„Wszystko, coś na nas dopuścił, o Panie, według sprawiedliwego wyroku nas spotkało; bośmy zgrzeszyli przeciw Tobie i przykazań Twoich nie strzegli. Lec zechciej wsławić Twe imię i postąp z nami wedle niezmierzonej dobroci Twojej”.
Drodzy Wierni!
Tymi słowami księgi Daniela zaczyna Kościół Mszę św. tej niedzieli. Wszystkie teksty Mszy św. wyrażają ten opłakany stan naszego oddalenia się od Boga i naszą tęsknotę za pojednaniem, za odnalezieniem prawdziwej przyjaźni z Odkupicielem.
„Nic nie posiada tyle wartości, ile wierny przyjaciel” (Sir 6, 15), mówi mędrzec Syrach w Starym Testamencie. Szczęśliwi jesteśmy, gdy spotkamy w życiu szlachetnego i życzliwego przyjaciela, któremu możemy powierzyć wszystkie swe radości i bóle, u którego znaleźć możemy w każdej potrzebie i każdym położeniu życia skuteczną pomoc. A miłość nasza i wdzięczność dla przyjaciela rośnie i utrwala się, jeżeli widzimy dowody szczerego przywiązania i życzliwości. Wtenczas to światło przyjaźni opromienia nasze życie i już ufnym wzrokiem patrzymy w przyszłość, bo w każdym nieszczęściu i cierpieniu, w radości i weselu, znajdziemy zawsze serce współczujące, znajdziemy pomoc i pokrzepienie u życzliwego przyjaciela.
Lecz podobnie jak wszystko, co doczesne i ziemskie, często nas zawodzi, tak i przyjaźń ludzka, choćby najszlachetniejsza i najszczytniejsza, posiada swe niedoskonałości i niedomagania. Nigdzie jednak nie spotkamy tak zupełnego zrozumienia, nigdzie tak pewnej i niezawodnej pomocy, jak u Tego, którego opieka stale nam towarzyszy, którego dobrotliwy głos zaprasza nas serdecznie: „Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a ja was ochłodzę”. Na to zstąpił Syn Boży na ziemię, aby wszystkim dobrze czynić, aby wszystkim nieść pociechę i ukojenie. On nie odmawiał swej pomocy nikomu, kto z ufnością do Niego się zbliżał. Świadczy o tym każda niemal strona Ewangelii, a jednym z tych licznych dowodów jest właśnie dzisiejsza Ewangelia św. Oto w strapieniu ciężkim zwraca się ów możny pan do Jezusa z ufną prośbą o uzdrowienie syna. I nie zawiódł się, bo w skarbnicy Chrystusowej dobroci człowiek może znaleźć opiekę w każdej chwili życia. Pamiętajmy zawsze, że w Chrystusie Panu mamy najlepszego przyjaciela, że ta święta przyjaźń trwa bezustannie i towarzyszy nam po wszystkich ścieżynach naszego życia, bylebyśmy sami swym bezbożnym życiem nie odrzucili pomocy i przyjaźni Bożej.
Niech, więc dzisiejsza Ewangelia św., która nam ukazuje litość Serca Bożego nad niedolą ludzką, pobudzi nas do rozważania tej zbawiennej prawdy: Boski nasz Przyjaciel i Zbawca towarzyszy nam przez całą drogę ziemskiego żywota, wiodąc nas do Swego szczęścia i wesela. On jest obecny wszędzie, dokądkolwiek nas zawiedzie Opatrzność Boża, we wszystkich obowiązkach, pracach i trudnościach. Przyrzekł, bowiem uczniom swoim: „Oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). I powiedział również: Gdy za wiarę waszą zawezwą was przed sąd, wtenczas „ja dam wam wymowę i mądrość, której żaden z przeciwników waszych nie zdoła się oprzeć ani sprzeciwić… Żaden włos z głowy waszej nie zginie” (Łk 21, 15, 18).
Gdy Zbawiciel miał opuścić padół ziemski, aby odejść do Swego niebieskiego Ojca, gdy głęboki smutek apostołów towarzyszył chwili rozstania, wtenczas to z ust Boskiego Mistrza płyną te pocieszające słowa: Pozostańcie we Mnie przez miłość waszą, wtedy i Ja w was pozostanę, zachowam i pomnożę w duszach waszych życie nadprzyrodzone, jak winny szczep ożywia swą latorośl. „Mieszkajcie we Mnie, a Ja w was, – mówi on w Ewangelii według św. Jana. – Jako latorośl sama z siebie nie może rodzić owocu, jeśli nie trwa w szczepie winnym, tak ani wy, jeśli we Mnie mieszkać nie będziecie… Kto mieszka we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi plon obfity, bo beze Mnie nic uczynić nie możecie” (Jan 15, 4–5).
