W dniu 23 lutego w diecezji toruńskiej obchodzi się liturgiczne wspomnienie bł. Stefana Wincentego Frelichowskiego. Kim był ten człowiek? Napisano o nim: „kapłan na «swoim» miejscu”. Cóż znaczy to określenie?
Stefan Wincenty Frelichowski urodził się 22 stycznia 1913 r. w Chełmży koło Torunia, w wielodzietnej rodzinie rzemieślniczej. W 1923 r. rozpoczął naukę w męskim Państwowym Gimnazjum Humanistycznym w Chełmży. Stefan, uczeń czwartej klasy gimnazjalnej, wstąpił do 2 Drużyny Harcerskiej im. Zawiszy Czarnego i złożył „Przyrzeczenie harcerskie” 26 czerwca 1927 r. Między rokiem 1927 a 1930 Wicek (tak nazywali go koledzy) pełnił w drużynie dwie funkcje: uchwałą rady drużyny powierzono mu zastęp „Lisów” oraz funkcję przybocznego. Już w następnym roku uczestniczył w harcerskiej wyprawie do Horoszowej w woj. tarnopolskim. Tam odbył kurs drużynowych, który zakończył z wynikiem dobrym. Drużynę w Chełmży prowadził Wicek do 31 sierpnia 1931 r., a więc do chwili wyjazdu z miasteczka do Pelplina. Był pełen energii, zapału i chęci. Chciał realizować się na różnych polach, rozwijając się i służąc innym. W 26 czerwca 1931 r. zdał maturę i stanął przed wyborem dalszej drogi życiowej. Nad wyborem stanu kapłańskiego wiele się zastanawiał i niemal do ostatniej chwili wahał. Przebywając na wakacjach podjął jednak ostateczną szczęśliwą decyzję. Pod datą 10 sierpnia 1931 r. zapisał w swoim pamiętniku: „Zdecydowałem się krótko, po żołniersku, wstąpić nieodwołalnie do Seminarium”. Jesienią 1931 roku wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie.
Z okresu formacji seminaryjnej pochodzi najwięcej wpisów w jego pamiętniku. Poznajemy z nich jego głębokie życie duchowe, bardzo dużą dojrzałość rozważań oraz silną, przenikniętą religią katolicką, osobowość. Stefan doskonale rozumiał wagę decyzji, którą podjął. W czasie rekolekcji, przed przyjęciem święceń subdiakonatu, 5 kwietnia 1936 r. zapisał w pamiętniku: „Poznać wolę Boga w stosunku do mnie i zdecydować się pójść za nią. Od decyzji tej zależy moje potępienie czy zbawienie. Od decyzji tej zależą może ważne wypadki, które zaważą na dziejach jednego pokolenia. Od łask, które mi Bóg podczas tych rekolekcji ześle, zależy może moja cała działalność, może zbawienie i szczęście wielu dusz, lub też z niewykonania tych łask niemożność ich nawracania”.
Z wielką pilnością przykładał się w seminarium do nauki. Był jednym z najlepszych alumnów swojego kursu. W nowym środowisku pelplińskim włączył się z miejsca w harcerską pracę Kręgu Starszoharcerskiego Kleryków. Wicek w Pelplinie działał więc nadal jako harcerz, później w 1933 r. przejął przewodnictwo kręgu. W sierpniu 1934 r. w Dardżeluży koło Worochty odbył się obóz szkoleniowy starszoharcerskich kręgów kleryków z różnych diecezji z całej Polski. Uczestniczył w nim także krąg z Pelplina, a wiec również jego komendant Wicek. Był to bardzo pracowity obóz. Wrócił zatem do Pelplina przewodniczący kręgu, druh Wicek, jako podharcmistrz, a zaliczył kurs z wynikiem dobrym. Rok 1936 był dla Wicka, jeśli chodzi o sprawy harcerskie, rokiem trudnym. Boleśnie przeżył niespodziewaną decyzję władzy duchownej o rozwiązaniu Starszoharcerskiego Kręgu Kleryków w Pelplinie, ale przyjął ją w duchu posłuszeństwa.
Dnia 14 marca 1937 roku przyjął święcenia kapłańskie i następnego dnia odprawił swoją prymicyjną Mszę Świętą. Przez rok pełnił obowiązki kapelana i osobistego sekretarza biskupa ordynariusza chełmińskiego, Stanisława Okoniewskiego. 1.07.1938 r. został mianowany wikariuszem w parafii Najśw. Maryi Panny w Toruniu. Ze szczególnym zamiłowaniem oddawał się pracy duszpasterskiej wśród dzieci i młodzieży. Podczas półtorarocznego okresu pracy duszpasterskiej dał się poznać jako doskonały wychowawca. Organizował zbiórki, biwaki i wycieczki. Był także redaktorem czasopisma parafialnego. Równolegle z pracą duszpasterską kontynuował działalność instruktorską. Za zgodą władzy duchownej przyjął funkcję kapelana Chorągwi Pomorskiej ZHP, ale także z wielką pasją włączył się w działalność ruchu starszoharcerskiego.
