Msza to nie happening

Dominik Wójcicki 2006-05-26, http://torun.gazeta.pl/torun/1,70710,3373502.html

Kościół utracił swój największy skarb: dawną mszę w języku łacińskim – mówił w Toruniu ks. Karol Stehlin, przełożony Bractwa św. Piusa X, które Watykan uznaje za odszczepieńców. – Nowa liturgia przypomina happening i odsuwa wiernych od Kościoła
,,Nie gramy na gitarach i bębenkach. Nie tańczymy, nie klaszczemy, nie wykrzykujemy. Nie ma czadu, luzu” – w taki sposób cztery lata temu Bractwo informowało o powstaniu w Toruniu swojej kaplicy przy ul. Bema 3/5. Od stojących w pobliżu altanek i garażów różni ją tylko wielki drewniany krzyż przymocowany do frontowej ściany budynku. W środku na ścianach wiszą portrety świętych oraz obrazki drogi krzyżowej. W centrum kamienny ołtarz – taki, przy którym dzisiaj nie odprawia się już mszy w kościele, bo zastąpił go drewniany stół.
Co niedzielę na mszy w kaplicy gromadzi się blisko 20 osób. Liturgia nie przypomina nabożeństw znanych z innych kościołów. Sprawuje ją kapłan zwrócony tyłem do wiernych. Po polsku są tylko śpiewy i ewangelia. Reszta po łacinie. Na wezwania w nieznanym sobie języku odpowiadają również kilkuletnie dzieci.
Od tej liturgii zwanej trydencką Kościół na całym świecie odszedł blisko 40 lat temu, chociaż w 1570 r. papież Pius V w bulli ,,Quo primum” udzielił każdemu kapłanowi przywileju odprawiania jej do końca świata bez narażania się na jakiekolwiek kary kościelne. Dlatego liturgię nazywa się ,,mszą wszechczasów”. Odnowienie Kościoła po II Soborze Watykańskim (1962–65) skazało ją na zapomnienie. Powstał zupełnie nowy ryt oparty na językach narodowych. – Kapłani, którzy chcieli odprawiać starą mszę, narazili się na kary biskupów. Musieli porzucić kościoły i uciekać do katakumb. Uznano ich za wrogów religii i faktycznie wykluczono ze wspólnoty. A wszystko dlatego że nie chcieli porzucić dawnej liturgii – mówi ks. Karol Stehlin, przełożony Bractwa św. Piusa X w Polsce.
Niemiecki kapłan opiekuje się 12 kaplicami w kraju. We wtorek dał wykład o Bractwie św. Piusa X w toruńskim Arsenale.

Wyklęci czy nie?
Specjalnie dla takich środowisk w 1970 r. francuski arcybiskup Marcel Lefebvre założył Bractwo św. Piusa X. Oprócz przywiązania do mszy trydenckiej sprzeciwiło się ono reformom Vaticanum II, krytykując zwłaszcza ekumenizm i wolność religijną.
Apogeum jego konfliktu ze Stolica Apostolską przypadło na 1988 r. Arcybiskup bez zgody Jana Pawła II wyświęcił czterech biskupów. Prawo kanoniczne przewiduje w takich sytuacjach największą karę kościelną – ekskomunikę.
– ,,Schizmatykiem jest ten, kto poddaje w wątpliwość autorytet papieża albo oddala się od jedności z Kościołem. Święcenie biskupów bez zezwolenia papieża jest aktem nieposłuszeństwa, który nie stanowi schizmy” – odpierają zarzuty członkowie ruchu.
Mimo nadanej Bractwu etykiety odszczepieńców, kanoniści i watykańscy dostojnicy do dzisiaj nie rozstrzygnęli jednoznacznie tej kwestii. – Bractwo to Kościół schizmatyczny – ocenia krótko ks. Andrzej Nowicki, rzecznik toruńskiej Kurii Diecezjalnej. – Jego członkowie próbują przyciągnąć do siebie tych katolików, którzy nie odnajdują się w nowych formach duszpasterskich. Ponieważ nie zgromadzili ich zbyt wielu, to nie są dla nas zagrożeniem. Powołują się na nauczanie papieży, a tak naprawdę nie respektują obecnego Ojca Świętego.
Wierni nie zgadzają się z krytyką. – W naszych kaplicach modlimy się za papieża i lokalnego biskupa. W jaki sposób można być przeciwko Kościołowi, jeśli bez wahania przyjmuje się jego nauczanie? Dzisiaj wprawdzie popiera on ekumenizm, ale przecież wcześniej potępiło go wielu papieży. Poza tym każdy wierny może znaleźć dla siebie mszę z oprawą, jaka mu się tylko podoba. Tylko osoby przywiązane do dawnej liturgii nie mają możliwości uczestnictwa w niej – tak młody mężczyzna tłumaczy, dlaczego chodzi do toruńskiej kaplicy Bractwa.
Na obronę ruchu przywołuje słowa kard. Dario Castrillona-Hoyosa, jednego z najważniejszych kościelnych purpuratów. Przyznał, że „w ścisłym sensie można wypełnić swój niedzielny obowiązek, uczestnicząc we Mszy św. odprawianej przez kapłana Bractwa św. Piusa X. Nie jest grzechem uczestniczyć w niej, o ile nie wyraża się chęci zerwania łączności z Ojcem Świętym”.

