Niedziela XXIV po Świątkach, Sąd ostateczny, 22.11.2009, Gdynia

Drodzy Wierni!
Kiedy rok liturgiczny dobiega do końca, liturgia wzywa wiernych do rozważania końca czasów. Koniec czasów zbiega się z objawieniem się i chwalebnym powrotem Chrystusa Pana oraz z odnowieniem w Nim wszystkich rzeczy. Szybko i niepostrzeżenie przeminął ten rok, bo też szybko i niepostrzeżenie mija całe życie człowieka na ziemi. Przyjdzie czas, kiedy wszyscy ludzie stawać się będą musieli przed Bogiem – Sędzią, aby odebrać nagrodę lub karę według swoich uczynków.
Dwa sądne dni zapowiada Pan Jezus w Ewangelii ostatniej niedzieli po Świątkach: pierwszy miał przyjść na Jerozolimę, iż miasto to „nie poznało czasu nawiedzenia swojego” (Łuk 19, 44), najpierw zabijało proroków, a ostatecznie umęczyło Syna Bożego. Drugi sądny dzień to sąd ostateczny, w którym ma być wymierzona sprawiedliwość nie tylko nad jednym narodem, ale nad nami wszystkimi, nad całą ludzkością.
Sąd pierwszy spełnił się w roku siedemdziesiątym. Przeciwko zbuntowanym Żydom wyruszył wódz rzymski Wespazjan, na czele sześćdziesiąt tysięcy żołnierzy. Zaraz na początku tej wojny poległo czterdzieści tysiąc Żydów. Ludność uciekała do Jerozolimy, a kraj spustoszono. Po obwołaniu przez legiony wschodnie Wespazjana cesarzem, objął po nim dowództwo syn jego Tytus. On to stanął przed Wielkanocą roku siedemdziesiątego pod murami Jerozolimy. W mieście tym znalazło się wówczas około półtrzecia miliona ludności. Tytus otoczył tymczasem miasto żelaznym pierścieniem swoich wojsk. W mieście zapanował głód. Pożerano skórę, siano, drzewo, a oszalałe matki zabijały i jadły nawet własne dzieci. Skutkiem głodu była zaraza, która po swojemu dziesiątkowała ludność. Mimo to zachowali się Żydzi opornie względem Rzymian. Zbiegów, którzy wychodzili z miasta, krzyżowano masowo. Takich krzyżów bywało nieraz po pięćset do osiemset w jednym dniu, tak, że wkrótce zabrakło drzewa do ich stawiania. Zaś z miasta wyrzucono w przeciągu dwóch i pół miesięcy sto piętnaście tysięcy trupów.
Niebawem padły twierdze i Tytus zajął miasto oraz świątynię. Mimo zakazu niszczenia świątyni, jednak od pochodni płonącej, wrzuconej do wnętrza przez żołnierza rzymskiego, zajęła się ta święta budowla i spłonęła doszczętnie. Rzymianie wycięli w pień resztki obrońców, zabierając prócz olbrzymiego łupa dziewięćdziesiąt siedem tysięcy jeńców. Tytus wyrzekł przy oglądaniu zdobytej twierdzy te słowa: „Bóg jakiś chyba wyciągnął Żydów z tych murów, bo cóżby mogły począć ludzkie ręce i narzędzia przeciw takim wieżycom”. Dlatego też wzbraniał się najpierw przed tryumfalnym pochodem, potwierdzając tym, że to właśnie nie on przeciwko Żydom walczył, lecz Bóg sam. Tak, Bóg sam w Osobie Swojego Syna zapowiedział ten sądny dzień i sąd ten wypełnił.
