„I pytali Jezusa uczniowie jego, co by to za podobieństwo było? A on im rzekł: Wam dane jest znać tajemnice królestwa Bożego, a innym przez podobieństwo”.
Drodzy Wierni!
Każdy kapłan, czy to na ambonie, czy w konfesjonale, jest siewcą, on rzuca czyste i zdrowe ziarno słowa Bożego w serca ludzkie. Jemu dane jest znać tajemnice królestwa Bożego, i on pragnie przekazać te tajemnice dla wiernych. Ale każdy kapłan wie dobrze z doświadczenia, że tak często to ziarno słowa marnieje, że nie przynosi takich skutków, jakich przynosić powinno. I wtedy pytami, kto winien z tego powodu? Czy ziarno samo zestarzało się i straciło swoją moc, czy słowo Boże jest już nieaktualne w współczesnym świecie? Czy gleba, na którą ziarno rzucamy, jest nieurodzajna? Czy też wina spada na nas, na siewcy, że nie umiemy należycie zasiać?
Na to pytanie daje odpowiedź sam Zbawiciel w dzisiejszej Ewangelii. On jakby mówi: „Wy kapłani nie martwicie się na próżno, gdy wasze nauki nie przynoszą plonu. Ja, Syn Boży, choć jestem najmędrszy i najświętszy, doświadczyłem tego. Przez trzy lata mówiłem do ludu, a choć moje nauki były stosowne, wymowne, przekonywujące, choć je popierałem własnym przykładem i cudami, trzy części ziarna sianego marniało, a zaledwie czwarta część przyniosła pożytek”. „Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha”, mówi on, ale wydaję się, że większość ludzi nie ma uszy na rzeczy duchowne, i dlatego sam Jezus i jego kaznodzieje nieraz mówią tak, żeby oni „widząc nie widzieli, a słysząc nie rozumieli”. To w żadnym razie nie znaczy pogardy dla słuchaczy mniej rozsądnych, ale Pan Jezus podkreśla, że tajemnice królestwa Bożego są wyższe ludzkiego umysłu, i że umysł musi podnieść się i przystosować się do tych tajemnic, a nie odwrotnie. Nie ziarno powinno być przystosowano do twardej i suchej gleby, ale gleba, czyli grunt, musi być odpowiednio spulchniany i zwilżony przez łaskę Bożą i ludzkie wysiłki.
Widocznie bardzo ważna była przypowieść o ziarnie i siewcy, skoro Pan Jezus sam ją nam wyjaśnia nawet do szczegółów drobnych. Przyglądnijmy się najpierw
A powodom, dla których u wielu z nas Słowo Boże nie przynosi mimo swej ceny i siły pożytku, a potem
B środkom, które nam umożliwia należyte korzystanie ze Słowa Bożego dla dobra naszych dusz.
A 1. „A gdy (siewca) siał, tak czytamy w Ewangelii, jedno upadło podle drogi, i podeptane jest, a ptacy niebiescy podziobali je”. I którzy to słuchacze podobni są do publicznej drogi, po której ludzie jadą i idą, nogami albo kołami wozów przydeptują ziarno na nią padające, a czego nie przydepcą, to ptaki wydziobują? Do nich należą przede wszystkim ci, którzy na nauki nie chodzą, bo im Słowo Boże nie smakuje, bo przypomina obowiązki, grzechy i kary, czyli niepokoi ich w używaniu tego, do czego przywykli i co umiłowali. Ale w tym obrazie też musimy ujrzeć tych, którzy słuchają Słowa Bożego z roztargnieniem. Czym zajmują się wielu ludzi w czasie kazania? Gdzie błądzą ich oczy? A gdzie ich myśli? Ich dusza przypomina nam taką drogę publiczną, gdzie widać i słychać tyle ciekawych rzeczy i gdzie nikt nie zwraca uwagi na to, co leży pod nogami na ziemi. „Ten lud słucha mnie uszyma, ale serce jego dalekie jest ode mnie”, tak skarży się Pan Bóg już w Starym Testamencie.
Ale przecież my nie tylko pod amboną słuchamy Słowa Bożego. To Słowo jest wypisane palcem Stwórcy w przyrodzie, gdzie przecież „niebiosa opowiadają chwałę Bożą”, a każda trawka mówi o mądrości Bożej. Zabiega nam to Słowo drogę w zbawiennym upomnieniu rodziców pobożnych, w cichym wyrzucie sumienia, to znów w strasznej wymowie klęsk i nieszczęść. Pada nasz wzrok czasem na karty pism lub ksiąg, gdzie to Słowo woła, upomina i grozi. Ale my, zaprzątnięci tysiącem głupstw doczesnych, nie mamy ani czasu, ani ochoty nadstawić ucha na to Słowo Boże, które wszędzie idzie za nami. „Wy nie słuchacie, bo nie jesteście z Boga”, mówił Jezus do faryzeuszy. Jesteśmy jakby zagłuszeni wielkim jarmarkiem życiowym, i dlatego depcemy i niszczymy to ziarno, albo szatan wzorem ptaków wykrada je z naszego serca.
2. Drugi gatunek słuchaczów przyrównuje Pan Jezus do opoki: „Drugie nasienie upadło na opokę, a wszedłszy uschło dlatego, że nie miało wilgoci”.
