Poniższe rozważania, stanowiące przede wszystkim obronę prawdziwości wiary katolickiej wyznawanej przez grupę osób związanych z ruchem tradycji katolickiej wobec stanowiska reprezentowanego m.in. przez pana Eugeniusza Sakowicza na łamach czasopisma „Homo Dei”[*], mają także na celu jasne przedstawienie nauki Kościoła katolickiego, głoszonej przez papieży, sobory i Ojców Kościoła, a zawierającej argumenty teologiczne przeciwko głoszonej obecnie „teologii” pluralizmu religijnego, dialogu międzyreligijnego i ekumenizmu.
I. Dialog międzyreligijny i ekumenizm są antytezą działalności misyjnej
Głoszona dzisiaj tzw. „teologia pluralizmu religijnego, która w świetle wiary chrześcijańskiej stara się odkryć znaczenie, jakie ma wielość tradycji religijnych w ramach Bożego zamysłu wobec ludzkości”[1] za zgodne z nauką Kościoła uznaje twierdzenie, że w innych religiach istnieją ziarna prawdy i dobra, które dają swoim wyznawcom pewien udział w pośrednictwie Jezusa Chrystusa, jak czytamy w Nocie Kongregacji Nauki Wiary na temat książki Jacquesa Dupuisa Ku chrześcijańskiej teologii pluralizmu religijnego. Oficjalnie, w imieniu Kościoła Soborowego, głosi się tam następujący pogląd: „uzasadnione jest twierdzenie, że Duch Święty dokonuje zbawienia niechrześcijan, także dzięki owym elementom prawdy i dobra obecnym w różnych religiach”.
Twierdzi się, że chociaż (1) „sprzeczne z wiarą katolicką jest rozpatrywanie różnych religii świata jako komplementarnych wobec Kościoła dróg do zbawienia”, to jednak (2) „wedle nauki katolickiej także wyznawcy innych religii są przyporządkowani do Kościoła”. Rozumiejąc dosłownie, w ostatnim zdaniu mamy stosunek podrzędności „wyznawcy innych religii” względem „Kościół”, zakres nazwy „wyznawcy innych religii” jest częścią właściwą (podzbiorem) zakresu nazwy „Kościół”.
Ponieważ w zdaniu (1) jest zastosowane pojęcie „sprzeczność”, dlatego z czystym sumieniem możemy zbadać te zdania z punktu widzenia sprzeczności. Załóżmy dla uproszczenia, że utożsamiamy różne religie z ich wyznawcami i zapiszmy je jako S oraz Kościół jako P, a następnie zbadajmy stosunki zakresowe nazw zachodzące w tym zdaniu, budując dlań jednoprzesłankową figurę sylogizmu:
S a P => S a P ^ S i P [*]
Zgodnie z tym można powiedzieć, że: „każdy wyznawca religii X przynależy do Kościoła”, ale „nie każdy, kto przynależy do Kościoła, jest wyznawcą religii X”, ponieważ „pewien przynależący do Kościoła nie jest wyznawcą religii X”. Z pierwszego zdania dowiadujemy się, że „sprzeczne z wiarą katolicką jest rozpatrywanie różnych religii świata jako komplementarnych wobec Kościoła dróg do zbawienia”. Chociaż to stwierdzenie nie niezawierania się wzajemnego zakresów obydwu nazw ze zdania (1) nie jest w sprzeczności z relacją podrzędności nazw w zdaniu (2), to jednak zdrowy rozsądek nakazuje nam twierdzić (nazwijmy to sądem zdrowego rozsądku), że „muzułmanin nie jest katolikiem”. Mamy w tym przypadku stosunek wykluczenia, przecięcie zakresów nazw „różne religie świata” i „Kościół” jest puste, nazwy nie mają żadnych desygnatów wspólnych. Mówimy zatem, że: „żaden muzułmanin nie jest katolikiem” i „ten oto muzułmanin nie jest katolikiem”, zdanie to możemy zapisać w postaci:
S e P => S e P ^ S o P
Ponieważ z prawa conversio simplex uzyskaliśmy jeszcze parę zdań szczegółowych, w ten sposób otrzymaliśmy dwie pary zdań, a z praw kwadratu logicznego mamy następujący stosunek zachodzący pomiędzy tymi zdaniami:
S e P => ~ (S a P); S o P => ~ (S a P)
S a P => ~ (S e P); S i P => ~ (S e P)
Nie da się ukryć, że pomiędzy zdaniem (2) a „sądem zdrowego rozsądku” zachodzi stosunek sprzeczności.
Dalej będziemy starali się wykazać, że postawa ekumeniczna – zarówno zasady ekumenizmu, jak i jego praktyka oznacza atak na jedynozbawczość Chrystusa i Kościoła, będącą ostateczną przyczyną powstania i trwania Kościoła, wypełniającego swoją niezmienną misję głoszenia zbawczego imienia Jezusa całemu światu i ludziom wszystkich religii. Dla przykładu zacytujmy fragment książki Chrystus Zwyciężył pod redakcją o. Wacława Hryniewicza OMI, ze wstępem abp. Alfonsa Nossola, w której zostały zgromadzone materiały z jednego z wielu współcześnie odbywających się kongresów ekumenicznych. Zgodnie z zawartym tam poglądem, we właściwym znaczeniu przedmiotem ekumenizmu jest cały oikos, czyli świat, celem ekumenizm jest „stworzenie communio, usunięcie nieprzyjaznych obrazów z przeszłości, przezwyciężenie wzajemnych lęków; zrehabilitowanie tych, których wyłączono z własnej wspólnoty – krótko mówiąc, chodzi o wytworzenie nowego sposobu myślenia. Oto charakterystyczne jego rysy: a) Pojednanie z przedchrześcijańskim pogaństwem. Chrześcijanie zbyt łatwo uzyskiwali dla siebie monopol na urabianie opinii, stąd też pogaństwo było z zasady przedstawiane bardzo negatywnie. Pamiętają o tej postawie Kościoła i jego wiernych również i współcześni neopoganie. Na szczęście dziś dowartościowane zostało wszystko to, co Bóg objawił ludziom przed i poza chrześcijaństwem. b) Pojednanie z pogaństwem po chrześcijańskim (neopogaństwem). Wspólna miłość do Matki Ziemi-materii ma dzisiaj szansę odnalezienia swojego konkretnego wyrazu we wspólnym wysiłku na rzecz zachowania i zapewnienia pokoju na świecie. c) Pojednanie z innymi chrześcijanami. Pojednanie to winno przejawiać się w uznaniu współwiny w powstawaniu podziałów między wierzącymi oraz niedostrzeganiu darów Ducha Świętego…”[3]. (Więcej na temat ekumenizmu można przeczytać w pracy Adama Małaszewskiego Leksykon modernistów polskich, Warszawa 2001.)
W niniejszych rozważaniach wykażemy, że zgodnie z nauką Kościoła ekumenizm powinien być traktowany jako herezja dotykająca samej Boskiej misji Kościoła. Co więcej, fakty i krytyczna analiza różnych publikacji pozwala wiązać ekumenizm z teoriami wolnomularskimi oraz z ruchem New Age. Na podstawie porównania wypowiedzi Ojców i Doktorów Kościoła oraz Papieży ze współcześnie głoszonymi opiniami na temat ekumenizmu jest jasne nawet dla niewierzącego historyka, że mamy tutaj do czynienia z dwiema różnymi i przeciwstawnymi doktrynami. Na podstawie samych tylko tekstów Sumy teologicznej św. Tomasza z Akwinu można jednoznacznie stwierdzić, że podstawa tak rozumianego ekumenizmu stanowi pomieszanie porządków natury i łaski.
Czy chrześcijanie i poganie wierzą w tego samego Boga? Nie pozostawia w tej sprawie wątpliwości św. Tomasz z Akwinu, który w artykule 10 kwestii 13 Sumy teologicznej rozważa, czy można mówić jednoznacznie o Bogu prawdziwym i Bogu według mniemania pogan. Otóż mógłby ktoś powiedzieć, że „katolik, gdy mówi: «Bóg jest jeden», nazwą «Bóg» oznacza kogoś wszechmocnego, godnego najwyższej czci. Ale i poganin to samo rozumie pod nazwą «Bóg», gdy mówi: «bożek jest Bogiem»”[4]. Jednak zdaniem św. Tomasza, słowo „Bóg” w rozumieniu pogan „oznacza tylko coś, co w mniemaniu niektórych ludzi jest Bogiem”[5] i chociaż stwierdza, że sama nazwa „Bóg” jest używana analogicznie zarówno przez chrześcijanina, jak i poganina, to jednak o znaczeniu nazwy decyduje istota rzeczy – krótko mówiąc: prawda. Dlatego: „katolik mówiący «bożek nie jest Bogiem» przeczy poganinowi, który tak właśnie twierdzi; obaj bowiem posługują się nazwą «Bóg» dla oznaczenia prawdziwego Boga. Poganin bowiem mówiąc: «bożek jest Bogiem» nie używa tu nazwy «Bóg» na oznaczenie Boga rzekomego; gdyby tak było, mówiłby prawdę; wszak i katolicy niekiedy w takim znaczeniu posługują się tą nazwą, czego przykładem są słowa Psalmisty: «Wszyscy bogowie pogańscy to czarci»”[6].