Szczęśliwe dni przerwał wybuch wojny. 11.09.1939 r. ks. Frelichowski został aresztowany przez narodowych socjalistów jako polski inteligent i włączony do grupy zakładników. Zwolniono go na szczęście szybko, ale już 18 października ponownie aresztowano i osadzono w toruńskim VII forcie. Uważano go za szczególnie niebezpiecznego ze względu na jego wielki wpływ na młodzież. W ogromnie trudnych i wręcz beznadziejnych warunkach więziennego życia podnosił na duchu współwięźniów, rozpalał wiarę i ufność w Opatrzność Bożą. Z narażeniem życia zorganizował wspólne modlitwy wieczorne i różaniec we wszystkich celach więziennych. Roztoczył opiekę nad chorymi i słabymi. Wprowadził ponadto regularne tajne słuchanie spowiedzi św. oraz głosił krótkie rekolekcje.
Dnia 10 stycznia 1940 r. przewieziono go do obozu koncentracyjnego we wsi Stutthof pod Gdańskiem. Potem przez około miesiąc przebywał w przejściowym obozie pracy w Nowym Porcie w Gdańsku. Następnie z powrotem wywieziono go do Stutthofu. Wszystkie obozowe szykany znosił zdumiewająco spokojnie, z poddaniem się Woli Bożej. Cechowały go wewnętrzne wyciszenie i równowaga. Do każdej zaś pracy szedł z nieodstępującym go uśmiechem. Żadna też sytuacja nie potrafiła „zgasić” jego ufności Bogu i pogody ducha. W Wielki Czwartek i Wielkanoc zdołał zorganizować i odprawić potajemnie w obozie Msze św.
9.04.1940 r. został wywieziony na zachód, za Odrę, do obozu w Sachsenhausen, a po ośmiu miesiącach do obozu w Dachau, gdzie otrzymał numer 22492. Podobnie jak w poprzednich, tak i w tym miejscu kaźni niósł pomoc potrzebującym. Dalej służył współwięźniom jako kapłan – m.in. sprawował mimo surowych zakazów Msze św. Podtrzymywał innych na duchu i mocą żywej wiary ratował współwięźniów od załamania się, szczególnie gdy przebywał w „rewirze” (szpitalu obozowym), do którego dostał się wiosną 1942 r. Otaczał opieką chorych i umierających w obozowym szpitalu. Gdy w obozie wybuchła epidemia tyfusu przekradał się do części obozu gdzie znajdowali się zarażeni tą chorobą. Pielęgnował ich i zanosił im Komunię Świętą. Organizował pomoc żywnościową dla najbardziej potrzebujących. Dzielił się, ze współwięźniami otrzymanymi z domu paczkami. Siłą jego życia i znamieniem wewnętrznym była świadomość ciągłego współżycia z Bogiem i Niepokalaną.
Zmarł z wyczerpania sił w obozie 23 lutego 1945 r. Przed kremacją ciała ks. Frelichowskiego władze obozu w Dachau zgodziły się na wystawienie jego ciała na widok publiczny i oddanie mu hołdu przez współwięźniów. Dzięki temu udało się sporządzić maskę pośmiertną oraz wyjąć z serdecznych palców dłoni kostki będące dziś relikwiami błogosławionego. Tak, ks. Frelichowski był zawsze na „swoim” miejscu, bo był zawsze tam, gdzie ludzie potrzebowali kapłana.
Dnia 15 marca 1961 r. biskup chełmiński Kazimierz Józef Kowalski (sam także więzień obozów koncentracyjnych) zwrócił się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o pozwolenie na wszczęcie procesu informacyjnego. 7.03.1963 r. prymas Polski Stefan kard. Wyszyński wydał, w imieniu Rzymu, zgodę na rozpoczęcie procesu. Zaraz też rozpoczęto proces diecezjalny w Pelplinie, a potem rogatoryjny w Wikariacie Wiecznego Miasta. W następnych latach, aż do 1972 r., przesłuchano światków życia w sprawie heroiczności cnót kandydata na ołtarze. Dnia 7 czerwca 1999 r. papież Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Polski dokonał beatyfikacji Sługi Bożego Stefana Wincentego Frelichowskiego. Diecezja toruńska (erygowana 25 marca 1992 r.) ogłosiła go swoim patronem. 20.09.2002 r. bł. Stefan został ogłoszony przez Kongregację ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów patronem harcerzy polskich.
