Ernest Hello, Św. Jan Chrzciciel

Święto 24 czerwca

 

Na ogół Pismo święte jest bardzo powściągliwe w słowach, a przede wszystkim powściągliwe w sądach. Ewangelia zawiera bardzo mało ocen osobistości, nawet najwybitniejszych. Maryja i Józef oboje są nam ukazani jakby za zasłoną. Ewangelia ze szczególną surowością odnosi się do św. Piotra. Przypominam sobie zdanie wypowiedziane z tego powodu przez jednego z wielkich hebreologów. Powiedział mi kiedyś, że jego zdaniem św. Piotr sam czuwał nad tym, aby wszystkie jego błędy były jak najdokładniej opisane i przedstawione w Ewangeliach. Szczególnie zaś, dodał, święty Marek jest nieubłaganym historykiem przewinień i słabości św. Piotra, a właśnie św. Marek jest najbliższym uczniem, serdecznym przyjacielem i powiernikiem św. Piotra. Ewangelia św. Marka była pisana pod okiem św. Piotra, a pracowite badania, jakie przeprowadziłem nad ewangelistami, upoważniają mnie do twierdzenia, że im kto był bliższy św. Piotra, tym dlań był surowszy z powodu zapewne specjalnego nakazu księcia Apostołów. I to jest przyczyną, dla której św. Marek, spisujący prawie dosłownie dyktowane mu przez św. Piotra zdarzenia, nie omija nic, co może nas objaśnić o upadkach i słabościach wspólnego ojca. Zła wola mogłaby z łatwością w surowości Ewangelii znaleźć broń przeciw św. Piotrowi, ale powyższa uwaga uczonego nawet tę surowość obraca na chwałę Piotra i opowieści te przedstawione we właściwym świetle, świecą niby drogie kamienie w koronie wielkiego Apostoła. Ta powściągliwość i ta surowość opowieści ewangelicznej nadaje postaci św. Jana Chrzciciela szczególny i zupełnie wyjątkowy charakter. Skoro tylko o nim mowa, pochwała zjawia się niezwłocznie. Za chwalców ma anioła i Boga–Człowieka, Gabriela i Jezusa. „Przyjdzie w Duchu i w Mocy Eliaszowej” mówi anioł i Eliasz jest jednym z tych właśnie, którzy Ducha Świętego pobudzą do pochwał. Eliasz i św. Jan Chrzciciel, dwaj wysłańca uprzedzający i zwiastujący dwa wielkie zdarzenia, byli wychwalani przez usta Boga samego: „Błogosławieni, mówi Duch Święty do Eliasza, błogosławieni, którzy cię oglądali! Błogosławieni, którzy posiedli chwałę twojej przyjaźni!”.

A Chrystus mówi o Janie Chrzcicielu: „I kogoście obaczyli? Proroka? Zaprawdę mówię wam, iż więcej niźli proroka”.

Spomiędzy synów człowieczych nikt się nie wyniósł ponad Jana Chrzciciela.

Eliasz i Jan Chrzciciel otrzymali więc jakoby ten przywilej szczególny; wyprowadzają oni do pewnego stopnia Pismo święte z jego nieprzepartej, do ostateczności doprowadzonej powściągliwości. Chwała ich jakoby zadaje gwałt temu słowu Bożemu, tak umiarkowanemu i tak surowemu.

Ponieważ uroczystość św. Piotra jest tak blisko uroczystości św. Jana; przypomnijmy więc sobie kilka tajemniczych harmonii, które nam te dwa święta wyobrażają.

Święty przewodnik poprowadzi nas poprzez blaski wspaniałe dwu innych świętych. Św. Franciszek Salezy pomoże nam w charakterystyce św. Piotra i św. Jana.

Kościół święci 24 czerwca urodziny św. Jana, a 29 czerwca urodziny św. Piotra. W mowie ludzkiej urodziny św. Jana będą zawsze urodzinami, ale urodziny św. Piotra, obchodzone 29 czerwca, nazywałyby się w języku ludzkim – śmiercią. Kościół święci śmierć św. Piotra pod nazwą jego narodzin, bo umarł świętym i narodził się do życia wiecznego. Święci narodziny św. Jana, bo urodził się świętym, poświęcony już w łonie matki swojej.

Posłuchajmy własnych słów świętych Franciszka Salezego: „W istocie, kiedym czytał w księgach Rodzaju, iż Bóg stwor– żył dwóch wielkich oświecicielki na niebie, jednego, aby przewodniczył i przyświecał dniowi, a drugiego, aby przewodniczył nocy, stale myślałem sobie, że to byli ci dwaj wielcy Święci, św. Jan i św. Piotr. Bo czy wam się również nie wydaje, że św. Jan jest wielkim wykładowcą prawa Mojżeszowego, które było tylko cieniem i jakoby noc w obliczu światłości prawa Łaski, gdyż był więcej niż prorokiem, jakkolwiek sam nie był światłości…? A czy wam się nie wydaje, że św. Piotr był wielkim głosicielem i oświecicielek Ewangelii, ponieważ przewodniczy dniowi prawa ewangelicznego?”.

