkich, śmiertelnych udręczeń. Ręce i nogi przebite zostały żelaznymi gwoździami. Jego cierniem ukoronowana głowa nie miała gdzie się oprzeć. Jego usta cierpiały straszne pragnienie. Ranami pokryte i obnażone ciało wystawione na chłodne powietrze, tylko trzema gwoździami do Krzyża przybite, nie mogło się nawet odrobinę poruszyć w celu sprawienia sobie bodaj najmniejszej ulgi. Jezus nie słyszał nic prócz najobrzydliwszych bluźnierstw. Nie widział nic prócz obelżywych wyszydzeń i niesprawiedliwości. Zrównany z dwoma łotrami wisiał na Krzyżu zupełnie opuszczony; opuszczony przez uczniów swoich, opuszczony także przez swego Ojca niebieskiego, opuszczony również przez samego Siebie. [Bóstwo Chrystusa pozwoliło, by ludzkie Ciało Chrystusa zawisło i cierpiało na Krzyżu.] I tak pełen boleści, napojony wzgardą, zupełnie opuszczony, umarł Jezus na haniebnym i bolesnym Krzyżu. Mógł słusznie przeto poskarżyć się słowami proroka Jeremiasza: „O wy wszyscy, którzy idziecie przez drogę, obaczcie i przypatrzcie się, czy jest boleść jako boleść moja” (Treny 1, 12). Otóż, podnieś także swoje oczy i rozmyślaj często, szczególnie zaś dzisiaj o boleściach Jezusa. „Niechaj ci wystarcza Chrystus ukrzyżowany, z Nim cierp i odpoczywaj… Miłuj cierpienia i uważaj je za mało znaczące wobec cierpień Chrystusa, który poświęcił swe życie dla ciebie… Bądź przyjaciółką cierpień Chrystusowych” – uczył i zachęcał św. Jan od Krzyża (Zasady miłości, 13, 15, 16).
Modlitwa:
O Jezu ukrzyżowany, gdy rozmyślam o nieskończonej godności Twojej Osoby jak i o owym haniebnym Krzyżu, na którym za nas umarłeś pełen boleści, pełen hańby i smutku, to serce moje napełnia się najgłębszą boleścią i to tym większą, że ja byłem przyczyną Twego ukrzyżowania. Przez Twoją gorzką śmierć krzyżową proszę Cię o łaskę szczerego żalu, abym całkowicie obumarł sobie z miłości ku Tobie, a żył odtąd tylko dla Ciebie. Amen.