Drodzy Wierni!
Niedawno widzieliśmy przy żłóbku Jezusowym ubogich pastuszków, którzy pierwsi dostąpili zaszczytu oglądania narodzonego Zbawiciela. Dziś u stóp Bożej Dzieciny widzimy trzech Królów, którzy przybyli z dalekiego Wschodu, aby złożyć należny hołd Panu nad pany. Dzisiejszy dzień święci Kościół św. bardzo uroczyście, albowiem obchodzi pamiątkę powołania pierwszych pogan do światła prawdziwej wiary. Z tego też powodu nazywa się dzisiejsze święto Epifania, czyli świętem Objawienia się Pańskiego poganom. Pasterzom objawił się Bóg-Człowiek za pośrednictwem Anioła, trzem królom zaś objawił się przez gwiazdę. Zajaśniała na niebie gwiazda, która miała później zaprowadzić trzech Mędrców do Boga ukrytego w ludzkim ciele. Owa gwiazda jest dla nas symbolem religii Chrystusowej.
Życie nasze jest pielgrzymowaniem do nieba, gdzie mamy się spotkać z samym Bogiem i to „twarzą w twarz”. W tej pielgrzymce potrzebujemy przewodnika, któryby nam wskazywał nieomylnie drogę do naszego ostatniego przeznaczenia, któryby ustawicznie krzepił nasze słabe siły i zachęcał do wytrwania. Tym przewodnikiem jest sam Chrystus, względnie od niego pochodzące prawdy naszej religii. I istotnie bez światła religii człowiek nie wiedziałby po dziś dzień o swoim przeznaczeniu do wiecznego szczęścia, nie wiedziałby również tego, w jaki sposób tę szczęśliwość osiągnąć. Prawdziwa religia jest naprawdę tą gwiazdą, która nigdy nie straci swego blasku, gdyż prawdy w niej zawarte na mocy swego boskiego pochodzenia po wszystkie czasy będą posiadać niezniszczalną wartość i znaczenie, w niej zawsze znajdziemy dostateczną odpowiedź na najżywotniejsze problemy, dotyczące celu i sensu życia i przeznaczenia człowieka. Ona będzie dla nas po wszystkie czasy ostateczną normą postępowania, ona zawsze zachowa swą cudowną moc uszlachetniającą dusze. O jakże powinniśmy cenić ogromne dobrodziejstwo naszej katolickiej religii!
Trzej królowie pilnie patrzyli w niebo i zobaczyli cudowną gwiazdkę. A my niestety często nie widzimy gwiazdy naszej religii, nie znamy jej wzniosłych zasad, bo nie chcemy się nią interesować, bo nie mamy dość ochoty do bliższego poznania jej głębokich myśli, jakie w sobie kryje. Nawet wśród ludzi wykształconych można często spotkać grubą ignorancję w sprawach odnoszących się do prawd wiary, wskutek tego brak u nas katolicyzmu konsekwentnego, opartego na głębszym przekonaniu. Stąd płynie tyle nieraz nieuzasadnionych uprzedzeń przeciwko Kościołowi, przeciwko różnym jego poczynaniom, zmierzającym do rozwoju królestwa Chrystusowego na ziemi. Jesteśmy jeszcze ludźmi zbyt przyziemnymi, nie kierujemy wzroku naszej duszy ku górze. Wyżyny ducha szlachetnego życia są dla nas krainą nieznaną. Gonitwa za bogactwami i przyjemnościami tego świata zaślepia nasz wzrok, iż nie pożądamy ani rozumiemy rzeczy bożych, według słów św. Pawła: „Albowiem którzy są według ciała, co jest ciała rozumieją; lecz którzy są według ducha, co jest ducha, rozumieją” (Rzym 8, 5). Natomiast kto szuka szczęścia wiecznego, podnosi swój wzrok ku gwieździe religii i w miarę jak w nią się wpatruje i za nią postępuje, nabiera ona dla niego cech cudownej piękności i harmonii, która zdolna jest zachwycić nasz rozum a wolę zachęcić i skłonić do kroczenia za jej przewodnictwem.