Św. Paweł porównywa Chrystusa Pana i wiernych do głowy i członków ludzkiego ciała i wyraża życzenie, abyśmy przez czynną miłość bezustannie wzrastali, jako członki ciała mistycznego w łączności z Chrystusem. Bo jedynie z miłości Serca Jezusowego czerpać możemy życiodajne zdroje otuchy i pociechy. Tak, bowiem tłumaczy Sobór Trydencki słowa Pisma Św.: „Ponieważ Sam Jezus Chrystus udziela jak głowa członkom lub szczep winny latoroślom, wszystkim sprawiedliwym Swej łaski, która poprzedza ich dobre uczynki, przeto niczego nie brak wiernym, aby przynosić owoce żywota wiecznego” (Conc. Trid. s. 6).
Pan Jezus jest, więc najściślej z nami zjednoczony. Nigdy od nas się nie oddala, jeżeli my z własnej winy tego nie uczynimy. Przed swoją śmiercią modlił się gorąco do Ojca Niebieskiego za wszystkich, którzy w Niego wierzą: „Aby wszyscy byli jedno – jako Ty Ojcze we Mnie a Ja w Tobie – aby i oni byli w Nas jedno… Przekazałem im też chwałę, którąś Mi dał, aby byli jedno, jak i My jedno jesteśmy” (Jn 17, 21–23). Boski nasz Przyjaciel jest nie tylko bezustannie przy nas obecny, lecz także jest nam bliska Jego łaska i pomoc, On zawsze chętnie i życzliwie słucha naszych próśb. Jest On jedynym królem, który udziela posłuchania o każdej godzinie, a Jego nieskończona dobroć zachęca nas w każdej chwili, abyśmy zawsze z ufnym sercem Mu przedkładali swoje życzenia i potrzeby.
Sam powiedział o Sobie: „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu usługiwano, lecz by usługiwał, i życie Swe oddał na okup za wielu” (Mt 20, 28). „Jestem wśród was jako sługa” (Łk 22, 27), mówi na innym miejscu. Słowa te odnoszą się przede wszystkim do tego czasu, kiedy Zbawiciel w „postaci sługi” przebywał na ziemskim padole, lecz podobnie wyraża się również Syn Boży o Swym stanie uwielbionym. Tak, jako przyszły sędzia porównuje się do pana, który późno w nocy wraca do domu i zastaje swe sługi przy sumiennym spełnianiu swych obowiązków. Ale na końcu dodaje słowa: „Błogosławieni owi słudzy, których Pan, nadszedłszy zastanie czuwającymi! Naprawdę, powiadam wam: przepasze się i posadzi ich przy stole, a przechodząc będzie im usługiwał” (Łk 12, 37). Przez te słowa uczy nas Pan Jezus, że jednocześnie zostając naszym królem, pragnie być niejako naszym sługą. Wiemy wprawdzie dobrze, że jest naszym Panem najwyższym, lecz w tym właśnie ukazuje się nam wspaniałość miłosierdzia Bożego, że miłość Zbawcy ku nam wypełnia tę przepaść, jaka istnieje między Jego majestatem a naszą nikłością.
A znając najlepiej naszą słabość i ułomność, zachęca nas Boski Przyjaciel do niestrudzonego a nawet natarczywego przedkładania naszych potrzeb i smutków Swemu Sercu, pełnemu wspaniałomyślności i miłosierdzia: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam” (Łk 11, 9). Serce Jezusa jest hojne względem wszystkich, którzy Je wzywają. Nawet nasze błędy i grzechy nie zamykają nam Jego hojności, jeżeli się zbliżamy do Niego z sercem skruszonym.
