Wolność i autorytet
Prezentowany tekst jest wyjątkiem ze znanej pracy ks. Violleta Traktat o wychowaniu(część I, rozdział VI, fragm. II).
DEFINICJA WOLNOŚCI
Aby mieć całkowitą jasność sytuacji dziecka, które właśnie się narodziło w zasadzie nie istnieje. Jest ono zupełnie zdeterminowane przez dziedziczność i ograniczenia swojego wieku. Dopiero w dniu, w którym posiądzie zdolność oceny wartości przedmiotów i fizyczną możliwość, aby je posiąść, dziecko zacznie zdobywać odrobinę wolności. Wolność nie jest więc czymś danym od początku, trzeba ją stopniowo zdobywać.
Człowiek jest o tyle bardziej wolny, o ile bardziej jest panem swoich pragnień i bardziej zdolny jest do narzucenia sobie samemu reguł koniecznych do osiągnięcia danego celu. Im bardziej cel jest daleki i trudny do realizacji, tym większego wysiłku woli wymaga.
Aby być zdolnym do aktu naprawdę wolnego, musi człowiek usunąć przeszkody tkwiące zarówno w nim, jak i poza nim, opanować swoje namiętności, które sprowadzają go z wybranej drogi, i nauczyć się przezwyciężać trudności, stojące na przeszkodzie realizacji jego projektów.
Nie jest się wolnym ulegając, podszeptom namiętności, osłabiających stopniowo wolę – w ten sposób możemy stworzyć sobie jedynie iluzję wolności. Człowiek prawdziwie wolny zdolny jest do wykonania pracy, której nie lubi, nawet wbrew zachciankom ciała i zmysłów.
Celem prawdziwego wychowania jest stopniowe doprowadzenie dziecka do prawdziwej wolności, to znaczy do panowania nad samym sobą. Nie można oszukiwać go, pozwalając wierzyć, że dorośli mogą robić wszystko, na co mają ochotę. Dziecko powinno widzieć, że również oni muszą narzucać sobie pewne ograniczenia i podlegać pewnym prawom.
Na samym początku autorytet oznacza dla dziecka władzę narzucaną siłą. Ulega jej ono, nie rozumiejąc powodów. W punkcie docelowym autorytet zostanie zastąpiony przez prawo moralne, kochane i dobrowolnie praktykowane.
Posłuszeństwo obecne jest więc na wszystkich stopniach wychowania moralnego, choć zmienia swą formę. Początkowo narzucone przez wychowawcę, przekształca się w nakaz sumienia. Wydającą polecenia osobę zastępuje prawo moralne, posiadające własną moc.
ROLA UCZUĆ W KSZTAŁTOWANIU WOLNOŚCI MORALNEJ
Wydaje się, że to za pośrednictwem miłości prawo moralne zagnieżdża się w duszy dziecka.
Jeśli osoba, która wydaje polecenia, nie jest kochana, jej rozkazy nigdy nie będą akceptowane. Narzucone prawo pozostanie czymś zewnętrznym i obcym dla sumienia dziecka, a ono będzie je zawsze lekceważyć. Ale jeśli autorytet jest kochany, sytuacja jest zupełnie inna: dziecko słucha go chętnie, nawet jeśli dane polecenie przerasta jego siły. Będzie też starało się lepiej zrozumieć to, czego się od niego wymaga.
Celem procesu wychowawczego jest więc wzbudzenie w dziecku pragnień, które uczynią je takim, jakim my chcemy, aby było. Dopóki przyjmuje ono jedynie polecenia, pozostaje bierne, jeśli nie wrogie Dopiero w dniu, w którym samo zapragnie tego, co chcemy mu wpoić – będziemy mogli mówić o prawdziwym wychowaniu.
AUTORYTET I WOLNOŚĆ W RÓŻNYCH OKRESACH WYCHOWANIA
W pierwszym okresie autorytet ma władzę absolutną, jako że dziecko nic nie może i niczego nie wie. Jest nieuchronnie zdane na łaskę wychowawcy: jego jedynymi środkami obrony są krzyk i złość.
