Ks. E. Naujokaitis, Rekolekcje adwentowe, 19–20.12.2009, Gdynia, nauka V – sąd ostateczny

„A gdy Syn człowieczy przyjdzie w chwale swojej i wszyscy Aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na tronie majestatu swego” (Mt 25, 31).
Drodzy Wierni!
Są prawdy niezmiernie ważne dla każdego z nas, o których jednak wielu ludzi bardzo niechętnie słucha – szczególnie w czasach dzisiejszych – i dlatego kaznodzieje mówią o nich rzadko i z pewną obawą, żeby liczba słuchaczy, i tak dosyć mała, nie zmniejszyła się jeszcze bardziej. A przecież musimy o nich mówić, jeżeli chcemy należycie spełnić ciężki swój obowiązek. Jedną z tych prawd objawił nam Boski nasz Mistrz Jezus Chrystus, kiedy zapowiedział swoje przyjście na sąd ostateczny. To jest tematem naszych rekolekcji adwentowych.
Nie jest to żaden wymysł kapłanów, lecz prawda, najdobitniej i najuroczyściej ogłoszona przez samego Boga. Ale już sam zdrowy rozum i poczucie sprawiedliwości, wrodzone naszej duszy, mówią nam, że za każdy nasz uczynek należy się słuszna zapłata, że los dobrych i złych nie może być jednakowy. Lecz w życiu ziemskim widzimy tak często ludzi najlepszych, żyjących w nędzy, w pogardzie, w ucisku, doznających prześladowania i krzywdy, kiedy tymczasem ich krzywdziciele i wrogowie wszelkiej cnoty, bezwstydni rozpustnicy, a nawet okrutni gnębiciele narodów żyją w rozkoszach, opływają we wszelkie dostatki i drwią sobie z upomnień i przestróg. Dlatego powtarzają nieraz z goryczą nieszczęśliwi: „nie masz na tym świecie sprawiedliwości!”
Tak, nie byłoby jej naprawdę, gdyby wszystko kończyło się z chwilą śmierci, gdyby nie czekała nas w drugim życiu należna nagroda lub kara! To mówi rozum i poczucie sprawiedliwości najdzikszym nawet ludom, które też mocno wierzą w nieśmiertelność duszy i pośmiertny sąd. My zaś chrześcijanie otrzymaliśmy lepszą, jaśniejszą i najpewniejszą naukę o tym sądzie od samego Boga i wiemy, że zaraz po zgonie staniemy przed Jego Obliczem, aby zdać sprawę ze wszystkich swoich uczynków i zaniedbań, a nawet ze wszystkich swoich słów i myśli. Ale oprócz tego sądu szczegółowego odbędzie się też u końca czasów drugi, powszechny sąd, na którym muszą się zjawić wszystkie pokolenia ludzkości, a który jest tak żywo i przejmująco opisany w Ewangeliach.
1. Nikt nie wie, kiedy zajaśnieje ten dzień, w którym niebo pomści wszystkie zbrodnie ziemi, w którym wyjdzie na jaw wszystko, co było ukryte przed oczyma ludzi, co działo się w największej tajemnicy. Jakiż lęk i jakie zawstydzenie ogarnie wtenczas tych, co dopuszczali się ciężkich występków i wmawiali w siebie, że nikt ich nie widzi, nikt ich nie ukarze! „Bo oto dzień przyjdzie pałający jako piec – mówi prorok – a będą wszyscy pyszni i wszyscy czyniący bezbożność słomą, i zapali je dzień, który przyjdzie” (Mt 4, 1). Cała ziemia będzie zalana ogniem, i wszystko, co na niej jest, obróci się w popiół: „Niebiosa – mówi Apostoł – z wielkim szumem przeminą, a żywioły od gorąca rozpuszczą się, a ziemia i dzieła, które na niej są, popalone będą” (2 P 3, 10). „Słońce się zaćmi, księżyc też nie da swego blasku, a gwiazdy z nieba spadać będą i moce niebios zostaną wstrząśnięte” (Mt 24, 29). Ludzie przerażeni będą biegali jakby w obłędzie, będą szukali kryjówek, ale na próżno, nigdzie nie znajdą schronienia przed potęgami przyrody, wszystko niszczącej na rozkaz Boży w dniu ostatecznej zagłady.