Nie traćmy w cierpieniach i trudnościach nadziei, nie poddawajmy się zwątpieniu, gdy modlitwy nasze będą się nam wydawały bezskuteczne. Jeżeli spełnienie naszych próśb przyniosłoby szkodę dla naszej duszy, wtenczas Zbawiciel odmawia Swego wysłuchania. Prosimy często o szczęście i powodzenie, o uwolnienie od wszelkich cierpień i bólów, a tymczasem w zamiarach Opatrzności Bożej nieraz przeznaczone są dla nas doświadczenia i nieszczęścia, które mają oczyścić i uszlachetnić naszą duszę i tym ściślej zjednoczyć ją z Bogiem. Tak prosił św. Paweł Apostoł o uwolnienie od ciężkich cierpień swoich, a Bóg odrzekł mu: „Wystarczy ci łaska Moja, albowiem w słabości udoskonala się siła” (2 Kor 12, 7). W słabości naszej ukazuje się potęga łaski Bożej, i dlatego św. Paweł pokochał swe ułomności i cierpienia, sam, bowiem mawiał: Jeżeli sam ze siebie jestem słaby i ułomny, wtenczas jestem silny z pomocą swego Pana, który stoi przy moim boku.
W roku 156 stanął w mieście Smyrnie biskup Polikarp przed sędzią pogańskim, który domagał się od niego, by zaparł się Chrystusa. Na to odrzekł św. Polikarp: „Osiemdziesiąt sześć lat służę Jemu i nigdy nie uczynił mi nic złego. Jakże miałbym znieważać swego króla, który mnie odkupił?” (Martyrium Policarpi 9). A gdy mężny biskup, skazany na śmierć męczeńską, odważnie stanął na stosie, aby Boskiemu Przyjacielowi dochować niewzruszonej wierności, wtenczas w cudowny sposób pokazał Pan Jezus, że czuwa nad swymi wiernymi. Oto płomienie ognistym kołem otaczają świętego, wcale go nie ruszając. Zdziwienie ogarnęło zgromadzonych na widok tego cudu, a kat pogański swym mieczem dopełnił chwalebnego męczeństwa świętego biskupa. Tak oto Chrystus Pan wynagrodził swemu wiernemu słudze jego trudy i cierpienia, uwielbił go przed ludem, wręczył mu palmę męczeństwa i wprowadził, jako chwalebnego zwycięzcę do podwoi niebieskich.
„Nic nie posiada tyle wartości, ile wierny przyjaciel” – mówił mędrzec Pański. A my, znając najlepszego przyjaciela, który nas nigdy nie opuści, starajmy się o to, by zawrzeć z Nim przyjaźń serdeczną i niewzruszoną. W przyjaźni z Jezusem znajdziemy niezawodnie obronę, ukojenie i szczęście prawdziwe. Amen.
Drodzy Wierni!
Tymi słowami księgi Daniela zaczyna Kościół Mszę św. tej niedzieli. Wszystkie teksty Mszy św. wyrażają ten opłakany stan naszego oddalenia się od Boga i naszą tęsknotę za pojednaniem, za odnalezieniem prawdziwej przyjaźni z Odkupicielem.
„Nic nie posiada tyle wartości, ile wierny przyjaciel” (Sir 6, 15), mówi mędrzec Syrach w Starym Testamencie. Szczęśliwi jesteśmy, gdy spotkamy w życiu szlachetnego i życzliwego przyjaciela, któremu możemy powierzyć wszystkie swe radości i bóle, u którego znaleźć możemy w każdej potrzebie i każdym położeniu życia skuteczną pomoc. A miłość nasza i wdzięczność dla przyjaciela rośnie i utrwala się, jeżeli widzimy dowody szczerego przywiązania i życzliwości. Wtenczas to światło przyjaźni opromienia nasze życie i już ufnym wzrokiem patrzymy w przyszłość, bo w każdym nieszczęściu i cierpieniu, w radości i weselu, znajdziemy zawsze serce współczujące, znajdziemy pomoc i pokrzepienie u życzliwego przyjaciela.
Lecz podobnie jak wszystko, co doczesne i ziemskie, często nas zawodzi, tak i przyjaźń ludzka, choćby najszlachetniejsza i najszczytniejsza, posiada swe niedoskonałości i niedomagania. Nigdzie jednak nie spotkamy tak zupełnego zrozumienia, nigdzie tak pewnej i niezawodnej pomocy, jak u Tego, którego opieka stale nam towarzyszy, którego dobrotliwy głos zaprasza nas serdecznie: „Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a ja was ochłodzę”. Na to zstąpił Syn Boży na ziemię, aby wszystkim dobrze czynić, aby wszystkim nieść pociechę i ukojenie. On nie odmawiał swej pomocy nikomu, kto z ufnością do Niego się zbliżał. Świadczy o tym każda niemal strona Ewangelii, a jednym z tych licznych dowodów jest właśnie dzisiejsza Ewangelia św. Oto w strapieniu ciężkim zwraca się ów możny pan do Jezusa z ufną prośbą o uzdrowienie syna. I nie zawiódł się, bo w skarbnicy Chrystusowej dobroci człowiek może znaleźć opiekę w każdej chwili życia. Pamiętajmy zawsze, że w Chrystusie Panu mamy najlepszego przyjaciela, że ta święta przyjaźń trwa bezustannie i towarzyszy nam po wszystkich ścieżynach naszego życia, bylebyśmy sami swym bezbożnym życiem nie odrzucili pomocy i przyjaźni Bożej.
