Niedawno w Wydawnictwie Wrocławskim ukazała się książka pt. A Kościół trwa. Są to rozmowy z kardynałem Henrykiem Romanem Gulbinowiczem przeprowadzone przez dziennikarza „Tygodnika Powszechnego” Leszka Wołosiuka. Pozycja ta może być zajmująca dla osób zainteresowanych najnowszą historią Kościoła; czyta się ją lekko, a swym sarmackim stylem przypomina trochę Abecadło Kisiela. Kardynał wspomina wiele znaczących postaci w Kościele i życiu politycznym w Polsce ostatniego półwiecza. Wspomnienia te są prowadzone w sposób luźny i naturalny. Sporo anegdot: a to ktoś nie wylewał za kołnierz, a to ktoś jest narwany itp. Bardzo ciekawie zostały przedstawione zwyczaje panujące w polskim Kościele przedsoborowym. Wręcz wzruszające jest przypomnienie postaci metropolity wileńskiego abp. Romualda Jałbrzykowskiego (1876–1955), zmuszonego przez Sowietów do opuszczenia Wilna i przeprowadzki do Białegostoku, skąd arcybiskup zarządzał swoją diecezją, choć realną władzę posiadał wówczas już tylko nad jedną dziesiątą jej powierzchni.
Szczerość wypowiedzi stanowi pozytywną stronę Rozmów z kardynałem Gulbinowiczem (tak brzmi podtytuł książki), ale, niestety, ujawnia także wyraźnie heretyckie poglądy hierarchy – choć należy przyznać, że Kardynał jest o wiele bardziej konserwatywny od swojego rozmówcy. W książce tej w wielu miejscach możemy napotkać niechęć do hierarchów, doktryny i struktur tradycyjnego Kościoła katolickiego; przeciwstawia się mu „odnowiony”, „ulepszony” Kościół posoborowy. Napotykamy więc sformułowania w stylu: „Z ulgą zostawiam niejednoznaczną postać Piusa XII i z przyjemnością przechodzę do jego następcy. Czy znany był w Polsce patriarcha Wenecji, który przybrał imię Jana XXIII”? (s. 171).
Warto przytoczyć tutaj interesujące i znamienne przemyślenia rozmówców na temat posoborowej liturgii. Oto fragmenty:
„– W kościołach nie ma jeszcze w pełni odnowionego rytu. Na ile się orientuję, także w innych krajach. Liturgia soborowa zostawia wiele miejsc, w których laikat może zabierać głos. (…)
Weźmy (…) czytania Pisma Św. w czasie mszy św. W parafiach są już grupy lektorów, ale niech mi Pan, powie jak często zdarzało się słyszeć kobietę czytającą?
– Zdarzało się i zdarza przy bardzo szczególnych okazjach, np. mszy św. odprawianych przez Jana Pawła II w czasie pielgrzymki do Polski. (…) Niemniej zachodzi to rzadko. (…)
– A składanie darów w czasie mszy św.?
– Też rzadko.
– No i dopiero ostatnio wprowadza się szafarzy nadzwyczajnych Eucharystii (…)” (s. 180–181).
„– A przyjmowanie Komunii św. na rękę?
– Jest dozwolone i na Zachodzie się przyjęło. Polski Episkopat przyjął jednak stanowisko, żeby trzymać się zwyczaju podawania do ust. Ten postulat był rozważany w czasie II Synodu Plenarnego Biskupów Polskich. I niech Pan sobie wyobrazi, że byliśmy zasypywani uwagami i postulatami, iżby ten zwyczaj utrzymać, że Komunia święta winna być przyjmowana wyłącznie na klęczkach, wyłącznie do ust, że…
– I co Ksiądz Kardynał sądzi o tych postulatach?
– Bywają kierowane przeciw Kościołowi, którego Sobór takie postanowienia wprowadził, czy też dopuścił. Albo więc przyjmujesz obowiązujące przepisy kościelne, albo nie. Jeśli nie, stawiasz się poza Kościołem. Po cóż więc zabierać głos?
– Nie grozi to herezją, a przynajmniej schizmą w rodzaju lefebrystów?
– Nie. Rozsądni i myślący wierni są zadowoleni z tego. (…)
– Ale zdarzają się także „tradycyjni” duchowni.
– Owszem, słyszałem, że gdzieś proboszcz powiedział do wiernych: „Tylko spróbujcie przyjąć Komunię św. od jakiegoś szafarza!”. Był to głos kapłana-emeryta. Biskup orzekł, że nie ma racji. Nakazał mu zapoznać się z dekretami Soboru.
– Lubię, aby liturgia była bardziej żywiołowa. Podoba mi się np. we Włoszech wznoszenie rąk w górę w czasie odmawiania Modlitwy Pańskiej.
