List z Indii
Drodzy Przyjaciele,
ponieważ wielu z Was pisało do mnie pytając o wiadomości z Indii, odpowiadam przez e-mail, aby uniknąć powtórzeń.
Opuściłem Nową Zelandię 10 lipca. (…) 15-go spędziłem w Londynie a 16-go przybyłem do Bombaju. Kilkakrotnie odprawiłem tam Mszę św. po czym wyruszyłem do Goa, nazywanego Rzymem Wschodu – pięknego portugalskiego miasta z wieloma kościołami i chaotycznie rozmieszczonymi willami. Oczywiście na początek udałem się do grobu św. Franciszka Ksawerego i na miejsce męczeństwa jezuitów, którzy oddali tu życie za Wiarę. We Mszach św. w obu miastach uczestniczyło ponad 75 osób, wszyscy oni mówili po angielsku. Po kilku dniach odleciałem do Bangalur – pięknego miasta z wieloma parkami i w miarę „chłodnym” klimatem. Do Palayamkottai dotarłem po 13-godzinnej jeździe autobusem 24 sierpnia, w samą porę na pięćdziesięciolecie kapłaństwa ks. Ksawerego. W październiku o. Blute założył tam misję, przywiózł tez ze sobą z Europy dwie oblatki, które przybyły wysondować, czy dadzą radę otworzyć dom w Indiach. Rezultat był zachęcający – 15 dziewcząt wyraziło zainteresowanie, więc bp Fellay obiecał, że wrócą tam w ciągu roku. W grudniu i styczniu powracałem na misję, każdorazowo na 10 dni. Nieco wcześniej, na przełomie listopada i grudnia odbyłem z o. Blute podróż do Singapuru, on w ramach swoich stałych obowiązków, a ja, by stamtąd, razem z ks. Couture, wyruszyć do Tajlandii i Laosu. W Tajlandii spotkaliśmy się z biskupem, arcybiskupem i kardynałem Bangkoku, przedstawiając im dzieło Bractwa i jego pracę dla Kościoła. Spotkaliśmy się z życzliwym przyjęciem i pozwolono nam odprawiać Msze św. w tamtejszych kościołach. W styczniu na rekolekcje głoszone przez ks. Józefa Pfeiffera przybyło m.in. trzech księży diecezjalnych – dwóch emerytów i jeden z parafii liczącej 1500 wiernych. Wszyscy oni odprawiają wyłącznie Mszę Trydencką. Ks. Pfeiffer poświecił nam całe dwa tygodnie swojego urlopu, za co jesteśmy mu bardzo wdzięczni. W chwili obecnej jestem w Andhra Praech, w prowincji Cudakach. Zgłosił się tu do nas niedawno młody lekarz, który czując powołanie do kapłaństwa, a nie wiedząc, jak je urzeczywistnić, odbył pielgrzymkę do Matki Bożej z Helankami i prosił Ją o pomoc. Ona skierowała go do nas i w sierpniu wstąpi do seminarium Bractwa. Przeprowadziłem też rozmowy z dwoma biskupami i kilkoma tutejszymi księżmi. Tutejsza diecezja została założona dopiero w 1976 roku, wszyscy księża są młodzi – nie wiedzą nic o Mszy Trydenckiej, a niewiele więcej o wierze katolickiej! (…) Przez ostatnie dwa miesiące spotykałem się wielokrotnie z ponad 80-letnim księdzem z Goa, który ma zamiar powrócić do Mszy swoich święceń. Kiedy to nastąpi, mam nadzieję, że inni pójdą w jego ślady. Ksiądz ten doprowadził w 1969 roku do ustąpienia swojego biskupa (Holendra) z powodu herezji! Obiecuje, że będzie gorliwym wojownikiem Tradycji. Przebywając w ciągu ostatnich dwóch tygodni w Bombaju spotkałem się ze czteroma seminarzystami, którzy złożyli rezygnację po tym, jak uświadomili sobie, że w seminarium diecezjalnym naucza się ich rzeczy niezgodnych z wiarą katolicką. Jednemu z nich po ośmiu latach kardynał odmówił święceń, ponieważ odmawiał przyjmowania Komunii na rękę i był zbyt „lefebrystowski”. Po odkryciu, co oznacza termin „lefebryzm”, kleryk ten postanowił przyłączyć się do nas, razem z trzema innymi młodymi ludźmi z Madrasu. Spędzą z nami trzy miesiące w Palay, a następnie udadzą się do seminarium Bractwa. To już sześciu jeden rok! Prośmy Boga o wytrwanie dla nich.
Ks. Blute uczy się tamilskiego i po pięciu latach orientuje się w nim całkiem dobrze. Jak twierdzi, jest to najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek robił. Tak naprawdę są to trzy języki: mówiony, pisany i kaznodziejski. Litery przypominają chińskie znaki. Chłopcy z naszego schroniska próbowali nauczyć mnie pozdrowienia, ale szybko zrezygnowałem po tym, jak dowiedziałem się że nazywam ich psami, krowami etc. W schronisku przebywa 18 chłopców w wieku 11-17 lat i mamy nadzieję, że niektórzy z nich poczują powołanie do kapłaństwa. Ks. Edwin nadzoruje ich naukę i pilnuje dyscypliny. Chodzą oni do miejscowych szkół, ale mieszkają i jedzą w schronisku.
Ks. Edwin opiekuje się też drugą misją – na południu, w każdą niedzielę odprawia tam Mszę św. dla ok. 300 osób (…).
W jednym z tych centrów wierni budują obecnie Kościół. W niektóre niedziele jeżdżę do Singumparri, na pd. od Palay, gdzie odprawiam Mszę św. dla 40-50 osób. Ludzie ci nie znają angielskiego, więc przy kazaniu korzystam z pomocy tłumacza, a podczas spowiedzi pomagam sobie kartką, na której wypisane są grzechy w obu językach. W Palay w ciągu tygodnia odprawiam Msze św. w oratorium obok naszego domu, przeważnie dla 3-5 osób. Jedynie w niedziele zbiera się 75 dusz. Apostolat w Palay prowadzi głównie ks. Edwin, który jest rodowitym Tamilem. Ks. Blute stale musi się komuś opłacać, abyśmy mogli kontynuować naszą pracę. Łapówkarstwo jest tu niewyobrażalne i stało się niejako elementem tutejszej kultury. Ks. Pfeiffer twierdzi, że potrzebował trzech miesięcy, aby przetrawić to, co zobaczył tu przez 10 dni. (…)
Mieliśmy zimę, która powinna być porą deszczową, nie było jednak ani zimno ani wilgotno. Komary często przypominały nam obietnicę daną przez Boga Abrahamowi: „Twoje potomstwo będzie tak liczne jak piasek morski”. Po pewnym czasie człowiek przestaje z nimi walczyć i spokojnie pozwala utoczyć sobie krwi podczas snu – za to rano czuje się rześki i gotów do walki. Jemy głównie ryż: rano, w południe i wieczorem. Dzięki Bogu mamy kucharza, który zna zagraniczne potrawy! Pogoda jest zawsze upalna – do 40 stopni w lecie. Człowiek jest zdrowy tak długo, dopóki nie napije się wody lub nie zje czegoś zbyt mocno przyprawionego.
Niech was Bóg błogosławi i do usłyszenia!
Zawsze Wierni, nr 46, 05-06.2002, s. 86.