A potem zagrzmi głos trąby, wołając: „Wstańcie, umarli, i przyjdźcie na sąd!” I zadrży ziemia i morze, i czyściec, i piekło, i oddadzą swoich umarłych. „Powstańcie, umarli! Otwórzcie się wy groby, wy pomniki, wy trumny zamknięte, wy pyszne budowle i stare piramidy i oddajcie życiu powierzone wam zastawy!” Co to za widok przejmujący grozą! Gdziekolwiek są kości obnażone z ciała, albo już zamienione w popiół, odzywa się przeraźliwe echo tych słów: „Powstańcie, umarli!”. Wyobraźcie sobie, to powszechne zmartwychwstanie, wyobraźcie sobie jak kamienie grobowe nagle wylecą w powietrze, jak kości zaczną się poruszać i spajać, i okrywać się ciałem, i podnosić z grobów, a całą ziemię zapełnią wracający do życia umarli.
2. Ale jakaż to różnica będzie między tymi ciałami! Jedne będą jaśniały przedziwną niebiańską pięknością, drugie zaś będą budziły obrzydzenie swoją szkaradą. I znowu zagrzmi trąba, i wezwie wszystkie dusze na sąd, i każda z nich połączy się na nowo ze swoim ciałem. Dusze zbawionych uczynią to z radością, bo wszakże ciała ich były drogimi towarzyszami ich trudów, i otrzymają nagrodę za swoje prace i umartwienia. Ale dusza potępiona ujrzy ze zgrozą i największym wstrętem swego dawnego towarzysza i zawoła z wściekłością: „jak to? Ja mam połączyć się z tym ciałem? Mam połączyć się znowu z tymi oczyma, co spoglądały tak bezwstydnie na rzeczy, o jakich nie powinnam była nawet myśleć? Mam z tymi oczyma stanąć przed stolicą Boga? Mam znów wziąć te ręce, które pozwalały sobie na dotknięcia występne, a nie chciały otwierać się dla ubogich i spełniać dobrych uczynków, z tymi rękami mam stanąć przed stolicą Bożą? Mam ożywić na nowo ten język, który prowadził tak niegodziwe i gorszące rozmowy, takie miotał bluźnierstwa przeciwko niebu i pozwalał sobie na takie obelgi i oszczerstwa przeciwko bliźnim, z tym językiem mam stanąć przed stolicą Bożą? Na nowo mam przyoblec te ciało, które było towarzyszem i świadkiem moich występków, które nosi na sobie sromotne ślady wszystkich moich zmaz i mojej rozwiązłości? I z tym przeklętym ciałem mam okazać się Sędziemu?” Jakże taka nieszczęsna dusza będzie wtedy żałowała, że schlebiała temu ciału, że dostarczała mu zakazanych rozkoszy! Będzie jednak za późno, już za późno…
3. A kiedy już wszystkie dusze wejdą z powrotem w swe ciała, wtedy zabrzmi znowu trąba, wołając: „na sąd, wy wszyscy, władcy i poddani, duchowni i świeccy, młodzi i starzy!”. Wszyscy musimy z odsłoniętym obliczem stanąć przed trybunałem Chrystusa, bez żadnych obrońców i pomocników! Miejscem tego sądu będzie, według tradycji Starego Testamentu, dolina Jozafata, która znajduje się między Jerozolimą i Górą Oliwną.
Wtedy ukaże się „Syn Człowieczy” na tronie z obłoków, „w chwale swojej i wszyscy Aniołowie z Nim”. Wyobraźmy sobie tę scenę. Z jednej strony będzie jaśniał krzyż święty w blasku promiennym. Ten krzyż to nie będzie znak krzyża ze światła na niebie, lecz prawdziwy drewniany krzyż, na którym cierpiał Syn Boży w swoim Ciele. Ten krzyż jest teraz podzielony na relikwie przechowywane i czczone w różnych kościołach na całym świecie. W dniu sądu ostatecznego, Aniołowie zbiorą wszystkie jego części w całość oraz ukażą go całej ludzkości. Jak nasze ciało zmartwychwstanie przez połączenie rozproszonego prochu, tak „zmartwychwstanie” i Krzyż św. Z drugiej strony ujrzymy Bogarodzicę, Królową niebios, ale już wtedy nie będzie Ona Matką miłosierdzia i Ucieczką grzeszników. Aniołowie oddzielą na rozkaz Sędziego dobrych od złych, „jako pasterz odłącza owce od kozłów”, i dobrzy staną po Jego prawicy, a źli po lewicy.
