Boże Narodzenie (Suma), 25.12.2009, Gdynia

Drodzy Wierni!
Boże Narodzenie jest świętem nadejścia zbawienia dla ludzi. Największą radością dzisiejszego święta jest to, że nowo narodzone Boże Dziecię jest „nasze” i „jednym z nas” – on jest Emanuelem, „Bogiem z nami”. Radość tę znają rodzice, a nawet najmłodsze dzieci cieszą się z tego, że nowe dziecko, które narodziło się w rodzinie, jest „ich”. „Dziecię nam się narodziło” – mówimy w introicie tej trzeciej Mszy św. Bożego Narodzenia. To Boże Dziecię ma takie samo ciało i duszę jak my, urodzone zostało z matki ludzkiej – Maryi. Różni się od nas tylko tym, że jest bezgrzeszne i jest Synem Bożym. W swej ludzkiej naturze jest częścią stworzenia, ale jest także Stwórcą, bo jest Bogiem. W ciele ludzkim jest naszym bratem w człowieczeństwie, ale ciało to ukrywa Bóstwo. Oto tajemnica tak wielkiej miłości Boga, że z własnej woli staje się naszym Zbawicielem. O tej obecności Słowa Wcielonego tak mówi św. Jan: „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwalę, chwalę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy”.
Syn Boży przychodzi na świat w postaci pokornej i obiera sobie ubóstwo. Pasterzom, którzy szukali nowo narodzonego Mesjasza, podano taki oto znak rozpoznawczy: „znajdą Dziecię owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”. Jest to królewskie dziecię Boże, ale przychodzi najpokorniej. Choć wielkie jest duchowe szlachectwo Maryi i przybranego ojca – Józefa, są oni jednak biednymi i prostymi ludźmi. Wieść o narodzeniu Bożego Dziecięcia otrzymali najpierw ubodzy pasterze. Uważano ich za niedoskonałych religijnie, bo niedbali o czystości kultowej i dla tego nie mogli uczestniczyć w służbie Bożej w świątyni. Nie przyjmowano ich na świadków w sądzie, bo nie uważano ich za wiarygodnych. Jednak to właśnie oni, ze względu na swe ubóstwo i pokorę, zostali wybrani do poniesienia wielkiej nowiny w świat.
To pierwsza nauka płynąca z narodzenia Zbawiciela: „Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wnijdzie do niego”. Zbawiciel przyszedł na świat również po to, żeby nas uczynić dziećmi Bożymi. Św. Jan tak ukazuje znaczenie tajemnicy wcielenia i zbawienia człowieka: Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. (…) Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi”. Syn Boży przychodzi w takim uniżeniu, żeby nas podnieść i dać nam uczestnictwo w swym bóstwie. „Człowiek ten – mówi o Chrystusie wielki doktor Kościoła, św. Augustyn – jest wszystkimi ludźmi i wszyscy są tym Człowiekiem”. Dziękujmy Bogu, że przez objawienie Wcielonej Bożej Miłości staliśmy się przybranymi dziećmi Bożymi!
Rozpoczynając Ewangelię o narodzeniu Pana od imienia cezara, św. Łukasz chciał niewątpliwie rozszerzyć wąskie granice Palestyny, umieścić narodzenie Jezusowe w historii światowej, podkreślić jego religijne znaczenie dla całej ziemi i jej mieszkańców. Już w genealogii życia Jezusa podkreślił misję Mesjasza, doprowadzając rodowód Jego – inaczej niż ewangelista Mateusz – aż do Adama, syna Bożego. Na początku misji Jezusa Łukasz stawia Rzym, stolicę Imperium, który na końcu jego dwutomowego dzieła staje się punkiem wyjścia misji Kościoła w świecie. Ewangelista niepostrzeżenie kieruje nasz wzrok z siedzącego na tronie cezara na leżące w żłóbku żydowskie dziecko, Bożą Dziecinę. I nagle rozumiemy, że w tym małym miasteczku Betlejem dzieje się historia, a nie w wielkim, bogatym Rzymie.
Wszędzie na świecie wiele do powiedzenia mają ludzie dobrze sytuowani, ludzie bogaci. Noc Bożego Narodzenia dowartościowała ludzi ubogich, pozbawionych często środków do życia. Od momentu narodzenia się Pana w ubożuchnej szopie naprawdę ważni są ci najmniejsi, ludzie ubodzy. Syn Boży rodzi się jako dziecię ubogich rodziców. Nawet Rodzina Święta nie znalazła godnego miejsca, aby mógł się godnie narodzić Zbawiciel świata, „gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”.
Bóg wybrał ubogich pasterzy, aby zbliżyli się jako pierwszy orszak do nowo narodzonego Mesjasza. Pasterze czuwający nocą nad stadem nie są w okolicach Betlejem czymś nadzwyczajnym. Ich przebywanie nocą na wolnym powietrzu jest możliwe nawet podczas deszczowej pory roku, od grudnia do lutego. Uczeni żydowscy gardzili pasterzami. Do pasterzy jednak Bóg posłał aniołów, aby im zanieśli radosną wieść o narodzeniu się Mesjasza świata. Nie ulega wątpliwości, że pasterze zrozumieli zapewne to tylko, że Bóg objawił im ukazanie się kogoś nadzwyczajnego. O Bogu mówiło im słowo „Pan”, odniesione tu do Chrystusa. Potwierdzający znak był jednak daleki od wszelkich oczekiwań: znajdą biedne dziecko, owinięte w pieluszki i złożone w żłobie. Słowa zasłyszane od zwiastującego im anioła były podstawą ich radości, treścią opowiadań oraz uwielbienia Boga.
Chrystus dla nas i dla naszego zbawienia stał się człowiekiem z miłości bezinteresownej. Miłość prawdziwa szuka, pragnie szczęścia drugiego, jest zdolna do poświęceń i ofiar oraz jest wierna. Chrystus, spełniając wolę swego Ojca, zgodził się na ubogie, skromne warunki życia ziemskiego i nie zdradził swojej miłości ku Ojcu i człowiekowi, ale pozostał wierny aż do końca. Św. Jan przytacza słowa Chrystusa o miłości Ojca ku grzesznemu człowiekowi: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dal, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.
Noc Bożego Narodzenia winna być nie tylko pamiątką historyczną narodzenia Zbawcy świata, ale winna stać się naszą ciągłą obecnością w historii zbawienia. Niech Chrystus narodzi się dziś w naszych sercach przez łaskę uświęcającą, przez czynienie dobra w życiu, przez promieniowanie naszej dobroci, życzliwości, poświęcenia dla ludzi cierpiących, potrzebujących naszej pomocy modlitewnej i materialnej. Naszym życiem oddajmy chwałę Bogu i realizujmy pokój Boży na ziemi. Wdzięcznym sercem dziękujmy Bogu za dzieło zbawienia nas przez tajemnicę wcielenia Syna Bożego. Do oddawania chwały Bogu zachęcają nas aniołowie, pasterze betlejemscy i trzej królowie. Znamienity przykład oddawania chwały Bogu dają nam św. Józef i Matka Boża. Uczmy się od Niej, jak uwielbiać Boży Majestat w każdej sytuacji życiowej i za wszystkie dary Boże.
Wcielone Słowo „przyszło do swojej własności a swoi Go nie przyjęli”. My, chrześcijanie, chciejmy należeć do tych, którzy Wcieloną Bożą Miłość przyjmują otwartym sercem, gorąca miłością, mocną wiarą, silną jak stal nadzieją. Wtedy zrealizują się nad nami słowa zamieszczone w prologu Ewangelii Św. Jana: „Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi”. Amen.

Ks. E.N.