Andrea M. Stoltz, Harry Potter – niewinny czarodziej? (2)

Od Redakcji: Opublikowany w numerze 1/2000 (38) Zawsze Wierni artykuł ks. Mikołaja Pflugera Harry Potter: New Age w wersji dla dzieci wzbudził spory oddźwięk wśród naszych Czytelników; został także, w całości lub we fragmentach, przedrukowany przez kilka czasopism, m. in. „Najwyższy Czas!” oraz „Rycerza Niepokalanej”. Poniżej przedstawiamy drugą część kolejnej, interesującej analizy zjawiska „pottermanii”.

 

A morał brzmi…

Tradycyjne wartości chrześcijańskie nie występują w tych książkach w nadmiarze. Tego, co zwiemy cnotami, albo w ogóle brak w świecie Harry’ego Pottera, albo też przedstawione są fałszywie, podobnie jak i inne, nieokreślone, a zazwyczaj negatywne cechy.

Posłuszeństwo dla Harry’ego Pottera nie polega na uległości wobec przełożonych, ale raczej na sprawianiu pod każdym względem „wrażenia, że nie robi niczego złego”. Zazwyczaj Harry i lub jego przyjaciele są nagradzani za nieposłuszeństwo wobec profesora albo regulaminu szkoły, a nie upominani. Jeśli ktoś udziela im nagany, to zwykle jest to przestrzegający prawa profesor, a zatem taki, który na nich „poluje”. Oczywiście jest on także najczęściej niesłuchany, okłamywany i okradany. Powód jest prosty: jeśli nie lubisz przełożonego, albo jeśli jest on wobec ciebie nie w porządku, to twój obowiązek słuchania się go zanika. Widać to na każdym kroku: Harry nie musi być posłuszny swojej ciotce i wujowi, ponieważ są dla niego niemili; nie musi być posłuszny profesorowi Snape’owi, ponieważ Snape go nienawidzi; nie musi być posłuszny prefektowi szkoły, Percy’emu Weasleyowi, ponieważ jest on tylko starszym bratem Rona.

Odwaga, według Harry’ego Pottera i jego przyjaciół, oznacza poszukiwanie niebezpieczeństw, zwłaszcza wtedy, kiedy zostało to zabronione. Lojalność to łamanie reguł ze względu na innych. Sprawiedliwość oznacza, jeśli ktoś jest słynny, to wszystko uchodzi mu płazem, a umiarkowanie jest cnotą polegającą na tym, że ktoś upija się tylko wówczas, kiedy jest naprawdę szczęśliwy albo naprawdę zrozpaczony.

Postaci w Harrym Potterze nieustannie działają kierowane czysto egoistycznymi pobudkami – na przykład Hermiona rzuca na kolegę z klasy zaklęcie unieruchamiające, kiedy ten próbuje powstrzymać ją przed pójściem do zakazanej strefy podczas ciszy nocnej. Profesorowie rzucają czary niepamięci na studentów, którym zdradzili najbardziej tajne sekrety. Harry i jego przyjaciele sporządzają eliksir, który nada im wygląd innych osób, kiedy będą chcieli wyciągnąć od kogoś jego tajemnice. Profesor Łupin[1], rozmawiając z Harrym o jego ojcu, zauważa: „Czasem czuję się winny za zawiedzenie zaufania Dumbledora. Nie miał pojęcia, że łamię reguły, które ustanowił dla bezpieczeństwa mojego i innych. Ale zawsze, kiedy siadaliśmy, by zaplanować przygody na następny miesiąc, udawało mi się zapomnieć o poczuciu winy”. Najwyraźniej prawdomówność nie jest tak istotna, jak przeżywanie przygód wraz z przyjaciółmi.

 

Co się tyczy magii…

Zapewne najbardziej niepokojącą cechą serii przygód Harry’ego Pottera jest rozbudzanie niezdrowego zainteresowania magią i okultyzmem.

