My jesteśmy prawdziwym Kościołem

Lefebryści: obrońcy tradycji czy kościelne muzeum. Spotkanie z trójmiejskimi lefebrystami

Marcin Tymiński, „Dziennik Bałtycki”, piątek 27 maja 2005 r.

Ksiądz odwraca się przodem do wiernych tylko trzy razy. W czasie czytania Pisma Świętego, kazania i błogosławieństwa. Ci bez zająknienia odmawiają wyznanie wiary po łacinie. To msza święta trydencka. Jak mówi ulotka zachęcająca do udziału w nabożeństwie, msza bez „protestanckiego stołu”, „bez świętokradczej komunii świętej na rękę” i „bez świeckich szafarzy i ministrantek”. Do niewielkiego domku w Sopocie co sobotę i niedzielę na takie nabożeństwo przychodzi kilkadziesiąt osób. Mówią o nich: schizmatycy odszczepieńcy, lefebryści. To kapłani i wierni zrzeszeni w Bractwie Kapłańskim św. Piusa X.

Ksiądz
Edward Wesołek ma 60 lat i tradycyjną długą sutannę z czarnymi guzikami zapinanymi na haftki. To ważne, bo nowoczesnych ubiorów księży gdzie spod modnej koszuli i marynarki wystaje koloratka, ksiądz Wesołek nie akceptuje.
Po nabożeństwie (podczas którego po polsku zaśpiewano dwie pieśni, resztę modlitw odmówiono po łacinie) kapłan stoi przy kuchennym stole na zapleczu prawie prowizorycznej sopockiej świątyni i pije herbatę z wielkiego kubka.
– Najbardziej męczą mnie podróże – mówi z uśmiechem. – Teraz z Gdańska muszę jechać do Torunia, a potem jeszcze dalej i dalej.
Zanim w jego życiu pojawiły się kolejne świątynie i trydenckie msze pod szyldem Bractwa Piusa X, ksiądz Wesołek był krajowym duszpasterzem Cyganów. Funkcję te, jak mówi, zlecił mu sam kardynał Stefan Wyszyński. Całe późniejsze życie księdza zmieniło się jednak po Soborze Watykańskim II. Oficjalnie osiem lat temu zdecydował się porzucić struktury Kościoła i zostać członkiem Bractwa Piusa X. Na razie jako jedyny kapłan w Polsce.
Ksiądz chętnie porozmawiałby dłużej, ale musi jechać w tę męczącą podróż. Przed Toruniem zawita jeszcze do Bajerza, gdzie też mieści się kaplica bractwa.
– Patrzyłem, dokąd zmierza Kościół, przerażało mnie to – mówi ksiądz Wesołek, wsiadając do leciwego opla. – Msza święta zaczęła tracić swoje dostojeństwo, ostatnio dowiedziałem się, że w jednym z gdańskich kościołów służą do niej dziewczęta! To niedopuszczalne! Siła Kościoła tkwi w jego tradycji! Przedsoborowej tradycji!

Arcybiskup Lefebvre
Jako pierwszy tak właśnie powiedział francuski arcybiskup Marcel Lefebvre, który oficjalnie sprzeciwił się ustaleniom II Soboru Watykańskiego. Jego zdaniem, soborowe reformy, otwierające Kościół katolicki na ekumeniczny dialog, były niedopuszczalne. Wręcz złe. Za równie niekorzystne Lefebvre uznał zmiany w liturgii mszy świętej. Uważał, że nie powinno się wprowadzać nowej liturgii na miejsce tej ustanowionej przez papieża Piusa V na polecenie soboru trydenckiego (1545–1563). Według niego posoborowe zmiany podważyły autentyczność Kościoła i zachwiały jego liczącą tysiące lat tradycją. 1 listopada 1970 roku arcybiskup założył Bractwo Kapłańskie św. Piusa X. Do dziś skupia ono księży podzielających poglądy Lefebvre’a. Na początku Stolica Apostolska prowadziła z bractwem dialog. Jednak nadzieja na porozumienie i powrót „schizmatyków” w struktury Kościoła nie spełniła się. Gdy 30 czerwca 1988 roku Lefebvre samodzielnie, bez zgody Rzymu wyświęcił kilku biskupów, automatycznie na siebie i na nich ściągnął ekskomunikę. Marcel Lefebvre nigdy nie powrócił na łono Kościoła katolickiego. Zmarł 25 marca 1991 roku.

