Bp Bernard Fellay, Sytuacja księży z Campos

Mające miejsce w odstępie kilku zaledwie dni uznawanie przez Rzym Bractwa Św. Jana Vianneya (traktowane przez niektórych jako powrót do Tradycji) oraz Światowy Dzień Modlitw o Pokój w Asyżu, odrzucający Tradycję w sposób najbardziej skrajny, stanowią sprzeczność i niekonsekwencję, wymagające od nas wnikliwej analizy sytuacji. Systematyczne niszczenie wszelkich przejawów Tradycji po II Soborze Watykańskim każe nam doszukiwać się w tych wydarzeniach pewnej logiki i konsekwencji.

Zanim powitamy wydarzenia w Campos jako powrót Rzymu do Tradycji, musimy zastanowić się, czy wydarzenie to nie powinno być interpretowane wedle zasad nowej soborowej eklezjologii? Niestety, spotkanie modlitewne w Asyżu dostarcza nam przekonującego argumentu na poparcie tej tezy. Jeśli Rzym jest w stanie zgromadzić dla wspólnej sprawy przedstawicieli wszystkich niemal wyznań, czy mógłby nie znaleźć miejsca również dla tradycyjnych katolików? Czy trzeba koniecznie zakładać, że Rzym znajduje się w obliczu dylematu: albo wycofać się z zarzutu o schizmie i przyjąć ruch tradycjonalistyczny wraz z jego odrzuceniem posoborowych „reform” (czyli de facto uznać, że jego stanowisko było słuszne), albo kontynuować linię „reform”?

Widać wyraźnie, że kontynuacja „reform” jest traktowana jako dogmat, jako proces nieodwracalny. Dlatego Rzym stara się nakłonić ruch tradycjonalistyczny do zaakceptowania ogólnych zasad Soboru (chociaż pewne niuanse i wnioski mogą pozostawać przedmiotem dyskusji). Jest to etap konieczny: w ten sposób pod pozorem uznania przez Rzym wmontowuje się tradycjonalistów w nową pluralistyczną wspólnotę eklezjalną. Nie ma mowy o powrocie soborowego Kościoła do Tradycji.

Kardynał Castrillon zarzuca mi, że ten pogląd jest niesłuszny. Zapewnia, że to nie w imię pluralizmu Rzym pragnie naszego powrotu. A jednak… Ten sam kardynał, główny architekt porozumienia z Campos, wymienił kilkakrotnie ten warunek jako niezbędny dla „cudu pojednania”, i to nawet przed rozpoczęciem rozmów: w miesięczniku „30 Giorni” z jesieni 2000 r., w piśmie „La Nef”, a wreszcie w samym Campos, podczas konferencji prasowej 19 stycznia 2002 r. O tym samym warunku mówił teolog papieski, o. Cartier: przyjęcie Soboru jest najwyraźniej głównym i decydującym punktem (kolejnym będzie akceptacja Nowej Mszy). A przecież to właśnie ten Sobór jest źródłem obecnej rewolucji w Kościele; cały kryzys jest jedynie konsekwencją wdrożenia w życie jego zasad i idei.

Mamy tu do czynienia z klasycznym dla naszych stosunków z soborowym Kościołem nieporozumieniem. Jeśli my deklarujemy, że akceptujemy II Sobór Watykański z pewnymi zastrzeżeniami (zachowując prawo do odrzucenia tego, co jest sprzeczne z wielowiekowym nauczaniem i interpretowania punktów dwuznacznych w świetle Tradycji), to mamy na myśli coś zupełnie innego, niż rozumie to Kuria Rzymska. Podczas gdy my poostrzegamy ten Sobór jako największą katastrofę XX wieku, przyczynę niezliczonych szkód wyrządzonych Kościołowi i duszom – oni widzą w nim wielki cud, nową wiosnę Kościoła.

Biorąc to pod uwagę, wszystko układa się w logiczną całość: o. Cartier mówi otwarcie, ze kolejnym ustępstwem, oczekiwanym [przez Rzym] od księży z Campos, będzie wspólna koncelebra Novus Ordo Missae. Zdaniem ks. Perla[1] powinno się to odbywać „powoli i stopniowo”… Tak więc „powoli i stopniowo” kapłani i wierni z Campos zostaną reintegrowani z diecezją i z soborowym „Kościołem”. Proces ten będzie przebiegał, jak zapewnia ks. kanonik, raczej sprawnie. Z pewnością błędem byłoby traktowanie tej wypowiedzi jedynie jako swoistej „zemsty” za odsunięcie go od negocjacji – opinia ta oddaje dokładnie mentalność soborowego Rzymu.