Rowling twierdzi, że nie pisała swych książek z zamiarem wciągania dzieci do świata czarów[2] – i całkiem możliwe, że tak właśnie było. Z drugiej strony jest jednak faktem, że osiągnęła dokładnie taki efekt – dzieci chcą dowiadywać się więcej o rzucaniu czarów, przepowiadaniu przyszłości oraz o czarownicach i czarnoksiężnikach w ogóle. Nie postrzegają tego jako fikcji, jako czegoś, o czym same mogłyby tylko marzyć. To przerażające, ale dzieci są całkowicie przekonane, że mogą czarować – ponieważ Rowling i stworzony przez nią świat Harry’ego Pottera przekonują ich, że mogą.

Najbardziej typowa reakcja na potępienie magii brzmi: „Ale jeśli magia jest tak okropna, to dlaczego pozwalamy a nawet zachęcamy nasze dzieci aby czytały Kroniki Narnii albo Władcę Pierścieni?”. Opowiadam na to, że te klasyczne już dzieła należą do zupełnie innego świata niż Harry Potter. Większość ludzi, którzy czytali C. S. Lewisa i J. R. R. Tolkiena zgodzi się, że piszą oni przynajmniej z chrześcijańskiego, jeśli nie całkiem katolickiego punktu widzenia[3], Rowling natomiast – zdecydowanie nie. „Magia” zawarta w książkach Lewisa i Tolkiena nie jest tą samą magią, o której pisze Rowling.

Główna różnica pomiędzy tymi dwoma rodzajami magii jest taka, że postaci z Harry’ego Pottera zajmują się magią okultystyczną. Dla Tolkiena, Lewisa i większości innych autorów powieści fantastycznych słowa „magia” nie jest nawet zbyt trafnym określeniem na to, co występuje w ich książkach. Autorzy ci sami nie stosują nawet słowa „magia” – prawie zawsze jest to określenie użyte przez kogoś innego – mianowicie przez czytelnika.

Magia jest definiowana tak: „umiejętność używania ponadnaturalnych środków do podporządkowywania wydarzeń woli człowieka. Czary posiadają złą konotację, kojarzą się z czymś złym i zawierają w domyśle udział szatana. Czarnoksięstwo natomiast to „użycie mocy, uzyskanej z pomocą złych duchów… wróżenie przy wykorzystaniu czarnej magii… nekromancja, czary… to samo, co magia”[4, 5].

Słowo „okultyzm” pochodzi z łaciny, w której occultus znaczy ‘ukryty’ lub ‘tajemny’. W języku angielskim ścisła definicja tego słowa odwołuje się bezpośrednio do spraw celowo ukrytych lub utajnionych. Po łacinie mówimy, że Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie jest occultus, tzn. ukryty przed fizycznym zmysłem wzroku, ponieważ w rzeczywistości nie wygląda tak, jak w Eucharystii.

W potocznej angielszczyźnie słowo „okultyzm” odnosi się specyficznie do praktyk związanych z siłami nadprzyro­dzonymi, przez które ludzie starają się zdobyć wiedzę, która nie jest dla nich przeznaczona, lub władzę nad rzeczami, które normalnie leżą poza ich kontrolą. Mówiąc innymi słowy, istnieją sprawy o których nie dowiemy się podczas życia na tym świecie. Bóg ukrył je przed nami i miał prawo tak zadecydować. Zajmowanie się okultyzmem jest próbą wkroczenia w prawa Boga; próbą podobną do tej, którą uczynili Adam i Ewa.

Wspólnym wątkiem, obecnym w każdym aspekcie okultyzmu, jest używanie złych środków dla osiągnięcia jakiegoś partykularnego celu. To właśnie dlatego magia we wszystkich swych odmianach tak bardzo obraża Pana Boga: nie zezwala On na żadne próby pogwałcenia Jego woli. Wniosek jest jasny – za okultystycznymi praktykami stoi zła siła: szatan.

 

Rowling versus Tolkien, Lewis i inni

Książkowe przygody Harry’ego Pottera często bywają porównywane z trylogią Władca pierścieni Tolkiena oraz Kronikami Narnii Lewisa. Mówiąc delikatnie, takie porównania są nieporozumieniem. Opierają się zazwyczaj na fakcie, że we wszystkich tych historiach występują czarownice i/lub czarodzieje oraz używana jest „magia”; nie biorą jednak pod uwagę, w jaki sposób bohaterowie stosują swoją „magię”.