Święty Franciszek Salezy, który posiada dar nadawania ujmującego uroku prawdom najbardziej surowym, rozpadtruje jasnym i naiwnym okiem głęboko ukryte analogie, które uszłyby baczności wzroku, bez takiej prostoty.

Nad arką przymierza były ustawione dwa patrzące na siebie cherubiny. Można by śliczne dzieło napisać o wspaniałych pomysłach, jakimi te dwa cherubiny natchnęły Ojców Kościoła. Symbolizm Starego Testamentu zawierał dla nich przedziwne tajemnice, które dawniej dusza ludzka sławiła, którymi się napawała i rozkoszowała, tajemnice dzisiaj zapomniane i wzgardzone.

Arka przymierza wyobrażała tego który jest przymierzem samem: wyobrażała Jezusa Chrystusa, Dwa cherubiny na siebie patrzące, jeden po prawej, drugi po lewej stronie, czyż to nie symbol równie ku sobie spoglądających św. Jana i Piotra? Spojrzenia ich spotykają się, bo są skierowane z dwóch różnych punktów ku Jezusowi Chrystusowi.

Słyszycie co mówi św. Jan? „Oto Baranek Boży!”. A Piotr? „Tyś jest Chrystus syn Boga żywego”.

Oto dwa wyznania. Czyż nie pochodzą one od dwóch wielkich oświecicielki? I czy nie są zgodne z harmonią głoszoną przez św. Franciszka Salezego? Otóż kiedy św. Jan mówi: „Oto Baranek Boży”, mówi jeszcze przenośnie; nie zrywa z symbolizmem, wysławia Baranka. Lecz kiedy św. Piotr zawołał: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego” wtedy rozerwał zasłonę. Przemówił otwarcie.

Na początku świata Duch unosił się nad wodami i użyźniał je.

Kiedy zaś zwrócimy się do Odkupienia, widzimy jak Jezus Chrystus użyźniał wody, chodząc po brzegach morza galilejskiego. Tam to rzekł do Andrzeja i Piotra; „Pójdźcie za mną!”. I nad brzegiem wód Jordanu św. Jan ujrzał po raz pierwszy Baranka Bożego.

Mojżesz został uratowany z wód Nilu przez córkę faraona i stał się przywódcą wybranego narodu. Św. Piotr został uratowany z wód pod Cezareą i został przywódcą wybranego narodu. Rybak łowiący w wodach, został rybakiem ludzi.

Narodziny cielesne św. Jana i narodziny duchowe św. Piotra mają jeszcze jedno szczególne podobieństwo: jedne i drugie były przepowiedziane. Anioł przepowiedział ziemskie narodziny św. Jana: „Wielu radować się będą jego narodzinom”. Narodziny niebieskie św. Piotra przepowiedział sam Jezus Chrystus, a nawet wymienił narzędzie które go do chwały doprowadzić miało.

Zachariasz, otrzymujący obietnicę odnosząc się do św. Jana, był ofiarnikiem kadzidła. Otrzymującym obietnicę odnoszącą się do św. Piotra był sam Piotr. Był on tym, który powiedział: „Panie, Ty wiesz, iż Cię miłuję”. To była Piotrowa ofiara kadzidła.

Jan św. został uświęconym w łonie swej matki i w obecności Przenajświętszej Dziewicy; św. Piotr został uświęconym w łonie Kościoła wojującego, w wieczerniku, w obecności Dziewicy Matki.

Św. Jan poruszył się i zadrżał w łonie matki, radując się z przybycia Maryi Panny; dziecko zadrżało. Dziecko brzmi po łacinie infant – „ten, który nie mówi”. A czyż Piotr w wieczerniku nie był drżącym dziecięciem, niemowlęciem, które nawet przed służącą nie chciało się przyznać do znajomości Chrystusa, a które nagle, po wyjściu z wieczernika, otworzyło usta i przemówiło.

Na postaci św. Jana, powiedział jeden wielki Święty, skończyły się proroctwa mojżeszowe; postacią św. Piotra zaczęły się proroctwa ewangeliczne.

Kiedy anioł uczynił Zachariaszowi uroczystą obietnicę, mówiąc do ojca przyszłego Jana: „Ten ci kroczyć będzie w duchu i mocy Eliaszowej” – Zachariasz wątpił, i Zachariasz stracił mowę.