Niech, więc dzisiejsza Ewangelia św., która nam ukazuje litość Serca Bożego nad niedolą ludzką, pobudzi nas do rozważania tej zbawiennej prawdy: Boski nasz Przyjaciel i Zbawca towarzyszy nam przez całą drogę ziemskiego żywota, wiodąc nas do Swego szczęścia i wesela. On jest obecny wszędzie, dokądkolwiek nas zawiedzie Opatrzność Boża, we wszystkich obowiązkach, pracach i trudnościach. Przyrzekł, bowiem uczniom swoim: „Oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). I powiedział również: Gdy za wiarę waszą zawezwą was przed sąd, wtenczas „ja dam wam wymowę i mądrość, której żaden z przeciwników waszych nie zdoła się oprzeć ani sprzeciwić… Żaden włos z głowy waszej nie zginie” (Łk 21, 15, 18).
Gdy Zbawiciel miał opuścić padół ziemski, aby odejść do Swego niebieskiego Ojca, gdy głęboki smutek apostołów towarzyszył chwili rozstania, wtenczas to z ust Boskiego Mistrza płyną te pocieszające słowa: Pozostańcie we Mnie przez miłość waszą, wtedy i Ja w was pozostanę, zachowam i pomnożę w duszach waszych życie nadprzyrodzone, jak winny szczep ożywia swą latorośl. „Mieszkajcie we Mnie, a Ja w was, – mówi on w Ewangelii według św. Jana. – Jako latorośl sama z siebie nie może rodzić owocu, jeśli nie trwa w szczepie winnym, tak ani wy, jeśli we Mnie mieszkać nie będziecie… Kto mieszka we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi plon obfity, bo beze Mnie nic uczynić nie możecie” (Jan 15, 4–5).
Św. Paweł porównywa Chrystusa Pana i wiernych do głowy i członków ludzkiego ciała i wyraża życzenie, abyśmy przez czynną miłość bezustannie wzrastali, jako członki ciała mistycznego w łączności z Chrystusem. Bo jedynie z miłości Serca Jezusowego czerpać możemy życiodajne zdroje otuchy i pociechy. Tak, bowiem tłumaczy Sobór Trydencki słowa Pisma Św.: „Ponieważ Sam Jezus Chrystus udziela jak głowa członkom lub szczep winny latoroślom, wszystkim sprawiedliwym Swej łaski, która poprzedza ich dobre uczynki, przeto niczego nie brak wiernym, aby przynosić owoce żywota wiecznego” (Conc. Trid. s. 6).
Pan Jezus jest, więc najściślej z nami zjednoczony. Nigdy od nas się nie oddala, jeżeli my z własnej winy tego nie uczynimy. Przed swoją śmiercią modlił się gorąco do Ojca Niebieskiego za wszystkich, którzy w Niego wierzą: „Aby wszyscy byli jedno – jako Ty Ojcze we Mnie a Ja w Tobie – aby i oni byli w Nas jedno… Przekazałem im też chwałę, którąś Mi dał, aby byli jedno, jak i My jedno jesteśmy” (Jn 17, 21–23). Boski nasz Przyjaciel jest nie tylko bezustannie przy nas obecny, lecz także jest nam bliska Jego łaska i pomoc, On zawsze chętnie i życzliwie słucha naszych próśb. Jest On jedynym królem, który udziela posłuchania o każdej godzinie, a Jego nieskończona dobroć zachęca nas w każdej chwili, abyśmy zawsze z ufnym sercem Mu przedkładali swoje życzenia i potrzeby.