Jakież to wstrząsające będą rozgrywały się sceny przy tym rozłączaniu! Oto ten był wielkim panem i uchodził za bardzo czcigodnego, a teraz stanąć musi w szeregach zabójców i morderców. I jego małżonkę weźmie Anioł za rękę i pociągnie na stronę lewą. „O święty Aniele – zawoła ona – zgrzeszyłam, to prawda, ale w ukryciu i nikt nie wiedział o moim występku!” „Tak – odpowie Anioł – ale teraz wiedzą o nim wszyscy!” Po prawicy stanie ów dobry ojciec, a po lewicy jego nieposłuszny i złośliwy syn; po prawicy owa pobożna matka, po lewicy jej rozpustna córka. Grzeszni mężowie będą rozłączeni od żon, a grzeszne żony od mężów, i to na zawsze. Rozłączeni tak daleko od siebie, jak grzech oddalony jest od świętości, jak zły duch od Boga, piekło od nieba. Odrzuceni będą, jak czytamy w Objawieniu św. Jana (Ap 22, 15), „czarownicy, i niewstydliwi, i mężobójcy, i bałwochwalcy, i każdy, który miłuje i czyni kłamstwo”.
4. A jakże bolesne będzie zawstydzenie grzeszników, gdy wszystkie ich uczynki będą odsłonięte przed całym światem! Wszechmoc Boża sprawi, że te niezliczone rzesze, zebrane w dolinie Jozafata, ujrzą od razu jakby w olbrzymim zwierciadle wszystko, co każdy z ludzi kiedykolwiek zrobił, czym obraził Boga, wszystkie lubieżne spojrzenia, mowy i uczynki i zaniedbania, które dotychczas znane były tylko samemu Bogu.
Zaprawdę! Gdyby nie było innych kar za grzech, już sama ta obawa strasznego zawstydzenia w obliczu całego świata powinna by nas powstrzymywać od znieważania Stwórcy! Wtedy nie pomogą nam żadne wymówki. Na próżno będziemy się starali uniewinnić przed wszystkowiedzącym Sędzią, na próżno będziemy wołali: „O Panie, ja nie wiedziałem, co robię; byłem nierozumny, nie pouczono mnie, że trzeba było postępować inaczej!” „Kłamco! – odpowie Sędzia – Jakże wielu pouczało cię, upominało i dawało ci dobry przykład! Ile zbawiennych natchnień użyczałem Ja sam twojemu sercu! Ile razy słyszałeś w szkole i w kościele, jak masz żyć, jak czuwać nad sobą, jak się modlić o łaskę Bożą i czego unikać!” „Ach, Panie, powiesz, ja byłem słaby, ja nie mogłem”. „Nieszczęśniku! Spojrzyj tu na twoich krewnych, twoich przyjaciół i znajomych, oni byli jeszcze słabsi, jeszcze wątlejsi od ciebie, a patrz, jak są czyści, jak umieli wystrzegać się złego!”
Więc chyba wówczas zaczniemy prosić o miłosierdzie. Ale na to możemy usłyszeć tylko jedną odpowiedź: „Minął czas miłosierdzia! Przez całe swoje życie szydziłeś moich sakramentów i moich sług, znieważałeś moje kościoły, nie miałeś litości nad twoim bliźnim, nadużywałeś tylu moich dobrodziejstw, zdrowia, bogactwa, życia i wszystkich innych, i ze wszystkiego korzystałeś tylko na to, żeby Mnie obrażać, a teraz prosisz o miłosierdzie? Minął czas łaski, czas pokuty i miłosierdzia!” Więc ratujmy się wszyscy, póki jeszcze mamy czas, żeby żaden z nas nie usłyszał w owym dniu sądu takiej odpowiedzi!
5. A wreszcie nastąpi ogłoszenie wyroku, który napełni radością serca wiernych sług Bożych i pokutników, a dusze potępionych rozpaczą! Z miłosnym spojrzeniem zwróci się wszechmocny Sędzia do wybranych, wzywając ich słowami: „pójdźcie, błogosławieni Ojca mego!”. Przyciśnie ich do swojej piersi i powie do nich: „drogie moje dusze! Wyście mnie dużo kosztowały, ale teraz raduję się z wami, że was zdobyłem swoim krwawym trudem i tymi oto ranami! Wyście strzegli mojego Zakonu, cenili moją łaskę, wyrzekali się dla Mnie owych rozkoszy i zabaw, bronili mojej czci w domu i w stosunkach ze światem, a kiedyście zbłądzili, obmywaliście duszę z grzechowych plam łzami pokuty! W każdym ze swoich bliźnich widzieliście swego brata i Mnie samego, przyodziewaliście nagich, karmiliście łaknących, nawiedzaliście chorych, pocieszaliście strapionych, coście uczynili jednemu z tych najmniejszych, Mnie uczyniliście. Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, posiądźcie królestwo, przygotowane dla was od założenia świata!” Na prawdę, niczym wówczas nie wydadzą się tym szczęśliwym wszystkie cierpienia i trudy, które ponosili w służbie Chrystusowej, i błogosławić będą to wszystko, co uczynili dla zbawienia swej duszy!
