Rekolekcje Maryjne wygłoszone przez ks. Karola Stehlina w dniach od 2 do 4 października 2009 r. w kościele pw. Niepokalanego Serca N.M.P. w Gdyni na temat „Niepokalana – wzorem cnót”.
Wykład I
Aby lepiej zrozumieć zagadnienie cnotliwego życia na wzór Matki Bożej, Jej udział w powstaniu, zachowaniu i rozwoju cnót, musimy najpierw rozważyć znaczenie pojęcia „cnota” w szerokim kontekście naszego życia duchowego, chrześcijańskiego. Co to jest cnota? Co to znaczy żyć cnotliwie na wzór cnót Matki Bożej? Co to znaczy, że Ona jest wzorem cnót?
Zdajmy sobie najpierw sprawę z kilku podstawowych prawd, do których musimy wracać zawsze wtedy, kiedy zaczynamy w ogóle rozmawiać o sprawach istotnych, o sprawach Bożych. Otóż, człowiek jest stworzony przez Pana Boga. Najpierw był tylko Bóg, zawsze ten sam. Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu, w obfitości swej nieskończonej miłości chciał, aby także i inne byty mogły uczestniczyć w Jego boskim, własnym nieskończonym życiu. Dokonał aktu stworzenia, czyniąc człowieka w przestrzeni natury panem stworzeń. Musimy do tej prostej prawdy zawsze wracać, ponieważ inaczej nie zrozumiemy naszego życia na świecie.
Cóż zrobił Pan Bóg – Ten, który na wieki jest, nieskończony ocean? Znacie to bardzo dobrze ten obraz. On najpierw stworzył z niczego wszystkie byty, a wśród nich miliardy ludzi. Pan Bóg widzi cały ten obszar stworzenia przed Sobą. Widzi niewidzialny dla nas świat aniołów, potem świat materialny, który podziwiamy, jako piękny i wielki, oraz który częściowo sami widzimy. W końcu Bóg widzi całą ludzkość, miliardy ludzi od pierwszego człowieka do ostatniego, który przyjdzie na ten świat.
Bóg stworzył cały ten wszechświat, wszystkie byty w sposób hierarchiczny. Ludzie zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boże. Bóg dał im pewne własności, które w pewnym sensie przynależą tylko do Niego. Ludzie mają być jakby Jego żywym obrazem. Bytami, które uczestniczą w Jego nieśmiertelności. Ludzie mogą poznawać rzeczywistość, prawdę o niej. Jak Bóg przenika całą rzeczywistość w sposób doskonały, tak my w sposób sobie właściwy uczestniczymy w nieskończonej inteligencji Pana Boga. Jesteśmy podobni do promienia, który uczestniczy w światłości słońca. Jeden promień to nic, ale jednak uczestniczy w pełni światła bijącego ze słońca. Poza tym człowiek został obdarzony wolną wolą. Ma nie tylko inteligencję służącą do poznawania, ale także i wolę, aby chcieć z własnej inicjatywy przylgnąć do tego, co poznał. To umożliwia człowiekowi wzbudzenie w sobie miłości, to znaczy aktu afirmacji tego, co poznał. Człowiek może kochać, może oddać samego siebie i własne bogactwo. Może poświęcić się dla drugiej osoby. Posiadanie woli także jest uczestnictwem w wielkości samego Boga, który nieskończoną miłością i udziela swego własnego bytu stworzeniom.
Mówiąc krótko, zostaliśmy przez naszego Stwórcę hojnie obdarowani. Cóż dalej się stało? Człowiek stworzony przez Boga, zgrzeszył. Nie wykorzystał dobrze wielkich darów i odwrócił się pierwszy raz od Boga, a potem odwracał się nieustannie przez każdy grzech. Korzystał z darów, ale już nie dla Boga, ale przeciw Niemu, obrażając Go. Bóg kierując się swoim nieskończonym miłosierdziem, nie chce zostawić nas samych, choć miałby tysiąckroć do tego prawo. Akt miłosierdzia Boga jest nawet bardziej zdumiewający niż akt stwórczy. Pamiętaj, kiedy patrzysz na samego siebie i na wszystko, co jest twoim, że to wszystko Bóg ci dał. Bóg, kiedy widział, że człowiek niestety nadużył tych darów, w swoim miłosierdziu wysłał osobiście na ziemię swego Syna, który dla nas stał się człowiekiem. Syn Boży dla nas stał się człowiekiem, urodził się z Maryi zawsze Dziewicy, a potem umarł na krzyżu, ofiarował samego Siebie. Dał nam całą Dobrą Nowinę, wszystkie środki zbawienia. Ojciec razem z Synem, wysyłał dodatkowo Ducha Świętego, a więc wszystko, co mógł Bóg nam dać, dał. Chciał abyśmy my przyjęli ten dar. Widzimy przed sobą cały ten dar miłości. Widzimy jak z miłości nas stworzyłeś Boże, a kiedy my odwróciliśmy się od Ciebie, to naprawiłeś to, co swym buntem zepsuliśmy. Widzimy Chrystusa, jako małe dzieciątko, potem dorosłego męża ukrzyżowanego. Widzimy Majestat Pana upokorzony, poniżony, unicestwiony dla nas. Widzimy Boga, który wszystko daje, aż do wylania całej krwi, aż do przebicia Jego serca. Pamiętajmy o tych słowach, jakie Kościół wypowiada w Wielki Piątek: „Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił?”. Chrystus Pan pyta każdego z nas: cóż mogłem dla ciebie jeszcze zrobić, a czego nie zrobiłem? Możemy odpowiedzieć tylko w jeden sposób: Panie, wszystko, co mogłeś dla nas zrobić, zrobiłeś.