Słowa „magia” można tu zresztą używać tylko wówczas, jeśli pamięta się, że jest to określenie dwuznaczne. W języku angielskim często zdarza się, że jeden wyraz posiada dwa całkowicie odrębne znaczenia. Na przykład słowo book oznacza „zbiór jednolicie przyciętych kart papieru, oprawionych w jedną prostopadłościenną całość”, ale także proces rezerwowania miejsc w samolocie. Jedynym wyjściem jest więc używanie – z braku lepszych określeń – słowa „magia” przy założeniu, że będzie ono odnosić się do dwóch różnych pojęć.

We Władcy pierścieni to, co określamy mianem „magii”, jest naturalną zdolnością Elfów; wszystkie Elfy dysponują magią, ale nie mogą nikogo jej nauczyć. W Harrym Potterze „magia” jest jakimś rodzajem zależności od sił ponadnaturalnych; może być nauczana oraz – w mniejszym lub większym stopniu – opanowana. Czarodzieje Gandalf (dobry) i Sauruman (zły) nie są ludźmi, dysponującymi magiczną mocą: należą do zupełnie innej, wyższej rasy, której przedstawiciele są w sposób naturalny obdarzeni zdolnością do robienia rzeczy, których inni nie są w stanie. Wyglądają jak ludzie, ale nie są nimi. W Harrym Potterze natomiast wszyscy czarodzieje, zarówno ci dobrzy, jak i ci źli, to ludzie; uczęszczają do tej samej szkoły i używają tej samej magii.

W Kronikach Narnii rzeczywiście występuje czarownica. Jest ona uważana za złą postać i wyraźnie jako taka pokazana co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości. Czarownica przywłaszczyła sobie bezprawnie magiczne zdolności. Aslan, który reprezentuje siły dobra, korzysta z mocy, pochodzącej z dobrego źródła – tym źródłem jest ten, który stworzył Narnię i posiada „legalną władzę nad wszystkimi rzeczami” oraz sprawuje kontrolę nad mocą. Skąd pochodzi moc, której używają bohaterowie w Harrym Potterze?

Zarówno we Władcy pierścieni, jak i w Kronikach Narnii moc, jaką posiadają pozytywni bohaterowie, używana jest dla dobra wszystkich. Nie korzystają z niej do zaspokojenia zachcianek którejś z postaci, ani też do powstrzymania tych, którzy próbują przeszkodzić w ich osobistych planach. Zawsze występuje jakaś wyższa wartość, określona przez kogoś, kto miał do tego prawo. Źli czarodzieje czy czarownice używają swoich umiejętności dla własnej korzyści, z pogwałceniem obowiązujących w ich świecie zasad zarówno w Narni, jak i w Śródziemiu jest to postrzegane jako zło. Nigdy nie ma wątpliwości, że zła postać jest naprawdę zła – w Hogwarth nigdy nie ma takiej pewności.

Fakt, że Lewis używa słowa „czarownica”, a Tolkien słowa „magia” nie oznacza jeszcze, że ich książki mogą być postawione w jednym rzędzie z Harrym Potterem. Chociaż bohaterowie tej powieści mają dużo wspólnego z okultyzmem, Rowling sama nie wymyśliła zbyt wielu magicznych postaci. Czy to automatycznie oznacza, że można ją porównywać do Tolkiena? Postacie Rowling mówią różnymi dialektami brytyjskimi – czy to znaczy, że pisarstwo Rowling przypomina pisarstwo Lewisa? Ich historie mogą wykazywać tu i ówdzie zewnętrzne podobieństwo, ale ich przesłania są różne, bowiem autorzy ci myślą inaczej. Z pewnością sposób, w jaki autor myśli, wywiera wpływ na jego dzieło. Jak myśli Rowling? W pewnym wywiadzie autorka powiedziała: „Rób to, co ty chcesz, a nie to, czego chcą twoi rodzice” [6]. Czy to naprawdę ten sam motyw, co u Tolkiena i Lewisa?

