II niedziela po Objawieniu, 17.01.2010

„Onego czasu były gody małżeńskie w Kanie galilejskiej. A była tam matka Jezusowa, wezwań też był i Jezus i uczniowie jego na gody” (J 2, 1–2).
Drodzy Wierni!
Ilekroć słyszymy Ewangelię św. o godach weselnych w Kanie Galilejskiej, nie możemy się oprzeć pewnemu wrażeniu zdumienia. Jakoś dziwnym się nam wydaje, że Pan Jezus bierze udział w uczcie weselnej, że zjawia się przy stole weselnym Najśw. Maryja Panna, że zasiadają obok niej uczniowie Chrystusa Pana. Pan Jezus jednak umyślnie wziął udział w tej radosnej uroczystości rodzinnej, by pouczyć nas, że nie zabrania swym uczniom uczestniczenia w radosnych obchodach, i by uświęcić swą obecnością i swą łaską zwyczajną ludzką radość. On chciał podnieść serca radujących się „ku pożądaniu” wyższych radości i wyższych dóbr, kładąc w nich podstawy radości chrześcijańskiej, radości nowej, nieznanej dotąd na ziemi.
A. Spotykaliśmy nieraz w książkach pobożnych zdanie, że uczeń Chrystusa Pana powinien zrezygnować z wszelkiej radości, że jego udziałem jest tylko Krzyż. Zdanie takie i w tej formie nie jest słuszne, jest jednostronne. Uczeń Chrystusowy może i powinien radować się i nawet krzyż przepromienić radością, bo przecież sam w sobie krzyż jest drogą do chwalebnego zmartwychwstania i wiecznej radości, otwierając nam niebo, t. zn. radość bez końca i miary. Dlatego rozważmy pobudki radości chrześcijańskiej, by utrwalić w sobie przekonanie o jej cenie i jej istocie. Radość bowiem nasza jest taka, jaką jest jej główna pobudka.
1. Pierwszym i zasadniczym powodem naszej chrześcijańskiej radości jest głębokie przekonanie, że Pan Bóg nas miłuje. On sam mówi do każdego z nas przez Proroka Jeremiasza: „Miłością wieczną umiłowałem cię, przeto pociągnąłem cię ku sobie, litując się…” (Jer 31, 3). I daje tego dowody: Bóg powołał nas do życia i czyniąc nas ludźmi, „niewiele co od Aniołów uczynił nas niższymi”. Obsypał nas tylu darami w porządku przyrodzonym i nadprzyrodzonym! Naszą duszę obdarzył rozumem i wolną wolą, przygotował dla niej łaskę uświęcającą, która czyni nas „synami Bożymi” i drogocenne naczynia tej łaski, sakramenty św., a wśród nich ten najświętszy i najcenniejszy, Eucharystię, w której jego Syn żywy przebywa wśród nas aż do końca świata, będąc naszym nieocenionym towarzyszem, pociechą, podporą i ostoją.
Dla tego nie dziwimy się, że Święci Pańscy, oceniając te skarby miłości Pana Boga ku nam, promienieli radością, która niejako rozsadzała ich serca. A radując się tylu dowodami miłości Bożej, ustawicznie dziękowali za hojność miłości Bożej, wielbiąc i sławiąc najlepszego Ojca, który jest w niebiesiech. I po tej radości, po tym wewnętrznym weselu bez granic, poznawano zawsze Świętych Pańskich, jako po nieomylnym znaku wybraństwa.
Gdyby dziś Pan Jezus dokonał przeglądu szeregów swoich uczniów, przekonałby się, że wśród nich jest mało prawdziwej radości. Powód tego jasny. Dzisiejsi uczniowie Chrystusa Pana za mało żyją przeświadczeniem o wielkiej miłości Boga ku ludziom i za mało rozumieją, jak bardzo Bóg umiłował człowieka. Bo przecież: „Bóg tak umiłował świat, iż Syna swego jednorodzonego dał, aby wszelki, który weń wierzy, nie zginął, lecz miał żywot wieczny!”
Ta wielka prawda, ten niewzruszony pewnik, że jesteśmy w ręku Boga, który nas miłuje, rodzi najgłębszą radość duszy, wynikającą z posiadania pewności oparcia na Bogu, t. zn. na tym co najlepsze, najpotężniejsze, najprawdziwsze i jedyne. Z tej pewności rodzi się radość i wdzięczność. Nasza miłość ku Bogu, która „rozlana w sercach naszych przez Ducha Św.”, pomnaża i potęguje naszą radość wewnętrzną.