Trzej królowie ujrzawszy gwiazdę, natychmiast udają się w daleką podróż, aby znaleźć narodzonego Zbawiciela. Nam również gwiazda religii przyświeca od samego zarania naszego życia. W pierwszych latach naszego dzieciństwa, gdy nauczyliśmy się wymawiać pierwsze słowa, już troskliwa matka uczyła nas pacierza i wpajała w serca nasze miłość Boga. Przez nauczanie religii w szkole nasze pojęcia religijne zostały rozszerzone, zaś po opuszczeniu ławy szkolnej słyszymy te prawdy w niedziele i święta z ambony kościelnej. Kościół, jak dobra matka, stoi na straży czystości naszej wiary i obyczajów i troszczy się ustawicznie o to, aby prawdy wiary były nam nieustannie podawane. A jakżeż zachowujemy się wobec tej nieomylnej przewodniczki religii?
Czy w naszych sercach rozbudzamy ku niej miłość, czy idziemy za jej przewodem tak chętnie, jak szli trzej królowie za gwiazdą?
Niestety bardzo wielu wyznawców Chrystusa, aczkolwiek widzi wzniosłość religii katolickiej i obserwuje błogosławioną jej działalność w skutkach, za nią postępować nie chce. Dlaczego? Bo życie religijne wymaga zaparcia się samego siebie, żąda rezygnacji z wielu zachcianek niższej części naszej natury na rzecz wyższych, szlachetniejszych ideałów. Życie prawdziwie religijne wymaga wewnętrznego opanowania się, co jest połączone z wysiłkiem woli i trudem, który niejednego odstrasza od kroczenia śladami Chrystusa. Stąd zdarza się to, że niektórą prawdę Bożą nienawidzą, a nawet ją prześladują, gdyż ona jest dla nich wyrzutem sumienia, ona jest potępieniem ich grzesznych czynów. W świetle bowiem religii wychodzą na jaw wszystkie plamy ich duszy, a wtenczas i sumienie silniej się odzywa, zabraniając im kroczyć drogą występku. Słyszą wewnątrz wzrastający głos, który woła: „Idź za Bogiem, porzuć swe grzeszne życie, oderwij swe serce od rzeczy ziemskich, które cię tak łatwo mogą zaprowadzić na miejsce wiecznego potępienia a zwróć swój wzrok ku górze i zacznij całą siłą piąć się na wyżyny cnoty i szlachetnego życia”. Niejeden mimo to pozostaje głuchym na ten głos, ucieka daleko od światła religii, bo brak mu szczerej chęci poprawy. Dlatego sprawdzają się często słowa Pisma św.: „Każdy bowiem, który źle czyni, nienawidzi światłości, żeby nie były zganione uczynki jego” (Jan 3, 20).
O, nie takimi byli trzej królowie! Oni ujrzawszy gwiazdę, i zrozumiawszy, że ona zaprowadzi ich do Boga, zapałali gorącym pragnieniem zobaczenia Zbawiciela. Bez obawy znojów i trudów podróży wyruszają natychmiast w nieznaną daleką krainę – na poszukiwanie Zbawcy. Mimo różne zwątpienia i zniechęcenia, jakie ogarniały ich dusze z chwilą zniknięcia gwiazdy, idą wytrwale naprzód. Ich trudy i gorliwość sowicie im Bóg wynagrodził, gdyż wreszcie znaleźli tego, którego z utęsknieniem szukali.
O jakże i my powinniśmy w życiu kroczyć wytrwale za gwiazdą religii! Męczennicy i wszyscy Święci rozumieli dobrze, dokąd ich ta gwiazda zaprowadzi. Dlatego też kochali ją całą duszą i mimo różne krwawe prześladowania i ataki zaciekłych wrogów, szli przez życie za jej przewodnictwem. Ona zaprowadziła ich przed tron boży w niebie, gdzie też dziś zasiadają wszyscy z Bożym Barankiem, i uczestniczą w wieczystych godach, jakie nam wszystkim zgotowała Boża miłość. A wśród tych wszystkich Świętych są trzej królowie, którzy do tej radosnej uczty nas dziś wszystkich zapraszają.
Abyśmy więc kiedyś mogli na wzór trzech królów po ukończeniu naszej ziemskiej pielgrzymki zobaczyć Boga „twarzą w twarz” i zażywać z tego widzenia wiekuistych rozkoszy, musimy wpatrzeni w gwiazdę naszej religii, ustawicznie kroczyć za jej przewodnictwem. Ona zdaje się zawsze, a zwłaszcza dzisiaj, na nas wołać: „Pójdźcie za mną wszyscy, a nigdy w życiu nie zbłądzicie. Pójdźcie za mną wszyscy, a ja was zaprowadzę do żywota wiecznego”. Amen.
Ks. E. N.
(Na podstawie: ks. Józef Hetnał w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XLIX, 1935, s. 444)