 

Po prostu ohyda

We wszystkich czterech książkach Rowling przewijają się imiona, ludzie i przedmioty wzięte wprost z historii okultyzmu. Autorka sama przyznaje, że około jedną trzecią materiału, wykorzystanego przy pisaniu książek, zaczerpnęła z dzieł okultystycznych[7]. Warto przypomnieć, że Rowling twierdziła, jakoby nie zamierzała wciągać dzieci w świat okultyzmu. Warto przypomnieć, że autorka zdaje sobie sprawę z faktu, że dzieci rzeczywiście zaczynają się interesować praktykami okultystycznymi po przeczytaniu jej książek.

Książki o Harrym Potterze nie tylko, że pełne są wątków zaczerpniętych bezpośrednio z okultyzmu, ale także często zawierają krwawe szczegóły, nie zostawiające zbyt wiele miejsca na domysły. Dziecięca wyobraźnia jest bardzo żywa, zatem potrzeba plastycznie odmalowanych scen pełnych krwi jest minimalna, nie mówiąc już o tym, że w ogóle nie należy utrwalać w młodych umysłach tego typu obrazów.

W jednym z pobocznych wątków w drugim tomie serii jeden z profesorów czeka, aż Mandragory dojrzeją, ponieważ są mu potrzebne do produkcji lekarstwa dla studentów, którzy zostali sparaliżowani przez bazyliszka. Historycznie rzecz biorąc, mandragora jest rośliną, o której wierzono, że wyrasta w miejscu, na którym został powieszony człowiek. O jej korzeniu powiadano, że wygląda jak sękaty, wyschnięty trupek niemowlęcia, i że wydaje skrzek, kiedy jest wyciągany z ziemi. W tomie Harry Potter i Komnata Tajemnic Mandragora jest rośliną, której korzeniem jest niemowlę.

„Zamiast korzeni z ziemi wychynęło maleńkie, ubłocone i okropnie brzydkie dziecko. Liście wyrastały prosto z jego główki. Miało bladozieloną, cętkowaną skórę i najwyraźniej ryczało, ile sił w płucach. (…) Mandragory nie chciały wyjść z ziemi, a jak już zostały wyciągnięte, nie chciały do niej z powrotem wejść. Skręcały się, wierzgały, wymachiwały małymi rączkami i zgrzytały zębami; wciśnięcie jednej do doniczki zajęło Harry’emu kilka minut” (Harry Potter i Komnata tajemnic[8])

Wrzaski Mandragory są śmiertelne dla tych, którzy je usłyszą, więc studenci obecni na zajęciach muszą używać zatyczek do uszu. Rowling opisuje stadia życia Mandragor tak, jakby były one ludźmi. Później, kiedy Mandragory są dostatecznie „dojrzałe” do użycia, są krojone na kawałki i duszone. W tym samym tomie duch, który straszy w toalecie dla dziewcząt narzeka, że jest już martwy i nie może powtórnie popełnić samobójstwa.

Do jednych „z najbardziej wstrętnych stworzeń, jakie chodzą po ziemi” należą Dementorzy. Rowling opisuje, jak bardzo są wstrętni: „Dementor to pasożyt, który, gdyby tylko mógł, wyssałby z ciebie wszystko, co dobre, pozostawiając coś, co byłoby podobne do niego. Pozostawiłby w tobie jedynie najgorsze wspomnienia z całego życia” (Harry Potter i więzień Azkabanu). Jakby tego było mało, czytelnik dowiaduje się ze szczegółami, w jaki sposób to robią; nazwane to zostało „Pocałunkiem Dementora”:

„Dementorzy stosują to wobec tych, których pragną zniszczyć. (…) przywierają do warg ofiary i… wysysają z niej duszę. (…) Nie ma się świadomości samego siebie, żadnych wspomnień… nic. I nie ma żadnej szansy na ozdrowienie. Po prostu się… istnieje, i tyle. Jak pusta muszla. A duszy nie ma… jest stracona na zawsze” (Harry Potter i więzień Azkabanu).