Człowiek ze swej strony, musi przyjąć dar Boży w całości. Przyjmujemy codziennie zdrowie, talenty, życie, oczy, aby patrzeć, serce, aby kochać. To wszystko chętnie przyjmuje każdy człowiek nawet o tym nie wiedząc. Przyjmujemy dary, które odpowiadają naszym potrzebom, ale czy przyjmujemy także tą największą miłość, którą Bóg daje, aby nas zbawić i doprowadzić do nieba, do szczęścia? Na ziemi dokonuje się tylko mała część naszego życia. Na ziemi wszystko przemija. Na akcję Boga musi nastąpić nasza reakcja. Na słowa Boga musimy odpowiadać. Musimy wiedzieć bardzo wyraźnie, na czym polega powrót, co mamy robić? Należy przyjąć dar Boga w całości.
Nasza inteligencja przyjmuje Jego naukę i to jest nasza wiara – przyjmowanie od Boga tego, co chciał nam dać. Ty mi dałeś zrozumieć, co to życie wieczne. Dałeś zrozumieć wszystkie naturalne rzeczywistości, które moje oczy i rozum dostrzegają, a także prawdę o wiecznym zbawieniu, o przeznaczeniu człowieka, całe Objawienie Boże. Człowiek, który będzie wierny, zostanie zbawiony. Musimy przyjąć życie Boże, które Bóg oddał umierając na krzyżu, aby na nowo udzielić swej miłości, przywrócić przyjaźń, abyśmy znowu byli przyjaciółmi Boga, a nieprzyjaciółmi tyranii szatana. Musimy przyjąć środki wiodące do zbawienia, łaskę, życie Boże, które Bóg przyszedł nam dać, Jego krew, światło, Jego mękę na krzyżu. Mamy dostęp do Jego Serca poprzez Mszę św., sakramenty. Oddalając wszelkie propozycje fałszywych doktryn i nauk. To nasz obowiązek.
„Ja jestem prawdą, – mówi Pan, – inne od moich słowa są błędne”. Należy środki do zbawienia przyswajać sobie i z owoców korzystać. „Kto wierzy i będzie ochrzczony, będzie zbawiony”. Pan Jezus ustanowił Kościół, byśmy się uświęcili. Przyjmujemy życie Boże we chrzcie świętym, otrzymujemy przebaczenie grzechów przez spowiedź świętą, pokarm w Eucharystii, w Duchu Świętym bierzmowanie, ostatnie namaszczenie. Pan Jezus uświęca nasze życie osobiste i społeczne poprzez ustanowienie, sakramentów małżeństwa i kapłaństwa. Inne dodatkowe pomoce są przedłużeniem sakramentów. To sakramentalia (na przykład szkaplerz, woda święcona itp.), które pomagają nam w większej mierze otrzymać łaski Boże. Oto dary, które Bóg nam daje.