2. W życiu doznajemy mimo wszystko dużo miłości ze strony bliźnich. Jeślibyśmy jednak my sami nie doznali na tyle dowodów miłości bliźniego, by one przepromieniły nasze serca radością, to jednak my właśnie mamy obowiązek siać koło siebie radość, jako jeden z rzetelnych i istotnych dowodów miłości bliźniego. Człowiek, noszący w sobie radość i promieniujący nią na swe otoczenie, to prawdziwy Samarytanin, niosący osłodę i pomoc tak potrzebną naszemu pokoleniu, przygnębionemu, złamanemu wewnętrznie.
Misję „siania radości” powinni wziąć na siebie wszyscy naprawdę pobożni ludzie, by udowodnić innym ludziom, że sami są szczęśliwi, służąc wiernie Panu Bogu, i też by uczynić pobożność miłą i pociągającą nawet dla ludzi stojących z daleka od Kościoła. W ten sposób nasza radość chrześcijańska nie tylko podnosi nasze otoczenie, ale staje się skuteczną apostołką zasad Chrystusowych, niosących radość i „pokój ludziom dobrej woli”, a tym samym obronę naszej św. Wiary. Tkwi w tym wielki i doniosły nakaz dla nas, nakaz apostołowania przez radość. Skutki tego apostołowania są zawsze pewne.
3. Nasz własny pożytek z radości jest bardzo jasny i dowodzić go nie trzeba. Przede wszystkim radość chrześcijańska sprawia, że jesteśmy milsi Panu Bogu. „Wesołego dawcą Bóg miłuje!” (2 Kor 9, 7), mówi św. Paweł. Następnie nie ulega wątpliwości, że żyjąc w prawdziwej radości chrześcijańskiej, łatwiej postępujemy w dobrem, całe nasze życie wewnętrzne układa się jakoś sprawniej. Radość jest po prostu jakby tą oliwą w naszej „maszynie” duchowej, umożliwiającą jej normalny, poprawny ruch i pracę na dłuższą metę. Smutek i przygnębienie tamują nasze pobożne życie.
Wystarczy otworzyć przepisy naszych doświadczonych mistrzów życia duchownego, by się o tern przekonać. Niezrównany nauczyciel życia duchownego i znawca dusz, św. Franciszek Salezy pisał: „Po grzechu niema większego zła jak smutek”. „Smutek, jeśli się mu poddajemy, osłabia w nas wzrok wiary…”, powiada inny ceniony pisarz (O. Prokop, kapucyn, „Matka Bolesna”, N. Sącz 1895, s. 446). A wielki apostoł radości chrześcijańskiej, bp Keppler, tak nas poucza: „Radość jest czynnikiem życia, potrzebą życiową, siłą życiową i wartością życiową. Każdy człowiek potrzebuje radości i ma do niej prawo… Ona jest nieodzowna dla zdrowia ciała i dla zdrowia duszy… Jest ona ozonem dla naszej cielesnej i duchowej istoty!” (Dr. Paweł Wilhelm v. Keppler „Więcej radości”, Poznań.)
Pomiędzy „regułami życia” św. Filipa Nereusza, jednego z najbardziej wesołych Świętych w dziejach Kościoła, czytamy taką zasadę: „Jedyna droga, prowadząca do postępu w cnotach – to wytrwanie w świętej wesołości! Wesołe usposobienie wzmacnia nasze „serce” i czyni nas wytrwałymi w dobrym postępowaniu, dlatego sługa Boży powinien być zawsze usposobiony pogodnie!”
B. Jeśli tym wszystkim jest dla nas radość chrześcijańska, to dlatego, że nie jest ona radością „synów tego świata”, nie jest radością „ziemską” i przyziemną, że wreszcie ma pewne cechy i przymioty. Jak dla gości w Kanie Galilejskiej istotna treść ich radości ogniskowała się w Chrystusie, tak i po wszystkie czasy podstawową treścią chrześcijańskiej radości będzie Chrystus.
1. Właściwością radości ziemskiej, pogańskiej jest, że zamąca wzrok naszej duszy i wszystkie nasze myśli i uczucia powoli oddala od Pana Boga. Dlatego to wrogowie ładu Bożego i prawa Bożego nastawiają na współczesną ludzkość sidła czysto ziemskich radości i rozkoszy. I wiedzą, że tą drogą powoli odwiodą bardzo wielu ludzi od Pana Boga.