Ten sam Syn Boży zapowiada w Ewangelii dzisiejszej jeszcze drugi sądny dzień. Sam Pan Jezus, ten po wielekroć nieuznany, wyśmiany i zelżony, będzie wówczas Sędzią żywych i umarłych, Sędzią dobrych i złych. „Ojciec nikogo nie sądzi, ale wszelki sąd zdał na Syna, aby wszyscy czcili Syna, jako czczą Ojca”, mówi Ewangelia według św. Jana (5, 22). Czy nie wierzyć nam w zapowiedź tego powszechnego dnia sądnego, skoro już pierwszy sąd nad narodem pierwotnie wybranym, Syn Boży, zapowiedziawszy go, tak wiernie wypełnił?
Bóg jest nieskończenie miłosierny, ale równocześnie nieskończenie sprawiedliwy. Gdy czas Jego litości mija, następuje czas sprawiedliwej odpłaty. Ta odpłata odwleka się nieraz, dla wielu odwlecze się do sądnego dnia, ale wówczas Bóg „odda każdemu podług uczynków jego: tym, którzy w cierpliwości uczynku dobrego szukają sławy i czci i nieskazitelności, żywot wieczny, a tym, którzy są przeczni i nie przestawają na prawdzie… odda gniew i zapalczywość”, jak mówi św. Paweł (Rzym 2, 7).
Pan Bóg jest nie rychliwy, ale sprawiedliwy. Na prawdę, inaczej niż ludzie działa Bóg. Nam potrzeba zwyczajnie długiego czasu do wzniesienia gmachów, a krótkiego do ich zniszczenia; Pan Bóg jednak rychło buduje, a niszczy powoli, jak pisał św. Jan Chryzostom. Gdyby nie cierpliwość Boża z grzesznikami, wyginął by był dawno ród ludzki na ziemi. Gdyby Pan Bóg chciał karać grzeszników z miejsca, czy mielibyśmy takie nawrócenia jak św. Magdaleny, św. Pawła, św. Augustyna, którzy po wszystkie czasy zostaną budującymi wzorami szczerzej pokuty? Przeto właśnie, że Bóg jest z nami cierpliwy, pokutujmy szczerze, zasługując w pokucie na odpuszczenie.
Kiedy dzień ostateczny nastąpi, tego nie wiemy, a nawet wiedzieć nam to byłoby zbytecznym. „Na nic nam się nie przyda znać dzień sądu; nie będąc zaś pewnymi, kiedy ten dzień nastąpi, żyjmy codziennie tak, jakbyśmy jutro mieli być sądzeni”, pisze św. Hieronim. „Bo się wszyscy my musimy okazać przed stolicą Chrystusową, aby każdy odniósł własne sprawy ciała, według tego, co uczynił, dobre lub złe”, mówi św. Paweł do Koryntian (2 Kor 5, 10). A w księgi „O naśladowaniu Chrystusa” (I, 24) czytamy: „Oglądajmy się przeto we wszystkim na koniec i w jakim stanie stanąć nam przyjdzie przed obliczem Sędziego, któremu nic nie jest ukrytym, którego ani darami ująć, ani wymówkami zwieść nie będzie można, lecz którego wyrok samą będzie sprawiedliwością”. O tym końcu pamiętajmy wtenczas, gdy zło, prawie że przemocą, wdziera się do naszego życia; myśl o sądzie uzbroi nas przeciwko złu i powiedzie nas do zwycięstwa. O tym końcu pamiętajmy i wówczas, gdy cnota uciśniona, gdy zasługa zapomniana; nie polegajmy wtedy na sprawiedliwości ludzkiej, ani jej wyglądajmy, gdyż „sprawiedliwość ludzka jest jednoręką, bo tylko karze, a nie nagradza” (Charron). Zdajmy się we wszystkim na Boga, który jeden jest sprawiedliwy. Zasługujmy się wobec Niego, póki czas. „Kto jest sprawiedliwy, niech jeszcze więcej będzie usprawiedliwiony, a kto jest święty, niech jeszcze więcej będzie uświęcony” (Obj 22, 11). Amen.

Ks. E.N.

(na podstawie: Żukowski, Prostujcie drogę Pańską, Lwów, 1928.)