6. Ale któż wypowie, jak okropna będzie boleść potępionych! Jeżeli święci, jak Hieronim, Bernard, Jan Złotousty drżeli na wspomnienie Sądu ostatecznego, to czyż my, którzy tyle razy ciężko obraziliśmy Boga, możemy czuć się całkiem bezpiecznymi i pewnymi zbawienia? Czy my nie powinniśmy przypominać sobie codziennie, a zwłaszcza w chwilach pokusy, przepowiedni Chrystusowej, że w owym dniu grozy i gniewu Pańskiego odepchnie On od siebie swoich nieprzyjaciół i powie do nich: „Precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, który przygotowano dla szatana i aniołów jego! Albowiem łaknąłem, a nie daliście mi jeść; czułem pragnienie, a nie daliście mi pić; byłem gościem, a nie przyjęliście mnie; nagim, a nie odzialiście mnie; chorym i więźniem, a nie odwiedziliście mnie”. Wówczas oni spytają: „Panie, kiedyż to widzieliśmy Cię łaknącym lub spragnionym, lub gościem, lub w więzieniu, a nie usłużyliśmy Ci?” Wtedy On im odpowie tymi słowy: „Zaprawdę, powiadam wam, czegokolwiek nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tego mnie nie uczyniliście”. I pójdą ci na mękę wieczną, a sprawiedliwi do żywota wiecznego. Tak zapowiedział nam Ten, który mógł rzec o sobie: „Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą!” (Mt 24, 35). Daremnie będą szukali nieszczęśni jakiegoś ratunku, daremnie będą prosili swoich świętych patronów, swego Anioła Stróża, samą Matkę Najświętszą o wstawienie się za nimi. Jedną tylko usłyszą odpowiedź: „Za późno! Minął czas miłosierdzia, przyszedł czas zasłużonej kary! Trzeba wam było udawać się do nas o pomoc, dopóki mogliście odmienić swoje życie, odpokutować swoje grzechy, wynagrodzić krzywdy wyrządzone bliźnim, naprawić dane zgorszenie! Teraz musimy was przekląć, jak was przeklęła sprawiedliwość Boska!”
7. Miejmy litość nad sobą samymi i korzystajmy z tego czasu – może już bardzo krótkiego, – który nam jeszcze jest użyczony do poprawy życia! Prośmy ze serdeczną skruchą o miłosierdzie, módlmy się słowami św. Augustyna: „Tu pal, o mój Boże, tu siecz, bylebyś tylko nie kazał mi cierpieć przez całą wieczność!” Posłuchajmy głosu swojego sumienia, które nam mówi, żeśmy zasłużyli na karę, na śmierć, ale nie traćmy otuchy i nadziei przebaczenia!
Bo cóż mówi nam dziś jeszcze Bóg? Czy nas potępił i odrzucił na zawsze? Nie! On mówi przez proroka Ezechiela: „Nie chcę śmierci bezbożnego, ale żeby się nawrócił bezbożny od drogi swej, a żył!” (Ez 33, 11). Słyszymy, jak bardzo niewiele żąda od nas Bóg? Tyle tylko żąda, żebyśmy zeszli z drogi, co wiedzie na zatracenie, żebyśmy przestali odwiedzać ów dom, gdzie grzeszyliśmy i moglibyśmy znowu zgrzeszyć; żebyśmy jeszcze dziś oddalili ową osobę z którą grzesznie żyjemy, zwrócili obcą własność, pojednali się z owym nieprzyjacielem, pośpieszyli do trybunału pokuty i wyznali ze szczerą skruchą wszystkie swoje przewinienia. Nie lękajmy się, że spowiednik będzie nas gromił, zawstydzał, że nawet nam odmówi rozgrzeszenia! On raczej będzie litował się nad nami tym więcej, im cięższe są nasze zbrodnie, jeżeli tylko będzie widział, że chcemy naprawdę pojednać się z Bogiem i rozpocząć nowe życie. Nie zrażajmy się żadnymi trudnościami, prośmy Świętych Pańskich o wyjednanie nam łaski nawrócenia, polećmy się Najświętszemu Sercu Jezusowemu i Matce Najświętszej, która jest naszą nadzieją, naszym żywotem i naszą pociechą! A wtedy możemy bez trwogi oczekiwać sądu i możemy mieć nadzieję, że i my wszyscy staniemy po prawicy Sędziego i usłyszymy owo, radością niebiańską darzące, wezwanie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, i posiądźcie Królestwo, przygotowane dla was od założenia świata!” Amen.

(opr. na podstawie: ks. Aleksander Pechnik, Kazania i nauki, 1923 r., według kazań misyjnych św. Leonarda a Porto Maurizio, wydanych w Regensburgu w 1892 r., t. 2)