Pod koniec tomu Harry Potter i Czara Ognia Harry zostaje magicznie i wbrew swej woli przeniesiony na cmentarz, gdzie czekają na niego Lord Voldemort i Glizdogon, jego najnowszy wierny sługa. Glizdogon zamierza przywrócić Voldemortowi w pełni fizyczną postać: Voldemort zamieszkiwał ciało jakiejś innej osoby, ponieważ sam nie posiada własnego od czasu, kiedy Harry pokonał go czternaście lat wcześniej.

„Wyglądało to tak, jakby Głizdogon podniósł jakiś kamień, ukazując pod nim coś wstrętnego, oślizgłego i ślepego – ale to było o wiele gorsze. To coś miało kształt jakby skulonego dziecka (…) było bezwłose, jakby pokryte łuskami, ciemne, czerwonawoczarne. Miało cienkie, wątłe rączki i nóżki i płaską twarz – żadne ludzkie dziecko na świecie nie mogło mieć takiej twarzy – twarz przypominającą łeb węża, z płonącymi, czerwonymi oczkami. (…) A potem Glizdogon opuścił to stworzenie go kotła: rozległ się syk, znikło pod powierzchnią, a po chwil i Harry usłyszał ciche tąpnięcie, gdy wiotkie ciałko uderzyło w dno kotła. Niech się utopi, pomyślał Harry, czując, że za chwilę głowa mu pęknie, … błagam… niech się utopi” (Harry Potter i Czara Ognia).

Następnie ma miejsce specjalna ceremonia, podczas której wypowiedziane zostaje zaklęcie, mające połączyć mrocznego Lorda z ciałem:

„Głizdogon zaczął skamleć. Wyciągnął długi, cienki, srebrzysty nóż. Ciało… sługi… dane z ochotą… ożyw… swego pana. Wyciągnął przed siebie prawą rękę – rękę z brakującym palcem. Zacisnął mocno palce lewej ręki na rękojeści noża i uniósł ją. Harry zrozumiał, co Glizdogon ma zamiar zrobić na sekundę przed tym, gdy się to stało – zacisnął mocno powieki, ale nie mógł nie słyszeć krzyku, który rozdarł noc, krzyku, który przeszył mu ciało, jakby i on otrzymał cios nożem. Usłyszał, jak coś upada na ziemię, w uszach brzmiał mu chrapliwy oddech Glizdogona, a potem dobiegł go ohydny plusk, jakby coś wpadło do kotła. (… ) Glizdogon dyszał i jęczał w agonii. (…) nadal dysząc z bólu, wydobył z kieszeni szklaną fiolkę i przyłożył do rany, tak, by krew skapywała do niej. Kiedy napełnił fiolkę, odwrócił się i powlókł chwiejnym krokiem w kierunku kotła. Wlał do środka krew Harry’ego” (Harry Potter i Czara Ognia).

Lord Voldemort powrócił:

„Ale właśnie wtedy, poprzez mętną mgłę, ujrzał ciemny zarys postaci, wysokiej i bardzo chudej, wynurzającej się powoli z kotła. (…) Chuda postać wystąpiła z kotła, wpatrując się w Harry’ego… a Harry wpatrywał się w tę twarz, która od trzech lat nawiedzała go w sennych koszmarach. Bielsza od nagiej czaszki z wielkimi szkarłatnymi oczami i nosem płaskim jak u węża, ze szparkami zamiast nozdrzy… Lord Voldemort odrodził się na nowo” (Harry Potter i Czara Ognia).

Nie można nie zadawać sobie pytania – czy to naprawdę jest odpowiednie dla dzieci?