Jednak należy również jasno zaznaczyć, że zarówno Biskupi Rzymscy, jak i Sobory na przestrzeni wieków powtarzały i przypominały tę zasadę i zawsze rozumiały ją w ten sam sposób. Papież Pius IX (1846–1878) stwierdza: „Ponownie musimy przypomnieć i potępić błąd bardzo poważny, w jakim na nieszczęście znajdują się niektórzy katolicy, którzy myślą, że osoby żyjące w błędach i poza wiarą prawdziwą (…), mogą dojść do życia wiecznego. Mniemanie to jest najzupełniej przeciwne nauce katolickiej. Znaną to jest rzeczą i Nam i wam, że ci, którzy trwają w niepokonalnej niewiedzy względem najświętszej naszej religii, a którzy – pilnie zachowując prawo naturalne i jego nakazy, przez Boga wpisane w sercach wszystkich ludzi, i trwając w gotowości okazania Bogu posłuszeństwa – prowadzą życie uczciwe i prawe, mogą, wskutek działającej łaski i światła Bożego, dostąpić żywota wiecznego, ponieważ Bóg, który widzi, przenika i zna doskonale umysły, dusze, myśli i obyczaje wszystkich, nie pozwoli w dobroci swej i łaskawości, by ktoś bez dobrowolnej winy został ukarany męką wieczną. Jak najbardziej jednak znany jest dogmat katolicki, że mianowicie nikt poza Kościołem katolickim zbawiony być nie może”[7].
W pewien zatem sposób ludzie nie znający prawdziwej religii mogą niekiedy osiągnąć zbawienie (zob. Mt 7, 13-14 i Łk 13, 23-24), jednak jest to bardzo trudna droga gdyż brak im łask sakramentalnych (szczególnie chrztu św., Ofiary Mszy świętej i spowiedzi). Jakże trudno tym ludziom walczyć ze skutkami grzechu pierworodnego! Nawet Sobór Watykański II, który tak bardzo wierzy w człowieka, głosi: „zwiedzeni przez Złego, znikczemnieli w myślach swoich i prawdę Bożą zamienili na kłamstwo, służąc raczej stworzeniu niż Stworzycielowi (por. Rz 1, 21-25)”[8]. Kościół stara się zaradzić tej ciężkiej niewoli i prowadzi działalność misyjną, gdyż Boski Założyciel Kościoła powiedział do Apostołów: „Głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mt 16, 15).
Chrystus mówi do każdego człowieka, w tym także do niewierzących: „Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie; lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10, 32-33). Jeżeli więc ktoś odrzuca prawdziwy Kościół, to nie ma dla niego nadziei na zbawienie, tak jak ktoś będący poza arką Noego musiał utonąć w potopie. Pierwszy papież, św. Piotr Apostoł pięknie porównał do niej prawdziwy Kościół w słowach: „za dni Noego cierpliwość Boża oczekiwała, a budowana była arka, w której niewielu, to jest osiem dusz, zostało uratowanych przez wodę. Teraz również zgodnie z tym wzorem ratuje was ona we chrzcie nie przez obmycie brudu cielesnego, ale przez zwróconą do Boga prośbę o dobre sumienie, dzięki zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa”. (1 P 3, 20-21). Świadome odrzucenie prawdziwego Kościoła katolickiego jest ciężkim grzechem, który zamyka drogę do zbawienia. W tym sensie extra Ecclesiam nulla salus, poza Kościołem nie ma zbawienia.
Wrogowie prawdy są ponadto zagrożeniem dla wiary i św. Paweł upomina nas: „Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Cóż bowiem ma wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością? Albo jakie jest współuczestnictwo Chrystusa z Belialem lub wierzącego z niewiernym? Co wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami. My bowiem jesteśmy świątynią Boga żywego” (2 Kor 6, 14-16). Te słowa nie są podyktowane pychą, ale wynikają z wierności wobec prawdy. Obowiązek ten wymaga od nas nietolerancji w stosunku do wszystkich błędów doktrynalnych.
Na Soborze Watykańskim I teolodzy zaproponowali więc następujący kanon dogmatyczny: „Gdyby ktoś głosił, że owa nietolerancja, z jaką Kościół katolicki piętnuje i potępia wszystkie sekty religijne (omnes religiosas sectas) oddzielone od jego jedności, nie jest nakazana prawem Bożym (divino iure), albo też głosił, że w sprawach prawdy religijnej można urobić sobie sąd tylko prawdopodobny (opiniones tantum), a nie można mieć pewności i dlatego Kościół winien tolerować wszystkie sekty religijne, niech będzie wyłączony z Kościoła”[9].
W czasach wolności religijnej, proklamowanej na Soborze Watykańskim II przez teologów liberalnych, człowiek i jego błądzące sumienie staje się najwyższym probierzem prawdy religijnej. Jest to radykalne odwrócenie porządku świata i pognębienie Kościoła, który Syn Boży „nabył własną krwią (acquisivit sanguinae suo)” (Dz Ap 20, 28), w którym męczennicy przelewali krew i byli skazywani na śmierć, gdyż wyznawali naszego Pana Jezusa Chrystusa, jedynego Zbawiciela[10]. W ten sposób dialog z religiami niechrześcijańskimi jest opowiedzeniem się za liberalizmem, którego ostatecznym celem jest zniszczenie Kościoła. Dialog ma z natury absolutnie niemisyjny czy raczej antymisyjny charakter. Od Vaticanum II, przede wszystkim wśród teologów, zaszczepiony został w Kościele duch liberalnego dialogu, który przyczynił się do upadku ducha misyjnego w Kościele. Jak dobrze dziś pasują słowa Tertuliana: „Starali się sklecić pokój ze wszystkimi i wszędzie – mówi Tertulian o poganach i heretykach – wszystko jedno z kim, chociaż wyznawali różne doktryny, aby tylko wspólnie spiskować w sprawie oblężenia przeciw temu jednemu, przeciw Prawdzie”[11]. Poprzez dialog do Kościoła wnikają błędne nauki. Dialog ruguje prawdę, przyczynia się do szerzenia fałszu, jest atakiem na jedynozbawczość Kościoła. Stanowi podważenie pierwszego przykazania Bożego. Wierni wobec powyższego czują się zagubieni, oszukani, a nawet zdradzeni przez hierarchów, których zadaniem jest stać na straży prawdy, prawo wierności i prawomyślności. Dialog międzyreligijny stanowi śmiertelne zagrożenie dla Kościoła. Gwarantem zachowania Kościoła katolickiego jest tylko i wyłącznie powrót do źródeł wiary katolickiej. Ponieważ „świadectwo jedności katolicyzmu, którego należy być świadomym, dotyczy zarówno wzajemnego powiązania nauczania przeszłego z teraźniejszym, jak i poszczególnych części nauczania teraźniejszego. Nikt w to nie wątpi, że rzymskokatolicka społeczność obecnej doby jest następcą i przedstawicielem Kościoła średniowiecznego; albo że Kościół średniowieczny jest prawowitym spadkobiercą nicejskiego; dopuszczając nawet, że pozostaje pytanie, czy nie można by przeprowadzić jakiejś linii między Kościołem nicejskim a Kościołem, który go poprzedzał”[12].