Radość chrześcijańska nie tylko nie odrywa nas od Boga, ale właśnie przeciwnie ona, wypływając z posiadania Boga i jego miłości, jako swego ostatecznego źródła, nas prowadzi do Boga. Szczytem radosnego zbliżenia do Pana Boga jest Komunia Św., tak mało rozumiana przez ludzi oziębłych. Do tajników tej prawdziwej „Uczty Radości” sięgnął m. i. wielki Sługa Boży, ks. Piotr Skarga T. J., gdy (w przedmowie do dziełka „Artes duodecim”, wydanego w r. 1582 w Wilnie) tak pisał: „Wśród ruin tego życia, wśród cierpień znużenia nie znam pełniejszego w ulgę schroniska, jak wmyślanie się w to największe dobrodziejstwo i odczuwanie jego najdelikatniejszych smaków, które łagodzą i usuwają wszelki ciężar życia. W tym bowiem Sakramencie przebywa z nami Chrystus, nasz Bóg, w ciele niewidocznym, którym codziennie – jakby pokarmem najlepszej matki – nas żywi… Tu zapominamy o wszystkim, co ziemskie, radując się najsłodszym odczuciem obecności Zbawiciela, Boga naszego”. Nam, uczniom Chrystusowym, nie wolno zapominać, gdzie biją źródła prawdziwej radości, „wytryskające ku żywotowi wiecznemu”…
2. Dalej, radość czysto ziemska i pogańska odurza chwilowo, ale potem budzi niesmak, a w duszy zostawia jakby osad brudnego popiołu, pozostającego po przepaleniu ogniem namiętności ludzkiego serca. Radość chrześcijańska oczyszcza i przemienia nasze serca, opromieniając je jakimś dziwnym, niebiańskim blaskiem. W oczach ludzi świętych pali się dziwny żar; nie jest to jednak żar niepokoju i wzburzenia, jest to żar Boży, odbicie Bożego światła jakby z nieba, gdzie to Ojciec nasz niebieski „mieszka w świetle niedostępnym” (1 Tym 6, 16). A ich dusze zbliżają się w swych rysach do podobieństwa z samym Bogiem, oceanem bezgranicznej radości, bo przecież „są przypodobani obrazowi Syna jego”.
3. I na końcu, w radości ziemskiej czysto naturalnej niema trwałości. Załamuje się, gdy przypływa na człowieka fala cierpień i przeciwności. Natomiast w radości chrześcijańskiej, opartej na Bogu, tkwi trwałość, opierająca się wszelkim przeciwnościom i klęskom. Jak Bóg jest wiecznie szczęśliwym i posiada pełnię nieodmiennej radości, podobnie człowiek, radujący się po Bożemu, uczestniczy do pewnego stopnia w niezmienności Bożego szczęścia.
Stąd to w życiu wiernych sług Bożych, nawet wśród największych cierpień i tortur, widzimy pogodę ducha i radość, będącą zagadką dla tych, którzy nie poznali tajników prawdziwej radości chrześcijańskiej. Czy to będzie św. Wawrzyniec, żartujący, gdy go męczą na rozpalonej kracie i mówiący do kata: „obróć na drugą stronę, bo ta już upieczona!” – czy męczennik meksykański XX wieku o. Michał Pro, T. J., nie tracący humoru wśród najcięższych prześladowań i utrapień, – wszyscy oni Chrystusa nosząc w duszy, z Chrystusem nieustannie radują się, choć ich prowadzi na Górę Oliwną i na Kalwarię…
Mówią nam ludzie, że żyjemy w czasach, które zupełnie nie „usposabiają” do radości. Kryzys gospodarczy, bieda, coraz częstsze klęski, trudności życia, wszystko to „nie zachęca” do radości, powiadają nam z różnych stron. A jednak mimo to wszystko, a może dlatego właśnie, powinniśmy się starać krzepić i utrwalać w sobie prawdziwą chrześcijańską radość, by przez nią podnieść się ponad wszystkie biedy i troski.
Dlatego wołam za Apostołem do was wszystkich, „którzy obciążeni jesteście”: „Radujcie się w Panu zawsze, powtarzam, radujcie się” (Fil 4, 4). Amen.

Ks. E. N.

(Na podstawie: Ks. Omikron w: Nowa Bibljoteka Kaznodziejska, t. XLVIII, 1935, s. 8)