 

Konkluzja

Różnorakie niepokojące aspekty Harry’ego Pottera nie są w stanie zniechęcić do lektury wielu czytelników, w tym także katolików. Dlaczego tak się dzieje? Harry i jego przyjaciele („bohaterowie”) nie są wzorami, z jakich dzieci powinny brać przykład. Dzieci naśladują to, co robią postaci z książek i nabierają przekonania, że skoro bohater literacki zachowuje się w określony sposób, to jest to normalne, a przynajmniej akceptowalne. Powszechnie wiadomo, iż dzieci przejmują idee z książek, które czytają. Czy idee te są szkodliwe, czy nie – zależy od książki i przesłania [moralnego], które zawiera. Harry Potter regularnie kłamie i uchodzi mu to na sucho; czyż nie będzie tak, iż młody czytelnik uzna, że został niesłusznie ukarany za coś, za co nie został ukarany Harry?

Ci, którzy wychwalają książki Rowling, niezmiennie argumentują, że ukazują one walkę pomiędzy dobrem a złem. Ale kto jest w nich dobry, a kto zły? Kiedy jakaś postać ma tyle wad, co Harry Potter, raczej trudno określić ją jako „dobrą”. Moim zdaniem nie może być tu mowy o walce dobra ze złem, ale raczej jednego zła z drugim, mniejszym złem.

O czarach, które występują w książce, powiada się, że są nieszkodliwe, że nie mają nic wspólnego z okultyzmem etc. Jeśli jednak poszuka się w Internecie stron związanych z hasłem „czary”, strona o Harrym Potterze ukazuje się [w oknie wyszukiwarki] jako siódma. Siódma! Na liście trafień znajduje się w towarzystwie serwisów reklamujących książki o okultyzmie, magiczne „różańce”, a nawet kociołki dla czarownic. W książkach o czarach i zaklęciach można znaleźć wzmianki, że dzieła Rowling są świetne, ponieważ „czarowników w tych książkach ogranicza tylko wyobraźnia autorki – oraz wyobraźnia czytelników”[9]. Nie sposób zanegować związków pomiędzy Harrym Potterem a okultyzmem, skoro są ukazywane aż tak dosadnie. Powód, dla którego autorzy książek o okultyzmie chwalą Harry’ego Pottera, nie jest przypadkowy; nie można go wyjaśnić wyłącznie podobnymi gustami. Pan Jezus powiedział: „Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy do was przychodzą w odzieniu owczym, a wewnątrz są wilki drapieżne. Po ich owocach poznacie ich (…) Tak wszelkie drzewo dobre owoce dobre rodzi a złe drzewo owoce złe rodzi (…) Wszelkie drzewo, które nie rodzi owocu dobrego, będzie wycięte i w ogień wrzucone. Tak więc po owocach poznacie ich” (Mt 7, 15-20).

Jakie owoce przynoszą książki o Harrym Potterze? Rowling, była nauczycielka, jest podekscytowana na myśl o oddźwięku, jaki powodują jej książki[10]. Wystarczy przejrzeć kilka stron internetowych nauczycieli, by przekonać się, jak wielu z nich ma pomysły na włączenie historii z Harrym Potterem do swoich lekcji. Wystarczy zajrzeć do sklepów z artykułami szkolnymi, aby dowiedzieć się, kiedy będą miały miejsce następne zajęcia dla dzieci na temat czarów i magii. Komuś brakuje pomysłów na lekcję fizyki? Niech odwiedzi dział dziecięcy najbliższej biblioteki, aby zorientować się, jakie są najnowsze propozycje eksperymentów, zainspirowanych przez książki o Harrym Potterze. Możliwości jest nieskończenie wiele. Niektóre parafie również uległy temu szaleństwu. W Wielkiej Brytanii można było zobaczyć chorągwie i inne symbole z Harry’ego Pottera, wywieszone na ścianach jednej ze świątyń [protestanckich]; tamtejszy pastor przebrał się za Albusa Dumbledore, a ktoś inny za Harry’ego Pottera; śpiewano piosenki o mugolach i quidditcku. Jaki był powód tego absurdalnego zachowania? – bo „miało związek” z aktualnym fragmentem Ewangelii (J 1, 17-27)[11], mówiącym o błogosławieństwie Bożym[12].