II. Religie niechrześcijańskie pogrążone są w fałszu, wyznaczają sferę zagubienia i jako takie żadną miarą nie mogą stanowić drogi prowadzącej do Kościoła
W ujęciu autentycznej Tradycji Apostolskiej perspektywa zbawienia niechrześcijan jest niejasna, a właściwie nierealna. Nie sposób, by wyznawca religii pogańskiej doszedł w niej do zbawienia. Czyni go ona bowiem na całe życie niewolnikiem namiętności, złych skłonności, pożądliwości, a także grzechu. Wyznawcy innych religii trzymani są „w szponach błędu, w ciemności niewiary”. Zgodnie z nauką Kościoła „na skutek grzechu Adama wszyscy ludzie utracili niewinność (Rz 5, 12; 1 Kor 15, 22), «stali się skalani» (Iz 64, 5) i, jak mówi Apostoł, «stali się potomstwem z natury zasługującym na gniew» (Ef 2, 3). (…) Wskutek tego do tego stopnia «stali się niewolnikami grzechu» (Rz 6, 20) i znaleźli się w mocy diabła i śmierci, że nie tylko poganie mocą natury, ale nawet żydzi za pomocą samej litery prawa mojżeszowego z tego położenia nie mogli się uwolnić albo powstać, aczkolwiek w nich wolna wola nie zgasła, a tylko została osłabiona”[13]. Św. Tomasz z Akwinu ujmuje to krótko: „poganie, żydzi i heretycy, ponieważ bluźnią przeciwko Duchowi Świętemu dlatego znajdują się w stanie zupełnego opuszczenia”[14].
Z tego też powodu angażowanie się w jakikolwiek dialog z tymi religiami nie ma sensu. Taki dialog przynieść może Kościołowi tylko same szkody w wymiarze doczesnym oraz wiecznym. Prowadzenie dialogu jest antytezą działalności misyjnej, do pełnienia której powołany został każdy ochrzczony jako jednostka i wszyscy wierni ochrzczeni jako Kościół. Nie wezwanie do dialogu jest obligatoryjne, lecz wypełnianie mandatu misyjnego podanego w Ewangelii wg św. Mateusza (28, 16): „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody; udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.
Według nauki Ojców Kościoła terminem synonimicznym do dialogu międzyreligijnego i ekumenizmu w odniesieniu do religii pogańskich jest złożenie hołdu bożkom pogańskim. Jeden z uznanych komentarzy biblijnych, Glossa ordinaria, tak mówi: „należy wystrzegać się bałwochwalstwa, byśmy nie stykali się ani z bałwochwalcami, ani z ich uczniami ani z nimi nic wspólnego nie mieli”[15]. Nie można szczerze i uczciwie stwierdzić, aby w nauce Ojców Kościoła, znalazły się tezy uprawniające do przyjęcia zarysowanej w deklaracji Nostra aetate podstawy dialogu. Kościoła z hinduizmem, buddyzmem, islamem i judaizmem oraz z religiami niechrześcijańskimi w ogóle. Już jeden z pierwszych Ojców Kościoła, uczeń Apostołów, św. Kwadratus, autor Apologii, którą wręczył cesarzowi Hadrianowi (zachowała się tylko we fragmentach)[16], postawił zagadnienie stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich i wymienił powody, dla których chrześcijanin powinien odrzucać zarówno pogański kult bożków, jak i obrzędy żydowskie.
Inny obrońca chrześcijaństwa epoki patrystycznej, Arnobiusz, zwraca się do pogan: „Nie wierzycie naszym pismom, a my nie wierzymy waszym (…) na próżno i fałszywie waszych bożków czcicie”[17]. „Czyż bowiem nie jest godna szacunku owa niechęć skłaniająca do tego, aby z całego świata wykorzenić wierzenia pogańskie? Która domaga się zakazania kultów bóstw pogańskich, aby po zlikwidowaniu owych religii wzmagających tylko bezbożność, zaprowadzić na całej ziemi prawdziwą religię, która ślepym ludziom, pogrążonym w bezbożnych uczynkach, otworzy bramy pobożności…”[18].
Teofil z Antiochii, żyjący w II w. w swoim piśmie Do Autolyka pozostawił świadectwo postawy wczesnych chrześcijan względem religii pogańskich. Zwracając się do Autolyka, „bałwochwalcy z pogardą traktującego chrześcijan”, Teofil przeciwstawia fałszywym bogom pogan niewidzialnego Boga chrześcijan, poddaje krytyce niemoralność mitologii i niedorzeczności bałwochwalstwa, jednoznacznie wypowiada się, że chrześcijanin nie powinien wahać się pomiędzy błędami pogan a mądrością Boga[19].
Stanowisko św. Ireneusza znane nam głównie dzięki jego traktatowi w pięciu księgach przeciwko herezjom (Adversus haereses), stanowiące polemikę ze współczesnym jemu neopogaństwem przejawiającym się w postaci ruchów gnostyckich, jasno i wyraźnie uzasadnia tezę, że żaden człowiek w ogóle nie mógłby jednocześnie być zarazem gnostykiem i chrześcijaninem”[20]. Zresztą potwierdza on tylko poglądy swoich poprzedników, takich jak św. Justyn Męczennik, Milicjades i Teofil z Antiochii, którzy również wypowiadali się w tym samym duchu.
Klemens Aleksandryjski (II/III w.) w swojej Mowie do Greków i w Kobiercach zachęca pogan do porzucenia kultu bożków i zwrócenia się do prawdziwego Boga, ponieważ chrześcijanie są jedynymi ludźmi poznającymi w nieomylnym świetle wiary. W Kobiercach (VI, 15) Klemens wyraził tę myśl w formie symbolicznej przypowieści, mówiąc, że „są dzikie oliwki oraz pielęgnowane, to znaczy istnieją poganie oraz chrześcijanie. Poganin przypomina dzikie drzewo, które dopóty nie rodzi owoców; dopóki nie zostanie zaszczepione przez ogrodnika”.
Laktancjusz (III/IV w.), zastanawiając się nad źródłem błędów pogan, dochodzi do wniosku, że „Poganie uznają fałszywe religie, ponieważ pragną mądrości, albo fałszywe mądrości, ponieważ pragną religii”[21] Jedynym lekarstwem na to zło jest przyjęcie chrześcijaństwa, które otwiera drzwi zarówno do prawdziwej filozofii, jak i prawdziwej religii. „Oprócz Kościoła katolickiego prawdziwa religia nie znajduje się ani pośród pogan, ani w żadnej innej sekcie” – mówi św. Augustyn[22].
Św. Cyprian (III w.) tak pisze do pogańskiego urzędnika: „Słusznie Bóg używa uderzeń swoich rzemieni i biczów, a skoro pomagają one tak niewiele i nie nawracają ludzi do Boga mimo wszystkich okropności tej chłosty, czeka ich jeszcze wieczne więzienie, nieustanny ogień i wieczysta pokuta. (…) Dlaczego poniżasz się i schylasz głowę przed fałszywymi bogami? Dlaczego skłaniasz swoje niewolnicze ciało przed bezsilnymi wizerunkami i ulepioną gliną? Czemu płaszczysz się w śmiertelnej czołobitności, jak ten wąż, którego czcisz? Dlaczego rzucasz się wraz z upadającym szatanem, skoro jego upadek stanowi przyczynę twojego, a on jest twoim towarzyszem? (…) Wierz i żyj. Byłeś naszym prześladowcą w czasie; w wieczności bądź współtowarzyszem naszej radości”[23]. I dalej powiada: „Nie mogą przebywać z Bogiem ci, którzy odmówili jednomyślności z Kościołem Bożym; istotnie, gdyby taki człowiek poniósł śmierć, nie osiągnie chwały”[24].
Św. Jan Chryzostom (zm. w 407 r.) pisze: „Chociaż dokonalibyśmy dziesięciu tysięcy wspaniałych czynów, to jednak jeżeli zniszczymy pełnię Kościoła, poniesiemy karę nie mniej dotkliwą niż ci, którzy udręczyli ciało Chrystusa”[25]. Natomiast św. Optatus (IV w.) zdumiewa się wobec sprzeczności donatysty Parmeniana w formułowaniu prawdziwej doktryny: „Schizmatycy są odcięci jak gałęzie od szczepu winnego, przeznaczeni jak suche drzewo na ogień piekielny”[26].
Z kolei św. Cyryl Jerozolimski (zm. 386) w jednej ze swoich Katechez stwierdza: „Nienawidźmy tych, którzy warci są nienawiści, odsuńmy się od tych, od których odsunął się Bóg; śmiało powiedzmy do Boga w związku z wszystkimi heretykami: «Czyż nie nienawidzę, o Panie, tych, którzy nienawidzą Ciebie»”[27]. Jak najsilniej wierzcie i w żaden sposób nie wątpcie – mówi św. Fulgencjusz z Ruspe (zm. 532) – że każdy heretyk i schizmatyk, ochrzczony w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, jeżeli nie przynależy do Kościoła katolickiego, to bez względu na to, jak wielkie mogłyby być jego jałmużny, i gdyby nawet przelał krew dla Imienia Chrystusowego, nie może być w żaden sposób zbawiony”[28].
