Ks. Edmund Naujokaitis, O sakramentaliach II: Medalik św. Benedykta

Drodzy Wierni!
Zaczynając liturgiczny czas Wielkiego Postu, w centrum uwagi stawiamy naszego Zbawiciela, który „samego siebie dał na odkupienie za wszystkich” (1 Tym 2, 6). Dzieła odkupienia rodzaju ludzkiego dokonał On pozwalając grzesznikom na przybicie samego Siebie do narzędzia okrutnego cierpienia i śmierci – do krzyża. Ten instrument haniebnej, w oczach świata, kary śmierci stał się źródłem nowego życia, znakiem zwycięstwa Chrystusa Pana nad grzechem, światem, szatanem i śmiercią.
Swoją śmiercią na krzyżu Jezus Chrystus pokonał absolutne rządy złego ducha nad ludzkimi duszami. Z tego właśnie powodu nie ma takiego przedmiotu lub symbolu, którego by szatan bardziej nienawidził i bardziej się bał, jak właśnie Krzyża Świętego. Krzyż jest bez wątpienia, we wszystkich swoich formach, najpotężniejszym z sakramentaliów: jako znak robiony przez chrześcijan codziennie w życiu domowym i podczas wszystkich obrzędach liturgicznych; jako relikwie drzewa Krzyża św. czczona w naszych kościołach; jako krucyfiks stojący na ołtarzu, wiszący na ścianie, stojący na biurku lub noszony na piersi; a również jako krzyż lub medalik św. Benedykta.
Św. Benedykt (480–547) znany jest głównie jako założyciel Zakonu Benedyktyńskiego i autor znanej reguły zakonnej, będącej mistrzowskim przykładem równowagi i mądrości. Według tejże reguły żyje do dziś wiele rodzin zakonnych, zwłaszcza benedyktyni i cystersi. Święty urodził się w szlacheckiej rodzinie w Nursji, małym miasteczku na Półwyspie Apenińskim. Św. Grzegorz powiadał, że Benedykt od dziecka zdradzał dojrzałość osobowości starca. Dzieciństwo i część wczesnej młodości spędził w Nursji.
Mając 14–15 lat, z polecenia ojca, wyjechał do Rzymu na studia. Szybko zorientował się jak wyglądało życie studenckie i doszedł do wniosku, że pozostając w tym środowisku ryzykuje popełnienie grzechu śmiertelnego i w konsekwencji utratę łaski uświęcającej. Podjął więc ważką – jak się później okazało – dla całej łacińskiej cywilizacji decyzję wycofania się ze świata i schronienia się w dolinie Tybru, a później w górach Subiaco. Zamieszkał tam w górskiej jaskini, poddając się różnym umartwieniom i ascezie. Wkrótce jego przykład zaczął przyciągać innych. Jego sława zjednała mu wielu uczniów spragnionych życia duchowego. Naśladowców Benedykta było coraz więcej. Zorganizował więc dla nich w sąsiedztwie 12 klasztorów. W każdym z nich zamieszkiwało 12 mnichów i przełożony.
Zdarzyło się pewnego razu, że mnisi, którzy utracili swego opata, zwrócili się do św. Benedykta, aby zajął jego miejsce. Kiedy zaczął pełnić funkcję ich przełożonego, zaczęli szemrać. Byli niezadowoleni z odosobnienia, jakiego wymagał Benedykt. Postanowili szybko uwolnić się spod jego przełożeństwa za pomocą… zatrutego wina. Benedykt rozpoznał zasadzkę. Uczynił znak krzyża nad zatrutym napojem. W rezultacie naczynie z trucizną natychmiast rozpadło się na kawałki, a ciecz rozlała się w około. Cud ten ukazał wielką moc samego znaku Krzyża Świętego, do którego święty miał szczególne nabożeństwo. Często czynił znak krzyża. Z jego pomocą pokonywał własne ciężkie pokusy, niweczył złe zamiary i omamy szatańskie oraz czynił cuda.
Krzyż św. Benedykta jako jedno z sakramentaliów stał się znany w XI w. dzięki cudownemu uzdrowieniu, jakiego doznał młody człowiek ukąszony przez węża. Żadne leki nie odnosiły skutku i chory był już w agonii. Wtedy we śnie ujrzał starca, w którym rozpoznał św. Benedykta. Święty dotknął jego rany krzyżem, który trzymał w ręce i choroba znikła bez śladu. Wkrótce uzdrowiony człowiek sam został mnichem, a niedługo potem wstąpił na tron papieski jako Leon IX. Krzewił kult św. Benedykta. Sam został też kanonizowany.