Jeśli Harry Potter wywiera taki wpływ na osoby dorosłe, to jaki może wywierać na dzieci? Wolałabym się nie dowiadywać! Mówiąc obrazowo, to drzewo powinno zostać ścięte i wrzucone w ogień, zanim kolejne dzieci zaczną spożywać jego owoce. Nie możemy uczyć ich o moralności w domu i w szkole, żeby później, miały dowiadywać się czegoś przeciwnego. Dzieci od razu zauważa sprzeczność. Zgadnijcie, co wybiorą, a co wyrzucą przez okno?

 

Przypisy:

1. Z łacińskiego lupus ‘wilk’. Profesor Lupus jest wilkołakiem.

2. Ryszard Abbanes, Harry Potter and the Bible (Harry Potter i Biblia), Camp Hill 2001, s. 22-24.

3. C.S. Lewis był anglikaninem, natomiast J.R.R. Tolkien tradycyjnym katolikiem, odrzucającym modernizm Vaticanum II – przyp. tłum.

4. Odpowiednie określenia angielskie to magic, witchcraft i sorcery – przyp. tłum.

5. Słownik Webstera.

6. Scholastic.com.

7. Ibidem.

8. Ten i następne fragmenty książek w tłumaczeniu Andrzeja Polkowskiego – przyp. tłum.

9. Paulina Bartel, Spellcasters: Witches and Witchcraft in History, Folklore, and Popular Culture (Rzucający uroki: czarownice i czary w historii, folklorze i kulturze popularnej), Dallas 2000, s. 244-247.

10. Scholastic.com.

11. W wersji króla Jana (King James Bible – jeden z najbardziej znanych przekładów protestanckich).

12. Ruth Glendill, Church to Lure Young with Harry Potter (Kościół kusi młodych Harrym Potterem), „The London Times” z 1 IX 2000 r.

 

Autorka, Andrea Stolz, jest nauczycielką w szkole św. Wincentego a Paulo w Kansas City (USA). Artykuł ukazał się we wrześniowym numerze miesięcznika „The Angelus” z br.

Tłumaczył z angielskiego Przemysław Jackowski.

 

Oficjalny egzorcysta diecezji rzymskiej ks. Gabriele Amorth ostrzegł rodziców przed serią książek o Harrym Potterze angielskiej pisarki Joannę Kathleen Rowling. W wywiadzie dla włoskiej agencji prasowej ANSA powiedział on, że „za gorączką potteromanii kryje się podpis króla ciemności, czyli diabła”.

Ks. Amorth, który jest także przewodniczącym Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów, wyjaśnił, że cieszące się dużą popularnością książki angielskiej pisarki zawierają bardzo wiele pozytywnych odniesień do magii, która – podkreślił zawsze „jest sztuką szatańską”. Utwory Rowling wprowadzają fałszywe, według kapłana, rozróżnienie między magią „białą” i „czarną”, podczas gdy w rzeczywistości „nie ma tu żadnej różnicy, magia bowiem jest zawsze pochodzenia diabelskiego”.

W swych książkach, pisanych z pozycji egzorcysty, ks. Amorth wykazuje, że wiele przypadków wystąpień diabła, a nawet opętania ludzi przez niego stwierdzono wśród osób, które miały do czynienia z tzw. „białą magią”, wierząc, że nie jest ona czymś złym ani nie prowadzi do podporządkowania się siłom zła.

Egzorcysta skrytykował też z moralnego punktu widzenia wartości, głoszone przez Joannę Rowling w niektórych częściach jej serialu książkowego, w których twierdzi się, że np. kłamstwo lub zaprzeczanie ogólnie przyjętym normom w imię osobistych korzyści nie jest czymś złym.

Jednocześnie ks. Amorth przyznał, że filmowa wersja przygód Harry’ego Pottera jest dość złagodzona i „jeśli rodzice zobaczą ten film wraz ze swymi dziećmi, nie będzie to całkowicie złe”.

 

Katolicka Agencja Informacyjna, 5 I 2002 r.

 

Zawsze Wierni, nr 45, 03-04.2002, s. 116.