Kardynał Newman pisze więc: „Między chrześcijaństwem a religiami i filozofiami, które je otaczały, a nawet judaizmem ówczesnej epoki, zachodziła ta kardynalna różnica, że odnosiło ono wszelką prawdę i objawienie do jednego źródła, do Najwyższego i Jedynego Boga. Rytuały pogańskie, które czciły takie czy inne z dziesięciu tysięcy bóstw, filozofie, które właściwie nie nauczały o żadnym źródle objawienia, gnostyckie herezje, które opierały się na dualizmie, adorowały aniołów, czy też przypisywały oba Testamenty różnym autorom – żadne z tych systemów nie mogły uważać prawdy za jedną, niezmienną, stałą, nieodpartą i zbawczą”. A chrześcijaństwo zaczęło od zasady, że jest tylko «jeden Bóg» i «jeden pośrednik» (por. 1 Tym 2, 5) i że On «wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś (…) do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna» (Hbr 1, 1-2). „On nigdy nie pozostawiał siebie bez świadka, a teraz przyszedł nie po to, żeby znieść przeszłość, ale żeby dopełnić ją i udoskonalić. Jego apostołowie, i tylko oni jedni, posiadali, czcili i chronili Boskie posłannictwo jako jednocześnie święte i uświęcające. I pośród ścierania się i walki poglądów, i; to w dawnych czasach, czy we współczesnych, to posłannictwo właśnie, a nie któraś z owych nieokreślonych i antagonistycznych nauk, miało dokonywać oczyszczania, przyswajania, przekazywania i wchłaniania różnorodnych wierzeń, form kultu, kodeksów moralnych, szkół myśli, wśród których zawsze działało. To Łaska i to była Prawda”[29].
A w innym miejscu stwierdza: „Święci Ojcowie obalali świątynie i miejsca kultu szatanów, wznosili zamiast nich świątynie pod wezwaniem czczonych przez nas świętych, obalali wizerunki szatana, a na ich miejsce stawiali obrazy Chrystusa, Matki Bożej i świętych”[30].
Ojcowie Kościoła w swoich pismach skierowanych przeciwko poganom odrzucali ich oszczerstwa, wskazywali na niedorzeczności i nieobyczajność mitów o bogach i stawali w obronie prawdziwej religii. Usiłowali wykazać, że religie pogańskie oparte, wyłącznie na ludzkich wyobrażeniach, zaciemnionych działaniem demonów są uwikłane w błędy, natomiast chrześcijaństwo głosi całą prawdę, ponieważ w Chrystusie objawił się ludziom Bóg.
Nie zagłębiając się tutaj w uzasadnianie prawdziwości religii chrześcijańskiej wobec pogaństwa, wymienić należy zasadnicze dowody prawdziwości chrześcijaństwa, którymi posługiwali się teologowie pierwszych wieków: 1) dowód z moralnych skutków chrześcijaństwa, przede wszystkim miłości bliźniego; 2) dowód z proroctw dotyczących Chrystusa i proroków; 3) dowód ze starożytności: podkreślenie wewnętrznej jedności Starego i Nowego Testamentu i związku między nimi; treść prorockich ksiąg Starego i Nowego Testamentu i związku między nimi; treść prorockich ksiąg Starego Testamentu wypełniła się w Nowym Testamencie, a chrześcijaństwo nie jest bynajmniej młodą i nową religią, ponieważ Mojżesz żył przed greckimi poetami i mędrcami; 4) dowód z cudów Chrystusa.
Ojciec Święty Benedykt XV nawiązując do słów Symbolu św. Atanazego mówi, że „wiara katolicka ma to do siebie, że nie można do niej ani niczego dodać, ani niczego od niej odjąć: albo się ją zachowuje całą, albo całą odrzuca. Ta jest wiara katolicka; jeżeli jej kto nie zachowa wiernie i mocno, nie będzie mógł być zbawiony”[31].
Proklamowanie przez Kościół prawdy o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa i o rezurekcyjnej perspektywie otwierającej się przed każdym człowiekiem, powinno stanowić skuteczne antidotum na błędne postrzeganie istoty ludzkiej przez religie pogańskie. Temu celowi służy misja, katecheza oraz nawrócenie. Św. Tomasz z Akwinu przywołuje[32] słowa św. Pawła z Listu do Efezjan (4, 17-18): „abyście się więcej nie sprawowali, jako się poganie sprawują w próżności umysłu swego, zaćmiony mając rozsądek”, oraz słowa Psalmu CXIII: „Bałwany pogańskie to srebro i złoto, robota rąk człowieczych. Usta mają, a nie mówią, oczy mają, a nie widzą. Uszy mają, a nie słyszą, nozdrza mają, a nie czują. Ręce mają a nie dotykają, nogi mają, a nie chodzą, ani zawołają gardłem swoim. Niech im podobni będą, którzy je czynią, i wszyscy, którzy w nich ufają!”[33].
III. Nauka Ojców Kościoła i Papieży przeczy współcześnie głoszonym opiniom teologicznym dotyczącym judaizmu, islamu i religii wschodnich
Wybranie narodu żydowskiego oraz obdarowanie go Bożym objawieniem, prawem i obietnicą nie jest kwestionowane przez chrześcijaństwo. Najistotniejszy w ocenie judaizmu jest stosunek wiernych tej religii, jak też w ogóle narodu żydowskiego – dawnych Żydów i współczesnych Izraelczyków – do osoby Jezusa Chrystusa. Kościół zawsze podkreślał dramatyczny fakt niezaakceptowania przez naród wybrany osoby i misji Mesjasza-Zbawiciela. W optyce tego właśnie faktu katolicy powinni postrzegać żydów. „Ten, kto nie wchodzi przez bramę do owczarni, ale wstępuje tam inaczej, jest złodziejem i zbójcą, i tak o sobie mówią poganie albo żydzi lub heretycy: «dobrze żyjemy», ale jeżeli nie wchodzą oni przez bramę, cóż im jeszcze może pomóc?”– tak mówi św. Tomasz z Akwinu[34]. A w Sumie teologicznej stwierdza: „Obrzędy żydowskie równają się bałwochwalstwu, do słów bowiem (Apostoła)[35]. «A poddajcie się znowu pod jarzmo niewoli» dodaje Glossa interlinearis: «Nie lżejszą jest niewola tego prawa (żydowskiego), niż bałwochwalstwa»”[36].
Wraz ze śmiercią Chrystusa na krzyżu rozdarła się zasłona Świątyni i rozpadło się Stare Przymierze. Dlatego żydzi naszych czasów nie tylko nie są naszymi starszymi braćmi w wierze, jak stwierdza się dzisiaj, ale są oni raczej współwinni zamordowaniu Boga, dopóki nie zdystansują się, poprzez uznanie Boskości Chrystusa i chrzest, od winy swoich przodków.
Święty Augustyn, jeden z Wielkich Ojców Kościoła, zapewnia i udowadnia w Objaśnieniach Psalmów, jasno i wyraźnie, że to żydzi, a nie Rzymianie zabili Chrystusa[37]. Św. Meliton (II w.), biskup Sardes w Libii, jedna z najwybitniejszych osobistości Kościoła w drugim stuleciu, zapewnia: Jednak żydzi – jak to było przepowiedziane – odrzucili Pana i zabili Go. Chociaż Jego śmierć była zapowiedziana, jednakże ich wina została zaciągnięta dobrowolnie. Są oni zgubieni”[38]. W swojej rozprawie Adversus Iudaeos Tertulian przytacza poważne oskarżenia przeciw żydom. W Scorpiacum dowodzi, że „synagogi są miejscem, gdzie rodzą się prześladowania chrześcijan”, a w rozprawie Ad nationes, mając na myśli sytuację sprzed osiemnastu wieków, która w zadziwiający sposób pokrywa się z obecną, przypomina: „od żydów pochodzą oszczerstwa względem chrześcijan”[39]. Św. Augustyn, należący do grona Wielkich Ojców Kościoła, przypisywał niektóre wybuchy pogromów żydowskich karze Boskiej i zapewniał, iż wielu żydów zostało ukrzyżowanych z tego powodu, że oni ukrzyżowali Chrystusa. Przykładem może być to, że w czasie oblężenia Jerozolimy Tytus krzyżował 500 żydów dziennie[40]. Również Orygenes oskarżał żydów o przybicie Chrystusa do krzyża[41]. Św. Grzegorz z Nyssy, który odegrał tak ważną rolę w obronie wiary chrześcijańskiej na polu filozofii, oskarża żydów w swojej słynnej Modlitwie o Zmartwychwstaniu Chrystusa: zabójcy Pana, zabójcy proroków, nieprzyjaciele Boga, ludzie nienawidzący Boga i gardzący Prawem, wrogowie Łaski. Wrogowie wiary swoich ojców”[42].