– (…) Jeśli to Panu odpowiada, proszę spokojnie wznosić ręce ku niebu. Może inni wierni pójdą Pana wzorem?” (s. 183)
„– Bardzo pięknie, jeśli dane środowisko przyjmuje jakiś nowy obyczaj. Jest wiele grup modlitewnych. Niektóre w czasie Najświętszej Ofiary stoją kręgiem wokół ołtarza i trzymają się za ręce. Inni wolą siedzieć w ławkach. (…)
– Pamiętam ten krąg wokół ołtarza i trzymanie się za ręce z duszpasterstwa akademickiego. Brakuje mi tego teraz.
– I nie należy tego zwalczać. Ale widziałem w Chartres we Francji pielgrzymkę studentów, gdzie księża nie odprawiali przy pięknym zabytkowym ołtarzu, lecz przy ustawionych w katedrze niskich stolikach. Studenci siedzą na posadzce, jest dzbanek z winem i bagietka. Łamali się tą konsekrowaną bagietką, spożywali, pili z dzbanka konsekrowane wino. Wszystko dobrze, ale nikt nie troszczy się o tzw. partykuły. Czyli nikt nie zbiera okruchów z konsekrowanego chleba, ani nie wyciera kropel pozostawionego wina. Kiedy spytałem francuskich księży o te okruchy, usłyszałem żartobliwą odpowiedź. „A co mają robić aniołowie?”. Rosjanie mają na to określenie: Chałatnoje otnoszenije k diełu (tu: lekceważące traktowanie ważnej sprawy). W Maroku mieszkałem u biskupa, który odprawiał Mszę świętą w garniturze, przy stole, choć ceremonia odbywała się w kościele. Przy stole zasiadło kilkadziesiąt osób. Też szklany dzbanek i bagietka.
– Czy Ksiądz Kardynał był tym zgorszony?
– Nie. (…)”
Tu należy przyznać, że Kardynałowi nie podobają się te już zupełne ekscesy z francuskich kościołów, jednak widoczne jest też, że nie przywiązuje on do nich zbyt wielkiej wagi i czuje się w łączności wiary z księżmi, którzy odprawiają „mszę” z kubkiem i bagietką.
Czytelnikom „Zawsze Wierni” częściowo znane są już poglądy kardynała Gulbinowicza dotyczące eklezjologii i formuły dogmatycznej „Poza Kościołem nie ma zbawienia”, gdyż fragment tej książki, drukowany w „Tygodniku Powszechnym”, cytowany był w naszym piśmie (por. „Wiara” wg kardynała Ratzingera, Wiadomości, „Zawsze Wierni”, nr 37, listopad-grudzień 2000). Oto dłuższy fragment tej wypowiedzi:
„Nie stoimy na stanowisku „religii panującej”. Doceniam i szanuję, że nasi bracia w wierze, o których nikt już nie mówi, ani nawet nie myśli jako „odłączonych”, ostatnio bardzo uaktywnili się. Organizują rozmaite spotkania, w których uczestniczą katolicy, w tym duchowieństwo” (s. 333).
„– Sobór Watykański II zmienił stanowisko Kościoła wobec innych wyznań, także chrześcijańskich. Znikło z winiet pism katolickich hasło: „Poza Kościołem katolickim nie ma zbawienia”. Chrześcijanie innych obrządków są braćmi w wierze. Dokąd powinna zmierzać ekumenia? (…)
– Za pontyfikatu Jana Pawła II ogromnie posunął się do przodu proces ekumeniczny. Dziś nikt, choć trochę obeznany z prawdami wiary, nie twierdzi, że „poza Kościołem nie ma zbawienia”. Natomiast powszechnie przyjmowana jest prawda zauważona przez Pana, że „chrześcijanie innych obrządków są braćmi w wierze”. Poszerzyłbym tę wypowiedź o to, że każdy człowiek jest nam bratem, bez względu na jego światopogląd. (…)” (s. 376).
Pod koniec książki Kardynał wypowiada się za rehabilitacją takich herezjarchów, jak Jan Hus, Hieronim z Pragi czy Giordano Bruno.
Kardynał Gulbinowicz bardzo często używa wobec innowierców sformułowanie „bracia w wierze”. Lecz czy ktoś, kto uznaje siebie za „brata” protestantów „w wierze”, może być katolikiem? Protestanci odrzucają np. katolicką naukę o Matce Najświętszej, o Jej Niepokalanym Poczęciu, o Jej Wszechpośrednictwie etc. Czyim więc bratem tak naprawdę jest kardynał Gulbinowicz?
Lektura tej czy też podobnych książek zmusza do zastanowienia się, jak to możliwe, że wykształceni w tradycyjnych seminariach księża, tacy jak kardynał Gulbinowicz, mogli w relatywnie krótkim okresie całkowicie zmienić poglądy dotyczące samych podstaw wiary katolickiej? Jest to chyba pewnego rodzaju tajemnica… misterium iniquitatis.
Leszek Wołosiuk. A Kościół trwa. Rozmowy z Kardynałem Gulbinowiczem. Wrocław, b.d.w.
Zawsze Wierni, nr 42, 09-10.2001, s. 98.