Ks. Hugon Calkins OSM, Naturalne planowanie rodziny czy naturalna antykoncepcja? (1)

Na początek parę słów o tym, co rozumiemy poprzez tzw. naturalne planowanie rodziny (dalej: NPR). Wolno nam dyskutować o samej metodzie jedyne oficjalne ograniczenie nałożone przez Kościół dotyczy jej nauczania i polecenia. Zbyt długo milczeliśmy, podczas gdy nieroztropni i gorliwi zwolennicy rozpropagowali ją na całym świecie. (…) Metoda oparta jest na rytmie płodności i niepłodności, występującym w miesięcznym cyklu menstruacyjnym kobiety. Mówiąc krótko, wydaje się dziś pewne z medycznego punktu widzenia, że w niektóre dni miesiąca jest całkiem prawdopodobne, że kobieta pocznie nowe życie, w inne natomiast jest to mało prawdopodobne. Dni, w które poczęcie jest prawdopodobne, nazwano dniami „płodnymi”, pozostałe zaś „niepłodnymi”, Metoda „cyklu” polega na spełnianiu powinności małżeńskich jedynie w dni „niepłodne”. Stosuje się ją w celu uzyskania odstępów pomiędzy kolejnymi poczęciami lub wprost dla unikania potomstwa. Niezależnie od tego, czy metoda ta stosowana jest przez kilka miesięcy, lat, czy przez cały okres naturalnej płodności, pobudka zostaje ta sama – jest nią. zapobieżenie poczęciu i ciąży.

Przestańmy mówić o „wstrzemięźliwości”, to tylko slogan służący do skierowania rozumowania na inny tor. Ludzie, którzy stosuj tę metodę, nie troszczą się w pierwszym rzędzie o wstrzemięźliwość, próbuj po prostu uniknąć poczęcia. To dlatego ograniczają akty małżeńskie jedynie do dni niepłodności – tzw. okresów bezpiecznych.

Praktyka ta stwarza problem moralny jedynie wówczas, jeśli traktowana jest jako system, w którym każdy akt współżycia płciowego lub abstynencji staje się elementem pomysłowego planu uniknięcia normalnej i naturalnej konsekwencji zjednoczenia małżonków, jakim jest poczęcie. Dopóki rozważamy odosobnione akty małżeńskie w dni bezpłodności czy wstrzemięźliwość w dni płodne, obowiązują nas zwykłe reguły prawa moralnego. Kiedykolwiek mamy do czynienia ze stosunkiem małżeńskim, musi on być dokonany właściwie i kompletnie. Wszystkie nienaturalne i sztuczne metody unikania poczęcia, stosowane przed, w trakcie czy zaraz po akcie małżeńskim określa się jako antykoncepcję – ciężki grzech przeciwko naturze. Musimy więc ocenić moralność NPR jako systemu. Czy małżonkowie mogą przez świadomy wybór stosować tę metodę, aby uniknąć poczęcia?

Wbrew szeroko rozprzestrzenionemu przekonaniu, metoda „cyklu” nie jest tym samym, co antykoncepcja. To prawda, że czasem cel małżonków jest ten sam: stosują oni tę metodę, aby uniknąć poczęcia – ale nie jest to to samo, co sztuczna kontrola urodzin. Praktykowanie antykoncepcji jest wbrew naturze, jest zboczeniem takim samym jak homoseksualizm. Jednak z samego tylko powodu, że „cykl” jest czymś naturalnym, nie wynika, że stosowanie NPR jest moralnie dobre i dozwolone. Stosowanie tej metody wynika z wolnej i rozumnej woli – woli uniknięcia posiadania dzieci, która jest wprost sprzeczna z pierwszym celem stosunków małżeńskich. Czy taki wolny wybór jest grzeszny i sprzeczny z wolą Boga?

 

Ważne warunki

Podsumujmy więc opinie teologiczne na ten temat. Kościół ani nie aprobuje, ani nie zakazuje stosowania metody „cyklu” jako systemu. Kościół jednak zaledwie toleruje jej stosowanie. Toleruje, tzn. niechętnie zezwala. Toleruje ją, jednak pod warunkiem zaistnienia trzech ściśle określonych faktów. Po pierwsze, musi istnieć wystarczająco poważny powód dla zezwolenia małżeństwu na stosowanie tej metody, wystarczająco poważny, by omijać pierwszy cel małżeństwa. Po drugie, zarówno mąż, jak żona, muszą godzić się na jej stosowanie – nikt nie może być zmuszony do stosowania tego systemu wbrew swej woli. Po trzecie, stosowanie tej metody nie może pociągać za sobą grzechów śmiertelnych przeciwko czystości ani stać się bliską okazją do takich grzechów. Złamanie któregokolwiek z tych warunków czyni stosowanie tej metody grzesznym. Opinia brzmi więc „stosowanie NPR czasami nie jest grzechem, czasem jest grzechem a czasem grzechem ciężkim”. Nie mówmy zatem: „Wszystko w porządku Kościół to aprobuje”.

Przeanalizujmy teraz szczegółowo owe trzy warunki.

Po pierwsze: wystarczający powód. Teologowie przyznaj, że czasami istnieją poważne powody dla usprawiedliwienia stosowania tej metody. Powody te mogą występować stale lub okresowo – ubóstwo, słabe zdrowie matki (rzeczywiste nie udawane), częste poronienia, czy cesarskie cięcia przy porodzie, medyczna konieczność dłuższych przerw pomiędzy kolejnymi połogami ze względu na płodność żony; innymi słowy – solidne i uczciwe powody unikania poczęcia w pewnym tylko okresie lub stale. Jednak nawet jeśli takie uczciwe powody mają miejsce, konieczna jest dobrowolna zgoda obu stron na stosowanie tej metody.