W okresie końcowym procesu wychowawczego, kiedy dziecko staje się dorosłe, autorytet jest już bezsilny. Dorosły sam sobą kieruje, a jeśli autorytet ma jeszcze jakikolwiek wpływ, to wynika on raczę z pewnego sentymentu i zaufania do dawnych wychowawców.
Prześledźmy jeszcze raz, jak następuje to przejście od całkowitego podporządkowania autorytetowi do całkowitej wolności osoby dorosłej.
PIERWSZE LATA
W czasie pierwszych lat, autorytet nie jest ograniczony niczym, poza potrzebami dziecka, które w pewnym sensie muszą nadawać kierunek pracy wychowawcy.
Władzę sprawuje się najpierw w stosunku do ciała, aby je należycie wyćwiczyć i narzucić mu reguły konieczne dla jego rozwoju. Dobre skłonności ciała są niejako początkiem, w tym sensie, że przygotowują dziecko do używania wyższych zdolności wbrew kaprysom ciała. Z ciała, z natury egoistycznego i wymagającego, należy uczynić posłusznego sługę. Trzeba poddać je sobie i narzucić mu określony rygor.
WIEK ZMYSŁÓW
Zakres wolności wzrasta wraz z rozwojem zmysłów. Dziecko, które porusza się już, chodzi, wszystkiego dotyka, patrzy i słucha, szuka zastosowania swojej siły wobec świata materialnego przez mnóstwo rozmaitych czynności, nieznanych niemowlęciu. Wolność poruszania się jest wcześniejsza od wolności moralnej. Ta wolność powinna być właściwie ukierunkowana, jeśli chcemy, aby dziecko nauczyło się posługiwać różnymi przedmiotami i używać ich dla określonych celów. Jeśli dziecko jest pozostawione samo sobie, nigdy nie osiągnie zdolności manualnych, właściwego stopnia skupienia słuchu i wzroku ani zdolności używania całego arsenału narzędzi zmysłowych, które w przyszłości mają się stać podporą jego rozumu.
Te narzędzia, aby służyły większej wolności, muszą być absolutnie podporządkowane wymogom celów wyższych. Nieuporządkowanie zmysłów, niezdolność kierowania przedmiotami przeszkadza w realizowaniu aktów woli. Wolność oznacza tu przede wszystkim zdolność do celowego użycia zmysłów i materii dla wyższego celu.
„Okres zmysłowy” trwa zwykle od trzech do sześciu lat. Jest to czas nabywania, zdobywania i udoskonalenia naturalnych narzędzi, dokonywanego niezdarnie i bez pomocy wychowawców. Nie krępując wolności ruchów, autorytet powinien nadzorować ten proces, doprowadzając do osiągnięcia maksymalnej sprawności. Ma nauczyć oczy młodego człowieka widzieć to, na co patrzy i rozumieć to, co słyszy.
Wzrost sprawności w posługiwaniu się zmysłami oznacza równocześnie wzrost wolności dziecka. Dziecko niezdarne będzie napotykało na przeszkody w każdym działaniu, podczas gdy wyćwiczone poradzi sobie łatwiej i z większą wolnością. Autorytet nie działa tu jako siła, którą się narzuca, ale jako pomoc kierująca rodzącymi się zdolnościami i chroniąca przed ich złym wykorzystaniem.
Matka, która nieustannie wyręcza dziecko, uczyni z niego osobę strachliwą albo niezdarną. Jej rolą nie jest obrona dziecka przed wszelkim wysiłkiem, ale zachęcanie go do przezwyciężenia przeszkody, przy zachowaniu rozumnej przezorności. Wolność działania oraz doskonalenie spontaniczności natury wymagają zachęty, a nie hamulców, podcinających każdy życiowy wzlot.