Kontrowersje po mszy
W przedsionku sopockiej kaplicy leżą książki i czasopisma. Obok publikacji „Czy nowy katechizm jest katolicki?” i „Zarysu teologii mistycznej” jest też kolorowa broszura „Ukrzyżowany zagrożeniem dla żydów. Judaizm a kościół katolicki”. Na okładce nieco karykaturalna postać starozakonnego.
Po mszy wierni powtórzą za księdzem, że ekumenizm prowadzi Kościół na manowce. I nie można mówić, że religia jedynie łączy. Bo skoro łączy to też i dzieli. A jeśli dzieli, to należy powiedzieć dlaczego. I uznać, że najważniejszy jest katolicyzm.
W Warszawie na tradycyjnej mszy odprawianej przez lefebrystów można podobno spotkać nie tyle zwolenników Radia Maryja i słynne już zastępy „moherowych beretów”, co popularnych polityków z prawicy – i to tych bardziej związanych z Unią Polityki Realnej niż Ligą Polskich Rodzin.
Także na sopockie nabożeństwo uczęszczają ludzie znani z pierwszych stron lokalnych gazet.
Wśród stałych słuchaczy łacińskiej mszy jest np. prawicowa gdańska radna oraz naukowiec z dużej ogólnopolskiej instytucji, mającej czasem wpływ głównie na losy polityków. Prosi o zachowanie dyskrecji. Nie chce, by to, w co wierzy, szargano i wykorzystywano przeciw niemu. A takie sytuacje się już zdarzały.

Niekoleżeński absolut
– Miałem 20 lat, gdy zobaczyłem, że życie religijne oferowane przez parafię nie jest dla mnie. Zobaczyłem, jak doktryna Kościoła jest tak naprawdę relatywizowana – opowiada naukowiec. – A ja poszukiwałem prawdziwej katolickiej ortodoksji. Nie dla mnie były oazy, radosne śpiewanie i traktowanie Pana Boga jak kolegi. Nowy ryt mszy świętej, moim zdaniem, zakwestionował przede wszystkim jej głębię i ofiarny charakter. Na Kalwarii ani Maryja ani Maria Magdalena nie śpiewały radośnie pod krzyżem.
Zwolennicy nauk arcybiskupa Lefebvre’a najmocniej akcentują to, że tak naprawdę nigdy nie wyszli z Kościoła.
– Nigdy nie przystąpiłbym do czegoś, co rzeczywiście byłoby wspólnotą schizmatyków – przekonuje mój rozmówca z publicznej instytucji. – Nigdy nie wyszedłem z Kościoła. Chcemy tylko o błędach Kościoła głośno mówić.

Ks. Edward Wesołek, jedyny w Polsce kapłan – członek Bractwa Piusa X: – Siła Kościoła tkwi w jego tradycji! Przedsoborowej tradycji! Fot. Robert Kwiatek

Głos Kościoła
– Działanie Ducha Świętego i to co mówi Pismo Święte musimy odczytywać też przez znaki czasów – wyjaśnia ks. Michał Czajkowski, asystent kościelny katolickiego miesięcznika „Więź”. – A lefebryści zamknęli się w oblężonej twierdzy. Za wszelką cenę bronią, ich zdaniem, zagrożonych wartości, nie zauważając, że świat i Kościół się zmieniają.
Zdaniem ks. Czajkowskiego, w tym co głoszą zwolennicy francuskiego schizmatyka można dostrzec te same głosy, które pojawiają się w Radiu Maryja.
– Monopol na prawdę i jedyny klucz do rzeczywistości. Przekonanie, że „to my jesteśmy jedynymi prawdziwymi katolikami” – wylicza ks. Michał. – Takie myślenie jest typowe dla wszelkiego rodzaju integrystów, nie tylko religijnych. I tu niebezpiecznie zbliżamy się wręcz do mentalności charakterystycznej dla sekt.

Muzeum w Kościele
Ksiądz Jerzy Kownacki, znawca liturgii i tradycji kościoła, mówi krótko.
– Lefebryści to archaizm. Może nawet muzeum w Kościele – twierdzi. – Zawsze istnieli i będą istnieć ludzie, którzy nie rozumieli, że Kościół musi się zmieniać. A my musimy dostosować Kościół do mentalności współczesnego człowieka. To oznacza też zmiany w obrzędowości. Czy do przeciętnego wiernego trafi teraz łacińska liturgia?
Zdaniem księdza Kownackiego, „obrońcy tradycji” równie dobrze mogliby próbować wrócić do wspólnoty pierwszych chrześcijan.

Dialog, którego nie ma
Po wyborze kardynała Ratzingera na papieża, w liście gratulacyjnym do niego Bractwo św. Piusa X pragnęło „podkreślić swoją katolicką naturę” – zaakcentował dziennikarzom Arnaud Selegny, obecny sekretarz przełożony bractwa. Podkreślił, że władze bractwa nigdy nie zerwały zupełnie kontaktów z władzami kościelnymi i że są nadal otwarte na ponowne zbliżenie ze Stolicą Apostolską.
– Zwolennicy Marcela Lefebvre’a uważają Benedykta XVI za bardziej konserwatywnego niż Jana Pawła II i pokładają nadzieję, że będzie im bardziej przychylny –wyjaśnia ks. Czajkowski. – Nie uczyłbym jednak na żaden głębszy dialog z nimi. Lefebryści uznają, że Jan Paweł II zbłądził. A teraz jakby nie zauważali, że Joseph Ratzinger kontynuuje jego dzieło. Czy to czasem nie jest po prostu śmieszne?