Św. Rodzina, 10.01.2010

Drodzy Wierni!
W dniu dzisiejszym obchodzi Kościół św. uroczystość Najśw. Rodziny. Uroczystość ta potwierdza nam to, że Zakon Chrystusowy jest religią doskonałą, religią boską, gdyż uwzględnia wszystkie warunki i okoliczności życiowe, wszystkimi się szczegółowo zajmuje, wszystkie opromienia blaskami prawdy ewangelicznej, wszystkie podnosi i poświęca. W Zakonie Chrystusowym dokonuje się kultura nie tylko indywidualna, ale i społeczna, w najwłaściwszym tego słowa znaczeniu. Zaród życia społecznego stanowi rodzina; otóż i życie rodzinne stawia nam dziś Kościół św. przed oczyma, w najidealniejszym wzorze, w Rodzinie Najświętszej, złożonej z świętych Osób, Jezusa, Maryi i św. Józefa.
Podany nam w dzisiejszej Ewangelii św. szczegół z lat młodocianych P. Jezusa, z Jego życia na łonie rodziny, stanowi jedyną wiadomość, jaką zawdzięczamy opisom Ewangelistów: Jezus, Maryja i św. Józef na wspólnej modlitwie w świątyni Jerozolimskiej, następnie przy wspólnej pracy w Nazarecie. Wiadomość tę można by uważać za niedostateczną, a jednak, jest ona dobitnym wyrazem późniejszych kazań Chrystusowych, jest na razie kazaniem bez słów, które jednak przykładem Świętych Osób utwierdza nas w przekonaniu do tego świętego wzoru życia rodzinnego i do niego pociąga.
Nie potrzeba nam tego aż zgadywać, gdyż jest to dla umysłów wierzących oczywistym, że złożona z owych Świętych Osób Rodzina była nie tylko najświętszą, ale zarazem Rodziną najszczęśliwszą. Szczęście to wyrażało się na zewnątrz prawie że tylko tym, na czym niejednej rodzinie chrześcijańskiej nie zbywa, więc przede wszystkim pobożnością i miłością. W życiu Najśw. Rodziny święciła się jednak oprócz tego jedna wielka tajemnica, która z kart Ewangelii nie jest widoczną, jak niewidoczną była wówczas światu, stanowiła jednak o szczęściu tej Rodziny. Tajemnicą szczęścia Najśw. Rodziny było jej życie ukryte. Warto o tej tajemnicy wspomnieć, gdyż potrzebę jej podkreśla P. Jezus w Swoim nauczaniu wytrwale; warta na nią wskazać jako na warunek szczęścia, tym bardziej, że dziś ten warunek jest na ogół zapoznany. Choć go Kościół św. przypomina, jednak świat dzisiejszy nie rozumie go należycie, niedocenia tego warunku, może nim nawet wprost gardzi.
P. Jezus „zapytany przez faryzeuszów, kiedy nadejdzie Królestwo Boże, odezwał się i rzekł: Królestwo Boże nie przychodzi dostrzegalnie: mówić nie będą: Oto tutaj albo tam; albowiem Królestwo Boże jest w pośród was” (Łuk 17, 20-21). Tymi słowy kazał P. Jezus najwyraźniej budować szczęście nie na zewnętrznościach, ale kazał się oprzeć na życiu wewnętrznym, na tym, co nie jest dostrzegalne dla ludzkich zmysłów, gdyż ma swoje fundamenty w ludzkiej duszy wyraża i się życiem duszy. Szczęściem najwyższym jednostek i społeczeństw jest Królestwo Boże, lecz „Królestwo Boże nie jest pokarm i picie, ale sprawiedliwość i pokój i wesele w Duchu świętym” (Rzym 14, 17). O tym Królestwie mówi P. Jezus, że ono „jest w pośród was”.
Te słowa P. Jezusa zmierzają nie tylko do uzgodnienia w nas życia zewnętrznego z życiem wewnętrznym, ale także i do pobudzenia nas przede wszystkim do życia wewnętrznego, jako do naszego życia właściwego, do tego życia, przez które człowiek ocala swoją ludzką godność. Powiedział ktoś, że „ludzie po wierzchu mają ciało, a we środku duszę — a człowiek powinien się całkiem przenicować. Duszę trzeba mieć za wierzch — a ciało za podszewkę”. Tak P. Jezus poczytał ciało i sprawy ciała jako podrzędne, a duszą kazał się zająć przede wszystkim, zwrócić uwagę jej godności i doli, starać się o jej chwałę i bogactwa. „Bo cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, jeśliby na duszy swej szkodę poniósł? Albo co może dać człowiek w zamian za duszę swoją?” (Mt 16, 26). „Szukajcie przeto na pierwszym miejscu Królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego” (Mt 6, 33). Ilustrację tych wskazań P. Jezusowych było życia ukryte Naśw. Rodziny; wykonaniem tych wskazań powinno być życie każdej rodziny chrześcijańskiej i każdej chrześcijańskiej społeczności. Za „podszewkę” poczytać sprawy dotyczące tylko naszej doczesności, na „wierzch” zaś obrócić to, co godnym jest pierwszej naszej uwagi i pierwszej troski, mianowicie sprawy naszych dusz.
Dziś, w uroczystość Najśw. Rodziny, w świetle tej społeczności idealnej, ujawniają się braki naszych rodzin. Nie zaprzeczymy, że dzisiejszy dom rodzinny wykazuje często braki i to bardzo rażące, a jeszcze bardziej dotkliwe. Dom ten często na prędce sklecony, przy pomocy tego budulca, który można zdobyć z zewnątrz, a pozbawiony fundamentów i tego materiału, któremu na imię łaska Boża i cnota. Nie dziwne, że w nim brak sprawiedliwości, uczciwości małżeńskiej, solidarności, karności, pokoju i prawdziwego wesela. Ojciec, matka i dziecko, nie zwarci ze sobą pierwiastkami Bożymi, żyją obok siebie, jakby współlokatorowie jednego mieszkania, zasiadają również przy jednym stole, ale obcy dla siebie, jeśli nawet nie usposobieni wrogo względem siebie.
To, że przed sobą się spowiadają z trosk zewnętrznych, to, że nawet w tym, co dotyczy życia zewnętrznego, usiłują sobie ulżyć i wspomóc się nawzajem, to ich jeszcze do siebie nie zbliża. To bowiem wzajemne zewnętrzne zbliżenie się, uważane jako przykry przymus, oddala ich często duchowo, a choćby ich nawet zbliżało, nie wzbogaca ich jednak i nie pociesza. O pierwszych Chrześcijanach w Jerozolimie pisze św. Łukasz, że „rzesza wierzących miała jedno serce i jedną duszę” (Dz 4, 32). Czy o dzisiejszym społeczeństwie, podzielonym na partie polityczne i niepolityczne, czy choćby o dzisiejszych rodzinach można by się choćby w przybliżeniu podobnie odezwać? Niestety, zbliżają się do siebie raczej wszystkim innym, tylko nie sercem, nie duszą.
Naśladujmy Najśw. Rodzinę i zasłaniajmy się jej opieką, byśmy na wzór tej Rodziny zdobyli dla siebie szczęście pełne, Królestwo Boże, to królestwo, które „nie przychodzi dostrzegalnie”, ale jest w pośród nas. Amen.

Ks. E. N.