Stefan Wincenty Frelichowski urodził się 22 stycznia 1913 r. w Chełmży koło Torunia, w wielodzietnej rodzinie rzemieślniczej. W 1923 r. rozpoczął naukę w męskim Państwowym Gimnazjum Humanistycznym w Chełmży. Stefan, uczeń czwartej klasy gimnazjalnej, wstąpił do 2 Drużyny Harcerskiej im. Zawiszy Czarnego i złożył „Przyrzeczenie harcerskie” 26 czerwca 1927 r. Między rokiem 1927 a 1930 Wicek (tak nazywali go koledzy) pełnił w drużynie dwie funkcje: uchwałą rady drużyny powierzono mu zastęp „Lisów” oraz funkcję przybocznego. Już w następnym roku uczestniczył w harcerskiej wyprawie do Horoszowej w woj. tarnopolskim. Tam odbył kurs drużynowych, który zakończył z wynikiem dobrym. Drużynę w Chełmży prowadził Wicek do 31 sierpnia 1931 r., a więc do chwili wyjazdu z miasteczka do Pelplina. Był pełen energii, zapału i chęci. Chciał realizować się na różnych polach, rozwijając się i służąc innym. W 26 czerwca 1931 r. zdał maturę i stanął przed wyborem dalszej drogi życiowej. Nad wyborem stanu kapłańskiego wiele się zastanawiał i niemal do ostatniej chwili wahał. Przebywając na wakacjach podjął jednak ostateczną szczęśliwą decyzję. Pod datą 10 sierpnia 1931 r. zapisał w swoim pamiętniku: „Zdecydowałem się krótko, po żołniersku, wstąpić nieodwołalnie do Seminarium”. Jesienią 1931 roku wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie.
Z okresu formacji seminaryjnej pochodzi najwięcej wpisów w jego pamiętniku. Poznajemy z nich jego głębokie życie duchowe, bardzo dużą dojrzałość rozważań oraz silną, przenikniętą religią katolicką, osobowość. Stefan doskonale rozumiał wagę decyzji, którą podjął. W czasie rekolekcji, przed przyjęciem święceń subdiakonatu, 5 kwietnia 1936 r. zapisał w pamiętniku: „Poznać wolę Boga w stosunku do mnie i zdecydować się pójść za nią. Od decyzji tej zależy moje potępienie czy zbawienie. Od decyzji tej zależą może ważne wypadki, które zaważą na dziejach jednego pokolenia. Od łask, które mi Bóg podczas tych rekolekcji ześle, zależy może moja cała działalność, może zbawienie i szczęście wielu dusz, lub też z niewykonania tych łask niemożność ich nawracania”.
Z wielką pilnością przykładał się w seminarium do nauki. Był jednym z najlepszych alumnów swojego kursu. W nowym środowisku pelplińskim włączył się z miejsca w harcerską pracę Kręgu Starszoharcerskiego Kleryków. Wicek w Pelplinie działał więc nadal jako harcerz, później w 1933 r. przejął przewodnictwo kręgu. W sierpniu 1934 r. w Dardżeluży koło Worochty odbył się obóz szkoleniowy starszoharcerskich kręgów kleryków z różnych diecezji z całej Polski. Uczestniczył w nim także krąg z Pelplina, a wiec również jego komendant Wicek. Był to bardzo pracowity obóz. Wrócił zatem do Pelplina przewodniczący kręgu, druh Wicek, jako podharcmistrz, a zaliczył kurs z wynikiem dobrym. Rok 1936 był dla Wicka, jeśli chodzi o sprawy harcerskie, rokiem trudnym. Boleśnie przeżył niespodziewaną decyzję władzy duchownej o rozwiązaniu Starszoharcerskiego Kręgu Kleryków w Pelplinie, ale przyjął ją w duchu posłuszeństwa.
Dnia 14 marca 1937 roku przyjął święcenia kapłańskie i następnego dnia odprawił swoją prymicyjną Mszę Świętą. Przez rok pełnił obowiązki kapelana i osobistego sekretarza biskupa ordynariusza chełmińskiego, Stanisława Okoniewskiego. 1.07.1938 r. został mianowany wikariuszem w parafii Najśw. Maryi Panny w Toruniu. Ze szczególnym zamiłowaniem oddawał się pracy duszpasterskiej wśród dzieci i młodzieży. Podczas półtorarocznego okresu pracy duszpasterskiej dał się poznać jako doskonały wychowawca. Organizował zbiórki, biwaki i wycieczki. Był także redaktorem czasopisma parafialnego. Równolegle z pracą duszpasterską kontynuował działalność instruktorską. Za zgodą władzy duchownej przyjął funkcję kapelana Chorągwi Pomorskiej ZHP, ale także z wielką pasją włączył się w działalność ruchu starszoharcerskiego.