Po drugie:zwykle w codziennym życiu jedna ze stron pozostaje niechętna i ulega naciskom drugiej. Wszyscy teologowie moralni zgodnie potępiają jako grzech ciężki współżycie wyłącznie w okresie niepłodności, bez prawdziwego porozumienia obu stron. Jeśli brak tej wolności jednej ze stron, która ma prawo do normalnego pożycia małżeńskiego, wyrządzana jest ciężka niesprawiedliwość. (…)

Najbardziej kontrowersyjny jest trzeci warunek. Stosowanie NPR nie może prowadzić do ciężkiego grzechu przeciw czystości ani stwarzać okazji do niego. Teologowie moralni są zgodni, że poważny grzech popełniają małżonkowie, kiedy narażają się na bliskie niebezpieczeństwo niewierności czy stosowania kontroli urodzeń? Takie zagrożenia i grzechy są częste w naszych zmaterializowanych czasach. Spowiednicy zrobiliby dobrze, badając związek niewierności małżeńskich ze stosowaniem NPR. Tak więc dobry powód sam z siebie z siebie nie wystarcza – ważne są okoliczności. W sprawach tych doradza się pomoc spowiednika. (…)

Czy więc przy założeniu, że istnieje zgoda obu stron i nie ma specjalnego niebezpieczeństwa grzechu ciężkiego, mogą małżonkowie stosować tę metodę z pobudek samolubnych? Opinie teologiczne są tu podzielone: niektórzy twierdzą, że takie postępowanie byłoby grzechem ciężkim, inni że jedynie powszednim. Wszyscy jednak wybitni teologowie są zgodni, że postępowanie takie byłoby grzeszne i bardzo niebezpieczne.

Im więcej bada się opinii teologicznych w tych kwestiach, tym wyraźniej widać, jak wiele ostrożności kapłani i świeccy powinni wykazywać, zalecając NPR. (…) Z pewnością nigdy nie zostało oficjalnie zadeklarowane, że Stolica Apostolska aprobuje metodę „cyklu”. Nawet najczęściej cytowane fragmenty encykliki Piusa XI Casti connubii nie mogły być przytaczane jako udzielające takiej aprobaty. O wiele bardziej prawdopodobne jest, że papież miał na myśli ludzi fizycznie bezpłodnych (o „pewnych defektach”) czy tych, którzy przeszli menopauzę („powody czasu”), a nie NPR. Jednak obecnie potężna kampania reklamowa, towarzysząca sprzedaży wysyłkowej urządzeń do określania cyklu, używa bezwstydnie słów Ojca Świętego rzekomo aprobujących owe, propagowane dla celów komercyjnych, metody ograniczenia urodzeń.

 

Brutalna rzeczywistość

Przejdźmy teraz do praktyki. Katolickie małżeństwa zaszły już bardzo daleko w niewłaściwym stosowaniu NPR. Teolo­giczne rozróżnienia zostały całkowicie zarzucone, pozostało jedynie pragnienie uniknięcia potomstwa. Zbyt wielu księży działa nierozważnie, publicznie polecając tę metodę (na prelekcjach i w kazaniach), o której Stolica Apostolska powiedziała, że jedynie „spowiednicy mogą [ją] ostrożnie sugerować”. Każdego dnia przybywa dowodów, że jedynie w stosunku do wyjątkowo duchowo silnych małżeństw można mieć nadzieję, iż uczciwie korzystają z metody „cyklu”, nawet jeśli mają rzeczywiście wystarczające powody. Najwięcej par stosuje tę metodę po prostu w celu uniknięcia potomstwa. Używają oni NPR, kiedy to możliwe; różnych środków antykoncepcyjnych, jeśli wiedza, że ta pierwsza metoda będzie nieskuteczna; a nawet posuwają się do aborcji, kiedy „wpadną” (cóż za określenie początku nieśmiertelnej duszy!). Osoby takie próbują później żartować ze spowiednikiem: „O nie! Jaka znowu kontrola urodzin, my jedynie stosujemy się do «cyklu»!”. Powoli jednak sytuacja ta zaczyna gorszyć ich bliźnich. Przeciętny człowiek nie jest teologiem. Nie widzi różnicy pomiędzy sztuczną a naturalną kontrolą urodzeń. Widzi jedynie, że te samolubne pary zawierają małżeństwa i nie mają dzieci, co więcej – chwalą się sposobem, w jaki ich unikają. Zaczynam się zastanawiać, jak mogą oni tak łatwo przystępować do spowiedzi i Komunii św. Ja również zaczynam się nad tym zastanawiać. Nawet nasi przeciwnicy wykorzystują to przeciw nam, mówiąc: „Jaka to różnica? Tak stanowczo potępiacie antykoncepcję, ale wasze małżeństwa omijają ten zakaz stosując «cykl»!”

c.d.n.

 

Powyższy artykuł został po raz pierwszy opublikowany ponad 50 lat temu na łamach „The Integrity Magazine”. Za „The Angelus”, maj 1993, wybrał i przetłumaczył Wojciech Zalewski.

 

Rodzina Katolicka, nr 14 (przy ZW nr 46), s. VII. [3/2002 (46)]