Dziecko nigdy nie zwierzy się autorytetowi, który mnoży jedynie trudności na jego drodze; w sposób naturalny szukać będzie wsparcia tego, który pomaga mu w realizacji jego inicjatyw. Aby położyć fundament pod wolność moralną dziecka, trzeba niejednokrotnie okazywać zaufanie dla jego zdolności i wspierać słowami zachęty, gdy podejmuje się zadania przekraczającego w jego pojęciu jego własne siły. Dzieci, które szukają zawsze pomocy, nie będą nigdy potrafiły podjąć inicjatywy, gdyż w pierwszych latach życia autorytet otoczył je przesadną troską, chroniąc przed wszelkimi przykrościami.
Rozwój zmysłowy daje wolność w tym sensie, że uczy dziecko posługiwania się swoim ciałem i podporządkowywania sobie materii. Do osiągnięcia prawdziwej wolności konieczna jest bowiem umiejętność korzystania z rozmaitych narzędzi.
WIEK INTELIGENCJI
Po zdobyciu władzy nad zmysłami, dziecko wkracza w nową fazę: w okres rozwoju inteligencji. Jest to czas pytań „dlaczego” i „jak”. Ten okres jest szczególnie ważny z punktu widzenia kształtowania się osądu i wolności moralnej, która jest jego konsekwencją. Chodzi o nauczenie dziecka myślenia i samodzielnego wydawania sądów, nieraz wbrew gotowym opiniom otoczenia.
W jaki sposób autorytet powinien zachowywać się w tym okresie? Cały wysiłek moralny dziecka między piątym a dziesiątym rokiem życia przejawia się poprzez ciekawość, duch jego nie jest jednak jeszcze dostatecznie wykształcony i doświadczony, aby udzielić sobie samodzielnie właściwych odpowiedzi na nurtujące je pytania.
Jeśli pozostawimy je same z jego problemami i pytaniami, wyobraźnia i zbyt małe doświadczenie życiowe najczęściej podsuną mu fałszywe odpowiedzi oraz najbardziej dziwne i groteskowe rozwiązania. (…) Wyobraźnia zastępuje w tym momencie rozum, niszczy z góry obiektywizm sądów i przeszkadza rozwojowi naturalnej wolności intelektualnej, która posiada wartość o tyle, o ile prowadzi do prawdy. Nie należy mylić fałszywych osądów z osądami wolnymi.
Należy więc odpowiadać zawsze szczerze na pytania dziecka, zachęcać je przez rozmowę do samodzielnego szukania prawdziwych odpowiedzi na nurtujące je problemy, a zarazem uświadomić, że ignorując waszą pomoc, może dokonać błędnego wyboru. Wolności osądu nie należy utożsamiać z wolnością umysłu, który wydaje osądy nie troszcząc się o prawdę. Oznacza ona wymagającą niekiedy wysiłku zgodę myśli z obiektywną rzeczywistością.
Łatwo skrzywić i wypaczyć osąd dziecka, nie traktując jego pytań poważnie i zbywając je żartobliwymi odpowiedziami. Szybko zauważy ono, że się z niego żartuje i w rezultacie będzie lekceważyć wszelkie opinie osób dorosłych, też podejmie grę i samo zacznie wszystko obracać w żart. Nie traktując już pytań poważnie, straci naturalne zamiłowanie do prawdy.
Aby wykształcić u dziecka zdolność do wolnego i osobistego osądu, autorytet musi powstrzymać się od narzucania mu gotowych rozwiązań i opinii. Należy zachęcać dziecko do samodzielnego szukania odpowiedzi na pytania. Autorytet musi zawsze wyjaśniać motywy swoich osądów; jeśli karze albo wynagradza, musi podać powody. W ten sposób rozum dziecka rozwija się i zarazem kieruje ku prawdzie pod kierownictwem dorosłych.
Sztuka wychowywania polega m.in. na wzbudzeniu w dziecku woli poznania prawdy i samodzielnego odnalezienia właściwych odpowiedzi.