Msza przypomina happening
Choć posoborowi papieże nigdy nie zakazali odprawiania mszy trydenckiej, to jednak poważnie ograniczyli dostęp do niej. Może być sprawowana jedynie za zgodą miejscowego biskupa, który musi wydać tzw. indult. W Polsce zdecydowało się na niego zaledwie kilku ordynariuszy. W diecezji toruńskiej biskup Andrzej Suski takiego pozwolenia nie udzielił. – Gdyby wierni poprosili o nie, to biskup posłuchałby tej prośby. Ale na razie takich sygnałów nie mamy. Widocznie nie ma na to zapotrzebowania – mówi ks. Nowicki.
– To nienormalna sytuacja, że kapłani i wierni muszą się dopraszać o przywilej, który dawno temu Kościół im zagwarantował. Nasza działalność w Polsce jest odpowiedzią na potrzeby wiernych przywiązanych do wielowiekowej tradycji – komentuje ks. Stehlin.
W jego ocenie to dawna msza wyraża całą istotę wiary katolickiej. – Kapłan w jej trakcie składa Bogu bezkrwawą ofiarę. Ona prowadzi do bojaźni przed Bogiem. Jest dziełem odkupienia Chrystusa, wspomnieniem Wielkiego Piątku. To trochę nieba na ziemi, niewyobrażalne poczucie sacrum. I tajemnica – wylicza ks. Stehlin. – Tymczasem nowa liturgia koncentruje się na tym, co ziemskie. To jakiś happening. W jej centrum nie ma Boga. Kapłan, stojąc przy stole, a nie prawdziwym ołtarzu, prowadzi dialog z ludźmi i zapomina o nim. Prosi się o zdrowie dla prezydenta, pokój na ziemi, porozumienie między ludźmi. To wszystko ważne, ale msza ma być czasem błagania o odpuszczenie grzechów i nawrócenie niewiernych.
Ks. Stehlin twierdzi, że ze współczesnej liturgii usunięto wszystkie elementy, które przeszkadzały protestantom. Przełożony Bractwa nie ma wątpliwości: zamiast nawracać innowierców, Kościół wchodzi dzisiaj z nimi w dialog ekumeniczny. A to złamanie poleceń Chrystusa.

Jezus jako fajny koleś
Zaczyna się druga godzina wykładu księdza Stehlina. Czas zadawania pytań. Mężczyzna przedstawiający się jako socjolog zarzuca prelegentowi, że nie dostrzega on zaangażowania wiernych w nową liturgię. W starej byli jedynie biernymi uczestnikami, teraz mogą ją współkształtować. – Na Skarpie w parafii ojców Paulinów na mszach młodzieżowych widać prawdziwą wiarę. Ludzie przeżywają to, w czym uczestniczą. Gdyby dominowała postawa padania na kolana, to nie byłoby fenomenu Światowych Dni Młodzieży lub Lednicy, w której gromadzą się tysiące ludzi. Dzięki tym zmianom trwa religia.
– To są zbiorowe uniesienie – ks. Stehlin nie daje się przekonać. – Wiarę buduje się przez codzienne życie, a nie chwilowe zrywy. Pewnego razu w Częstochowie podczas pielgrzymki widziałem, jak salezjanie urządzili dyskotekę przed bazyliką. Próbowaliśmy zagłuszyć ją, odmawiając Różaniec. Zaczęli na nas krzyczeć: ,,Idźcie stąd! Nie macie miłości. Jezus nas kocha”. I dalej tańczyli. Skoro ma się obraz Jezusa jako fajnego kolesia, to nic dziwnego, że odchodzi się od wiary. Tak jest na Zachodzie.

Szansa na przełom
Oficjalnie dla Watykanu Bractwo wciąż jest poza Kościołem, a czterej wyświęceni przed laty biskupi nadal są ekskomunikowani. W okresie pontyfikatu Jana Pawła II dialog między stronami był niemożliwy. Tradycjonaliści widzieli w nim modernistę, który prowadzi Kościół w przepaść. – Nigdy nie przestaliśmy uznawać go za głowę Kościoła. W rodzinie też zdarza się krytyka ojca, ale on zawsze nim pozostaje. Uważamy, że w świetle odwiecznego nauczania wszystkich Papieży i biskupów Jan Paweł II popełniał doktrynalne błędy. Takim jest np. ekumenizm – mówi ks. Stehlin.
Wybór Benedykta XVI Bractwo przyjęło z nadzieją. – Ten papież wielokrotnie publicznie odprawiał mszę trydencką. Gdyby to od niego zależało, to już dawno zostałaby uwolniona. Ale widocznie sprzeciwia się temu jego otoczenie. Cały czas jednak modlimy się o nią.

Dominik Wójcicki