Wielki papież św. Grzegorz VII był zdecydowanie przeciwny zmuszaniu żydów do przyjęcia chrztu, gdyż wiedział, jak niebezpieczne były dla Kościoła fałszywe nawrócenia. Święty Ambroży, biskup Mediolanu i jeden Wielkich Ojców Kościoła, powiedział do swoich wiernych, że Synagoga Jest bezbożnym domem, miejscem wszelkich niegodziwości, potępionym przez Boga samego”[43]. Św. Atanazy Wielki, Ojciec Kościoła, stwierdził, że „żydzi już nie są ludem Bożym, ale władcami Sodomy i Gomory”[44]. Św. Pius V, papież i wielki święty Kościoła, który jest znany ze swojej pobożności i chrześcijańskiej miłości bliźniego, w bulli Hebraerorum gens z 26 lutego 1569 stwierdza: „Lud żydowski będąc na początku depozytariuszem słowa Bożego, uczestnicząc w niebieskich tajemnicach i przewyższając w łasce i godności inne ludy, później upadł ze swojej wywyższonej pozycji z powodu swojej niewierności, jako że w okresie swojego rozkwitu niewdzięcznie i zdradziecko skazał swojego Zbawiciela na niegodną i hańbiącą śmierć (…) Najgorszą rzeczą jest, że wabią oni (tj. żydzi) przez swoje przepowiednie, magiczne zaklęcia, zabobony i czarnoksięstwo wielu nieostrożnych i biednych ludzi do fałszu «Synagogi Szatana»”[45].
W walce przeciw żydostwu w obronie chrześcijaństwa papież Grzegorz IX wydał 5 marca 1233 roku słynną bullę Sufficere debuerat, skąd pochodzi następujący fragment: „[samo to]powinno zadowolić niewiernych żydów, że chrześcijańska pobożność zaakceptowała ich wyłącznie z dobrej woli. Ci, którzy prześladowali wiarę chrześcijańską i zaparli się imienia Pana (…) Nie odwdzięczyli się za ustępstwa, zapomnieli uczynków dobrej woli, odpłacili bezbożnością za dobroć, a za ustępstwa pogardzają nami (…) należy z większą stanowczością zapobiegać wszelkim okazjom do dyskutowania o ich praktykach z chrześcijanami, aby tego rodzaju rozmowy nie dały okazji nieświadomym chrześcijanom do popadnięcia w błąd, co jak mamy nadzieję nie będzie miało miejsca”[46]. Jak z powyższego widać, papież Grzegorz IX gorzko narzeka na niewdzięczność żydów, którzy za okazaną dobroć odpłacają zniewagami, zatruwając sumienia chrześcijan i prześladując wiarę katolicką.
Ponad siedemset lat temu papież Innocenty IV ogłosił w bulli Impia iudeorum perfidia: „przez swój fałsz żydzi, z których serc nasz Zbawiciel nie zdarł zasłony z powodu ich ogromnych przestępstw, lecz pozostawił ich dalej ślepymi (co jest sprawiedliwe), nie bacząc na chrześcijańskie współczucie, które akceptuje ich tylko z litości i cierpliwie znosi ich obecność, dopuszczają się haniebnych aktów, które wprawiają w osłupienie i napełniają przerażeniem tych, którzy się o nich dowiadują”.
Papież stwierdzając, że Talmud i inne tajne żydowskie księgi inspirują ich do wszelkich możliwych nikczemności, nakazał w tej samej bulli, iż mają być one publicznie spalone, „aby pomieszać szyki przewrotnych żydów”[47].
Uwalnianie żydów z winy za cierpienia zadane Jezusowi Chrystusowi to podważenie tradycyjnej nauki Kościoła, mającej swoją najgłębszą argumentację w tekstach Nowego Testamentu i pismach Ojców Kościoła. Stwierdzenie, iż za mękę Chrystusa nie mogą być obwiniani ani żydzi czasów Chrystusa, ani żydzi współcześni, stanowi zaprzeczenie tego, co sądził św. Piotr, pierwszy papież, który do wszystkich członków społeczności żydowskiej skierował słowa oskarżenia: „Zabiliście Dawcę życia” (Dz Ap 3, 15). „Starszymi braćmi w wierze” nazwani mogą być tylko wierzący Żydzi Starego Testamentu: Abraham, Izaak, Jakub. Chrześcijanie są ich „duchowymi synami”, bowiem uwierzyli w Mesjasza, który z woli Boga przyszedł na świat i mieszka w swoim Kościele pośród nas. Zgodnie ze słowami św. Tomasza z Akwinu: „Żydzi stali się nieczystymi na skutek zabicia Chrystusa, które było przebłaganiem za nasze grzechy. Stali się nieczystymi aż do końca świata, kiedy to resztki Izraela nawrócą się”[48].
Religie niechrześcijańskie pogrążone są w fałszu, wyznaczają sferę zagubienia i jako takie żadną miarą nie mogą stanowić drogi prowadzącej do Kościoła. Wspólnota ochrzczonych powinna zachować wobec niechrześcijan dystans, bowiem nie można prowadzić dialogu z błędami. Od samego początku „Kościół nie tylko był jedyny, był on także ekskluzywny. Powszechnie wiadomo, z jaką gwałtownością chrześcijanie okresu przednicejskiego ujawniali bałwochwalstwo i grzechy pogaństwa oraz ferowali w związku z tym wyroki; doprowadziło to do uważania ich w świecie pogańskim za «wrogów ludzkości»”[49]. Wskazówka ta dotyczy wszystkich bez wyjątku religii, w tym islamu, który uzurpuje sobie pochodzenie z pnia Abrahamowego.
Nie można również szczerze i uczciwie stwierdzić, aby w nauce Ojców Kościoła znalazły się tezy uprawniające do przyjęcia twierdzenia zawartego w deklaracji Nostra aetate: „o miłującej i ufnej ucieczce [wyznawców hinduizmu do Boga]”. To, co według soborowej deklaracji miałoby rzekomo stanowić punkt zbliżenia wiernych obu religii, zostało już wielokrotnie w dziejach Kościoła uznane za herezję. Wystarczy wziąć do ręki dzieło Contra haereses św. Ireneusza (II w.), aby jasno i jednoznacznie stwierdzić, że nie ma żadnego sensu wdawać się w jakikolwiek dialog z tymi, którzy badają i wyrażają tajemnice swoich bożków pogańskich poprzez obfitość mitów, a czasami nawet bardzo złożone, chociaż zupełnie fałszywe koncepcje filozoficzne. Glossa[50], tłumacząc słowa św. Pawła z Listu do Kolosan (2, 23): „ludzkie nakazy i nauki, które mają pozór mądrości w wymyślonych samowolnie zabobonach” wyjaśnia, że w przypadku kultu religii pogańskich chodzi tu o religijność pozorną.
Św. Tomasz z Akwinu rozróżnia poszczególne rodzaje zabobonów, które obecne są w fałszywych religiach: „Zdarza się bowiem, że składa się cześć prawdziwemu Bogu, ale w sposób niewłaściwy – i wówczas zachodzi pierwszy gatunek zabobonów. Kiedy indziej zaś bywa, że się składa tę cześć komu się nie należy, a mianowicie stworzeniu, i z tego względu mamy różne gatunki zabobonów podług różnych celów czci Bożej. Najpierw bowiem cześć Boża zmierza do wyrażenia szacunku wobec Boga. Z tego względu pierwszym gatunkiem tego rodzaju zabobonu będzie bałwochwalstwo, które w sposób niewłaściwy oddaje cześć Bożą stworzeniu. Po drugie cześć Boża zmierza również do pouczenia człowieka przez Boga, któremu składa tę cześć. Z tego względu drugim gatunkiem zabobonów jest wróżbiarstwo, które radzi się szatanów na podstawie pewnej, jawnej lub domyślnej umowy z nimi. Po trzecie cześć Boża ma na celu kierowanie czynnościami ludzkimi, zgodnie z przykazaniami Boga, którego czci. Ze względu na to zachodzi trzeci gatunek zabobonów tego rodzaju, w postaci tajemnych praktyk, czyli guseł. Te trzy gatunki wymienia św. Augustyn[51] ucząc, że «zabobonem jest to wszystko, co człowiek czyni tworząc sobie bożków i czcząc je»”[52]. Również wierzenia buddystów, koncentrujące się na autosoteriologii, są wystarczającym argumentem przeciwko jakimkolwiek próbom podejmowania dialogu z tym systemem duchowości. Buddyzm, będący religią niwelacji ludzkiego cierpienia, poprzez swoją tezę o samozbawieniu radykalnie przeciwstawia się chrześcijaństwu. Wizja zbawienia jednej i drugiej religii wzajemnie się wykluczają. Buddyzm i chrześcijaństwo to dwa odmienne, nie do pogodzenia światy, które stoją naprzeciw siebie. Takie stanowisko zawsze przyjmowali nie tylko wszyscy teologowie katoliccy, ale również religioznawcy nie odwołujący się w swoich pracach naukowo–badawczych do źródeł objawionych[53]. Dialog doktrynalny podejmowany obecnie przez Kościół Soborowy w jego relacjach z buddyzmem, dąży do postawienia znaku równości pomiędzy nieokreślonym stanem nirwany a zbawieniem człowieka grzesznego. Chrześcijanie nie muszą podejmować trudu zrozumienia usankcjonowanej przez wieki w kulturze Dalekiego Wschodu koncepcji nirwany ani tym podobnych zagmatwanych teorii, ponieważ to wszystko, co jest potrzebne człowiekowi do zbawienia, zostało objawione przez Jezusa Chrystusa.