W 1647 r. w Natternbergii, w Bawarii kilka kobiet zostało uwięzionych za uprawianie magii w celu szkodzenia okolicznym mieszkańcom. Podczas procesu przyznały, że ich magiczne działania przeciw mieszkańcom klasztoru w Metten były zupełnie bezskuteczne, gdyż na murach klasztoru mnisi namalowali krzyże z tajemniczymi skrótami. Były to krzyże św. Benedykta. Znaczenie liter (skrótów) odczytano z jednego manuskryptu z 1415 r., odnalezionego w tym klasztorze. Po tym procesie benedyktyni zaczęli rozpowszechniać medaliki z krzyżem św. Benedykta i owymi literami.
Szczególne nabożeństwo do krzyża św. Benedykta miał św. Wincenty a Paulo. Siostry z założonego przez niego zakonu szarytek znalazły po śmierci św. Wincentego w 1660 r. wśród jego rzeczy osobistych taki medalik przyczepiony do różańca. Medalik został formalnie zatwierdzony przez pap. Benedykta XIV w 1741 r., a kształt dzisiejszy otrzymał w 1880 r. jako medal jubileuszowy opactwa Monte Cassino na pamiątkę 1400-lecia narodzin świętego Założyciela benedyktynów.
Jakie znaczenie mają znaki i litery na medaliku? Co znaczą?
Z jednej strony (na awersie) medal przedstawia św. Benedykta trzymającego w prawej ręce mały krzyż, a w lewej księgę (świętą regułę). Na obrzeżu awersu widnieje napis: EIVS IN OBITV N(OST)RO PRAESENTIA MVNIAMVR (Niech Jego obecność broni nas w chwili śmierci). Przy postaci świętego widnieje napis: CRVX S(ANCTI) PATRIS BENEDICTI (Krzyż Świętego Ojca Benedykta). Poniżej tego napisu, po prawej ręce Zakonodawcy przedstawiony jest pęknięty kielich, z którego wypełza wąż. To nawiązanie do rozpoznania przez św. Benedykta trucizny podanej mu przez wrogów w Vicovaro. Na tej samej wysokości, po lewej ręce Świętego, widnieje kruk z rozpostartymi skrzydłami stojący obok chleba. To przypomnienie innego wydarzenia z życia św. Benedykta. Nakazał on krukowi ukrycie zatrutego chleba, który miał uśmiercić świętego.
Druga strona medalu (rewers) ma pośrodku wielki krzyż. Nad nim widnieje dewiza zakonu benedyktyńskiego: PAX – Pokój. Na czterech polach wyznaczonych przez ramiona krzyża znajdują się litery: C S P B – Crux Sancti Patris Benedicti (Krzyż Świętego Ojca Benedykta). Na belce pionowej krzyża, od góry do dołu: C S S M L – Crux Sacra Sit Mihi Lux (Krzyż święty niech mi będzie światłem). Na belce poprzecznej: N D S M D – Non Draco Sit Mihi Dux (Smok (diabeł) niech nie będzie mi przewodnikiem). Na obrzeżu rewersu medalika znajduje się napis: V R S N S M V – S M Q L I V B: Vade retro, Satana, Numquam Suade Mihi Vana – Sunt Mala Quae Libas, Ipse Venena Bibas (Idź precz, szatanie, nie kuś mnie do próżności. Złe jest to, co podsuwasz, sam pij truciznę). Słowa „Vade retro, Satana” są słowami samego Jezusa, który wypowiedział je do kusiciela na pustyni (Mk 8, 33).
Dobra duchowe i materialne otrzymane przez ludzi dzięki noszeniu medalika św. Benedykta i stosownym modlitwom są niezliczone. Oczywiście nie ma tu mowy o traktowaniu medalika jak jakiegoś talizmanu. Nie można traktować go zabobonnie. Łaska jest zawsze skutkiem działania Bożego miłosierdzia, ale okazało się, że Bóg hojniej udziela łask, jeśli kto o nie prosi za pośrednictwem św. Benedykta nosząc jednocześnie opisany wyżej medalik. Dawniej medalik musiał być poświęcony koniecznie przez benedyktyna. Dzisiaj to może uczynić każdy kapłan. Medalik wyzwala Bożą łaskę, gdy nosi się go zawsze przy sobie a w chwilach pokus lub jakiegoś duchowego niebezpieczeństwa odmawia się krótkie wezwania-egzorcyzmy, wypisane na nim. 
W opuszczonych domach nawiedzanych przez złe duchy ludzie wieszali na jednej ze ścian medalik św. Benedykta. Niepokojenie szatańskie znikały wówczas szybko, a domostwa znowu stawały się zamieszkałymi. Medalik św. Benedykta jest również bardzo skuteczny przeciw różnym praktykom zabobonnym lub magicznym, które znowu stają się popularne w naszym „nowoczesnym” społeczeństwie. Wielu misjonarzy w krajach misyjnych pokonało działanie tubylczych czarownic posługując się tym medalikiem.