Zjawisko to zawiera głębokie nauki. „Wołam, bowiem uwierzyłem” – mówi Psalmista. Wiara jest rodzicielką. słowa. Zwątpienie płodzi milczenie, nie to milczenie wielkie, unoszące się ponad słowem, ale milczenie ponure i marne, mil­czenie grobów, milczenie rozpaczy. Zwątpienie zabija słowo, bo słowo jest światłości. Słowo jest wybuchem ufności, każde słowo jest twierdzeniem.

Słowo zamiera jednocześnie z zamierającą ufności. Człowiek, który by w nic nie wierzył, znalazłby się względem słowa, w położeniu władcy, który królestwo swoje utracił.

Dziewica również zwraca się do anioła ze słowem: jakże się to stać może? Ale to jakże nie jest wątpieniem. To jakże jest wstępem do wiary. Wymówione zostało w duchu przyzwolenia. Poprzedza i przygotowuje ono fiat, za chwilę nadchodzące. Zachariasz był przerażony, że duch Eliasza był przyobiecany jego synowi.

Dlaczego? Ach, dlaczego? bo nikt nie jest w swej ojczyźnie prorokiem. Ogromnie jest trudno człowiekowi uwierzyć, że drugi człowiek, jemu bliski, jemu współczesny, jest równie wielki, jak wielcy ludzie przeszłości. A jeśli ten współczesny jest jego synem, trudność się wzmaga niepomiernie. Im bliżej człowiek niezwykły sąsiaduje z nami, tym nam jest trudniej uwierzyć w jego nadzwyczajność. Jak to? Ten człowiek, którego potrącamy w tłumie innych, młody, nieznany, bez uznania i ogłoszonej historii życia, nie zamieszczony jeszcze w rocznikach rodzaju ludzkiego, ma być równy tym, których sławy pełna jest pamięć ludzkości! Człowiek się cofa przed uwierzeniem w podobne dziwo. I dlaczego? Czy Bóg, który obdarzał dziadów, nie zdoła już wnuków obdarzyć? Bez wątpienia – nie; lecz ta trwożliwość ma źródło w pysze ludzkiej. Nie chcemy wierzyć w wielkość człowieka współczesnego, bo nie chcemy uznać i zrozumieć, że jak w przeszłości, tak w obecności, że każdy dar pochodzi od Boga.

A później przychodzono do samego Jana z zapytaniem, czy nie jest Eliaszem? Przychodzono do niego z żądaniem chrztu, jak przychodzono niegdyś do Eliasza, z żądaniem dżdżu i rosy w czasie posuchy.

Jan Chrzciciel był człowiekiem pustyni. Życiem pustyni przygotował wielkie zjednoczenie przyszłości. Cóż jest pustynia, jeśli nie pustką?

Ci jeno są nasyceni pełnością, którzy uczynili w sobie próżnię i sami stali się pustynią.

W świecie ziemskim również pustka pociąga tłumy. Pustynia wiedzie do Jeruzalem.

Św. Jan Chrzciciel udał się na pustynię zewnętrzną, również jak na pustynię wewnętrzną. Nieobecni się zarówno światu, jak sobie, aby usłyszeć słowo i aby stać się głosem. Chcąc nam wskazać miejsce, skąd się rozlega słowo prawdy, nazwał się głosem wołającego na pustyni. Jan, człowiek pustyni przygotowywał ścieżki dla Tego, który miał pociągać ku sobie wszelkie rzeczy.

Krzyż ustawiony poza miastem, pomiędzy ziemią a niebem jest wielką istotną pustynią. Oto dlaczego krucyfiks stał się pastwą powszechną, boską strawą królewskiego rodu orłów, karmiących się nim i miejscem ich zlotu.

„Azaliś jest Chrystus? Azaliś ty Eliasz?” Św. Jan wciąż odpowiada: „Nie, nie, nie jestem nim”. Wreszcie, będąc zmuszonym wymienić w jakikolwiek sposób swe imię nazywa się głosem. Nie nazywa się nawet głosem wołającym, ale głosem Wołającego. Jest głosem kogo innego. Jest głosem Tego, który jest słowem.

Niezwykłe, przedziwne związki łączą postać Jana z postacią Jezusa. Ich poczęcia i narodziny dzielą rok na ćwierci, słonecznym i nocnym porównaniem dnia.

Jan dzieciństwo swoje spędza na pustyni, Jezus przy Józefie, jakoby na innej pustyni.

W porządku fizycznym dźwięk głosu jest zasłyszanym wcześniej, nim słowo w pełni duszę przeniknie.

Św. Jan mówi przed Chrystusem.

Poprzednik i wysłaniec oświadcza, że sam powinien się umniejszać, a Jezus rosnąć będzie. Gdy zapowiedziany się zjawił, przepowiadający znika.

I tak, kiedy prawda oświeci już umysł, dźwięk głosu rozprasza się w powietrznej przestrzeni.

 

Zawsze Wierni, nr 46, 05-06.2002, s. 141.