Księża z Campos nie chcą tego dostrzec; kiedy się ockną, prawdopodobnie będzie już za późno. Na razie wydaje im się, że ta inicjatywa Rzymu wynikała z jego uznania dla dzieła Tradycji. Jest jednak dokładnie odwrotnie: to jeden z ruchów Tradycji zaakceptował – oczywiście z pewnymi zastrzeżeniami – posoborową rzeczywistość. Rzym wie, że to wystarczy… na początek. Trzeba przy tym zauważyć, że po raz pierwszy w dziejach orzeczenia niedogmatycznego soboru stały się decydującym kryterium katolickości!

Poczekajmy na opublikowanie ostatecznej wersji statutów nowej Administratury Apostolskiej, nie przekazanych zainteresowanym aż do tej pory[2]. Dokument odczytany w przeddzień księżom z Campos 18 stycznia odesłany został do Rzymu w celu naniesienia poprawek. Jak się okazało, zezwalał on jedynie na odprawienie tradycyjnej Mszy i zachowanie starego brewiarza – nie wspominał nic o możliwości udzielania pozostałych sakramentów! Również procedura mianowanie biskupa Administratury regulowana jest przez prawo ogólne: przy mianowaniu biskupów diecezjalnych Watykan nie jest zobowiązany wyznaczyć na to stanowisko kapłana z określonej diecezji. Jest zrozumiałe, że w stosunku do Administratury liczącej zaledwie 25 kapłanów Rzym nie zechce się zobowiązać do wybierana biskupa spośród jej członków.

O ile zatem następca bpa Rangela zostanie wybrany spośród członków Bractwa św. Jana Marii Vianneya (co nie jest pewne), to będzie to akt „miłosierdzia”, wynikający z dyplomacji. Należy też zauważyć, że terytorialne granice tej Administratury personalnej zostały precyzyjnie określone: diecezja Campos. W tych warunkach reintegracja z diecezją zapowiedziana przez ks. Perla, nie powinna przedstawiać większych trudności.

Trudno nam zrozumieć. dlaczego, biorąc pod uwagę obecną sytuację w Kościele, kapłani Bractwa Św. Jana Vianneya zdecydowali się na tak ryzykowny krok, nie domagając się żadnego zabezpieczenia czy gwarancji. Łatwo jest chwalić korzyści otrzymane przez nową strukturę kanoniczną: prawo do Mszy św. trydenckiej, tradycyjnego biskupa – i to bez żadnych wyrzeczeń, przynajmniej na papierze. Jednak kruchość nowej Administratury z jednej strony, a konsekwencja watykańskiej linii „reform” z drugiej pozwalają przewidywać rychły upadek „Campos”, pomimo wzajemnych zapewnień o najlepszych intencjach.

Ponadto, jak to słusznie zauważył w dniu konsekracji biskupów [w 1988 r.] bp de Castro Meyer, w pewnych okolicznościach konieczne jest publiczne wyznanie Wiary. Jednak po skandalicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce w Asyżu, z ust księży z Campos nie usłyszeliśmy ani słowa krytyki. Ciekawe, co wydarzyłoby się, gdyby próbowali protestować i przeciwstawić się modernistycznemu Rzymowi…

 

1 III A.D. 2002

 

Przypisy:

1. Ks. Kamil Perl, poprzedni sekretarz Komisji Ecclesia Dei – przyp. red. „Zawsze Wierni”.

2. Już po napisaniu tego listu przez bpa Fellay kard. Re, przewodniczący Kongregacji ds. Biskupów, podpisał statuty Administratury. W dokumencie tym zwracają uwagę szczególnie dwa punkty: 1° Administrator Apostolski zostaje wyznaczony według norm prawa powszechnego, tzn. nuncjusz przedstawi papieżowi trzech kandydatów, spośród których dokonywany będzie wybór; nie muszą to być kapłani z Bractwa św. Jana Marii Vianneya! O mianowaniu będzie decydował kard. Re, a papież tylko zatwierdzi jego decyzję; 2° terenem działalności Administratury jest tylko diecezja Campos – przyp. red. „Zawsze Wierni”.

 

Zawsze Wierni, nr 46, 05-06.2002, s. 72.