Nie sposób zliczyć nawróceń, które dokonały się dzięki medalikowi. W książkach znajdziemy wiele świadectw tych wydarzeń. Na przykład w Arbois, we Francji, żył nieuleczalnie chory człowiek, który na dodatek nieustannie bluźnił. Przewidując zbliżającą się śmierć jego bliscy sprowadzili kapłana. Chory jednak znieważył księdza i kazał mu iść precz. Wówczas służąca zasugerowała pani domu, aby pod poduszką umierającego bez jego wiedzy umieściła medalik św. Benedykta i modliła się. Tak też się stało. Kilka dni później człowiek ten sam poprosił o wezwanie kapłana, wyspowiadał się i otrzymał rozgrzeszenie.
Innym razem zapalony przeciwnik Kościoła zawarł tak zwane „cywilne małżeństwo” nie chcąc słyszeć o małżeństwie prawdziwym. Zaczął chorować. Proboszcz miejscowej parafii poprosił towarzyszkę życia owego ateusza, aby włożyła do kieszeni jego ubrania i pod materac ich łóżka po jednym medaliku św. Benedykta. W 15 dni później mężczyzna ów zapragnął prawdziwego, sakramentalnego ślubu. Z czasem wyspowiadał się, przyjął sakrament namaszczenia chorych, potem zawarł prawdziwe małżeństwo sakramentalne. Godzinę później zmarł całując krzyż.
W jednym z krajów afrykańskich dwóch skazańców oczekiwało w celi na wykonanie wyroku śmierci. Jeden z nich pogodzony był z losem. Drugi natomiast ciągle bluźnił i utyskiwał. Kapelan, który go odwiedzał, nie mógł nawiązać z nim żadnego kontaktu. Poprosił wtedy strażnika, praktykującego katolika, aby wsunął pod jego pryczę medalik św. Benedykta. Kiedy na drugi dzień kapelan wrócił, wilk przemienił się w baranka. Skazaniec ów poprosił o spowiedź św. W momencie egzekucji, jego ostatnie słowa brzmiały: „O słodkie Serce Jezusa, miłosierdzia!”
Tak jak łaski duchowe, tak też uzdrowienia cielesne dokonane za pośrednictwem medalika św. Benedykta są niezliczone. Kilka przykładów z Francji. Był rok 1865. W Herault pewna kobieta od prawie dwóch lat cierpiała z powodu nowotworu złośliwego, który zaatakował jej twarz. Choroba była odporna na jakiekolwiek kuracje i lekarstwa. Pewnego wieczoru, kładąc się spać, chora wpadła na pomysł, aby położyć sobie na twarz medalik św. Benedykta polecając się w modlitwie wstawiennictwu świętego patriarchy. Rano, kobieta obudziła się całkiem zdrowa. Nowotwór zniknął.
Tego samego roku w Montauban, pewna kobieta cierpiała od dwóch i pół roku, leżąc przykuta do łóżka, całkowicie sparaliżowana. Pewnego dnia siostra miłosierdzia, która ją odwiedzała, chciała wsunąć jej między palce medalik św. Benedykta. Zrobiła to z wielkim trudem, gdyż palce chorej były całkiem sztywne wskutek skurczu mięśni. Gdy medalik znalazł się w dłoni chorej, ta odczuła bardzo silne wzruszenie i zawołała: „jestem uzdrowiona!”. Wstała z łóżka a następnego dnia poszła do kościoła, aby podziękować Bogu za tę łaskę.
Moc Krzyża Świętego nie jest jakąś legendą czy bajką. Moc Krzyża Świętego jest historyczną prawdą a zarazem dogmatem naszej świętej religii. Jeśli do tego znaku rzadko się uciekamy, to nie dziwmy się, że nie doznajemy dzięki niemu pomocy. Nie bądźmy ludźmi słabej wiary! Uciekajmy się jak najczęściej do znaku Krzyża Świętego! Tym bardziej, że otoczeni jesteśmy zewsząd niebezpieczeństwami zagrażającymi zarówno ciału jak i duszy. Jeszcze nigdy w przeszłości tych niebezpieczeństw nie było tak dużo i nie były tak podstępne jak to mam miejsce w obecnych czasach. Dlatego powinniśmy iść za przykładem pierwszych chrześcijan i uzbroić się w znak Krzyża. Oby ten święty znak znowu licznie pojawił się na placach miast i przy wiejskich drogach, na honorowych miejscach w domach prywatnych i w instytucjach państwowych, na naszych piersiach, a przede wszystkim w naszych sercach.

Z kapłańskim błogosławieństwem
Wasz duszpasterz, ks. Edmund Naujokaitis