Zarówno hinduizm, jak i buddyzm są religiami, w których nie dostrzega się różnicy między Stwórcą i stworzeniem, między Bogiem i światem. Nie można wstępować na drogę dialogu z tymi panteistycznymi religiami, które próbują wchłonąć chrześcijaństwo w swój monizm, będący wyrazem jakiejś jednej, powszechnej ogólnoludzkiej religijności. Dzisiaj z niepokojem możemy dostrzec zjawisko, że teologowie-ekumeniści, czyli ci, którzy zaangażowani są w dzieło dialogu międzyreligijnego, wykazują pewne pokrewieństwo z tymi religiami. Argumentacja Nostra aetate odnosząca się do religii Dalekiego Wschodu stanowi tylko wprowadzenie zamętu i wątpliwości i otwiera pole do szerzenia się błędów, które dzisiaj w Europie dały prawo bytu dla religii azjatyckich.
Katolik nie potrzebuje szukać inspiracji dla wiary w doktrynach, duchowościach oraz historii religii Azji, które same i tak wdzierają się coraz bardziej do Europy, do dawnego chrześcijańskiego Zachodu. Zresztą, jak stwierdza św. Tomasz z Akwinu, „żydzi i poganie posiadają błędne poglądy na temat Boga, i stąd na podstawie ich poglądów nie można uzyskać prawdziwej przesłanki w rozumowaniu”[54]. Św. Augustyn tak pisze: „Jeżeli tak zwani filozofowie powiedzą przypadkowo coś prawdziwego i zgodnego z naszą wiarą, winniśmy im to jako nieprawym posiadaczom odebrać dla naszego użytku. Bowiem nauki pogan są pełne zmyślonych i zabobonnych bredni, których winien unikać każdy z nas”[55].
„Chrześcijaństwo różni się od innych religii i filozofii tym, co Niebo samo dołączyło do Ziemi, więc nie co do rodzaju, lecz co do pochodzenia, nie co do ogólnej natury, lecz co do cech osobistych, jest bowiem oświecone i ożywione przez coś więcej niż intelekt, bo przez Ducha Bożego”[56]. Wierzący katolik, który potrafi podjąć wysiłek krytycznej analizy faktów historycznych oraz szczerej woli poznania swojej religii, dostrzeże łatwo tylko po lekturze kilku dzieł św. Augustyna czy Klemensa Aleksandryjskiego niezgodność zawartej tam nauki ze współcześnie głoszonymi opiniami teologicznymi dotyczącymi islamu i judaizmu. Wypowiedź Nostra aetate na temat religii muzułmańskiej, zawarta w rozdziale 3. tego dokumentu, odczytana zostanie wówczas jako wielka pochwała religii, którą nasi ojcowie wielokrotnie odparli w największych bojach z narażeniem własnego życia, ponieważ postawiła ona sobie za cel podporządkowanie ziemi ogniem i mieczem półksiężycowi. Ze względu na przeszłość (czy aby tylko na przeszłość?), znaczoną przemocą i nienawiścią muzułmanów wobec chrześcijan, zaangażowanie Kościoła w jakikolwiek dialog teologiczny z islamem jest nie tylko niemożliwe, ale i niedopuszczalne.
IV. Tolerancja religijna jest bezbożna i niedorzeczna. Kościół postuluje jednak tolerancję w znaczeniu tolerancji politycznej
Teologia moralna rozróżnia pojęcie tolerancji politycznej i religijnej, z których pierwszą można określić jako zewnętrzną, a drugą jako wewnętrzną. Tolerancja polityczna jest to wolność, jaką monarcha, władza państwowa albo republikańska daje obywatelom do wyznawania takiej religii, jaką każdy wybrał; tolerancja religijna albo tzw. wolność religijna jest to natomiast otwarte głoszenie albo milczące uznawanie prawdziwości wszystkich religii i sekt, czyli utrzymywanie, że wszelkie religie i sekty są tak samo prawdziwe, dobre i równie pożyteczne i zbawienne dla ludzi[57].
Zgodnie z zasadami tolerancji religijnej żadna religia ani sekta nie ma prawa oskarżać ani odrzucać innej, stąd rodzi się indyferentyzm, który polega właśnie na twierdzeniu, że wszystkie religie są jednakowo prawdziwe, dobre, boskie, dlatego zupełnie obojętne jest, jaką religię się wyznaje.
Oto jak Ojciec Św. Grzegorz XVI w swojej encyklice Mirari vos arbitramur z dnia 15 sierpnia 1832 r. scharakteryzował indyferentyzm religijny[58], „czyli przewrotną opinię bezbożnych, wszędzie podstępnie rozpowszechnianą, że w każdej religii można dostąpić wiecznego zbawienia duszy, jeśli się uczciwie i obyczajnie żyje. W tak oczywistej sprawie, jesteście w stanie z łatwością uchronić powierzony wam lud od tego najbardziej zgubnego błędu. Kiedy bowiem Apostoł przestrzega, że «jeden jest Bóg, jedna Wiara, jeden Chrzest»[59], niechże drżą z bojaźni wszyscy, którzy z jakiejkolwiek religii spodziewają się fałszywie, otwartego przystępu do szczęśliwej wieczności, i niech szczerze rozważą według świadectwa Zbawiciela, że «są przeciw Chrystusowi bo z Chrystusem nie są, i że rozpraszają nieszczęśliwie, bo z Nim nie gromadzą»[60], dlatego «niezawodnie na wieki zginą, jeśli katolickiej wiary wyznawać i jej całkowicie i bez naruszenia zachowywać nie będą»”[61].
W dalszych słowach Ojca Świętego możemy poznać obraz naszych czasów: „Ze stęchłego źródła indyferentyzmu, wypływa również owo niedorzeczne i błędne mniemanie, albo raczej omamienie, że każdemu powinno się nadać i zapewnić wolność sumienia. Do tego zaraźliwego błędu wprost doprowadza niewstrzemięźliwa i niczym nie pohamowana dowolność poglądów, która wszędzie się szerzy ze szkodą dla władzy duchownej i świeckiej, za sprawą niektórych bezwstydników, którzy odważają się głosić, że z tego powodu religia odnosi jakąś korzyść. Ale czy może być bardziej nieszczęśliwsza śmierć dla duszy niż wolność błądzenia?, mawiał św. Augustyn[62]. Kiedy zwolniony zostałby wszelki hamulec, który utrzymywał ludzi na drodze prawdy, wówczas ich zepsuta natura skłonna do złego już na oślep rzuci się za swoim popędem, wówczas powiedzmy to rzetelnie – otwarta jest studnia przepaści[63], stąd według objawienia (tj. Apokalipsy) św. Jana wydobywał się dym, który zaćmił słońce, i szarańcza, która spustoszyła ziemię. Stąd pochodzi nieuporządkowanie umysłów, stąd w młodzieży coraz większe zepsucie, stąd u ludu pogarda najświętszych praw i rzeczy duchowych, stąd słowem: zaraza w państwie szkodliwsza nad wszystkie, ponieważ wiadomo na podstawie doświadczenia opartego na całym starożytnym dorobku, że państwa kwitnące potęgą, sławą i zamożnością upadły tylko z powodu tego jednego nieszczęścia, nieumiarkowanej dowolności opinii, wolności wypowiedzi i żądzy coraz to nowych zmian”.