To w pierwszej linii te, którzy zatwardziali się, zakamieniali w grzechach tak, że wszelkie napominania, zaklinania, groźby i prośby nie mają do nich przystępu. Trafia się czasami, że nawet zatwardziały grzesznik wzruszy się nauką i łzami zwilży oczy, lecz to wzruszenie jest tylko chwilowe i powierzchowne: jako deszcz padający z nieba obmywa kamień z wierzchu, ale nie dostaje się do wnętrza.
Wreszcie to są ci słuchacze Słowa Bożego, którzy wprawdzie wysłuchają słowa, mają na nie czas, unikają roztargnień, ale słuchają powierzchownie i nie zastanawiają się nad tym, jakie konsekwencje zawiera dla nich nauka Boża. Dla tego właśnie nawet ci, co bardzo często zjawiają się pod amboną, bardzo rzadko w życiu postępują według zasad, które są głoszone na ambonie.
3. „A inne (nasienie), tak czytamy dalej, padło między ciernie, a gdy ciernie razem wzrosły, przydusiły je”.
Cierniem są naprzód troski i kłopoty różnorodne, którymi się ludzie zbytecznie otaczają i obciążają. Te troski doczesne zaprzątują dusze sprawami marnymi, odwracają od Boga i nie dopuszczają jej rość w pobożności i cnocie. Dlatego to właśnie Pan Jezus, kiedy przybył do domu Łazarza, do jego siostry Marty, która się zajmowała przygotowaniem obiadu, powiedział: „Marto, Marto, troszczysz się i frasujesz około wielu rzeczy, a jednego tylko potrzeba” (Łuk. 10). Drugą zaś siostrę Łazarza Maryję pochwalił, mówiąc: „Maryja lepszą cząstkę obrała, która od niej nie będzie odjęta”. Dlatego też św. Jan Złotousty pisał: „Zbyteczne troski przytępiają ducha i czynią go cięższym aniżeli ołów”.
Cierniem jest nadto łakomstwo czyli zbieranie bogactwa, cierniem są na reszcie zabawy, przyjemności tego świata, które ciągną do siebie naszą naturę. Każda nieopanowana namiętność nie pozwala światłu Bożej łaski przedostać się do głębi duszy i osłabia nie tylko inne cnoty, ale i wiarę. Apologeta chrześcijaństwa Laktancjusz świetnie zauważył, że „ci, którzy ugrzęźli w nałogach, nie uwierzą nam, choćbyśmy im słońce na dłoni podawali”. Najoczywistszej występuje to na namiętności nieczystej. Dlatego to św. Augustyn – po własnych przykrych doświadczeniach – odważył się stwierdzić, że przede wszystkim nieczystość odwodzi od wiary: nemo incredulus, nisi impurus – niewierzącym staje się najpierw ten, który jest nieczysty. I przeciwnie, gdy człowiek potrafi opanować namiętność nieczystą, łatwo odzyskuje dawną dziecięcą wiarę i odnajduje drogę, wiodącą go z powrotem do Boga.
B Teraz możemy obmyślić środki, które by nam umożliwiły to należyte korzystanie z Bożej siejby. Przed samem kazaniem oddalmy od siebie wszystkie świeckie myśli, nasze kłopoty zawodowe, nasze strapienia. Św. Bernard woła do nas: „Zostawcie wszystkie swe zajęcia u drzwi kościelnych!”
W czasie kazania powinniśmy oczywiście starać się słuchać kaznodziei, ale musimy nadto pamiętać, że on jest tylko przedstawicielem Kościoła św.. Kazanie jest głoszeniem wiecznego Słowa Bożego, a zatem nie jest jakimś wykładem, w którym czekamy na nową jeszcze nie słuchaną informację. Kazanie jest częścią św. liturgii i wyjaśnieniem tego nauczania Kościoła św., który jest już nam znany z katechizmu.
I wreszcie po kazaniu przypominamy sobie słowa Ewangelii o Matce Najświętszej: „A Matka jego wszystkie te słowa zachowała w swym sercu” (Łuk. 2, 51). Dla wielu kazanie kończy się bezpowrotnie z ostatnim słowem kapłana, i składa na nim takie „Amen”, że nic później z usłyszanych nauk nie odżyje w ich sercu i w pamięci. A jednak właściwa rola kazania rozpoczyna się po kazaniu, gdy ziarno Boże poczyna kiełkować i zapuszczać korzenie w duszę. Słowo Boże jest pokarmem, który posila duszę, więc trzeba je przeżuć i przetrawić, trzeba je sobie przypominać, rozważać i usilnie dążyć, aby się przemieniło w uczynek. „Bądźcie czynicielami słowa Bożego, tak woła św. Jakub Apostoł, a nie słuchaczami tylko, bo jeżeli kto jest słuchaczem słowa, a nie czynicielem, ten podobny będzie mężowi przypatrującemu się w zwierciadle. Spojrzał i odszedł i wnet zapomniał jakowy był. Lecz kto jest czynicielem słowa Bożego, ten błogosławiony będzie w sprawie swojej” (Jak. 1, 22). Amen.
Ks.E.N.
Na podstawie: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XLVIII, 1935, s. 88; X. Tomasz Dąbrowski, Homilie, W. 1911, s. 129.