Św. Augustyn powiedział, że Ten, który stworzył nas bez nas, nie chce zbawić nas bez nas. Zbawić się musimy my sami, nie wystarczy tylko przyjąć Boże łaski i poprzestać w stanie bezczynności. Po co Bóg daje nam to wszystko? Abyśmy my tym życiem, który jest darmo z łaski dane, potwierdzili swoją wierność wobec Niego. Pan wymaga od nas pewnego udziału. Zbawienie nie dokonuje się automatycznie. Bóg daje nam lek, a my musimy go zażyć. Potrzeba naszego dobrowolnego, własnego wysiłku. W jaki sposób wrócimy do Boga, zjednoczymy się z Nim? Oto obraz, który pomoże nam to zrozumieć. Jestem grzesznikiem, odwróciłem się od Boga, a On przyszedł do mnie, z tajemnicą krzyża, obmył mnie z moich grzechów własną krwią. Wszystko to zrobił na ziemi przez łaskę. Dał całą naukę. Mam przed oczyma sakramenty, jestem wypełniony mocą Boga. Muszę iść tą drogą powrotu, jestem na początku żółtego szlaku, szlak dla każdego z nas inny, szlak prowadzi do szczytu, do szczęścia. Co mi Bóg dał, bym mógł iść, aby nieustannie mnie podtrzymywać, aby żyć we mnie? Wysyłał Ducha Świętego z siedmioma darami, anioła stróża, który chroni przed niebezpieczeństwami, mego patrona, własną Matkę. Kiedy upadam, podtrzymuje mnie i oczyszcza. Mimo to musimy chodzić sami. Na tym polega życie chrześcijańskie. Mamy być tymi, jakimi Bóg chce abyśmy byli. Mamy być doskonałym obrazem Chrystusa, stworzonym na obraz i podobieństwo Boga. Przez grzech obraz jest zniekształcony, zrujnowany. Mamy powrócić do pierwotnego obrazu, który Bóg od wieków dla nas przeznaczył. Bóg mówi: „Nazwałem cię po imieniu, moim jesteś, ukochałem cię odwieczną miłością, masz być doskonałym, bez uszczerbku. Tak jak Ja. Wszystko, co we Mnie jest dobre, a niczego, co złe nie ma”.
Należy korzystać ze środków, które Bóg dał. Mamy stać się świętymi. „Bądźcie doskonali jak mój Ojciec w niebie jest doskonały” – tak mówi Jezus Chrystus. Jeśli sam Jezus od nas tego wymaga, to to nie może być przesadą, ale musi być możliwe do realizacji. Ale jak ja mogę być doskonały, ja – wielki grzesznik? Otóż „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” – tak uczy św. Paweł. Pomoc idzie z nieba, a ja muszę podejmować wysiłki, codziennie wędrować po szlaku, w każdym dniu, w każdej godzinie mojego życia. Człowiek wędruje nieustannie jak pielgrzym, który zbliża się do świętego miejsca, do sanktuarium. Musi wędrować, nie ma innej możliwości! Na odpoczynek przyjdzie czas, kiedy indziej. Trzeba nam iść dalej. Na czym polega ten marsz? Na dokonywaniu rzeczy dobrych, i powstrzymywaniu się od rzeczy złych. Na usuwaniu wszystkiego, co jest złe, co przewrotne, co jest grzechem pychy. Z powodu naszych grzechów, używaliśmy naszą wolną wolę i własny rozum, aby zamiast dobrze, źle czynić. Na tym polegał upadek grzechu. Od tego Pan mnie oczyszcza, to mi przebacza. Muszę w dalszym ciągu walczyć przeciw złemu i czynić to, co jest dobre. Muszę odgradzać się od zła, unikać zła, dokonywać dobro. Jeśli Bóg widzi, że na łaski nie odpowiadam, to jest zasmucony. Trzeba na łaski odpowiadać, na przykład wstać rano i się modlić, pełnić dobre uczynki. Gdy mam urazę do kogoś, złe myśli na temat kogoś, trzeba walczyć i starać się być dobry dla tej osoby.
Dokonywanie aktów dobrych nie może być tylko okazjonalne, lecz musi być permanentne. Trzeba wstać, dokonać coś dobrego, trzeba to robić z Bożą pomocą. Kiedy? Leniuch mówi: jutro zaczynam. Otóż nie! Trzeba dziś, trzeba w tej chwili. Nawet, jeśli na sto osiemdziesiąt razy, tylko pięć razy nam się uda, to cieszy się Bóg. To jednak nie wystarcza. Musi człowiek nabywać trwałą sprawność. Bóg nie chce dobra z naszej strony od czasu do czasu, ale chce abyśmy całkowicie się przyzwyczaili do życia w cnocie. Oto przykład. Kupili ci fortepian – trzeba ćwiczyć grę! Własnym wysiłkiem nabywasz sprawności. Alfabet – umiesz pisać „a”, ale jest jeszcze więcej liter. Trzeba uporczywie nabywać sprawność. Człowiek musi ciągle na nowo nabywać sprawność, uczyć się, strać się. Bóg nie chce gwałcić naszej natury. Ciągle na nowo mamy korzystać z łask, współpracować z nimi. Przez częste wykonywanie dobrych czynów, nabywamy trwałej sprawności.