WIEK DOJRZEWANIA
Dochodzimy do okresu dojrzewania. Do tej chwili dziecko pokładało całkowitą ufność w osądach rodziców. Teraz przeważać zaczyna zaufanie do własnych osądów i opinii. Oceny te są kategoryczne, absolutne i niepodważalne. Młody człowiek chce sam we własnych oczach wyglądać na całkowicie niezależnego od opinii innych. Dyskutuje z autorytetem po to, aby sam sobie przyznać rację.
Ten okres jest szczególnie niebezpieczny, ponieważ osobowość, która próbuje się określić, nie osiągnęła jeszcze pewnej stałości i jasności, które pozwoliłyby jej na wydanie sądów pewnych i na pozytywne używanie swego pragnienia niezależności.
Jeżeli autorytet spróbuje w tej sytuacji narzucać swoje oceny, spaczy swobodne kształtowanie się osobowości. (…)
Nastolatek traktuje jak głupców tych wszystkich, którzy nie myślą tak, jak on. Aby pomóc mu zdobyć wolność, należy rozmawiać z nim jak z dorosłym, otoczyć go osobami zdolnymi obudzić jego entuzjazm i jego podziw, oraz rozwinąć w nim poczucie osobistej odpowiedzialności. Nie wolno zapominać, że jednym z objawów niezależności i wolności sądu u nastolatków jest wolny wybór osób, którym okazują swój podziw.
Ale ponieważ ta możliwość wyboru grozi zwróceniem się ku fałszywym autorytetom, ku jakiejś znakomitości sportowej czy gwieździe kina, ważne jest, aby otoczyć młodego człowieka osobami o prawdziwej wartości moralnej, i z jednej strony wzbudzić w nim uczucie podziwu, a z drugiej poprowadzić go do odkrycia wielkości bohaterów, geniuszy i świętych.
Mimo że nastolatek targuje się o niezależność, pozostaje tym niemniej bardzo podatny na wpływy z zewnątrz. Dlatego jego pęd ku wolności powinien być łagodzony przez odpowiednią atmosferę moralną.
Rolą autorytetu jest teraz wzbudzenie zaufania i dawanie młodemu człowiekowi poczucia, że udzielając mu rad, nie pragnie się przeszkodzić w żaden sposób rozwojowi jego osobowości, i że docenia się jego inicjatywy i w dowód zaufania powierza mu się odpowiedzialne funkcje. To nie jest jeszcze zupełna wolność, ale wolność, która przygotowuje ostateczne wyzwolenie osoby przez połączenie z odpowiedzialnością.
Widać jasno, że kształtowanie się sumienia dziecka, w ciągu lat poprzedzających dorastanie, odgrywa ważną rolę w późniejszym rozwoju nastolatka. Podświadoma struktura uczuć: egoistyczny egoizm u jednych, delikatność sumienia u drugich, w zależności od moralnych zwyczajów, jakie zostaną im wpojone w czasie wczesnego dzieciństwa, kształtują wrażliwość sumienia, która wraz z dojrzewaniem objawi się w sposób widoczny.
Pierwsze lata wychowania ograniczają wolność nastolatka. Nie znaczy to, że w wieku dojrzewania autorytet ma się usunąć i że jego rola jest skończona. Musi jeszcze interweniować, ale nie aby powstrzymywać, lecz by łączyć u młodego człowieka odpowiedzialność z wolnością. Ta odpowiedzialność powinna być realna i przekraczać, w pewnym stopniu, zdolności nastolatka. W ten sposób jego naturalna przezorność zostanie wzmocniona przez obawę przed popełnieniem błędu, i zwróci się on o radę, której w innych okolicznościach nie posłuchałby.
W sumie nie jesteśmy już autorytetem, który sprawuje się przez siłę, ale autorytetem moralnym, którego waga jest o tyle większa, o ile dziecko podziwia go i ma do niego zaufanie.
c.d.n.
Rodzina Katolicka, nr 9 (przy ZW 40), s. I. [3/2001 (40)]