Sam powiedział o Sobie: „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu usługiwano, lecz by usługiwał, i życie Swe oddał na okup za wielu” (Mt 20, 28). „Jestem wśród was jako sługa” (Łk 22, 27), mówi na innym miejscu. Słowa te odnoszą się przede wszystkim do tego czasu, kiedy Zbawiciel w „postaci sługi” przebywał na ziemskim padole, lecz podobnie wyraża się również Syn Boży o Swym stanie uwielbionym. Tak, jako przyszły sędzia porównuje się do pana, który późno w nocy wraca do domu i zastaje swe sługi przy sumiennym spełnianiu swych obowiązków. Ale na końcu dodaje słowa: „Błogosławieni owi słudzy, których Pan, nadszedłszy zastanie czuwającymi! Naprawdę, powiadam wam: przepasze się i posadzi ich przy stole, a przechodząc będzie im usługiwał” (Łk 12, 37). Przez te słowa uczy nas Pan Jezus, że jednocześnie zostając naszym królem, pragnie być niejako naszym sługą. Wiemy wprawdzie dobrze, że jest naszym Panem najwyższym, lecz w tym właśnie ukazuje się nam wspaniałość miłosierdzia Bożego, że miłość Zbawcy ku nam wypełnia tę przepaść, jaka istnieje między Jego majestatem a naszą nikłością.
A znając najlepiej naszą słabość i ułomność, zachęca nas Boski Przyjaciel do niestrudzonego a nawet natarczywego przedkładania naszych potrzeb i smutków Swemu Sercu, pełnemu wspaniałomyślności i miłosierdzia: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam” (Łk 11, 9). Serce Jezusa jest hojne względem wszystkich, którzy Je wzywają. Nawet nasze błędy i grzechy nie zamykają nam Jego hojności, jeżeli się zbliżamy do Niego z sercem skruszonym.
Nie traćmy w cierpieniach i trudnościach nadziei, nie poddawajmy się zwątpieniu, gdy modlitwy nasze będą się nam wydawały bezskuteczne. Jeżeli spełnienie naszych próśb przyniosłoby szkodę dla naszej duszy, wtenczas Zbawiciel odmawia Swego wysłuchania. Prosimy często o szczęście i powodzenie, o uwolnienie od wszelkich cierpień i bólów, a tymczasem w zamiarach Opatrzności Bożej nieraz przeznaczone są dla nas doświadczenia i nieszczęścia, które mają oczyścić i uszlachetnić naszą duszę i tym ściślej zjednoczyć ją z Bogiem. Tak prosił św. Paweł Apostoł o uwolnienie od ciężkich cierpień swoich, a Bóg odrzekł mu: „Wystarczy ci łaska Moja, albowiem w słabości udoskonala się siła” (2 Kor 12, 7). W słabości naszej ukazuje się potęga łaski Bożej, i dlatego św. Paweł pokochał swe ułomności i cierpienia, sam, bowiem mawiał: Jeżeli sam ze siebie jestem słaby i ułomny, wtenczas jestem silny z pomocą swego Pana, który stoi przy moim boku.
W roku 156 stanął w mieście Smyrnie biskup Polikarp przed sędzią pogańskim, który domagał się od niego, by zaparł się Chrystusa. Na to odrzekł św. Polikarp: „Osiemdziesiąt sześć lat służę Jemu i nigdy nie uczynił mi nic złego. Jakże miałbym znieważać swego króla, który mnie odkupił?” (Martyrium Policarpi 9). A gdy mężny biskup, skazany na śmierć męczeńską, odważnie stanął na stosie, aby Boskiemu Przyjacielowi dochować niewzruszonej wierności, wtenczas w cudowny sposób pokazał Pan Jezus, że czuwa nad swymi wiernymi. Oto płomienie ognistym kołem otaczają świętego, wcale go nie ruszając. Zdziwienie ogarnęło zgromadzonych na widok tego cudu, a kat pogański swym mieczem dopełnił chwalebnego męczeństwa świętego biskupa. Tak oto Chrystus Pan wynagrodził swemu wiernemu słudze jego trudy i cierpienia, uwielbił go przed ludem, wręczył mu palmę męczeństwa i wprowadził, jako chwalebnego zwycięzcę do podwoi niebieskich.
„Nic nie posiada tyle wartości, ile wierny przyjaciel” – mówił mędrzec Pański. A my, znając najlepszego przyjaciela, który nas nigdy nie opuści, starajmy się o to, by zawrzeć z Nim przyjaźń serdeczną i niewzruszoną. W przyjaźni z Jezusem znajdziemy niezawodnie obronę, ukojenie i szczęście prawdziwe. Amen.
Ks. E. N.
Na podstawie: Nowa Bibljoteka Kaznodziejska, t. XXXI, Poznań, 1926, s. 294.