Szczęśliwe dni przerwał wybuch wojny. 11.09.1939 r. ks. Frelichowski został aresztowany przez narodowych socjalistów jako polski inteligent i włączony do grupy zakładników. Zwolniono go na szczęście szybko, ale już 18 października ponownie aresztowano i osadzono w toruńskim VII forcie. Uważano go za szczególnie niebezpiecznego ze względu na jego wielki wpływ na młodzież. W ogromnie trudnych i wręcz beznadziejnych warunkach więziennego życia podnosił na duchu współwięźniów, rozpalał wiarę i ufność w Opatrzność Bożą. Z narażeniem życia zorganizował wspólne modlitwy wieczorne i różaniec we wszystkich celach więziennych. Roztoczył opiekę nad chorymi i słabymi. Wprowadził ponadto regularne tajne słuchanie spowiedzi św. oraz głosił krótkie rekolekcje.
Dnia 10 stycznia 1940 r. przewieziono go do obozu koncentracyjnego we wsi Stutthof pod Gdańskiem. Potem przez około miesiąc przebywał w przejściowym obozie pracy w Nowym Porcie w Gdańsku. Następnie z powrotem wywieziono go do Stutthofu. Wszystkie obozowe szykany znosił zdumiewająco spokojnie, z poddaniem się Woli Bożej. Cechowały go wewnętrzne wyciszenie i równowaga. Do każdej zaś pracy szedł z nieodstępującym go uśmiechem. Żadna też sytuacja nie potrafiła „zgasić” jego ufności Bogu i pogody ducha. W Wielki Czwartek i Wielkanoc zdołał zorganizować i odprawić potajemnie w obozie Msze św.
9.04.1940 r. został wywieziony na zachód, za Odrę, do obozu w Sachsenhausen, a po ośmiu miesiącach do obozu w Dachau, gdzie otrzymał numer 22492. Podobnie jak w poprzednich, tak i w tym miejscu kaźni niósł pomoc potrzebującym. Dalej służył współwięźniom jako kapłan – m.in. sprawował mimo surowych zakazów Msze św. Podtrzymywał innych na duchu i mocą żywej wiary ratował współwięźniów od załamania się, szczególnie gdy przebywał w „rewirze” (szpitalu obozowym), do którego dostał się wiosną 1942 r. Otaczał opieką chorych i umierających w obozowym szpitalu. Gdy w obozie wybuchła epidemia tyfusu przekradał się do części obozu gdzie znajdowali się zarażeni tą chorobą. Pielęgnował ich i zanosił im Komunię Świętą. Organizował pomoc żywnościową dla najbardziej potrzebujących. Dzielił się, ze współwięźniami otrzymanymi z domu paczkami. Siłą jego życia i znamieniem wewnętrznym była świadomość ciągłego współżycia z Bogiem i Niepokalaną.
Zmarł z wyczerpania sił w obozie 23 lutego 1945 r. Przed kremacją ciała ks. Frelichowskiego władze obozu w Dachau zgodziły się na wystawienie jego ciała na widok publiczny i oddanie mu hołdu przez współwięźniów. Dzięki temu udało się sporządzić maskę pośmiertną oraz wyjąć z serdecznych palców dłoni kostki będące dziś relikwiami błogosławionego. Tak, ks. Frelichowski był zawsze na „swoim” miejscu, bo był zawsze tam, gdzie ludzie potrzebowali kapłana.
Dnia 15 marca 1961 r. biskup chełmiński Kazimierz Józef Kowalski (sam także więzień obozów koncentracyjnych) zwrócił się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o pozwolenie na wszczęcie procesu informacyjnego. 7.03.1963 r. prymas Polski Stefan kard. Wyszyński wydał, w imieniu Rzymu, zgodę na rozpoczęcie procesu. Zaraz też rozpoczęto proces diecezjalny w Pelplinie, a potem rogatoryjny w Wikariacie Wiecznego Miasta. W następnych latach, aż do 1972 r., przesłuchano światków życia w sprawie heroiczności cnót kandydata na ołtarze. Dnia 7 czerwca 1999 r. papież Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Polski dokonał beatyfikacji Sługi Bożego Stefana Wincentego Frelichowskiego. Diecezja toruńska (erygowana 25 marca 1992 r.) ogłosiła go swoim patronem. 20.09.2002 r. bł. Stefan został ogłoszony przez Kongregację ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów patronem harcerzy polskich.
(opr. na podstawie: książki pt. Polscy kandydaci do chwały ołtarzy, opr. przez ks. J. Mrówczyńskiego CR, Wrocław 1987 oraz znalezionego w internecie biogramu pióra F. Pajestki)