Ojciec Św. Pius IX, tak streszcza w Syllabusie ten fałszywy pogląd, który został uznany za sprzeczny z nauczaniem Kościoła: „Każdy człowiek ma prawo przyjąć i wyznawać taką religię, jaką wiedziony światłem rozumu uznał za prawdziwą”[64].
Słynny teolog z Uniwersytetu Gregoriańskiego Giovanni Perrone SI obszernie uzasadnia, dlaczego ideę tolerancji religijnej należy uznać za bezbożną i niedorzeczną; zainteresowanych odsyłamy do jego obszernego dzieła. Poniżej podajmy przynajmniej dwa najważniejsze argumenty:
1° Dlatego, że przez takie idee jednoznacznie odrzuca się konieczność i autorytet Bożego objawienia, jeżeli bowiem wszystkie religie czy to chrześcijańskie czy niechrześcijańskie są równie dobre i zbawienne, po co Bóg miałby objawiać ludziom Swoją wolę w Piśmie św. i w osobie Jezusa Chrystusa.
2° Taki pogląd bezpośrednio zakłada istnienie co najmniej dwóch prawd albo żadnej, wobec czego nie mógłby istnieć błąd i niedorzeczność co prowadzi do niemożliwości uznawania za prawdziwe jakiegokolwiek zdania.
Widzimy więc, że tolerancja w dziedzinie prawdy (tzw. tolerancja dogmatyczna, czyli indyferentyzm religijny) jest nonsensem wobec rozumu, zdradą wobec prawdy i przestępstwem wobec dobra. Nie ma przecież i być nie może równości między prawdą i fałszem, światłem i ciemnością, drogą i bezdrożami, cnotą i występkiem, między życiem i śmiercią duchową.
Należałoby również przynajmniej w skrócie przedstawić proponowane przez Kościół właściwe i najrozsądniejsze rozwiązanie problemu stanowiska władzy państwowej wobec religii wyznawanej przez obywateli. Chodzi tutaj mianowicie o omówienie tzw. tolerancji politycznej, której postulaty nie sprzeciwiają się wierze katolickiej i zdrowemu rozsądkowi, przykładem może tu być tolerancja wobec żydów i innowierców jaka panowała w dawnej Rzeczypospolitej.
Tolerancja polityczna, w danym państwie uzależniona jest od konkretnych warunków, w zależności od tego czy społeczeństwo danego państwa składa się w większości z wiernych Kościoła katolickiego i czy jest rządzone przez katolików, czy też katolicy w danym społeczeństwie stanowią mniejszość.
Jednym z ważniejszych współczesnych dokumentów, które oddają właściwe pojęcie tolerancji religijnej jest schemat czyli projekt „Konstytucji o Kościele” przedłożony do dyskusji podczas obrad Soboru Watykańskiego II przez komisję teologiczną, której przewodniczył kard. Ottaviani, ówczesny prefekt Świętego Oficjum. W rozdziale dziewiątym, w części drugiej dokument rozważa kwestię tolerancji religijnej[65].
W tradycyjnej teologii jedyną prawdziwą religią jest wiara katolicka, którą winny wyznawać nie tylko pojedyncze osoby, ale nawet całe społeczeństwa, gdyż nie ma innej religii, a człowiek musi oddać cześć żywemu Bogu. Dlatego, gdy w czasie Soboru Watykańskiego I padła propozycja aby potępić następujący błąd: „religio non est homini necessaria sed indifferens (religia jest sprawą obojętną i nie jest konieczna człowiekowi)”, to wtedy wszyscy eksperci teologiczni „orzekli, że w ogóle nie wypada, by sobór powszechny traktował o błędzie, który nie tyle jest herezją, ile jakimś monstrum, dla którego nie powinno być miejsca, nawet w kanonie”[66].
W schemacie kard. Ottavianiego napisano, że skoro: „obie te społeczności sprawują władzę nad tymi samymi osobami, i często w stosunku do tego samego przedmiotu, nie mogą się nawzajem ignorować. Przeciwnie, muszą działać w doskonałej harmonii”. Harmonia ta będzie możliwa, ale „władza świecka nie może być obojętna wobec religii (…) władze świeckie mają możliwość uznać prawdziwy Kościół Chrystusowy, na podstawie wyraźnych znaków Boskiego ustanowienia Kościoła, jego misji i znaków danych Kościołowi przez jego Założyciela”.
Zdaniem komisji teologicznej kierowanej przez kard. Ottavianiego niekiedy „można wymóc na władzy świeckiej sprawiedliwą tolerancję”. Krok ten ma dwa aspekty: „aby, z jednej strony, uniknąć większego zła, takiego jak zgorszenie lub wojna domowa, stanowiącego przeszkodę w nawracaniu na prawdziwą wiarę, czy innego zła tego rodzaju; z drugiej zaś, by uzyskać ważniejsze dobro, takie jak społeczne współdziałanie i pokojowa koegzystencja obywateli różnych wyznań, większa wolność dla Kościoła i możliwość skuteczniejszego wypełniania jego nadprzyrodzonej misji”. Tylko taka tolerancja mieści się w ramach tradycyjnej doktryny katolickiej. Nie zmuszając nikogo do nawrócenia, władza świecka ma zawsze obowiązek „bronić obywateli przed rozpowszechnianiem fałszywych doktryn, chronić ludzi „przed działaniem sekt”.
* * *
Podsumowując, należy stwierdzić, że dialog międzyreligijny jest antytezą działalności misyjnej, ponieważ religie niechrześcijańskie pogrążone są w fałszu, wyznaczają sferę zagubienia i jako takie żadną miarą nie mogą stanowić drogi prowadzącej do Kościoła. W ujęciu autentycznej Tradycji Apostolskiej perspektywa zbawienia niechrześcijan jest niejasna, a właściwie nierealna. Nauczanie Ojców Kościoła przeczy współcześnie głoszonym opiniom teologicznym dotyczącym judaizmu i islamu. Tolerancja religijna w znaczeniu wolności religijnej jest bezbożna i niedorzeczna, Kościół postuluje jednak tolerancję w znaczeniu tolerancji politycznej.
Spełnia się dziś przepowiednia św. Pawła Apostoła (2 Tym 4, 3-4): „Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań będą sobie mnożyli nauczycieli, bo ich uszy świerzbią. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom”.
Jeżeli mówimy obecnie o kryzysie w Kościele, to trzeba jednak stwierdzić, że Kościół rzymskokatolicki, stawiający trudne wymagania, ale szanujący wolną wolę nawet największego heretyka i grzesznika, w pewnym sensie będzie zawsze w kryzysie. Katolicyzm zawsze był w kryzysie, bo zawsze trzeba było i trzeba będzie leczyć ludzką słabość, by budować Królestwo Boże. Kryzys Kościoła katolickiego, to kryzys młodzieńczego dojrzewania, a nie agonia starczego uwiądu ani dramat wewnętrznego rozbicia. Nie przejmujmy się więc, gdy straszą nas, że jesteśmy pasażerami tonącego okrętu, że czas najwyższy porzucić Tradycję i odejść od zasad, które rzekomo straciły już swą moc, a rozkładając się zagrażają otwartości myślenia, dialogowi, postępowi i innym hasłom współczesnego świata.
John Henry kard. Newman napisał kiedyś słowa, które dziwnie pasują do obecnej sytuacji, w której znalazł się Kościół: „Gdyby św. Atanazy albo św. Ambroży powrócili nagle do życia, nie ma wątpliwości, którą społeczność wybraliby jako swoją własną; poczuliby się bliżsi wobec takich ludzi, jak św. Bernard albo św. Ignacy Loyola, lub wobec jakiegoś samotnego kapłana w jego mieszkaniu, świątobliwej siostry miłosierdzia, czy nawet wobec prostego tłumu przed ołtarzem, niż wobec nauczycieli i członków jakiegoś innego wyznania. I czyż nie możemy dodać, że gdyby ci sami święci, którzy niegdyś przebywali jeden na wygnaniu, drugi w poselstwie w Trewirze, mieli pójść jeszcze dalej na północ i dojść do następnego pięknego miasta, położonego wśród zagajników, zielonych łąk i spokojnych strumieni, to odwróciliby się od wielu strzelistych naw i uroczych klasztorów, które by tam znaleźli, i pytaliby o drogę do jakiejś małej kaplicy, gdzie odprawia się Mszę św. na zatłoczonej uliczce albo na jakimś opuszczonym przedmieściu?”. Św. Atanazy i dziś zapewne powtórnie wypowiedziałby słowa: „Wy macie kościoły, my mamy wiarę”.
