Drodzy Wierni!
Gdy P. Jezus rozpoczął Swoją publiczną działalność, wówczas liczni uczniowie św. Jana Chrzciciela, przywiązani do swojego mistrza, spoglądali na Chrystusa podejrzliwie a nawet niechętnie. Pewnego razu „przyszli do Jana i rzekli mu: Rabbi, który z tobą był za Jordanem, któremuś ty dał świadectwo, ten oto chrzci, a wszyscy idą do niego” (Jan 3, 26). Jakkolwiek św. Jan ich pouczał o Bóstwie Jezusowym, jakkolwiek im wyraźnie rzekł: „Nie jestem ja Chrystusem, ale byłem tylko posłany przed Nim… On ma wzrastać, ja zaś maleć” (Jan 3, 28, 30) – jednak nie przekonał ich skutecznie. Wobec tego wysłał w poselstwie do Chrystusa dwóch, zdaje się znakomitszych swoich uczniów, z zapytaniem: „Czyś Ty jest tym, który ma przyjść, czy też innego czekamy?” A Jezus odpowiadając, rzekł im: „Idźcie i opowiedzcie Janowi, coście słyszeli i widzieli”. Następnie wskazał na Swoje dobrodziejstwa, których świadkami oni byli, a które zapowiedział był o Nim już prorok Izajasz (35, 5; 61, 1) i tym dopiero ich przekonał do Siebie.
P. Jezus przejrzał oczywiście plan św. Jana Chrzciciela i po odejściu jego posłów oddał mu świadectwo, jako znakomitemu człowiekowi, który w niczym nie ubliżył swej ludzkiej godności, a okazał się owszem wzorem człowieka, a to przez nieugięte zasady, przez surowe życie, oraz przez wierność swojemu powołaniu. Taki człowiek, który nie zmieniał kierunku swoich przekonań na wzór trzciny chwiejącej się od wiatru, nie mógł wątpić o Chrystusie, któremu już przedtem dał świadectwo, wskazując na Niego jako na Bożego Baranka, który gładzi grzechy świata (Jan 1, 29). Taki człowiek, który był wzorem surowego życia, nie mógł się dać uwieść wygodom, które wypaczają człowieka. Surowy żywot bowiem, brak miękkich szat, brak wygód życiowych, natomiast pokutne, naprawdę męskie życie stało na straży jego charakteru. Taki tylko człowiek był zdolny do wiernego spełniania misji przesłańca Chrystusowego, Jego proroka i najpierwszego apostoła, do której to misji spodobało się Opatrzności go wybrać i powołać.
Św. Paweł naucza, że „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, tenże i na wieki” (Żyd 13, 8). Znaczy to, że jak w owym czasie powszechnej tęsknoty za szczęściem w przed-Chrystusowym, dziejowym Adwencie, tak i obecnie w naszym rozglądaniu się za szczęściem, za zbawieniem, za prawdziwą światłością, za niewyczerpaną mocą i za miłością, godną naszych serc, jeden tylko może nas zbawić, tenże Chrystus. „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, tenże i na wieki”. Jak ongiś pouczył był uczniów Janowych, tak dziś głosem św. Ewangelii zwraca naszą uwagę na swoje dzieła i wzywa nas do przejrzenia.
Ślepi, gdy zaufają prawdziwej światłości Jego Ewangelii, stają się jasnowidzącymi. Chromi, którzy czy to dotknięci paraliżem duchowym, czy też wyczerpani, ze sił upadają, wstają na Jego rozkaz, chodzą i mimo swej przyrodzonej mdłości wstępują na coraz to wyższe szczeble doskonałości. Tak się dzieje dzięki łasce Chrystusa, która jest im wspomożeniem. Trędowaci, których może już i świat omija, a którzy nawet sami sobie cuchną, z powodu niecnoty, która jak trąd pożera ich, bywają oczyszczeni, gdy na wzór Magdaleny przypadają do stóp Jezusowych, gdy opłakują swoją niedolą, a zbliżają się, choć nieśmiało, jednak szczerze, do Jezusowej świętości. Głusi, do których nie miała dostępu żadna pociecha, słyszą w Jego natchnieniach rozkoszną muzykę, która ich uszczęśliwia nie złudą, ale pokojem duszy tu na ziemi i zwiastowaniem szczęścia w niebie. Nawet i tacy, którzy są przez świat poczytani prawie jako umarli, którzy jakby nieboszczycy ani sobie nic już dać nie mogą, ani innym, nawet i ci, którzy chyba przedmiotem odrazy być mogą dla siebie i drugich, których świat unika, których od siebie odsuwa, nawet i oni dzięki temuż Chrystusowi zmartwychwstają. Tak się dzieje zwłaszcza dzięki cudom wskrzeszenia, jakie się wciąż powtarzają w Sakramencie duchowego odrodzenia, w Sakramencie Pokuty. Ubogim, tym, którzy mają na tyle pokory i odwagi, by się przyznać do swojego ubóstwa, przyznając się do tego, że sami ze siebie nic nie mają a podnoszą swoje ręce i serca do szczodrych rąk i do litościwego Serca Jezusa, im to opowiada się Ewangelia, im to zwiastuje się pokój, jakiego sprawcą jest tylko Sam Bóg, a którego świat dać nie może. Błogosławiony zaś na ten sposób jest tylko ten, kto o Nim nie wątpi, a wierzy niezachwianie, że tylko On Jeden jest „Drogą, Prawdą i Żywotem” (Jan 14, 6). Tak naprawdę „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, tenże i na wieki”.
Bożej Łaski potrzeba nam wszystkim, bo ona jest szczęściem, ona nam poręcza zbawienie. Dziś, przez Kościół św. pouczeni, nie pytamy już Chrystusa z uczniami Janowymi: „Tyś jest, który masz przyjść, czyli innego czekamy”. — Ty nasz uszczęśliwisz, czyli mamy się zwrócić do innego źródła szczęścia? Nie pytamy o to, bo jesteśmy już przekonani do Chrystusa.
Pobudźmy się dziś na nowo do szukania tego „jednego”, które jest nam nieodzownie potrzebne, do życia w Bożej łasce; by zaś to życie zdobyć, by się w nim utrzymać, porzućmy życie miękkie, zmysłowe, zacznijmy życie wewnętrzne, pokutne, bo tylko takiemu życiu Bóg błogosławi na szczęśliwą doczesność i wieczność. Amen.
Ks. E.N.
(na podstawie: Żukowski, Prostujcie drogę Pańską, Lwów, 1928.)