Na czym polegają cnoty? Cnoty są istotnym punktem prowadzącym do doskonałości, tylko wtedy, gdy nabywa się ich na trwałe. Trzeba przyzwyczaić się do dobrych torów i odzwyczaić od złych torów. Nawyki do złego przychodzą szybko. Złe przyzwyczajenia szybko przychodzą. Nie trudno wpaść w nałóg na przykład alkoholowy, a wszystko zaczyna się tak niewinnie. Pierwszego dnia jeden łyk, drugiego już butelka, a niebawem jesteś pijany! Okazuje się, że jest już nałóg i ktoś jest pijakiem. Bardzo szybko się to dzieje. Świat zachęca nas do tego abyśmy nabywali złe sprawności, czyli popadali w niewolę wad. Dlatego dobry Bóg przychodzi by nas oczyścić.
Człowiek idzie drogą do piekła, a Bóg człowieka od piekła odciąga. Jezus wciąż na nowo woła: „Człowieku, co ty znowu robisz? Jaki jest stan twojego sumienia? Kiedy byłeś u spowiedzi? Nie masz być tu i tam. Masz chodzić tu, masz tu się zbliżyć, masz powoli nabywać dobrych sprawności. Masz nabywać na nowo prawdziwą cnotę usuwając odpowiednią wadę. Masz nabywając powoli pokorę usuwać pychę. Nabywając powoli prostotę usuwać swoje skomplikowanie. Nabywając powoli cierpliwość odchodzić od niecierpliwości. Nabywając powoli życie czyste, usuwać nieczystość”. W ten sposób wady maleją, odchodzą a my stajemy się silni w walce z przeciwnikiem. Powoli usuwamy wady.
Duch wiary nie żyje w naturalizmie. Bez wiary wpadamy w naturalizm. Nabywajmy powoli ufności do Boga, a nie będziemy zrozpaczonymi. Miłości do Boga, a nie będziemy kochali złych rzeczy. Ubóstwa, a będziemy wolni od przywiązań światowych. Im więcej cnót nabywam, tym będę bardziej podobny do Boga. Trzeba nam odchodzić od ciemności, a zbliżać się do światłości. Ojciec Niebieski chce widzieć Chrystusa, całkiem panującego w nas. W świecie jesteśmy często zagubieni. Z jednej strony zewnętrzne pobożne gesty, klęczenie, modlitwa w kościele. Z drugiej strony czarne myśli, a w sercu pustka. A więc, pilnujmy modlitwy i życia duchowego. Bądźmy posłuszni Kościołowi, Matce naszej. Pamiętajmy, to nie ten, który się dużo modli, automatycznie modli się dobrze. Czasem krótka modlitwa intelektu i serca pełna miłości przewyższa wartością długą czasowo, ale pozbawioną miłości modlitwę ust. Świętość i zjednoczenie z Bogiem to nasz cel. Nasza wola winna być podporządkowana woli Bożej. We wszystkich chwilach powinienem sprawiać Bogu radość, a nie przykrość swoim postępowaniem. Pełnić wolę Boga to strzec przykazań, czynić dobrze, unikać zła! Ustabilizować życiowe sprawy. Nabywać cnót.
Potrzebni są nam wychowawcy, jak matka, która uczy dzieci jak się zachować, pomaga, aby nie robiły czegoś złego. My potrzebujemy wychowania Matki Bożej. Niebieska Matka wychowuje nas. Poprawnego stosunku do Boga uczy nas najlepiej właśnie Matka Najświętsza. Do bliźniego – Matka Najświętsza. Do samego siebie –- Matka Najświętsza. To jest moralne życie. Matka Najświętsza jest nie tylko wzorem. Ona pokazuje, Ona daje przykład. To bardzo ważne! Maryja jest podobna do każdej matki. Dzieci naśladują matkę, bardziej podświadomie niż świadomie. To jest normalne. Matka Najświętsza staje się we wszystkim naszym wzorem, wzorem wszystkich cnót. Co powiedziała Matka Najświętsza św. Bernadetcie w Lourdes? Dziewczyna pytała: „Jak ja mam stać się świętą?” Odpowiedź Maryi: „Rób dokładnie tak jak ja”. Trzeba nam się dopasować do przykładu Maryi. Nabożeństwo do Matki Bożej nie polega tylko na modlitwach, ale na naśladowaniu Jej cnót. Otrzymała od Boga łaski, by nam ich udzielać, Pośredniczka wszystkich łask. Cnoty zawdzięczamy Matce Bożej, musimy je rozwijać. Poszczególne cnoty, począwszy od tej fundamentu wszystkich cnót – pokory, widnieją w świetle Matki Bożej. W Niej widzimy istotne cnoty, które musimy nabyć by stać się świętymi. Trzeba nam się upodobnić do Matki Bożej. Ona jest drogowskazem ku świętości.