Przypisy:
* Lefebryści a religie niechrześcijańskie, „Homo Dei” nr 2/2001 (kwiecień-czerwiec) – przyp. red. Zawsze Wierni.
1. Nota Kongregacji Nauki Wiary na temat książki Jacquesa Dupuisa „Ku chrześcijańskiej teologii pluralizmu religijnego”, „L’Osservatore Romano”, wersja polska 5/2001, s. 44.
2. Tamże, s. 45.
* Symbole „a”, „e”, „i” oraz „o” pochodzą z logiki scholastycznej i oznaczają: S a P – „każde S jest P”, S i P „pewne S jest P”, S e P „żadne S nie jest P” i S o P „pewien S nie jest P”; pozostałe symbole (=>, ^, ~) należą do matematycznego rachunku zdań i oznaczają kolejno wynikanie, koniunkcję i przeczenie – przyp. red. Zawsze Wierni.
3. Chrystus Zwyciężył. Wokół chrztu Rusi Kijowskiej, red. o. Wacław Hryniewicz OMI, wstęp abp Alfons Nossol, Warszawa 1989, s. 143.
4. Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, I, q. 13, a. 10.
5. Tamże.
6. Ps XCV, 5. Ibidem.
7. Pius PP. IX, encyklika Quanto conficiamur moerore (10 VIII 1863): DS 2865-2867.
8. Konstytucja Lumen gentium, n. 16.
9. Por.: B. Pylak, Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa. Projekt konstytucji dogmatycznej na Soborze Watykańskim, Lublin 1959, s. 201-202.
10. Por. Breviarium Romanum: Lectio III in festo sanctorum Cosmae et Damiani (27 IX).
11. Tertulian, De praescriptione haereticorum, 41.
12. John H. Newman, O rozwoju doktryny chrześcijańskiej, przekł. J. Zielińska, Warszawa 2000, s. 105.
13. Sobór Trydencki, sesja VI, 13 stycznia 1547, Denz.793.
14. Św. Tomasz z Akwinu, Cat. aur. in Math., c. XII.
15. Ad Lev. 15, 25.
16. Por. F. Cayre, Manual, I, 113. B. Altaner, Patrologia, s. 124.
17. Arnobiusz, Disputationes adversus gentes, l. I, c. LVII, PL V, col. 795B.
18. Arnobiusz, Disputationes adversus gentes, l. II, c. II, PL V, col. 814A.
19. Por. Do Autolyka, II, 10; III, 74-76. [w:] The Ante-Nicene Fathers of the Church (przekł. Doddsa).
20. Por. E. Gilson, Historia filozofii chrześcijańskiej w wiekach średnich, Warszawa 1987, s. 23.
21. Laktancjusz, Divinae institutiones, III, 11.
22. Św. Augustyn, De vera religione, PL XXXIV, col. 121.
23. Św. Cyprian, Ad Demetr., 4 i nn.
24. Św. Cyprian, De unit., 5, 12.
25. Św. Jan Chryzostom, Homilia in Epiph, IV.
26. Św. Optat z Milewe, De Schism. Donat., 1, 10.
27. Św. Cyryl, Cath., XVI, 10.
28. Św. Fulgencjusz, De fide ad Petr., 39, [82].
29. H. Newman, op. cit. s. 326.
30. H. Newman, op. cit. s. 343.
31. Benedykt XV, Enc. Ad beatissimi, 1. XI. 1914, AAS, VI, 577.
32. Por. Św. Tomasz z Akwinu, Summa contra gentiles, l. I, c. 4.
33. Ps CXIIIB, 4-8.
34. Św. Tomasz z Akwinu, Cat. aur. in Ioan., c. X.
35. Gal 5, 1.
36. Św. Tomasz z Akwinu, Summa theologiae, II-II, q. 10, a. 11.
37. Św. Augustyn, Expositio in Psalmos, Ps. 63, vers. 4.
38. J. Quasten, Patrologie, Madrid 1961, Vol. I, s. 232.
39. Tertulian: Adversus Iudaeos, Scorpiacum, Ad nationes.
40. Św. Augustyn, cyt. za: Francisco de Torrejoncillo, Sentry against the Jews on the tower of the Church, s. 175-176.
41. Orygenes, De principiis, Vol. IV, 8.
42. Św. Grzegorz z Nyssy, Oratio in Christi resurrectionem, s. 685.
43. Św. Ambroży, List XI do cesarza Teodozjusza.
44. Św. Atanazy, Traktat o Wcieleniu, 40, 7.
45. Pius PP. V, bulla Hebraerorum gens z 26 lutego 1596, [w:] Bullarium Diplomatum et Privilegiorum Sanctorum Romanorum Pontificum, Taurinensis Editio, Turin, t. VII, s. 740-742.
46. Grzegorz PP. IX, bulla Sufficere debuerat z 5 marca 1233, [w:] Bullarium Diplomatum et Privilegiorum Sanctorum Romanorum Pontificum, Taurinensis Editio, Turin, t. III, s. 479.
47. Innocenty PP. IV, bulla Impia iudaeorum perfidia z 9 maja 1244, [w:] Caroli Cocquelines, Amplissima Collectio, Romae 1739-1753, t. III, s. 1: Bullarium, Privilegiorum ac Diplomatus Romanorum Pontificum, s. 298.
48. Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, I–II, q. 102, ad 5.
49. John H. Newman, op. cit., s. 250.
50. Glossa Lombardi (PL 192, 297).
51. De doctr. christ., c. 20, PL 34, 50.
52. Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, I–II, q. 102, ad 5.
53. Por. P. Minges OFM, Compendium Theologiae Dogmaticae Generalis, Ratisbonae 1923, s. 92-95; E. Hartmann, Das relig. Bewusstsein der Menschheit, Berlin 1882, s. 350; Peschel O., Völkerkunde, ed. 6, Leipzig 1885, s. 290; Hardy, De Buddhismo eiusque pessimismo, „Stimmen v. Maria-Laach”, 1897, t. 53, 20 i nast., 240 i nast., 505 i nast.
54. Św. Tomasz z Akwinu, De potentia, q. 9, a. 4.
55. De doctr. christ., 40.
56. J. H. Newman, op. cit., Warszawa 2000, s. 71.
57. J. Perrone, Praelectiones Theologicae, quas in Collegio Romano SI habebat J. Perrone…, Parisiis 1842, t. I, s. 266.
58. Gregorius PP. XVI, Epistola encyclica „Mirari vos arbitramur”, 15 Aug. 1832, [w:] Gregorii XVI Acta, ed. A. M. Bernasconi, 1 (Rm. 1901).
59. Efez 4, 5.
60. Łk 11, 23.
61. Symbolum „Quicumque” pseudo-Athanasianum, PG 28, 1581 i nast., C.H. Turner: JThSt 11 (1909/10) 401-411, DS 75-76.
62. Św. Augustyn, Epistoła 166, PL 33.
63. Ap 9, 3.
64. Syllabus complectens praecipuos nostrae aetatis errores in Allocutionibus Consistorialibus, in Encyclicis aliisque Apostolicis Litteris notatis summi Pontificis iussu per epistolam Cardinalis a secretis Status ad eosdem sacrorum Antistites huiusmodi occasione missus, n. XV, [w:] Pii IX P. M. Acta, Roma 1854 i nast., cz. I, t. III, s. 701-717; AAS 3 (1867/68) 168 i nast.; Denzinger H., Schonmetzer A., Enchiridion Symbolorum… Ed. XXXIII, 2901-2980: Syllabus Pii IX, seu Collectio errorum in diversis Actis Pii IX proscriptorum, editus 8. Dec. 1864. Por. Ep. Multiplices inter, 10. Iun. 1851 (damnans opus Franc. G. Vigil, Defensa de la autoridad de los gobiernos y de los obispos contra las pretensiones de la curia Romana (Lima 1848). – Ad 15 21 23 30 51 54 68) [w:] Pii IX P. M. Acta, 1/I, 280-284 ; Cfr. Alloc. Maxima quidem, 9. Iun. 1862 [ad 1-7 15 19 27 39 44 49 56-60 76] [w:] Pii IX P. M. Acta, 1/III, s. 451-461.
65. Por.: Schemat kardynała Ottavianiego. Przygotowanie Centralnej Komisji Pontyfikalnej do Soboru Watykańskiego II. „Konstytucja o Kościele”. Schemat proponowany przez komisję teologiczną, 2, IX, cytowane w: M. Lefebvre, Oni Jego zdetronizowali, Warszawa 1997, s. 229-235.
66. B. Pylak, Kościół…, s. 139.
Zawsze Wierni, nr 42, 09-10.2001, s. 40.